Jun 13, 2009 21:27
Rzeczywistość - okropna sprawa, która dosięga znienacka. Btw. czy ktoś mi kiedyś powie, co to jest ten cały nienacek?? RzEcZyWiStOśĆ mnie doprowadza do stanu dalekiego od tego, jaki mogłabym określić mianem "szczęścia" lub chociaż "nie-nieszczęścia". Polecono mi zastanowić się nad soba. Po części już zadanie wykonałam; niemniej jednak jest jeszcze parę niedociągnięć.
Jaka zatem jestem...? (powinnam ogłosić audiotele...?)
Na pewno nie należę do osób wylewnych, jestem raczej zagubiona w tej cholernej realnej codzienności, która, choćbym pękła na pół, za nic nie przypomina moich pięknych marzeń i wyobrażeń. Przecież w wyobraźni jest zdecydowanie lepiej - jest ładniejsza, zgrabniejsza, mądrzejsza, bardziej otwarta i przebojowa. No, ale to się nie pokrywa z realiami - to ja może lepiej wrócę na ziemię...
Najbardziej na świecie lubię udawać twardą babkę, taką zimną sukę. Szkoda, że to się totalnie mija z prawdą. Bo tak na serio - to moja psychika ma stabilnośc domku z kart i tak samo słaba jest. W ogóle zauważyłam ostatnio, że lubię dużo udawać. Udaję czasem bardziej zajętą niż jestem (ale co ja mam do cholery robić) i okazuję to np. przez odpisywanie na smsa po paru godzinach lub dniach, a najlepiej w nocy lub nad ranem - że niby dopiero wtedy mam czas na głupoty. I naprawdę nie podoba mi się gdy średnio-bliska mi osoba, którą szanuję i mogłabym się zaprzyjaźnić pyta mnie o marzenia. Bo myślę, że gdy powiem jej, o tym, o czym marzę to już się na pewno nie zaprzyjaźnimy xD Bo czy ktoś postronnny zrozumie, że mnie ciągnie do zadymionych klubów, w których podaje się nie tylko alkohol? Cała nadzieja w Opatrzności, która czuwa nade mną i nie pozwala mi się w takich miejscach za często objawiać, bo to więcej niż pewne, że uzależniłabym się. W ogóle - wybitnie łatwo się uzależniam, dlatego staram się na dłuższą metę nie robić, nie pić i nie jeść parę dni pod rząd tego samego, bo później trudno mi przestać. Jestem dziwnym człowiekiem. Dziwnym i ponurym. I tylko gdzieś tam w głębi pozostaje mi nadzieja, taka drobna i malutka, że to się kiedyś jakimś cudem zmieni. Nie wiem tylko, czy za sprawą wyborów prezydenckich czy przylotu kosmitów; jest mi to obojętne. Czuję się jakaś szczególnie nieprzystosowana do życia w tym świecie. Tym realnym świecie. Nie umiem się odnaleźć. A już najgorsze, że marzę o rzeczach nierealnych. NIE-RE-AL-NYCH. Są rzeczy, które się po prostu nie wydarzą, choćbyśmy nie wiem jak się starali, choćby nie wiem jak bardzo sprzyjał los, choćby nie wiem, jak pomagali inni i choćbyśmy nie wiem, jak baaaaaaaaardzo chcieli. TO po prostu nie będzie mieć miejsca, nie wydarzy się, nie zaistnieje. A więc, należy pogodzić się z tym, na co nie ma się wpływu.