«атрад Каспера Мілашэўскага захапіў у палон 300 беларускіх паліцэйскіх»
Нікалаеў пытае,
"Гммм… А што сталася з палоннымі пасьля палону? Ёсь зьвесткі?"
-----------------
Большая частка з 300 палонных паліцыянтаў-беларусаў адразу ж перайшла на бок АК. Некаторыя паліцыянты-беларусы далучыліся да маршу калоны АК яшчэ пры падыходзе да Івянца. Напрыклад, беларусы Браніслаў Пупко i Ян Станюшка, што служулі ў паліцыі па загаду камандавання АК, з мэтамі сабатажу і выведкі.
"Policjanci od razu na wezwania poddania się przeszli na stronę powstańców, z wyjątkiem kilku zatwardziałych nacjonalistów białoruskich i plutonu tzw. grupy połockiej."
---
Але, немясцовыя паліцыянты, а дакладней паліцыянты з "групы полацкай" (з групы "зацьвярдзелых "свядомых" нацыяналістаў") здавацца не збіраліся, бо мелі, відаць, за за спіной цяжар вайсковых злачынстваў і "на пощаду" разлічваць не маглі. Таму, група з 200 чалавек разам з немцамі спрабавала ўтрымацца ў мураваных будынках кашар.
Але, іх палажылі з двух "Макімаў" пры спробе злучэння з жандармерыяй, што білася ў цэнтры Івянца.
"Zaszyci w murach koszar i w bunkrach Niemcy bronili się zaciekle razem z policją grupy połockiej, liczącej ponad 200 osób. Próbowali nawet, po utracie budynku zakwaterowania policji, magazynu i innych zabudowań gospodarczych, dokonać przebicia się do śródmieścia i połączenia się z żandarmerią. Ruszyli z koszar na szosą prowadzącą do miasta. Wtedy to żołnierze por. "Lewalda" ogniem broni maszynowej, przy udziale dwóch cekaemów typu "Maxim", przygwoździli Niemców do ziemi. Część z nich poległa, część rzuciła się do ucieczki - z powrotem do koszar."
Скончылася ўсё проста, нацыстаў спалілі ў будынку жандармерыі, прыкладана такім жа чынам, як нацысты спалілі Хатынь. Некалькі каністр бензіну і будынак жандармерыі запылаў. Жандармы выскоквалі з будынку з пылаючымі на ніх мундырах. УУсіх выбілі.
Wtedy to Jan Kutnik, Antoni Kwiatkowski i Sergiusz Romaszkiewicz weszli do stojącej obok budynki żandarmerii drewnianej apteki (Wirszebskiego) i za pomocą kanistrów z benzyną podpalili budynek żandarmerii. Żandarmi wyskakiwali z płonących budynków z palącymi się na nich mundurami. Wybito prawie wszystkich.
Івянец быў вольны!:
Przez 24 godziny Iwieniec był wolny: - był polski. W miasteczku zapanowała ogromna radość. Na wielu domach wywieszono biało-czerwone flagi.
___
Што ціква, што напрыканцы бітвы, з'явіліся і савецкія партызаны, прапануючы дапамогу ў ліквідацыі немцаў, што абараняліся ў кашарах.
Пачатак паўстання быў прымеркаваня да 22 чэрвеня - дню нападу немцаў на Савецкі Саюз. Але акцыю прыйшлося прыспешыць, бо немцы пачалі будаваць умацаванні.
Івянецкае паўстанне.
W pierwszych miesiącach okupacji Polacy w Iwieńcu obsadzili swoimi ludźmi urzędy i instytucje powołane przez Niemców. Ale z chwilą przybycia kilkunastu nacjonalistów białoruskich z m. Lubcza i Mińska, zostali oni usunięci. Władza nad Centralnym Stowarzyszeniem Handlowym "Ostland" (CTO), instytucją gospodarczą, objęła komendantura Wehrmachtu (zaś władzę nad policją białoruską żandarmeria niemiecka). W instytucji tej pracowali Kazimierz i Łucja Dzierżyńscy. Łucja była również tłumaczem. Dzierżyńscy, jak to się mówi, pracowali "duszą i ciałem" dla podziemia polskiego. Byli na tych terenach Nowogródczyzny współorganizatorami AK. Wśród ludności cieszyli się ogromnym szacunkiem i zaufaniem. Uchodzili za ludzi o kryształowym i prawym charakterze, wielkich patriotów, mocno przywiązanych do tego wszystkiego, co jest polskie.
Wzmożony terror okupanta, aresztowania wśród ludności cywilnej i wśród członków podziemia, nakazy wyjazdu na roboty do Niemiec dyktowały przyśpieszenie akcji likwidacji garnizonu niemieckiego, jednego jeszcze utrzymującego się w pobliżu Puszczy Nalibockiej. Likwidację garnizonu hitlerowskiego początkowo wyznaczono na dzień 22 czerwca, w rocznicę napadu Niemiec na Związek Radziecki. Jednak z uwagi, że wróg rozpoczął budowę umocnień w mieście - w postaci zasieków z drutu kolczastego i bunkrów - postanowiono przyśpieszyć akcję likwidacji jego garnizonu. Podjęto decyzję wykonania zbrojnego napadu nocnego na Iwieniec o północy 16 czerwca. Ale i ten termin akcji został odwołany, gdyż Niemcy dowiedzieli się o zamiarach oddziałów leśnych i ogłosili alarm - stan pogotowia bojowego. Na sobotę, dnia 19 czerwca, godzina 10, Niemcy zarządzili obowiązkowe stawienie się ludzi młodych przed komisję werbunkową Białoruskiego Korpusu Samoachowego i wyjazd ich na roboty do Niemiec. Na ten sam dzień zarządzili również przymusowy spęd koni w celu dokonania tzw. "wykupu koni" dla potrzeb armii niemieckiej.
Dowództwo obwodu stołpeckiego AK dowiedziawszy się o tym wszystkim uznało dzień ten za właściwy do likwidacji hitlerowskiego garnizonu. W przeddzień wyznaczonej akcji odbyła się koncentracja grup partyzanckich i odprawa ich dowództwa w miejscowości Kul. Ustalono ostatecznie, że akcja ta nastąpi 19 czerwca, w samo południe o godzinie l2, na bicie dzwonu na Anioł Pański z wieży kościoła św. Michała, tzw. ,,kościoła białego" (mającego biały tynk, w odróżnieniu od kościoła św. Aleksego, tzw. kościoła czerwonego, zbudowanego z czerwonej cegły), bowiem zwykle o tej porze Niemcy spożywali obiad i byli "na luzie". Do akcji utworzono oddział w sile 150 ludzi, z tym jednak, że część w sile 60 partyzantów, uzbrojonych tylko w broń krótką (w pistolety i granaty), po cywilnemu, w nocy, pod dowództwem por. ,,Dźwiga", przedostanie się do miasta i tam razem z żołnierzami miejscowej konspiracji uderzą na budynek żandarmerii niemieckiej przy ul. 3. Maja. Dowództwo nad całością akcji likwidacji garnizonu niemieckiego objął por. "Lewald".
Wezwani przed komisję werbunkową na godzinę 10 stawili się w budynku policji. Tam po sprawdzeniu obecności uformowano kolumnę w celu doprowadzenia na Nowe Miasto, do budynku przy u1. Wigury, dla załatwienia dalszych formalności.
Do maszerujących w tym czasie w kolumnie dołączyli niektórzy policjanci białoruscy, będący członkami polskiego podziemia. Byli to m. in. Bronisław Pupko i Jan Staniuszko. Dla wtajemniczonych przekazali oni ostatnie ustalenia podziału czynności i stanowisk w czasie rozpoczęcia akcji. Część tych ludzi miała być, na parę minut przed godziną 12. już u boku wyznaczonych policjantów, aby razem z nimi dokonać rozbrojenia Niemców oraz niepewnych, nie zdeklarowanych policjantów białoruskich.
Głównym celem ataku byli oficerowie i żołnierze dwóch kompanii Luftwaffe, przebywający na wypoczynku, i jednej kompanii gospodarczej, którzy stacjonowali w koszarach na Nowym Świecie przy ul. Wigury. W budynkach koszar były również kwatery policji białoruskiej, której stan tego dnia wynosił ponad 200 osób. Gdy rozległo się bicie dzwonu na Anioł Pański, ruszyli chłopcy do ataku na koszary. Policjanci od razu na wezwania poddania się przeszli na stronę powstańców, z wyjątkiem kilku zatwardziałych nacjonalistów białoruskich i plutonu tzw. grupy połockiej. Wybuchła gwałtowna strzelanina. Do akcji włączyli się chłopcy por. "Waldana", którzy przez osadę Chatki i cmentarz prawosławny doszli do ul. Wigury, prowadzącej do koszar. Tu w mieszkaniu Kazimierza Dzierżyńskiego ulokował się sztab por. "Lewalda". Właścicielem tego domu był Mateusz Staniuszko, przezwisko "Arciep". Syn jego, członek policji białoruskiej, walczył teraz z chłopcami "Lewalda" (poległ późiej w walce w 1943 r., już po blokadzie Puszczy Nalibockiej).
W samym śródmieściu Iwieńca powstańcy wraz z grupą por. "Dźwiga" na umówiony sygnał rozpoczęcia walk uderzyli na budynek żandarmerii. Przed atakiem na budynek żandarmerii chłopcy ciągnęli losy poprzez zapałki, kto pierwszy ma wejść do budynku, kto pierwszy dokona zniszczenia radiostacji. Losy ciągnęli pomiędzy sobą bracia - Józef i Jan Niedźwiedzcy. Pierwszeństwo uzyskał Jan. Jeszcze nie umilkły echa dzwonu z wieży kościoła, a Jan Niedźwiedzki konał już na schodach budynku od wybuchu granatu żandarmów.
Kapral "Misiaczek" razem z Bryczkowskim wdarli się przez okno do budynku żandarmerii. Dotarli na pierwsze piętro, tam mieściły się urządzenia radiostacji. Misiaczek przy pomocy granatów zniszczył radiostację i po szynie budynku zjechał na dół. Do swoich wrócił nietknięty (zginął później w Puszczy Nalibockiej).
Wach. "Dąb" ze swymi ludźmi dokonał błyskawicznej akcji zniszczenia drutów telefonicznych w mieście i na drogach wiodących do Iwieńca. Łączność między ugrupowaniami niemieckimi została przerwana. Zniszczono również most tzw. "Iwieńczyk".
Chorąży "Noc" z plutonem kawalerii dokonał zabezpieczenia czujkami i stanowiskami broni maszynowej dróg i ulic, wiodących do Rakowa i do Stołpc, aby na czas udaremnić nadejście pomocy Niemcom.
Na terenie koszar mieszczących się w budynku murowanym i otoczonym bunkrami walki trwały przez całą noc. Zaszyci w murach koszar i w bunkrach Niemcy bronili się zaciekle razem z policją grupy połockiej, liczącej ponad 200 osób. Próbowali nawet, po utracie budynku zakwaterowania policji, magazynu i innych zabudowań gospodarczych, dokonać przebicia się do śródmieścia i połączenia się z żandarmerią. Ruszyli z koszar na szosą prowadzącą do miasta. Wtedy to żołnierze por. "Lewalda" ogniem broni maszynowej, przy udziale dwóch cekaemów typu "Maxim", przygwoździli Niemców do ziemi. Część z nich poległa, część rzuciła się do ucieczki - z powrotem do koszar. Do niewoli wzięto dwóch oficerów niemieckich. Ale zdobycie samych koszar nastręczało wiele trudności. Do akcji włączono działko przeciwpancerne zdobyte na Niemcach. Inaczej nieco przedstawiała się akcja likwidacji budynku żandarmerii. Początkowo użyto wziętego do niewoli hauptmana, aby ten podszedł do murów budynku i wezwał swoich kamratów do wyjścia i złożenia broni. Ale nim doszedł do budynku, został już ranny. Żandarmi nie wyrażali chęci poddania. Prowadzący ogień z erkaemu na budynek żandarmów zza fundamentów bożnicy Tolek Pławecki został zabity. Wtedy to Jan Kutnik, Antoni Kwiatkowski i Sergiusz Romaszkiewicz weszli do stojącej obok budynki żandarmerii drewnianej apteki (Wirszebskiego) i za pomocą kanistrów z benzyną podpalili budynek żandarmerii. Żandarmi wyskakiwali z płonących budynków z palącymi się na nich mundurami. Wybito prawie wszystkich.
Przez 24 godziny Iwieniec był wolny: - był polski. W miasteczku zapanowała ogromna radość. Na wielu domach wywieszono biało-czerwone flagi.
Тэкст цалкам:
http://www.iwieniec.plewako.pl/AK/Tyg%20Powsz_Iwieniec.htm PAWEŁ KOSOWICZ
Żołnierz AK grupy nalibockiej, kampinoskiej
i ziemi piotrkowsko-opoczyńskiej