Nigdy nie kryłam się z moim uzależnieniem od portali plotkarskich. Uwielbiam te ociekające lubrykantem newsy, jedne skandaliczne i oburzające, drugie słodkie aż do bólu zęba, i te ostatnie, trzecie - czyli pouczająco - moralizatorskie, w których wypowiadają się celebryci przekonani o swojej wyższości zarówno majątkowej, jak i ideowej.
Jak również wiadomo, osoby publiczne, szczególnie w naszym kraju, nie mogą pozwolić sobie na własne poglądy. Dlaczego? Po pierwsze: samodzielne myślenie szkodzi. A po drugie: posiadanie poglądów innych niż cały światek aktorski, aktorsko - śpiewaczy, publicystyczno - dziennikarsko - śniadaniowy, czy po prostu nisza zajmowana przed przedstawicieli gatunku znani-z-tego-że-są-znani może się zakończyć utratą pracy, albo koniecznością występowania na Festiwalu Ziemniaka, bo jak inaczej spłacić raty kredytu na dom na Ursynowie, no i jeszcze to wypożyczone Maserati.
Przeglądając jeden z takich portali (nazwy nie wymienię, albowiem moje przerośnięte ego jestprzekonane o mojej świetlanej przyszłości w tym kraju, i po prostu boimy się, że właściciele tego jakże zacnego portalu przeczytają mój post i jeszcze mnie zaskarżą), natknęłam się na wywiad ze znaną (nie wiem czy lubianą w sumie) Mają Ostaszewską. Jest to aktorka oczywiście wybitna - jak większość aktorów w naszym kraju - ale i tak znamy ją tylko z roli Beatki z ,,Przepisu na Życie” (nie staram się być złośliwa, no ale dobrze kurwa wiecie, że tak jest).
Pani Maja udzielając wywiadu dla którejś z polskich kolorowych pism wydawanych na śliskim papierze, stwierdziła że:
,, Oczywiście czuję się feministką. Nie wiem, jak jakakolwiek inteligentna kobieta może się nią nie czuć.”
A jednak może, pani Maju. I tak, dokładnie, uważam się za osobę inteligentną. Może mój wskaźnik IQ nie jest tak wysoki jakbym chciała, ale oszukiwać można się całe życie, i dobrze mi z tym, proszę nie niszczyć kłamstwa w którym żyję.
Zadaję sobie jednak pytanie: skoro pani Maja uważana jest za kobietę nowoczesną, oświeconą i to wegetariankę w dodatku, której na duszy leży dobro nawet najmniejszego stworzenia, to kim jajestem? Czy jestem kobietą nowoczesną? Kim ona jest? W imię jakich wartości występuje? Czy kobietą nowoczesną może być nastolatka o lekko skrzywionych poglądach polityczno - życiowych, zażerająca się mięsem pod wszelką postacią i co jeszcze - nie wierząca w ekologię? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy dotrzeć do źródła pojęcia ,,kobieta nowoczesna”.
Ruch Sufrażystek, który narodził się pod koniec XIX wieku, kojarzony jest przede wszystkim z amerykańską organizacją Woman’s Social and Political Union, która zrzeszała zwolenniczki przyznania angielskim kobietom praw wyborczych. Wtedy serio było o co walczyć. Kobiety zaangażowane w pierwszą falę feminizmu stały się symbolem obywatelskiego nieposłuszeństwa, a z czasem walki za wszelką cenę, nawet cenę przemocy i co za tym idzie społecznego ostracyzmu.
A dzisiejsze feministki?
http://www.youtube.com/watch?v=tO7omB_pSHM Aborcja! Eutanazja! Równość, sprawiedliwość i cała masa innych pięknie brzmiących rzeczowników i przymiotników, które gdzie się nie pojawią, robią niesamowity burdel. A propos burdelu…
„Nie jesteśmy przeciwko prostytucji. Jesteśmy za tym, by zalegalizować prostytucję” - mówi Kazimiera Szczuka.
To jest właśnie dzisiejszy feminizm. Tam właśnie spełniają się kobiety nowoczesne. Ruch, który kojarzony był z uczciwą walką o prawa kobiet, o ich godność, równe traktowanie i pokonywanie barier, które bądź co bądź stawia nasza płeć - bo nie oszukujmy się, jakoś nie widzę żeby feministki zapierdalały pod kopalnie krzycząc ,,Więcej węgla! - staje po stronie alfonsów w beemkach. Równie dobrze pani Kazia mogłaby podejść do jakiegoś starego zwyrola, poklepać go po tyłku i powiedzieć:,,Kasuj. Ku chwale ojczyzny”.
Dzisiejszym feministkom nie chodzi o same kobiety - chodzi o popularność, o modę na kontrowersyjne, jedyne w swoim rodzaju poglądy. Oczywiście, wszystko zasłaniane jest ,,dobrem państwa”, a raczej jego kompletnym zaprzeczeniem, czytaj: jakie my to kurwa nie jesteśmy fajne.
Prostytucja nie jest problemem, który można rozwiązać legalizacją. Gdyby do niej doszło, jedyne co by się w tej kwestii zmieniło, to przychód państwa. Tym kobietom, dziewczynom i dziewczynkom nie wiele osób chce pomóc, a co dopiero będzie, gdy prostytuowanie odbywać się będzie w majestacie prawa? Na to pytanie zdaje się nikt nie mieć odpowiedzi, albo po prostu tej odpowiedzi udzielić nie chce. No, ale cóż, wiele trzeba poświęcić dla nowoczesności.
(czyt: sumienie i zdrowy rozsądek. Głowy z dupami zamienione miejscami)
Kobiety inteligentne nie powinny utożsamiać z feministkami. A przynajmniej nie z tymi pod dowództwem Kazimiery Szczuki, Senyszyn i Nowickiej, która twardo ma sprawę w sądzie o pobieranie korzyści majątkowych w zamian za promowanie aborcji, ale mało brakuje, żeby ją do Dzień Dobry TVN jako eksperta od wychowania dzieci zaprosili. Swojego syna wychowała całkiem nieźle - z dumą w głosie stwierdził, że ofiary Katynia to przecież darmozjady były i dobrze że dostały po kulce w łeb. Piąteczka, pani Wando.
Już nawet ukraiński Femen posługuje się lepszą argumentacją, i zdaje się mieć jeszcze jako - takie pojęcie o feminizmie, jego korzeniach i tym, o co tak naprawdę ma walczyć. Wiem, że ukraińskie panny budzą raczej uśmiech na twarzach niż poważne reakcje, ale to właśnie one protestowały przeciwko fali prostytucji zalewającej Polskę i Ukrainę w czasie Euro. A poza tym - ładne są, a na cycki każdy lubi popatrzeć.
Nie jestem przeciwniczką walki o prawa kobiet, ani nowoczesności jako - takiej. Nie mogę jednak zgodzić się na sposób walki o te prawa, nie mogę utożsamiać się z kobietami walczącymi o popłuczyny oryginalnej idei.
Kobiety inteligentne mogą nie być feministkami. Kobieta inteligentna nie potrzebuje nikogo, kto będzie ją reprezentował i wyrażał - jak mu się wydaje - jej własne poglądy na wszystko. Ona sama zadba o siebie, o swoje prawa, bez konieczności uczestniczenia w Manifie, bez konieczności kroczenia pod ramię z Senyszyn.
Kobiety inteligentne, dbajcie o siebie same, bo jeszcze skończycie na ulicy.
Obrabiając komuś gałę w majestacie prawa.