Tytuł: Bajka na dobranoc.
Postaci: Drusilla, Darla i Angelus.
Prompt: Jeśli tu nie jestem poza swoją "comfort zone" to nie wiem, gdzie bym była.
Ostrzeżenia: Spoilerów właściwie nie ma, co najwyżej foreshadowing lekkie. Ostrzegam, że to jest zupełnie dziwne jak na mnie.
Dedykowane
pellamerethiel, z uwagi na Darlę i Angelusa.
Słów: 312
Bajka na dobranoc
Popielate chmury zasłaniały słońce, obiecując chłód i deszcz. Wkrótce miało zmierzchać. Drusilla przyglądała się, jak Angelus przeciąga się leniwie na kołdrze. Darla leżała obok, jak wielka biała pijawka, opita, napuchnięta, najedzona. Twarz miała ubrudzoną tężejącą krwią wieśniaczki, którą podzieliła się z Angelusem. Strumyczki czerwieni spłynęły po brodzie i zmieszały się z białym pudrem.
Drusilla podeszła do łóżka na paluszkach, nie chcąc budzić babci. Pomyślała sobie o ciepłej czerwieni w środku brzucha Darli, powoli ciemniejącej i gęstniejącej, formującej się w małe ciałko potwora. Jęknęła cichutko, tak żeby jej nie usłyszeli. Nie lubili, żeby im przeszkadzała.
Angelus, jak wielki, leniwy pies (czarny, zły wilk, czarne nieruchome serce, ciemność i krzyki, i tupot stóp na bruku, rytmiczne stukanie) otworzył jedno oko i uśmiechnął się do Drusilli.
- Co tu robisz, mała dziewczynko? - zapytał.
- Masz bardzo wielkie zęby - odpowiedziała Drusilla.
- Żeby cię łatwiej zjeść.
Ale wilk nie chciał zjeść Drusilli. Wilk zjadał Darlę, białą i złotą Darlę. Jego język i zęby badały pagórki piersi babci, jego usta całowały dolinę jej pępka, babcia chichotała, patrząc prosto w oczy Drusilli. Jedna ręka - pięć długich, gładkich paznokci - zatrzepotała w powietrzu, wyciągnięta w jej kierunku. Drusilla podeszła bliżej, dość blisko, by Darla zacisnęła dłoń na jej sukience, szarpnęła za materiał i podciągnęła go do góry.
- Dotykaj jej. - Warkot Angelusa był ponury i groźny.
Darla przewróciła się na bok. Ręce wilka spoczywały teraz na jej piersiach, zęby lekko nadszarpnęły skórę na szyi. Brał ją od tyłu, powoli, prawie łagodnie. Darla przyciągnęła Drusillę do krawędzi łóżka i zajrzała do koszyka z łakociami.
Droga między drzewami była kręta i ciemna. Gdyby Drusilla oddychała, na pewno byłaby zdyszana. Patrzyła w sufit, gdy wilk skończył z babcią i przygniótł ją swoim ciężarem do miękkich poduszek.
Chwilę później, w fali blasku pod powiekami, zobaczyła jasnookiego, jasnowłosego myśliwego.
Babcia, wilk i Drusilla zasnęli. Słońce zaszło. Księżyc odbijał się w kałużach na brukowanych ulicach Londynu.