Feb 02, 2012 16:01
No żesz ...!
Jak Pan Bóg (dowolny, przypomnijcie sobie Heraklesa) chce kogoś pokarać, to mu rozum odbiera.
No bo dlaczego wczoraj, stojąc przed półką pełną esejów i reportaży, pomyślałam radośnie: "A w sumie to mnie już to trochę męczy, przydałoby się coś lekkiego..."?
W ten sposób nie kupiłam ani Tiziana Terzaniego, ani Eco, ani Uśmiechu z hot-pota, ani nawet Dariusza Czai, tylko cholerny "kryminał archeologiczny" pt. Ofiara Polikseny, który należy potraktować supernaturalnie, czyli wykopać, posolić i spalić. Na Twaroga i Raroga, dawno nie czytałam czegoś tak koszmarnie napisanego!
Największym pożytkiem z lektury jest odkurzenie sobie paru informacji na temat mitologii greckiej. Opisy antropologiczne można sobie z lekkim sercem darować, bo po Trupie Thomasa (i pewnie po legionie książek kryminalno-antropologicznych oraz Kościach) naprawdę trudno się tu czymś zachwycać. Bohaterowie są wkur...jący, bo trudno to naprawdę inaczej ująć, najsympatyczniej prezentują się trupy (bo a) ktoś im przynajmniej współczuje, b) są mało gadatliwe), a intryga jest, być może, prawdopodobna z punktu widzenia archeologa, ale z mojego nie. A język, jakim to zostało napisane, woła o pomstę do nieba. Nuda, nuda, nuda!
Na szczęście na odtrutkę mam Lekcje ciemności Czai, dzięki którym pewnie wreszcie zabiorę się za lekturę Sandora Clegane Marai, Imre Kertesza i Primo Leviego. Co, pomimo holocaustowej tematyki, może wyjść mi tylko na zdrowie, bo literatura popularna jedynie podnosi ciśnienie.
(Tak, wiem, w zasadzie to nie jest porządna recenzja, ale to coś nie zasługuje na więcej).
recenzje: kryminał,
książki