Wystarczy miłość [11/13]

Jul 08, 2008 21:14

Fandom: Battlestar Galactica
Spoilery: Do 4x09 włącznie. Także do naszych mózgów. AU od 4x10.
Ostrzeżenia: Slash i femme, człowiek/Cylon, trupy, crossdressing, nadużywanie substancji nielegalnych i półlegalnych, sado-masochizm, możliwa obraza uczuć religijnych, FARBA DO WŁOSÓW, nasze chore poczucie humoru [część na przyszłe odcinki] W zasadzie wszystko. Poza MPREG-iem. Wszystko.
Autorstwo: girlupnorth i novin_ha
W tym rozdziale występują: Lee i Romo, Roslin, Kara i Caprica!Six, Gaius i Gaeta oraz wspaniała Cylońska technologia i Agathonowie.
Słów: ~1200.

Wystarczy miłość. Ciemne strony mesjaństwa



W poprzednim odcinku: Lee i Sam wykorzystywali się nawzajem, Gaeta dostał nogę, a Szef nogą, Roslin planowała przejęcie władzy nad światem, a Agathonowie byli jedynymi w miarę normalnymi jednostkami na statku. A. I Centurioni są wszędzie. Totes trufax.

11.

Romo Lampkin uważał się za właściwego człowieka na właściwym miejscu.

Zawsze. Wszędzie. Niezależnie od okoliczności.

Zazwyczaj bez problemu manipulował wszystkimi wokół - zwłaszcza bezpośrednimi przełożonymi - i w efekcie pracował tylko tyle, ile miał ochotę i tylko jeżeli praca zapewniała mu rozrywkę.

Z początku wydawało mu się, że tak samo będzie wyglądała praca dla Lee Adamy. Lee był podatny na manipulacje jak byk na płachtę i miał dość idealizmu, by wierzyć, że urząd p.o. prezydenta wymaga od niego pełnego zaangażowania.

Potem zaś wszystko, z Lee na czele, zaczęło się pieprzyć.

W ciągu ostatnich kilku dni Romo około pięciu milionów razy spotkał się z dziennikarzami i w imieniu Lee odpowiadał na trudne pytania. Niestety, tym razem nie związane z Centurionami.

Romo zaczynał się martwić. Miał wrażenie, że w pewnym momencie użył nawet słowa „heteronormatywność”. To nie było normalne.

Lee tymczasem pogrążał się w coraz głębszej apatii i spędzał pół dnia, patrząc w sufit.

To z kolei, zdaniem Romo, było zupełnie niewłaściwe. Lee powinien sam odpowiadać na (lub, znając go, sam ignorować) pytania o swoje życie erotyczne. Do tego, skoro już to życie posiadał, powinien się nim cieszyć, a nie cierpieć za miliony.

Wobec tego wszystkiego Romo zdecydował się na rzadki gest wobec bliźniego.

Zdobycie słoiczka z różowymi tabletkami zajęło mu nieco czasu. Gdy już znalazły się w rękach Romo, zaniósł je Lee.

Lee obrzucił tabletki bardzo podejrzliwym spojrzeniem.

- Moja wątroba nie wytrzyma więcej aspiryny - powiedział.

- Aspiryna nie jest różowa - zauważył Romo, wspaniałomyślnie nie informując Lee, że więcej alkoholu jego wątroba też nie wytrzyma.

- Ja nie mam depresji - oznajmił Lee po dłuższej chwili namysłu.

Romo westchnął.

- Lepiej sprawdźmy tę teorię - powiedział. W myślach dodał, że jeśli Lee nie weźmie tabletek dobrowolnie, to pokruszone znajdą się w każdej szklance wody w jego gabinecie, i pal licho, jeśli w rezultacie każdy gość pana prezydenta wyjdzie z rozmowy naćpany.

Czego się nie robi z miłości do ludzkości.

*~*~*

Gaius stanął przed Gaetą, zbrojnym w kij udręki i metalicznie połyskującą nogę, i nagle pomyślał, że może z tym dawaniem mu dodatkowej broni to nie był najlepszy pomysł.

Potem ścisnęło go w dołku na myśl o przyborach do pisania. Gaeta uśmiechał się maniakalnie.

- Zabiłem Szefa - oznajmił, głosem najzupełniej spokojnym. Nieludzko spokojnym. Gaius wykonał krok do tyłu.

- Przez ciebie zabiłem Szefa - nie, żebym go jakoś specjalnie lubił, ale mimo wszystko.

Gaius był niemal pewny, że nie było go na miejscu zbrodni i nie miał z nią nic wspólnego - oraz że nie istnieją obciążające go w tej materii dowody - ale tym razem akurat nie zamierzał się kłócić.

- Dlaczego zabiłeś Szefa? - zapytał. Jego głos zabrzmiał piskliwie nawet w jego własnych uszach. Gaeta opadł głębiej na krzesło.

- Właściwie nie ja. To ta piekielna noga.

Gaius w przypływie odwagi wykonał krok do przodu.

- Może chciałbyś o tym porozmawiać? - zapytał, tonem głosu celując w „życzliwy”, ale dalej uzyskując jedynie „spanikowany”.

- No tak. Ty masz doświadczenie w poczuciu winy po morderstwie. Ile czasu teraz masz wyrzuty sumienia? Dwie, trzy sekundy? To jest ciężar, z którym ja będę się borykał do śmierci - oznajmił Gaeta. Gaius pomyślał, że nieco to górnolotne jak na Feliksa.

- Piłeś? - zapytał podejrzliwie.

- Nie. A pewnie powinienem.

Dwa drinki później Gaius i Gaeta przenieśli się do pokoju Gaety, z dala od „tej makabreski”, jak Gaeta określił spoglądający na nich gigantyczny portret Gaiusa. Gaius nie protestował przeciw niczemu, dopóki Gaeta zbrojny był w nogę i kijek.

Wylądowali na sofie. Gaeta zapalił i poczęstował Gaiusa. Gaius nie odmówił.

- To przypomina mi nasze lepsze dni - oznajmił Gaius, zaciągając się głęboko. - Same początki na Nowej Caprice.

- Zanim zrobiłeś z gabinetu burdel dosłownie i w przenośni.

- Coś w tym rodzaju.

- Zbrodnia zbliża ludzi.

- Już dawno to zauważyłem.

Gaeta niemal przyjaźnie szturchnął Gaiusa kijem w żebro, celując w zdrową stronę. Gaius docenił gest.

Drink później Gaeta podwinął nogawkę spodni, a Gaius oglądał trzecią kończynę chwytną Feliksa. Musiał przyznać, że była bardzo, bardzo ładna. I to wszystko jego zasługa.

- Twoja ręka jest na mojej nodze - oznajmił lekko Gaeta.

- Mhm. Oglądam wspaniałą Cylońską technologię.

Gaeta westchnął i odchylił się nieco do tyłu.

- Tu to już nie jest Cylońska technologia - zaznaczył.

Gaius zdawał się go nie słyszeć. Gaeta westchnął.

- Nie zaczynaj czegoś, czego nie jesteś gotów skończyć - rzucił pod adresem Gaiusa.

Gaius zamierzał kończyć. Wskazał ręką na kij.

Gaeta uniósł brwi. Powinien się był tego spodziewać.

*~*~*

Wylądowali.

Helo jeszcze przez chwilę siedział z rękami na sterze i patrzył w zielone połacie za oknem, oddychając głęboko, podczas gdy Hera i Athena wysiadły pierwsze i natychmiast zajęły się jakimś badylem wyrastającym z ziemi. Wyskoczył z Raptora i rozejrzał się dookoła. Trawa pod stopami wyglądała znajomo; w oddali widział las i chyba wierzchołki gór. Powietrze smakowało niebiańsko.

Na horyzoncie pojawił się i zniknął ciemny punkcik. Żadne z Agathonów tego nie zauważyło.

*~*~*

Wszystkie udane plany cechuje wielka prostota.

Plan Laury składał się tak naprawdę z dwóch punktów. Pierwszym było przekonanie Centurionów, że jeśli Gaius Baltar obejmie władzę nad światem, nie będzie miał czasu na ich miłość.

Punktem drugim było przejęcie tejże władzy przez Laurę.

Miała zamiar zostawić przy sobie Trójkę - przede wszystkim jako ustępstwo na rzecz Cylonów, choć także i dlatego, że nieco by jej Laurze brakowało. Zdążyła bowiem nieco D’Annę polubić.

Za efektywność działania, rzecz jasna.

*~*~*

Przyjaźni Centurioni wskazali im drogę do pokoju Gaety, gdzie najwyraźniej przebywał Baltar. Szóstka, wreszcie posiadająca pewne informacje na temat miejsca przetrzymywania (pobytu, poprawiała w myślach Kara, pobytu) Gaiusa pobiła rekord Galactiki na krótkie dystanse. Kara, chcąc nie chcąc, pędziła tuż za nią.

Stanęły przed zamkniętymi drzwiami. Karę coś tknęło.

Klepnęła Szóstkę w ramię i położyła palec na ustach.

Po chwili namysłu Cylonka kiwnęła głową.

Gdy cicho otworzyły drzwi i wkroczyły do pokoju, ich oczom ukazał się widok, który miał duże szanse położyć kres wszystkim widokom.

Gaeta i Gaius najwyraźniej pocałowali się na zgodę. I to nie w usta.

No, po tym to już nic mnie kurwa w życiu nie zaskoczy, brzmiała pierwsza myśl Kary.

Kurwa, epidemia jakaś - brzmiała druga.

I do tego zaraz kurwa będą trupy, pomyślała Kara na zakończenie, po czym spojrzała z niepokojem na Szóstkę, której ramiona drżały w bezsilnej złości. Gaius i Gaeta dalej nie raczyli zauważyć ich obecności w pokoju. Kara złapała Szóstkę za rękę i na siłę wyciągnęła ją z pomieszczenia.

Drzwi zostawiła, z czystej złośliwości, otwarte.

- Nawet nie zauważył, że przyszłam - wyszlochała kwadrans później Szóstka, gdy oddalały się w kierunku pokoju, gdzie mieściła się ich tymczasowa baza wypadowa.

Kara przełknęła komentarz, że to akurat problem, któremu zapobiegłyby różowe włosy. - Faktycznie, chujnia z grzybnią - powiedziała pocieszająco, klepiąc Szóstkę po plecach. - Faceci.

- Faceci - chlipnęła Szóstka.

- Ja bym się czegoś napiła - rzuciła Kara, po czym przypomniała sobie o ciąży Cylonki. - A ty możesz… eee… oranżady?

- Wal się - odparła Szóstka z godnością, choć przez łzy.

Kara ponownie poklepała ją po plecach.

Naprawdę potrzebowała się napić. Inaczej istniały wszelkie szanse, że obraz Baltara z Gaetą na zawsze pozostanie wypalony po wewnętrznej stronie jej gałek ocznych.

- Myślisz, że jeszcze chcą nas zamknąć? Może już zapomnieli - powiedziała ze sztucznym optymizmem, i pociągnęła Cylonkę w stronę mesy.

W następnym odcinku: Dziewczynki są lepsze od chłopców, Lee odczuwa zbawienne skutki pomocy Lampkina, Gaius coś traci, a Galactica ląduje.

hera, romo lampkin, athena, kara, gaeta, helo, laura roslin, wystarczy miłość, caprica six, lee, gaius

Previous post Next post
Up