Gdybym był kobietą, opadłyby mi cycki, jestem facetem, opadły mi ramiona i klejnoty rodzinne.
Sflaczała, cellulitowa, płaskodupna Mary, ulepiona z białawego ciasta, jako sekretna agentka morderczyni i okropnie nieprzemyślany zwrot akcji. W scenie, gdzie strzela do Sherlocka już bardziej jej zoomem nie mogli wyszczuplić, ale i zoom rady nie dał. Płaskodupie rozlane zostało, rączki jeno rozciągnęło. Wniosek- po prostu nie każdy utrzymuje formę, nawet tajna agentka-morderczyni-psychopatka, UMQRA czy AGRA czy cholera nie wiem, VISTA 7. Duh. John jako poczciwy, starzejący się w zastraszającym tempie idiota, dający się oszukiwać, przyciągający psychopatów. Jak psychopata ma odpowiednią płeć to i dziecko mu (jej) zrobi, w pięknym kwiecie późnego wieku. John zaczął wyglądać mi jak szybko staczający się po równi staruszek, kuriozum, bo Daniel Craig, chociaż też nie najmłodszy, ma w sobie iskrę, cholera, życie. John jest być może jedynie zmęczony, po Pustkowiu Smauga, na iskrę nie było już pary.
Czekam na śmierć Mary w ryzykownym dla osoby w jej wieku połogu, w 4 sezonie...chociaż nie, w sumie nie czekam już na 4 sezon.
Sherlock zaćpany w swoim dresiku, jego zwyczajni rodzice i ich święta, Mycroft, znęcający się nad młodszym rodzeństwem. Podróż w czasie, Sherlock w zielonym sweterku. Pierdoły, pierdoły, pierdoły. Pewne rzeczy powinny być obmyślane osobno, poza fanlorem, fandomem i w ogóle nie reakcyjnie na czyjeś teorie i opowiadania, fiki, fanvody. Pewne rzeczy są bardziej nośnie nie wypowiedziane, jak w sezonie 1 i 2, zapodane prosto w twarz powodują u mnie jeno przewrócenie oczyma. Dawno nie przewracałem oczyma na filmie, no i stało się.
Dzisiaj to tylko takie moje wrażenia pokrótce, rozpiszę się na temat mojego zawodu sezonem 3 SH jak już wrócimy do domu z naszego paryskiego wywczasu. Bo się teraz wywczasujemy i obiecałem mojemu małżowi, że w internety nie będę się zagłębiał :) mygdalimy się i mymlamy, żaden naprędce sklecony, pod fandom, a przez to nie posiadający swojej porządnej historii, Sherlock mi naszego Paryża nie zepsuje :)
Po prostu nie mogłem się powstrzymać. Obejrzałem ten ostatni odcinek 2 razy, Cube zasnął już po pierwszym. Winić go nie można. Klapa SH ukazuje jasno, że autorzy/reżyserzy/scenarzyści powinni robić swoją robotę, opowiadać swoją historię, a nie mierzyć się z oczekiwaniami fanów, reagować na opinie i komentarze fanów, i specjalne czasami iść fanom na przekór (bo fan posiadający lepszy pomysł niż autor jest czymś przerażającym i trzeba mu udowodnić, że się myli).
Ah, no i szczający do kominków, liżący perfumy wróg, który wygląda z twarzy jak pokryty wągrami, upudrowany facet z zaburzeniami hormonalnymi. Strasznie niestraszny, nieinspirujący wróg, genialny biznesmen ze skrzywieniem oralnym, cholera, no ale jaki kraj taki Jim Carrey, jaki Sherlock taki przeciwnik. Dobrze, że nie miał potrzeby srać po ścianach, to bardziej obrzydliwe i jakże awangardowe. Jak się uciekamy do turpizmu i łobrzydliwych łobrzydliwości, znaczy nie starcza nam już sprytu i konceptu na porządną, złożoną postać.
Nie wiem jak się dała namówić do udziału w tym odcinku Lindsay Duncan, dobra aktorka, zataloguję to jako drobne potknięcie na które jej formatu gwiazda może sobie pozwolić bez drgnięcia powieki.
Luki w montażu, błędy redakcyjne, itd zostawiam sobie na później. Chociaż niełatwo mi oglądać ten sezon 3 SH, jak wcześniejsze potrafiliśmy w loopie oglądać, zafascynowaniu szkatułkową konstrukcją, wagą każdego słowa, powracającymi scenami, ten sezon SH wywołuje skrzywienie wilczej twarzy.
Jak zwykle, jak w Naruto, Bleachu, SPN i innych fandomach, które mnie fascynowały, rozkład fabularny następuje po 3 sezonie, lub po 10 tomie, tak tutaj niestety też to nastąpiło. Ale nie jojczę już, idę na śniadanko a potem na przebieżkę po Paryżu z moim wilkiem osobistym :)
miłego tygodnia!