Szanowni Państwo, dzisiaj nieco literatury. Ofkorz japońskiej. Ofkorz z euforii nieco bełkotliwie.
Pokręciłem głową. Choć kręcenie głową naprawdę niczego nie rozwiązuje.
Haruki Murakami, "Tańcz, tańcz, tańcz"
Nagle coś mi przyszło do głowy i zapytałem Yuki, czy jej matka mieszka sama.
- Żartuje pan - odparła, lekko krzywiąc usta. - Nigdy by tak długo sama za granicą sobie nie poradziła. Naprawdę brak jej zmysłu praktycznego. Nie daje sobie rady, ktoś musi się nią opiekować. Mogę się założyć, że ma tu jakiegoś faceta. Pewnie jest młody i przystojny. Tak jak i tata. Przecież widział pan u niego tego wypielęgnowanego geja? Niedobrze się robi. Ten facet na pewno ze trzy razy dziennie się kąpie i ze dwa razy zmienia bieliznę.
- On jest gejem?
- Nie wiedział pan?
- Nie, nie wiedziałem.
- To idiotyzm. Przecież od razu widać. Nie wiem, czy tata ma takie zainteresowania, ale ten facet na pewno jest gejem. Stuprocentowym. Dwustuprocentowym.
Slaszystyczna ma natura umarła przy tym fragmencie w spazmach śmiechu. Bo kiedy w książce omawiany wyżej facet pojawił się po raz pierwszy, natychmiastową myślą tejże natury było "gej?". No i masz.
Murakami mnie rozwala pod każdym względem.
- Nie musisz chodzić do szkoły, jeśli nie chcesz. Ja wiem. Szkoła to straszne miejsce. Najbardziej liczą się wredni ludzie. Wymądrzają się najgłupsi nauczyciele. Szczerze mówiąc, osiemdziesiąt procent nauczycieli to tępaki lub sadyści. Albo tępi sadyści. Są zestresowani i wyżywają się na uczniach. Jest za dużo bezsensownych przepisów, powstał system, który niszczy indywidualność, i najlepsze stopnie dostają głupcy bez krztyny wyobraźni.
Jakie to... życiowe, nie?
Kocham go i jego książki. I chorobliwą szczegółowość, jakem fanka szczególików. Za ponad roczne zwlekanie z zabraniem się za porządne czytanie TTT wybatożę się chyba. Podoba mi się bardziej niż niedoścignione do tej pory "Norwegian Wood". Kupować/wypożyczać i do czytania marsz.