Trzy dzienniki jednego autora, (Twórczość własna, pisane na studia)

Nov 25, 2012 19:23

Tytuł: Trzy dzienniki jednego autora
Zadanie: Fikcja inspirowana formami autobiograficznymi, np. dziennik, pamiętnik, autobiografia.
Ostrzeżenia, etc.: Wspomniani są seryjni mordercy, tekst jest trochę meta, celowe błędy też są. (Niecelowe pewnie też. ;))


Dziennik Pierwszy: Adaś.

Wtorek.

Bardzo chcę żeby już było jutro. Bo jutro idę do szkoły, a bardzo chciałbym już tam być. Mama mówi, że mi to przejdzie. Tata jest zły, mówi, że się będę nudził, bo już wszystko umiem, ale to nieprawda. Dziś kupiliśmy kredki, flamastry, zeszyty i ksiąrzkę książkę z zadaniami.

Środa

W szkole jest dużo rużnych dzieci i rzeczy i bardzo fajna pani. A na obiad były naleśniki i zjadłem aż trzy i trochę.
czwartek.

Pani w szkole mówi, że jestem bardzo mądry i że bardzo dobże już piszę. Mówi, że to dlatego, że moja mama też dużo pisze, ale mama nie pisze aż tak dużo. Tata mówi, że pisała.

Piątek.

Arek zjadł cztery gumy balonowe i pisaliśmy dziś na tablicy.

Dziennik Drugi: Patryk.

Środa

W końcu złapaliśmy tę cholerną strzygę. Od dwóch miesięcy usiłowaliśmy się na nią zaczaić, ale ciągle wracaliśmy z niczym. Mati zaczął już warczeć na wszystkich, Piotrek odzywa się jedynie monosylabami. Takie długotrwałe łowy zawsze na nich źle wpływają.

Raz mieliśmy okazję faktycznie przygotować się do starcia, a nie biec na oślep i liczyć na cud, a gotowi jesteśmy sobie do oczu skoczyć. Przy całej mojej nienawiści do niezaplanowanych, spontanicznych akcji, chyba muszę przyznać, że wychodzą nam lepiej.

Piątek

Chciałbym powiedzieć, że cały dwa ostatnie dni spędziliśmy na błogim lenistwie, odsypianiu nocnych akcji, objadaniu się na zapas i odmóżdżaniu telewizją, ale niestety. Przy całej swej przydatności dla społeczeństwa bieganie za niewytłumaczalnymi zjawiskami nadal jest pracą boleśnie nieopłacalną.

Piotrek po czterech godzinach snu wstał i poszedł do pracy, mając szczerą nadzieję, że uda mu się nikogo nie otruć. Ja teoretycznie mogłem sobie darować, ale poczucie winy wypchnęło mnie do znienawidzonego call center, gdzie spędziłem sześć godzin wciskając ludziom wierutne bzdury i naszą najnowszą kolekcję.

Czasem bawi mnie, że gdybym któremuś z nich powiedział prawdę o tym, co robię, co się dzieje na świecie, czego mogą nie dostrzegać, to pomyślałby, że właśnie zacząłem jeszcze mniej przekonująco kłamać.

Albo że praca w call center w końcu wykończyła moje zdrowie psychiczne.

Sobota

Spałem dwanaście godzin, Piotrek chyba jeszcze dłużej. A potem przez cały dzień praktycznie nie ruszaliśmy się z kanapy. Nawet obiad zamówiliśmy przez telefon, co przy Piotrku zdarza się niezwykle rzadko, ale najwyraźniej nawet ukochane gotowanie stanowiło dla niego zbyt duży wysiłek dzisiaj. Oglądaliśmy wszystko, co nie wymagało nawet grama pomyślunku i wszystko powoli wracało do normy.

Pod koniec dnia Piotrek już nawijał jak zwykle, obryzgując błotem wszystko i wszystkich, którzy pojawili się na naszym ekranie.

Dziennik Trzeci: Ja.

Niedziela

Pół dnia spędziłam żyjąc cudzym życiem.

Dodałam kilka stron Adasiowi i w końcu przeskoczyłam punkt kulminacyjny ze strzygą u chłopaków. Wieczorem będę jeszcze musiała podszlifować postać Doroty, bo trochę mi umknęła w ostatnim opowiadaniu.

Z Aleksem i Danką się jeszcze wstrzymam, do nich po prostu trzeba mieć odpowiedni nastrój i wolny wieczór, bo trudno się po nich przestawić na robienie czegokolwiek innego. Najwyżej wieczór po nich mogę poświęcić na przygotowania do pisania sprawy prowadzonej przez Darka. Po dniu spędzonym na wgryzanie się w umysły morderców nietrudno się przestawić na poszukiwanie inspiracji w dokumentach o prawdziwych seryjnych mordercach. Tak, Ted Bundy, Syn Sama i Zdzisław Marchwicki, oto godne towarzystwo na wieczór.

Dzisiaj sobie chyba daruję jednak takie przyjemności. Edytuję to, co już napisałam o Dorocie i może poczytam jeszcze trochę o współczesnych wróżbiarzach, żeby mieć trochę szczegółów na Arka. Przejrzę jeszcze teksty na zajęcia na jutro i pójdę wcześniej spać. Taka zima w tym październiku, że tylko by się chciało spać i spać. Nawet bałwana jeszcze nie ulepiłam, bo się zajęłam tą cholerną strzygą.

Czasem mam wrażenie, że zostaje mi bardzo mała cząstka mojego życia, kiedy muszę je dzielić na tyle różnych osób. Brakuje mi czasu na wykonanie planów wszystkich bohaterów w mojej głowie, a co już mówić o mnie.

Przeważnie jednak czuję się jakbym nie miała jednego życia a kilkanaście.

type:creativewriting, words:1001-5000, po polsku, rating:pg13, warnings:in polish, story:arcana mundi, character:patryk, status:part of sth

Previous post Next post
Up