Co robi normalny człowiek w niedzielę o 4 rano? Odpowiedź prawidłowa: kładzie się spać po imprezie. Odpowiedź moja: wstaje, żeby pojechać do Grudziądza. Po co pytacie? Kopać armatę. Tak, tak. Armatę. Pojechaliśmy na pole do chłopa. Moim pierwszym skojarzeniem jak chłopa zobaczyłam to: Jontek. Chłop został między nami ochrzczony więc Jontkiem i takim pozostanie. Po co pojechałam kopać armatę, zapytacie? Bo znowu mam do tego militarnego Vouga pisać i właśnie o tym wydobyciu. Okolice piękne, jak to w tym kaszebskim kierunku. Nie mogłam przeżyć, że do Gdańska miałam 100 km i nie przekonałam ojca, żeby z Gdańszczanami co to z nami się bebrali tam, na rybkę pojechać. Fajnie było. Chłopy fajne, przywieźli drogie zabawki z którymi po polu biegaliśmy i namieżaliśmy armatę. Jakeśmy namieżyli, Jontek podpisał nam zgody wszystkie, umówiliśmy się, że po żniwach do niego pojedziemy i wykopiemy armatę już na amen.
Tylko, że teraz jeśli nie pojadę w maju nad morze, to osiwieję. O.