Postapokaliptycznie, Buffyverse ff

Jan 10, 2010 11:31

Hej!
Pamiętacie TO meme? Okazało się wtedy, że nie mam pojęcia, co piszę, więc jestem winna akinnore drabbla. Tia. Drabbla...

Tytuł: Postapokaliptycznie
Dla: akinnore
Beta: mlekopijca
Fandom: Buffyverse
Spoilery: Buffy 7x22, Angel 5x22, komiksów w życiu w ręku nie miałam
Ilość słów: 1130 (drabble, psiakrew)
Ostrzeżenia: takie, jak zawsze przy Spuffy

Postapokaliptycznie

- Ty bierzesz tych dwóch z lewej, ja tych z prawej.
- Jak sobie życzysz, kotku.

Wampiry były bardzo pewne siebie. Najwyraźniej liczyły na łatwą zdobycz, opór je zaskoczył, nie broniły się zbyt długo. Spike poradził sobie w mgnieniu oka - dwa szybkie ciosy podniesionym z ziemi kawałkiem drewna i po krzyku. Rzucił okiem w stronę Buffy, ale dziewczyna najwyraźniej nie potrzebowała pomocy. Jeden z jej przeciwników już był kupką popiołu, drugi próbował uchylać się jeszcze przed kołkiem, jednocześnie szukając drogi ucieczki. Na próżno.

- Jestem pod wrażeniem, skarbie. Nawet nie zdążyłem odpalić papierosa.

Cios w szczękę był tak mocny, że Spike nie zdołał utrzymać się na nogach. Gwiazdy. Chyba widzę pieprzone gwiazdki Dru. Lepiej to, niż latające kowadła...

- Jak mogłeś? - Kopnęła z całej siły. - Jak mogłeś się nie odezwać? Włóczysz się tu po ciemnych zaułkach i bawisz się w bohatera! - Nachyliła się nad nim i szarpnęła za poły płaszcza. - Byłam pewna, że nie żyjesz!
- Technicznie rzecz biorąc... - zaczął, ale znów uderzyła go w twarz. Złapał ją za nadgarstki tak mocno, że aż syknęła. - Facet musi czasem uszczknąć trochę heroizmu. Miałem tak psuć nastrój świeżo po apokalipsie?
- Przestań! To nie jest zabawne.
- Ale zaczyna się robić interesujące.

Zanim zdążyła wyprowadzić kolejny cios, znów chwycił ją za rękę.

- Chwila. Wyjaśnijmy sobie jedno. Chcesz się bić czy rozmawiać? Żeby nie było wątpliwości, w obu sytuacjach jestem do usług, ale wolałbym wiedzieć, czy mam cię powalić na kolana elokwencją, czy lewym prostym.

Przestała się szarpać. Była tak blisko, że aż krew uderzyła mu do głowy. Cholera, to nie tak miało być. Spike szybko puścił ręce pogromczyni, spróbował się odsunąć, wycofać, wprowadzić bezpieczny dystans, który uratowałby go z niezręcznej sytuacji. Zastygł w pół ruchu, kiedy Buffy kurczowo zacisnęła palce na jego rękawie.

- Ty płaczesz?

***

- Kto mnie wsypał? - zapytał, dolewając sobie rumu do herbaty. - Andrew?
- Nie, Angel. Opowiadał mi, jak pomagałeś mu ratować świat i takie tam. Nie widziałam się ostatnio z Andrew.
- A w Rzymie?
- W Rzymie? To nie byłam ja - uśmiechnęła się niewinnie.
- Że co?
- Długa historia. Taka drobna sztuczka Willow, dla kamuflażu. Nigdy nie byłam w Rzymie.
- Krew. Potrzebuję krwi - wykrztusił osłupiały Spike.
- Weź sobie. Druga półka, obok majonezu.

Kuchnia była tak mała, że nie dało się nawet podejść do lodówki zamaszystym krokiem. Buffy przyjechała do Los Angeles na krótko i nie kłopotała się wynajmowaniem porządnego lokum. Cóż, przynajmniej od strony gastronomicznej nic nie szwankowało - miała przyzwoity zapas kawy, rumu, skrzydełek na ostro i 0 Rh+. Wampir sięgnął po butelkę i duży kubek w psychodeliczne, zielone wzorki.

- Chwila - zamarł w pół ruchu - Od kiedy pijesz krew?
- Od nigdy. Ale trzymam coś w zanadrzu tak na wszelki wypadek. Angel tu czasem wpada, dostał nawet kubek od Dawn.

Spike przyjrzał się uważnie trzymanemu w dłoni naczyniu, gdzie tańcząca koniczynka w absurdalnie wielkich butach uśmiechała się szyderczo. Poczuł się podwójnie zdradzony.

- Straciłem apetyt - mruknął.
- Chyba nie jesteś zazdrosny?
- Oczywiście, że jestem zazdrosny, do cholery!
- To jak wy powstrzymywaliście tę apokalipsę? - zapytała z lekką irytacją Buffy. - Angel też zachowuje się, jakby marzył tylko o wbiciu ci kołka w serce. Jakim sposobem udało wam się zabić jakieś demony zamiast siebie nawzajem?
- To zasługa mojego geniuszu.
- Zupełnie jakbym słyszała Angela.
- Cholera jasna, czy musimy rozmawiać akurat o Angelu? - warknął Spike z nieudawaną furią. Ciśnięty w stronę ściany kubek w radosne koniczynki roztrzaskał się w drobny mak.

Buffy wstała z taboretu. Wystarczył jeden krok, by znalazła się twarzą w twarz z wampirem. Na wyciągnięcie ręki.

- O co ci chodzi? Nie patrz tak na mnie tymi dużymi oczami! Jeśli myślisz, że dzięki takiemu sarniemu spojrzeniu omotasz mnie i zaciągniesz do łóżka, to się mylisz!
- Naprawdę?
- Nie. Cholera, nie.

Odsunął ją od siebie na odległość ramienia i przyjrzał się uważnie jej twarzy. Czuł, jak dziewczynie przyspiesza tętno.

- Buffy, o co tu chodzi? - zapytał poważnie. - Znalazłaś mnie, wyśledziłaś w ciemnej uliczce, dałaś po mordzie, a potem zaprosiłaś na herbatkę z rumem. Czego ode mnie chcesz?
- Nie wiem - odpowiedziała bezradnie, spuszczając wzrok. Pachniała jak ktoś, kto zbiera się na odwagę. - Czytałam o tobie.
- Słucham?
- Czytałam o tobie - powtórzyła głośniej. - O tym, co robiłeś, kiedy... Wiesz. Dawniej. Z Drusillą.

Spike odskoczył jak oparzony.

- Po jaką cholerę? - zapytał cicho. Miał szeroko otwarte, nawiedzone oczy.
- Ja... To był jedyny sposób. Żeby coś o tobie wiedzieć, żeby mieć pojęcie...
- Świetnie. Bardzo się cieszę, że teraz wiesz, na czym stoisz. Masz swoją ulubioną historyjkę? Bo jak chcesz, to mogę ci podrzucić kilka takich spod lady. W żadnej książce ich nie znajdziesz, jestem absolutnie pewny, że zjadłem wszystkich świadków. - Zmienił twarz na wampirzą i z lubością przejechał językiem po szpiczastych zębach. - O, na przykład o tym, jak ugryzłem własną matkę. Albo o księdzu w Bolonii! Zanim się na nim pożywiłem, kazałem mu połknąć krzyż, którym próbował mnie egzorcyzmować, duży, żelazny krzyż. A sierociniec w Wiedniu? To dopiero historia! Poszliśmy tam zaraz po zmro...
- Przestań! Przestań natychmiast!

Uśmiechnął się zimno i szyderczo. Podszedł do niej powoli i pochylił się nad jej uchem, obnażone kły znalazły się tuż przy szyi.

- Tak myślałem - szepnął. - Ciekawość zabija. Nie mogłaś mi prostu uwierzyć? Ostrzegałem cię przecież. Co spodziewałaś się tam znaleźć? Ckliwe opowiastki o błędach młodości?
- Dźgnęłam Faith nożem - odpowiedziała cicho Buffy. - Byłam pewna, że ją zabiłam. Angel umierał i jedynym lekarstwem była krew pogromczyni. Więc poszłam zabić Faith.
- Chcesz się porównywać, dzieciaku? Była twoim wrogiem! Też chciała cię zabić!
- Tak sobie mówiłam. Sobie, Willow, Xandrowi, Gilesowi... Ale prawda jest taka, że zrobiłabym to samo, gdybym jej w ogóle nie znała. Faith dała mi pretekst, nie powód.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Bo tobie mogę.

Gdy odwróciła głowę w jego stronę, jego twarz była już ludzka. Miał skupiony wzrok i półotwarte usta, złość ustąpiła miejsca ciekawości.

- Nie odstraszyły cię tamte historie?
- Nie zaskoczyły mnie. Zrobiliśmy porządny przegląd informacji na twój temat, kiedy przyjechałeś do Sunnydale z chorą Drusillą. Teraz... nie dowiedziałam się wiele nowego.
- Rozumiem. - Kiwnął głową. - Dlatego mnie nie chciałaś, kiedy wszczepili mi chipa?
- Dlatego.
- Mogę zapalić?
- Proszę.

Spike wyciągnął papierosa z paczki, podpalił i zaciągnął się bardzo głęboko, zamykając oczy. Uśmiechał się blado.

- No to mamy piękną tragedię, kotku. Powiesz mi wreszcie, jaki był twój plan?
- Nie wiem. Zdaje się, że zakraść się znienacka i mocno dać ci w szczękę, a potem się zobaczy - odparła beztrosko.

Gdy po chwili podeszła do niego za blisko, uniosła ręce i powoli zaczęła rozpinać guziki przy czarnej koszuli, nie mógł oderwać od niej wzroku.

fanfiction: buffyverse, przyjaciele: arian, och spike

Previous post Next post
Up