To wspaniałe uczucie móc po tylu miesiącach wkleić na swoim lju fika, który nie zrodził się na fikatonie czy w ramach Gwiazdki... Okej, miał być OWUTemem, ale jednak nie wyszło. Strasznie się nad nim napracowałam, ale jestem z niego naprawdę zadowolona i chętnie napisałabym jeszcze coś więcej z tym pairingiem chociaż nie wiadomo, jak z tym będzie,
(
Read more... )
(Uh, muszę napisać komentarz od razu, bo jeśli zacznę się zastanawiać i dokładać to na później z zamiarem, że zrobię to "bardzo profesjonalnie"... nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy bym go w końcu napisała.)
Myślę, że masz prawo być z tego tekstu "naprawdę zadowolona". Czyta się go szybko i gładko, z gorzkim posmakiem (zbyt mocnej herbaty jaśminowej) w ustach - tacy bohaterowie i ich relacja są bardzo wiarygodni: dojrzali i rzeczowi, odrobinę oficjalnie pozbawieni nadziei, a w rzeczywistości bojący się marzyć. Może tak wygląda "dochodzenie do siebie po wojnie". Choć to pewnie zależy bardzo też od rodzaju wojny. W każdym razie, zarówno Snape, jak i Hermiona bardzo odpowiadają moim wyobrażeniom (niestety poważnie uzależnionym od dziesiątek fików...) i nie przeszarżowałaś z żadnym z nich.
Trochę szkoda, że on bardziej niż ona, że ona ogląda się wciąż i wciąż na tego Harry'ego. (REWELACYJNY tytuł, swoją drogą.) Przypuszczam jednak, że nie ma "dobrych" tekstów ze szczęśliwymi zakończeniami. Najdłużej pamięta się takie, które skopią cię i doprowadzą do łez, nie? ;)
Motyw z przeprowadzkami zyskuje pieczęć aprobaty. Powinnaś częściej korzystać ze swoich doświadczeń podróżniczych, nawet jeśli nie byłaś jeszcze w Timbuktu.
Bardzo dziękuję za dedykację. Dodaję sobie tekst do wspomnień, żeby wracać czasem do tych maleńkich detali: postrzępiony rękaw, cienka skóra.
Reply
Dziękuję za komentarz, cieszę się, że się podobało! <3
Reply
Leave a comment