Już sami bohaterowie gwarantują Ci moją wdzięczność. Desmond? Claire? Penny? (chyba nikt jeszcze nie wie, że lubię Penny Widmore, hm.) Ich przeplatające się życia, przeszłe, teraźniejsze, przyszłe, wymajaczone, wyśnione. Kolorowy pejzaż, ładny. I podobają mi się te zmysłowe drobiazgi: synestezja w pierwszym akapicie, Claire trzymająca Desmonda za rękę i gładząca go po głowie (dotyk), wąchająca jego włosy, przypalone grzanki, krągłe głoski, strach przed ciszą i snami. Mocno dociera do mnie to zdanie: Boi się, że gdyby zaczął mówić, mógłby nie przestać. A najbardziej - ostatnie zdanie.
Ty już wiesz, że mi się podobało. Rozbawiło mnie, że obie zabiłyśmy Eko, pozwoliłyśmy żyć Johnowi i Desmondowi, przy czym ten pierwszy jest taki milczący i zamknięty w sobie. Zresztą fragment z Claire i Desmondem podoba mi się chyba najbardziej, jest taki shipperski, miękki i delikatny. Pachnące morzem włosy... Te mitologiczne wzmianki też są świetne, domyślałam się, że pod koniec będzie coś z Kalipso. XD Swego czasu mitologia grecka i rzymska były moimi konikami. Przecież ja nie potrafiłabym siedzieć i czekać na mężczyznę. Albo bym się otrząsnęła i poszła dalej, albo poruszyła niebo i ziemię, by go znaleźć. Jeden z moich ulubionych fragmentów. Piękny, po prostu piękny. Tak samo jak jaskrawo jasny fiolet, bycie częścią planu, Locke ze snu i znowu ten wszechogarniający fiolet. Śliczne opowiadanie. :)
Comments 6
Przeczytam i skomęcę jutro, teraz idę śnić o swoim lover-boy Desmondzie.
Czy wiesz, że kiedy zobaczyłam "A long time ago" byłam przekonana, ze napisałaś cos związanego z Veroniką? ;)
Reply
A wiesz, w dzisiejszym odcinku CSI Addison była Mimosą, ex-mężczyzną. Zaraz pomyślałam o Tobie, bo wiem, że ją też lubisz :D
Mam nadzieję, że Ci się spodoba choć trochę. I tried, I really did!
::hugs even more::
Reply
Już sami bohaterowie gwarantują Ci moją wdzięczność. Desmond? Claire? Penny? (chyba nikt jeszcze nie wie, że lubię Penny Widmore, hm.) Ich przeplatające się życia, przeszłe, teraźniejsze, przyszłe, wymajaczone, wyśnione. Kolorowy pejzaż, ładny.
I podobają mi się te zmysłowe drobiazgi: synestezja w pierwszym akapicie, Claire trzymająca Desmonda za rękę i gładząca go po głowie (dotyk), wąchająca jego włosy, przypalone grzanki, krągłe głoski, strach przed ciszą i snami.
Mocno dociera do mnie to zdanie: Boi się, że gdyby zaczął mówić, mógłby nie przestać. A najbardziej - ostatnie zdanie.
Mitologia antyczna jest ostatnio bardzo żywa.
(I szczerze dziękuję.)
Reply
(i nie ma za co. ::hugs::)
Reply
Ty już wiesz, że mi się podobało. Rozbawiło mnie, że obie zabiłyśmy Eko, pozwoliłyśmy żyć Johnowi i Desmondowi, przy czym ten pierwszy jest taki milczący i zamknięty w sobie. Zresztą fragment z Claire i Desmondem podoba mi się chyba najbardziej, jest taki shipperski, miękki i delikatny. Pachnące morzem włosy...
Te mitologiczne wzmianki też są świetne, domyślałam się, że pod koniec będzie coś z Kalipso. XD Swego czasu mitologia grecka i rzymska były moimi konikami.
Przecież ja nie potrafiłabym siedzieć i czekać na mężczyznę. Albo bym się otrząsnęła i poszła dalej, albo poruszyła niebo i ziemię, by go znaleźć.
Jeden z moich ulubionych fragmentów. Piękny, po prostu piękny. Tak samo jak jaskrawo jasny fiolet, bycie częścią planu, Locke ze snu i znowu ten wszechogarniający fiolet.
Śliczne opowiadanie. :)
Reply
Cieszę się, że Ci się podobało i niezmiernie cieszę się, że mitologia Ci podpasowała. I fiolet, ten fiolet na niebie mnie prześladuje...
Też nie wiem, czemu tu tak mało komentarzy ::pout:: XD
Reply
Leave a comment