Dec 13, 2009 19:22
Dzisiaj jest zły dzień, bo miałam zły sen. Zawsze śnia mi sie jakieś nieważne głupoty; jestem z rodzicami na jakiejś wycieczce gdzieś albo jeżdżę po poznaniu autobusami/tramwajami i za cholere nie moge dojechać tam gdzie chce.
Nie wiem czy to przez to, ze dla zabicia czasu zrobiłam wczoraj łańcuszek o common fears (którego oczywiście nigdzie nie zamieściłam) który łazi po dA... ale śniło mi sie właśnie coś, czego się boje: porzucenia i bycia porzuconym.
najpierw, nie wiem czemu, zostawilismy mojego psa samego, porzucilismy ją na jakimś ruchliwym skrzyżowaniu, odjechalismy samochodem, znikneliśmy. potem bieglam jej szukać, wołałam, ale nie było jej nigdzie. w końcu znalazłam ją, była roztrzęsiona ze strachu i wydawala się być mniejsza niż w żeczywistości - przestraszone, skulone stworzonko. pierwszy raz w życiu obudzilam się ze łzami w oczach. na samo wsomnienie tego snu zaczyanam plakać. ta wizje jest tak przerażająca dla mnie.
potem poszłam spać ponownie i znów śniło mi się coś podobnego... ale tym razem, ja zostałam porzucona. tło snu wyglądało jak z jakeigoś filmu sf, w którym dzieje się kataklizm. wszyscy się ewakułowali i jak odwrócilam sie na chwilke, byłam sama z bratem. rodziców tam nie było. według snu spotkalismy sie po dłuższym czasie (miesiącach? latach?), ale nie było family reunion - odpowiedzieliśmy odtrąceniem na odtrącenie. znów obudziłam sie z płaczem.
jak przez caly dzień próbuje o tym nie myśleć, tak caly czas mam jakąś czarną, burzową chmure nad głową. pomyslałam, ze moze jak to komuś opowiem, to zrobi mi sie lżej - napisanie tego posta nie było dla mnie łatwe - ale tez nie wyobrażam sobie opowiedzieć tego wprost. obejrzałam już wszystkie nowe filmy na kompie, poczytalam ksiażke - wszystko zeby nie myśleć za bardzo (haha, zebym to ja zawsze intensywnie myślała, nie?)
ehh, nie wiem co jest dzisiaj ze mną. nigdy nie śnią mi sie takie rzeczy, a dzisiaj... cały dzień chce mi sie płakać. nawet gorzej, płacze jak sobie ten sen przypominam, i to w takich randomowych sytuacjach: porząc cherbate, idąc do łazienki, nastawiając pranie.
mam tylko nadzieje, ze jak dzisiaj pójde spać, to przyśnią mi sie normalne, nudne rzeczy; albo że zapomne kompletnie wszystkie sny, i jutro już będzie lepiej.
jeśli chodzi o tego posta... nie musisz sie czuć zobligowana zeby go komentować. taki jest problem z wyżalaniem sie, że robi się to dla siebie, a nie zeby inni cie pocieszali i sie litowali. po rpostu, musialam to w jakiś sposób przekazać.