Były takie czasy, kiedy blogowanie było świeżynką. Kiedy rodziły się kultowości w stylu Żona mnie opierniczyła, Matka mojego dziecka, Za co on się obraził czy Radziecki Termos. Wszystko aktualizowane częściej niż onet.pl, ku radości czytelników. Była też ciemna strona mocy pod postacią Gejowskiego, Highera, Absolutnie Fantastycznych, Heliogabala czy Igora. Ale nadeszły mroczne czasy, kiedy blogowanie przestało bawić ludzi i pamiętniki zostały pozawieszane. Wszyscy panowie odwiesili je na haczyk. I zrobiło się smutno, najbardziej po Igorze, bo Igor był moją miłością. Prowadził z Alkiem Rogozińskim Grzeszny Wieczór w Kolorze czym bawili mnie do łez, a jego notki to był majstersztyk. Do dzisiaj płaczę ze śmiechu (i to nie jest przesada, autentycznie płaczę) kiedy je czytam. Więc naprawdę smutno. Aż do dzisiaj, kiedy to wlazłam na bloga Heliogabala, a potem po sznurku do Gejowskiego, a tam, patrzę w sznurowadła i co? Igorek. Myślę sobie, niemożebyć! Ale klikam. I padam ze szczęścia! C'est la vie i AbFab i Bosski i wszystkie głupie powiedzonka i łzy mi się w oczach pojawiły na chwilę ze szczęścia a po pierwszych zdaniach znowu płakałam ze śmiechu, bo po prostu nie nada inaczej. Mały krok dla ludzkości, ale dla mnie milowy ^^.
IGOR