»nevermind, I'll find someone like you!

Apr 09, 2012 23:56

Opowiadanie: Krzywy krok
Tytuł rozdziału: Warto istnieć! Żeby poznać świat, kochać kogoś, być czyimś przyjacielem lub po prostu być komuś pomocny.*
Rozdział: 1/?
Ilość słów: 4564
Data pierwszej publikacji: 9.04.2012
Występują: Siera, Chette, Matt, Gregory, Andrew, Camille, Thomas, Dominic, Cathy.


Manchester. Angielskie miasto położone u podnóża gór Penińskich, nad rzęką Irwell. Drugie pod względem ludności, zaraz po Londynie.
Był to zwyczajny październikowy poranek, jakich wiele. Pełno ludzi na ulicach przemierzało stałą drogę do pracy, w metrze panował tłok, ale nikt specjalnie nie zwracał na to uwagi. Nie było bowiem w tym nic dziwnego.
Każdy poranek w wykonaniu Siery Terrey, szesnastoletniej mieszkanki Manchesteru wyglądał z goła inaczej. Głównym powodem było jej bałaganiarstwo i przyzwyczajenie do robienia wszystkiego na ostatnią chwilę. Dzisiaj wstała tylko dzięki głośnej muzyce wydobywającej się z pokoju starszego brata - fana rocka. Potem z trudem otwierając oczy, wstała, wybierała sobie ciuchy - co zajmowało jej zdecydowanie mniej czasu niż statystycznej dziewczynie w jej wieku - i zaspana ruszyła w kierunku łazienki na pobudzający, zimny prysznic. Ubrała ciuchy - zestawem na dzisiaj była zielona bluzka i czarne rurki. Potem ruszyła do kuchnii, spojrzała na rozłożone na stole jedzenie, jęknęła przeciągle i opadła na krzesło.
- Co jest siostra? Śniadanko wprowadza cię w depresyjny stan? - zaśmiał się siedemnastoletni Matthew, blondyn o niebieskich oczach. Wszedłszy do pomieszczenia, zajął miejsce na przeciwko swojej siostry i pośpiesznie zaczął smarowac swojego tosta dżemem.
- Dziwisz się? - zapytała się z niemrawą miną. - Wytłumacz mi dlaczego, DLACZEGO to akurat ja muszę dzisiaj pisac ten pieprzony test z tej pieprzonej fizyki?
Jej brat wybuchnął szczerym śmiechem, a Terr wbiła w niego mordercze spojrzenie. Nie lubiła kiedy dawał jej do zrozumienia, że problemy z którymi się boryka są błahe, a teraz niewątpliwie to robił.
Po kilku minutach zabijania wzrokiem, widząc, że nie odnosi to zamierzonego skutku, warknęła wściekle:
- Możesz przestac się śmiac, do ciężkiej cholery?
- Hahaha, nie mogę, hahaha, Ruduś, gdyby każdy miał takie prob...
- Zabije cię, kretynie, za chwilę! - warknęła. „Ruduś” to przezwisko zawsze wyprowadzało ją z równowagi. Dokładnie pamięta jego genologię. Było to dobre kilka lat temu, wtedy, gdy razem z bratem poznali grupkę dzieci, kopiących futbolówkę w pobliskim parku. Nie wiedzieli wtedy jeszcze jak się nazywają, ale to nie przeszkadzało im wspólnie pokopac piłki. Wtedy, gdy wybierali drużyny, po raz pierwszy ktoś powiedział do niej „Ruduś” autorem tego przezwiska, które już wtedy doprowadzało ją do szewskiej pasji był Andrew Twinnis, brunet o ciepłych czekoladów tęczówkach. Próbowała wszystkiego, żeby wybic mu z głowy tą beznadziejną ksywkę, po groźby, poprzez morderczne spojrzenia, do kompletną ignorancję. Nic nie pomogło, nadal dla niego była Rudusiem. Andrew nie był jednym jednak kto postanowił ją tak nazywac. Thomas Notting, Cathy i Dominic Thompson, Camille Cought Sebastian McCut oraz Gregory Green - oni wszyscy zaczęli ją tak nazywac. Jedyną przyjaciółką, która wyłamała się z tej grupy i mówi do niej Terr jest Chette Benninghton.
- Jakoś jak Green nazywa cię Rudusiem robisz się czerwona jak burak, uśmiechasz się leciutko i robisz takie rozmarzone spojrzenie jakbyś się miała za chwilę rozpłynąc - wyszczerzył się szyderczo, co ostatecznie doprowadziło do tego, że Terrey raz po raz bladła i czerwieniała, wydęła usta w grymasie złości, zacisnęła pięści i czuła, że za chwilę wybuchnie.
- Zajebie cię ty pierdolony kretynie - warknęła i już miała rzucic się na niego z pięściami, gdy ten szybko zwiał z pomieszczenia, wybuchając glośnym śmiechem. Ach, może i miał te swoje siedemnaście lat, ale irytowanie swojej siostry nigdy, ale to nigdy mu się nie znudzi. - Skąd ty wytrzasnąłeś te bzdury? Nie robię się czerwona, nie uśmiecham się, a już na pewno nie mam rozmarzonego spojrzenia, szczególnie przy pieprzonym Green’ie!!! - wrzeszczała i biegła za nim, po drodze potykajac się o różne porozrzucane na podłodze przedmioty. Doskonale wiedziała, że właśnie zaprzeczała sama sobie. Pewnie, że przy Green’ie jej policzki płonęły żywym ogniem, pewnie, że się uśmiecha leciutko, za każdym razem, kiedy usłyszy z jego ust swoje durne, bo durne, ale jednak, przezwisko. Pewnie, że przy nim ma rozmarzone spojrzenie, pewnie, że gapi się na niego jak ciele w namalowane wrota. Ale cóż może poradzić na to, że ten kretyn tak cholernie jej się podoba. Jego jasnobrązowe włosy będące często w lekkim nieładzie, jego hipnotyzujące niebieskie oczy, jego twarz, wygląjącą tak niewinnie, słodkie dołeczki, pojawiające się za każdym razem, gdy się uśmiecha i w końcu za uwagi, przez które zawsze wybuchała śmiechem i zawsze poprawiały jej humor, i wszystko inne, całego jego uwielbiała. Nawet, gdy za często próbował strzałów z dystansu, poziom jego gramatyki był wprost żałosny, nie wiedział gdzie leży Afryka i nie miał pojęcia kiedy wybuchła II wojna światowa. I tak był dla niej swoistym ideałem.
- Zakatrupię cię, chory pedale - mruczała pod nosem obelgi, biegając za swoim bratem. Dopadała go już, gdy zbliżali się do przedpokoju. Już miała wbic w niego swoje dosyc długie paznokcie i nauczyc rozumu, gdy drzwi niespodziewanie się otworzyły i stanął w nich właśnie Gregory Green. W zielonej bluzie z białymi napisami, w ciemnodżinsowych spodniach, czarnobiałych butach firmy Nike i czerwono-czarnym plecakiem z herbem Manchesteru United.
- Yyy, przyszedłem nie w porę? - zapytał się, uśmiechając się szeroko, widząc, że Siera była bliska uduszenia swojego brata.
- Ależ skąd. Przyszedłeś ideaaaalnie - odparł Matt, rzucając siostrze znaczące spojrzenie, na co obdarzyła go kolejnym morderczym spojrzenie.
- Taaa, to nic, że miałam właśnie tego chuja wypatroszyc, zabic i zakopac w ogródku - mruknęła z przekąsem.
- Aż ci coś spadło z wrażenia - stwierdził Matthew, prawie dławiąc się przez nasilającą się chęc wybuchnięcia śmiechem. Podążyła za jego wzrokiem, ramiączko od bluzki zleciało jej na ramię, a stała w tak nieszczęśliwej pozycji, że stojący w progu Gregory miał idealny wgląd na to, co się pod tą bluzką znajdowało. Natychmiastowo zalała się piekącym rumieńcem i od razu poprawiła ciuch. Nie zaszczycając ich spojrzeniem, powędrowała na górę, wyzywając pod nosem swojego brata od kretynów, imbecyli, pedałów, debili i idiotów.
Dotarwszy do swojego pokoju, chwyciła pierwszą lepszą bluzę, założyła ją, zapinając po samą szyję. Gdyby tylko nie to, że bardzo chciało jej się jeśc, nie zeszłaby na dół. Jej brat będzie wypominał jej to nieszczęsne zdarzenie przez kilka najbliższych dni, o ile nie więcej.
Zeszła i bez słowa zajęła miejsce przy stole, nie zaszczycając pozostałej dwójki nawet spojrzeniem. Wzięła tosta i zaczęła smarowac go nutellą.
- I jak podoba ci się biust mojej siostry, Green? - zapytał, śmiejąc się szyderczo.
Greg wypuścił ze świstem powietrze, chcąc uniknąc odpowiedzi na to pytanie, a Siera w której zaczęło się już gotowac warknęła:
- Dla twojej wiadomości mam na sobie stanik więc wiele i tak nie mógł zobaczyc. A po drugie sądzę, że jest wiele ciekawszych obiektów do obserwacji od mojego biustu, ograniczony chuju.
- Coś jednak zobaczył, co nie, Green?
- Możesz sobie darowac to głupie zachowanie? A nieee, zapomniałam, przecież ty zawsze musisz robic z siebie kompletnego debila.
- A ty każdemu gościowi, wchodzącemu do naszego domu pokazujesz to, co masz pod bluzką?
- A ty masz z tym jakiś problem?
- Ja nie. Green też pewnie nie ma, sądząc po tym jak się wgapiał.
- Ja pierdolę. Zamknij tą swoją durną mordę albo za chwilę ci pomogę!
- Czeeeeśc wszystkim! - do domu wpadła ciemna blondynka ubrana w szare alladynki i granatową skórzaną kurtkę, uśmiechając się szeroko. - Hej Terr, siema Green, joł Matt - zaśmiała się, lecz po chwili spoważniała widząc zasępioną minę Siery, nieco zakłopotanego - a to był bardzo, ale to bardzo rzadki widok - Gregory’ego oraz wyszczerzonego do granic możliwości Matthewa. - Mam wrażenie, że coś mnie ominęło.
- Ciesz się, Chette - mruknęła Siera.
- Tak, nasza Ruduś pokazała Green’owi to, co ma pod bluzką i chłopaka lekko ścięło - gdyby spojrzenie mogła zabijac Matt leżałby już martwy.
- Ja pierdole, po prostu zamilcz, debilu - mruknęła rudowłosa. Wzięła tosta, rzuciła wymowne spojrzenie Chette i sięgnowszy po czerwoną torbę wyszła z domu, trzaskając drzwiami. Panna Benninghton wyszła za nią i widząc, że Siera jest naprawdę wkurzona, postanowiła pozostawic tą sytuację bez żadnego komentarza. Terrey jednak sama zaczęła ten temat - Ten pedał znowu zaczął pierdolic o tym, że bujam się w Green’ie to się wkurwiłam i za nim biegałam po całym domu, miałam już go dopaśc, ale oczywiście w drzwiach stanął Greg, a ja akurat tak niefortunnie stałam, że nie dośc, że spadło mi ramiączko, to bluzka też mi odstawała i było mi widac stanik. On oczywiście nie mógł sobie darowac durnych komentarzy. Uwierzysz, że ten pedał ma siedemnaście lat? Przecież to jest nienormalne. On jest emocjonalnie niedorozwinięty!
- Hahahaha, a Green’owi się chociaż podobało?
- No dzięki wielkie, chuj mnie to czy jemu się podobało.
- Jasne, jasne.
- Weź, nawet ty przeciwko mnie?
- Po prostu taka prawda. Sama ostatnio wspominałaś, że jest coś takiego jak samospełniające się coś tam w psychologii.
- Samospełniające się proroctwo ukryte w podświado... - urwała, gdy doszedł do niej sens słów przyjaciółki - Chwila! Ty sugerujesz, że chciałam, żeby się to wydarzyło? No chyba cię pojebało!
- Przecież tylko ślepy by nie zauważył, że on ci się nie podoba.
- Zajebiście! A co ja mam to wypisane, kurwa, na twarzy?
- Co masz wypisane na twarzy? - tuż obok nich pojawiła się blondynka w pomarańczowej bluzie i przetartych jasnych dżinsach Cathy Thompson.
- Że podoba jej się Greg - wyszczerzyła się.
- Haha, to prawda, widac to, widac okropnie.
- A chuj wam w dupę. Gówno widac.
- Hahahahaha.

***

Chette ze znudzoną miną rozglądała się po sali od matematyki, jednego z bardziej znienawidzonych przedmiotów, obserwując całą klasę. Było ich dzisiaj dwadzieścia trzy osoby na klasę liczącą sobie dwadzieścia pięc osób, w miarę dużo jak na nich. Nigdy nie grzeszyli specjalnie wysoką frekwencją ani wspaniałymi ocenami, ale z drugiej strony nie byli na końcu szkolnego „ogona”. Czasami również brakowało im zgrania, ale w pewnych sytuacjach naprawdę mogli na siebie wzajemnie liczyc.
Panna Bennington ziewnęła i znudzona spojrzała na tablicę, na której ich matematyczka, dosyc młoda ciemnowłosa kobieta, pisała jakieś zagadkowe liczby, które zupełnie nic Chette nie mówily. Spojrzała po klasie. Prawie każdy zajęty był czymś innym. Kilka osób skrzętnie robiło notatki, inni rysowali szlaczki, posyłali sobie nazwajem kartki z wiadomościami lub patrzyli za okno, patrząc na, w miarę, słoneczną pogodę. Zerknęła w lewy bok i spojrzała na Michaela Towerdsona, który z właściwym sobie uśmieszkiem pisał coś na wyrwanej z zeszytu kartce. Miał krótkie blond włosy, brązowe oczy i dosc szczupłą sylwetkę. Kiedyś jej się podobał, ale w sumie szybko zmieniła swój obiekt westchnień. Tak, czasami była mało wytrwała, ale jakoś nie szczególnie jej to przeszkadzało. Chwilę później zmieniła obiekt obserwacji. Zerknęła na drugą ławkę przy oknie, którą zajmowała Siera. Długie rude włosy miała związane w niedbałą kitkę i co chwilę zamyślona mierzwiła grzywkę. Robiła tak zawsze, gdy tylko się denerwowała lub coś jej nie wychodziło. Teraz Chette aż za dobrze wiedziała co tym razem męczy Terrey. George Adrian Green był głównym jej problemem. Chociaż chyba to nie było dobre słowo. W sumie nie było dla niego odpowiedniego określenia. Chyba każdy z ich grupy, oprócz Greg’a, wiedziało, że on jest dla niej kimś więcej niż przyjacielem. Było widac te maślane oczy, zaróżowione policzki i półuśmiech błogiej nieświadomości. Szkoda tylko, że z Green’a trudno było cokolwiek wyczytac. Był okropnie tajemniczy i nikt, chyba nawet najlepszy psycholog, by go nie rozgryzł, skoro nie udała się ta sztuka jego przyjaciołom od przeszło kilku długich lat.
- No, dobrze, Chette, może ty podejdziesz i zrobisz ten przykład… - usłyszała nauczycielkę, która patrzyła na nią z sarkazmem. Usłyszała cichy śmiech Cathy i z niezadowoloną miną podeszła do ciemno-zielonej tablicy. Obrzuciła krótkim spojrzeniem całą klasę. Nikt jednak nie pośpieszył jej z pomocą. Chyba nie tylko dla niej matematyka była czarną magią.
- Eh, zarąbiście - mruknęła i zerknęła jeszcze raz na szereg liczb wypisanych na tablicy. Przygryzła dolną wargę i starała się jakoś wybrnąc z bądź co bądź niezbyt ciekawej sytuacji, ale nic nie przychodziło jej do głowy. „Czasami jednak mogłabym zajrzec do książki” - przemknęło jej przez myśl - „Oj przydało by się, przydało”. Westchnęła ciężko i już miała odłożyc kredę i zrezygnowac, gdy z opresji wybawił ją dzwonek.
- No, upiekło ci się, Bennington, ale na następną lekcję lepiej się przygotuj - powiedziała nauczycielka. Dziewczyna z szerokim uśmiechem na ustach podeszła do swojej ławki i wpakowała książki do plecaka.
- Ale miałaś szczęście, gdyby nie dzwonek, zjadłaby cię żywcem - powiedziała Cathy, klepiąc Chette po ramienieniu.
- Hm, a dlaczego? Przecież nie wzięła jej do tablicy? - wtrąciła się Siera. Bennington i Thompson popatrzyły po sobie i zgodnie uderzyły rękami o swoje czoło w geście totalnej kapitulacji.
- Siera, byłam przy tablicy. Powiedz nam lepiej co gregorowego chodziło ci po głowie?
- Oo, Greg, co znowu mnie ominęło? - Nie wiadomo skąd przed nimi pojawiła się niska szatynka o kręconych włosach z szerokim uśmiechem na twarzy. Camille Coughton była ostatnią osobą, która dołączyła do ich grupki. Poznała się razem z dziewczynami na zajęciach wychowania fizycznego i nawiązała się między nimi nic porozumienia. - Że też musimy być w innych klasach. No, ale nie ważne. Co z Greg’iem?
- Camille, nawet nie wiesz ile! - stwierdziła nieco rozbawiona Bennington.
- No to opowiadaj.
- No to przelecę w skrócie.
- No to przelatuj - obydwie wybuchnęły śmiechem, po czym przybiły sobie nazwzajem piątki.
- No, ale wracając do tematu. Dzisiaj rano przy lataniu po domu za Mattem, Siera, naturalnie niechcący, pokazała Green’owi swój biust. - Rudowłosa westchnęła ciężko. - Potem było gorzej, bo Matthew jechał inteligentnymi tekstami. A jeszcze później przez całą lekcję odlatywała nie wiadomo gdzie.
- Hahaha, Siera, ty to potrafisz się wkopac. Naprawdę nie wiem jakim cudem on nic nie podejrzewa przez te wszystkie lata.
- Uwierz mi, my też nie wiemy. Zakładając oczywiście, że on nie wie - powiedziała blondynka.
- Cathy, błagam! Nie mów tak nawet! On nie wie, nie może wiedziec! - Siera oblała się rumieńcem i nerwowo zaczęła obgryzac paznokcie.
- Terr, nie rób tak - Chette uderzyła ją w rękę.
- No, przepraszam bardzo, ale jak ona wali takimi tekstami to ja dziękuje. Nie wychodzę nigdzie z nikim przez kilka najbliższych miesięcy!
- Matko, z kim my się zadajemy. Siera, proszę cię, uspokój się. To są czyste hipotezy. Może jest tak samo trudy do ogarnięcia, co i ślepy to na pewno nie wie - zażartowała Camille.
- Cam, zlituj się, chociaż ty. Czuję się już wyjątkowo żałośnie.
- Pocieszę cię, że dzisiaj idziemy do Andrew’a na mini-konkurs Fify, bo tydzień temu się z nimi założyłyśmy.
- Ja pierdole, mam nadzieje, że tym razem wygramy, bo nie mam ochoty znowu stawiac im piwa, a jeśli już trzeba było określic tą ilośc, bo każdy z nich wypił z szesc. Straciłam wszystkie pieniądze - powiedziała Cathy.
- No, to było okropne. Moja kieszeń jeszcze nigdy aż tak nie ucierpiała na niczym. Nie licząc tego jak dorwałam tą genialną czerwoną torbę - dodała Terr.
- Dlatego teraz musimy się odegrac - stwierdziła zdeterminowana
- Z tym, że razem nie wypijemy trzydzieści piw za jednym razem - mruknęła Camille. - Przynajmniej nie z Sierą na pokładzie - zaśmiała się.
- Matko, mam słaby łeb, wiem, ale pomyśl, że szybciej łapie mnie bania - uśmiechnęła się szeroko Terrey.
- Taaaak, znamy te twoje banie. Po pół piwa w śmiech.
- Ona jest po prostu łatwa i tyle - podsumowała Cathy.

***

Grupka siedemnastoletnich chłopaków godzinne przerwy na lunch spędzali w przedsionku między nieco podniszczonym i starym budynkiem szkolnym, a nowoczesną salą gimnastyczną. Tak samo jak każdy z nich miał tutaj własne miejsce, które zawsze zajmował. Green okupywał ławkę, Andrew zajmował miejsce tuż koło niego na podlodzę, natomiast pozostała trójka - Thomas, Dominic i Matthew - siedziała na parapetach przy oknach. Taka ich tradycja, która zapewne będzie trwała jeszcze długo.
- Greeeeg, idioto! Weź uchyl rąbek tajemnicy, no - Andrew męczył George’a, od kiedy tylko Matthew opowiedział mu całą historię z dzisiejszego ranka, dodając od siebie odpowiednie komentarze.
Green spojrzał na niego, uśmiechnął się i odparł:
- Uwielbiam cię męczyć, ale akurat teraz nie robię tego specjalnie. Miała na sobie stanik więc dużo nie zobaczyłem.
- A szkoda, co? - zapytał się Matt z właściwą sobie kpiną w głosie.
- Od dzisiaj przychodzę do was rano - zakomunikował mu Andrew. - Dlaczego to mnie zawsze takie rzeczy omijają?
- No, dla nas też to jest okropne - powiedział Dominic - bo potem musimy wysłuchiwać twoich lamentów.
Thomas zaśmiał się i widząc, że rozmowa zaczyna się rozkręcac, odłożył gazetę, którą wcześniej czytał.
- Ja lamentuje? Ja? No chyba nie - oburzył się Twinnis. - Tylko weź pod uwagę to, że ona ma największe z całej grupy.
- Co nie zmienia faktu, że przeżywasz to gorzej niż mrówka okres - odparł. - Co ty zakochałeś się?
- Uuuuu - dało się słyszeć z ust resztki grupy.
- Nie - powiedział na tyle pewnie, że żaden z nich nie był w stanie tego podważyć. - Przecież to wiadome - wymienił porozumiewawcze okraszone szerokimi uśmiechami spojrzenia ze wszystkimi, oprócz George’a, co ten od razu zobaczył.
- Hm? Ja o czymś nie wiem? - zapytał od razu.
- Nie, a niby dlaczego miałbyś nie wiedzieć? - odpowiedział pytaniem na pytanie Tom. „Wprawny kłamca” - przemknęło przez myśli Matt’a.
- No, ale wracając. Nie zakochałem się w niej, ale patrząc na nią w miarę obiektywnie. No to chyba jest na co popatrzec, nie? - wrócił do wcześniejszego tematu Andrew.
- No w sumie… - potwierdził z zamyśloną miną Thomas. - Z tym, że mi osobiście bardziej się podoba Camille.
- Ależ ty zdecydowany - mruknął ironicznie Matt - Ja bym wybrał Chette.
- Z Sierą najlepiej gada się o piłce tego chyba żaden z nas nie podważy, Chette słucha fajnej muzyki, a Camille ma zajebiste poczucie humoru, ale patrząc na wygląd to wybrałbym Cathy
- Hm, czyli w sumie każdy gdyby mógł znalazłby coś dla siebie - stwierdził Green, zabierając gazetę Thompson’owi.
- A ty? - zapytał Matthew, obdarzając go swoim najbardziej przenikliwym spojrzeniem.
- A ja… - przyjął nonszalancki wyraz twarzy i zaczął przeglądac gazetę - ja nie mam na ten temat zdania.
- Pierdolisz. Jakby przycisnąć Matta nawet on miałby jakieś zdanie na temat swojej siostry - stwierdził Dominic.
- No, to już jest niesmaczne.
- Oj, nie zgrywaj takiego… - zaczął Andrew.
- Sieeema redsy - do pomieszczenia wpadły wszystkie cztery dziewczyny z jedzeniem i piciem dla każdego.
- Kanapka z serem i ogórkiem oraz mountain drew dla Andrew’a - zaczęła wyliczac Siera, nie patrząc w kierunku Green’a, starając się zachowywac w miarę naturalnie. - Czekoladowy rogal i sprite dla Dominic’a. Bułka z szynką i gazowana woda mineralna dla Thomasa. Dla ciebie, Matt, nie mam. A dla ciebie Greg - cola i kanapka z serem topionym - podała mu, nawet na niego nie patrząc i do razu zajęła miejsce koło Dominic’a. Byle jak najdalej od Matthew’a i George’a. Jak najdalej.
- Nie martw się, Matt. Mam dla ciebie fantę cytrynową i mini pizzę. Za dzisiaj ci się należy - wyszczerzyła się szeroko.
- Ja pierdolę - mruknęła Siera, chowając się za plecami Dominic’a.
- Możecie zejsc już z tej sytuacji? - zapytał Green, otwierając butelkę z napojem - Matko, wielkie halo z powodu stanika. Jeszcze jakoś bym rozumiał jakby go nie miała. Ale miała, nawiasem ładny - Terrey jęknęła, czując, że zażenowanie wypełnia już każdą komórkę jej ciała, całe jej metr pięćdziesiąt szesc. - Ale moglibyście już zmienic płytę.
- Wielkie halo, bo przez dobre kilka minut wgapiałeś się jak ciele w namalowane wrota - stwierdził z szerokim uśmiechem Terrey.
- Nie dałeś mi się wgapiac przez kilka minut - odparł.
- Przepraszam, następnym razem dam ci popatrzec dłużej.
- Jakim następnym razem, do cholery? - warknęła Siera. - Czy wy naprawdę nie możecie dac temu spokój? Ludziee, noo.
- Czemu? Przecież to jest bardzo interesujący temat. Czyż nie, Ruduś? - podpuszczał ją Andrew.
- Cholernie bardzo - mruknęła cała czerwona Siera.
- Jakby się tak zastanowić, to ja też mógłbym ci przypomniec taką jedną sytuację sprzed trzech lat co zapewne niezbyt ucieszy damską częśc naszej grupy - pośpieszył jej z pomocą Green.
W pierwszej chwili na twarzy Matthew’a pojawiła się konsternacja i zażenowanie lecz po chwili oprzytomniał.
- Ale to było dawno. Trzeba było to wykorzystać wtedy teraz to dużo możesz… - wzruszył ramionami siedemnastolatek.
- No skoro tak to pozwolisz mi i chłopakom opowiedzieć dziewczynom tą wspaniałą historię - podpuszczał go dalej Gregory, a nie widząc żadnego sprzeciwu ze strony Terrey’a rozpoczął swoją opowieśc - Pamiętacie jak cztery lata temu spałyście u Rudusia i wtedy była ta akcja z bitą śmietaną, którą musiałyście sprzątac z całego domu. No, to jak rano już wyczyściłyście dom to same poszłyście się kąpac. Z tym, że wcześniej Matt ustawił tam kamerę
- Że, kurwa, co? - dał się słyszec głośny wrzask całej czwórki dziewczyn.
- Ciebie chyba pojebało - dodała Chette z wyrażnym oburzeniem i obrzydzeniem - Ngdy wiecej nie będę u ciebie spała, a przynajmniej przez najbliższy miesiąc.
- Dajcie spokój. To było trzy lata temu, byłem mały, głupi…
- No, teraz
- Ej, chwila, a skąd Green ty wiesz o tym, że on to zrobił? - wtrąciła Siera, nie mogąca uwierzyc w to, co przed chwilą usłyszała.
- Zadzwonił do mnie od razu jak tylko przegrał ten filmik na kompa i podzielił się tą fascynującą wiadomością. Chciał nawet, żebym do niego przyszedł i obejrzał.
- Nie zrobiłeś tego, prawda? - odzyskała głos Cathy, ale jednak nie doczekała się odpowiedzi. - Green? Nie poszedłeś, prawda?
- Przyszedł, wszyscy przyszli. Z tym, że kilka razy przewijaliśmy. Ja nie miałem specjalnie ochoty oglądac mojej siostry, a Dominic miał problem z Cathy.
- Ja jebie, my się z nimi zadajemy? - wzdrygnęła się Camille. - Żal mi nas.
- Wiecie, że jesteście paskudni? - powiedziała po chwili milczenia Cathy, a reszta dziewczyn zgodnia pokiwała głowami - Gdyby nie to, że musimy się odegrac za tamte trzydzieści piw to bym się przestała do was odzywac.
- Trzydzieści cztery piwa były wtedy - sprostował Dominic, szczerząc się szeroko.
- To po pierwsze, a po drugie - dodał Tom - naprawdę wydaje wam się, że z nami wygracie. Ha ha ha, nawet mnie nie rozśmieszajcie.
- Nagrabiliście sobie już na tyle, że możesz być pewien, że nie damy wam wygrac - stwierdziła Siera.
- Jak znowu ma ci spaśc bluzka to na pewno - powiedział Dominic.
- Ściągnij od razu bluzkę i stanik, a możesz być pewna, że tym razem to my będziemy stawiac alkohol - zaproponował Andrew, sugestywnie poruszając brwiami.
- Nie ma tak, bo ja nic z tego nie będę miał. To moja siostra - złożył od razu sprzeciw Matthew.
- Hm, no to któraś jeszcze to zrobi. Zerknijcie, która ma największę - ciągnął dalej Andrew.
- Nie, no, koniec! - krzyknęła Camille - Może pogadamy o waszych rozmiarach, co? - dodała - A może nie ma o czym? - popatrzyła na nich, a reszta dziewczyn wybuchnęła śmiechem.
- Cam, kocham cię normalnie - powiedziała Siera, przybijając dziewczynie piątkę.
- Ja nie mogę, jakie wyznania. Stoimy na drodze waszej miłości? - wysilił się na kpinę Greg.
- Oczywiście, że tak - odparła Siera - Nawet nie wiecie jak to boli, że musimy się ukrywac.
- Wyobrażam sobie jak musicie cierpiec - brnął dalej. - Chodź tu do mnie Siera, pocieszę cię.
- Nie idź! Nie dośc, że Camille nam padnie z zazdrości to jeszcze Green znowu zajrzy ci pod bluzkę - wtrącił się Tom.
- Ja nie mogę - mruknął Green. - Teraz już nic nie mogę zrobic, bo od razu będziecie nas podejrzewac. To okropne. Będę się czuł samotny - Serce Siery od razu rzuciło się do szybszego biegu. „Beze mnie będzie samotny” przemknęło jej przez myśl od razu tworząc miłe gilgotanie gdzieś w okolicach żołądka i dobrze znane ciepło w policzkach, co od razu niemal wszyscy zauważyli. „Och, zamknij się, kretynko. To twój przyjaciel. P-R-Z-Y-J-A-C-I-E-L. Dlatego tak mówi.”
- Oj, widziecie biedak będzie cierpiec. No, nie narażajcie go na takie tortury - zakpiła Chette. Zerknęła na Sierę, uśmiechając się złośliwie, po chwili dodając. - No idź do niego, Siera, bo biedaka nie ma kto przytulic.
Siera wbiła w nią wściekłe spojrzenie. Typowa akcja jej przyjaciół.Zawsze ją tak podpuszczali, bo wiedzieli, że podejdzie, nawet gdy w pierwszej chwili powie nie. Uroczemu uśmiechowi Grega jednak nei potrafiła się oprzec.
- Andrew ma go bliżej - mruknęła, strając się nie patrzec na nikogo, wbijając spojrzenie w swoje białe adidasy.
- Ej, ja nie jestem gejem - oburzył się Andrew - No, idź, idź, Ruduś.
- Chodź do mnie, moje ty, Rudziątko - powiedział Green, przesłodzonym głosem.
„Nienawidzę go, nienawidzę tych sytuacji” przemknęło jej przez myśli. I Naprawdę czasem tak było. Uwielbiała kiedy trzymał ją w ramionach, kiedy bez przeszkód mogła wtulac się w niego, wdychając zapach jego perfum, czując, że jest ważnym ogniwem w jego życiu. Ale było to ogniwo czysto przyjacielskie. I to chyba było najgorsze. Gdyby widywała go tylko na szkolnym korytarzu i rzadko, jeśli w ogóle, miała okazje wymienic z nim byłoby jej łatwiej. Bo wspólne popołudnia były wspaniałe, ale za bardzo męczył ją fakt, że to tylko przyjaźń. A ona w tym co czuje już dawno przekroczyła granicę przyjaźni. Szkoda tylko, że on nie.
- Nie mów tak do mnie - mruknęła, ale tak bezbarwnie, spokojnie i mało przekonująco, że w głowie pojawiły się demotywujące myśli. Zeskoczyła z parapetu i wolnym krokiem rysztła w kierunku Gregory’ego.
- Ale ty masz do mnie słabość - zażartował chłopak, jednak Siera poczuła, że przejrzał ją na wylot. Terre usiadła koło Green’a, a ten objął ją ramieniem.
- Na twoim miejscu, Ruduś, bym uważał, bo nie wiadomo co temu napaleńcowi może przyjść do głowy - ostrzegł ją Andrew.
- I co? Zazdrościsz mi? Mam szybszy i łatwiejszy dostęp niż ty - wyszczerzył się Greg, na co Siera zmierzyła go zimnym spojrzeniem i niezbyt mocno uderzyła w głowę.
- Ej, no co? Prawdę powiedziałem. Jest zazdrosny dlatego tyle tekstów wali - uśmiechnął się uroczo chłopak.
- No, wiadomo, usycham z zazdrości - zakpił Twinnis.
- Przepraszam, że wam przerywam tą jakże interesującą i niesamowicie ważną konwersację, ale kto z was uczy się francuza? - wtrącił się Matthew.
- ja, ale tępy jestem z niego tak, jak ty - odpowiedział Thomas.
- To samo u mnie - dodała Cathy.
- I u mnie - mruknęła Camille. - Mamy beznadziejne nauczycielki, która nawet nie potrafią uczyc.
- No dobra, to ja lecę wukorzystac kogoś z mojej grupy - odparł Matt.
- czekaj, idę z tobą. Też muszę wyciągnąć zadanie. Po kij mi le passif? - skrzywił się na ostatnie słowa.
- Bardzo dobre pytanie - przewrócił oczami Terrey.
- Też idę. Miałam pogadac z moją nauczycielką od chemii. Chce mnie wpakowac w jakiś konkurs - zaczęła się zbierac Chette.
Po chwili w przedsionku zostali jedynie Andrew, Gregory, Camille, Cathy i Siera.
- Ruduś, a wiesz, że ja mmam dzisiaj wypracowanie z hiszpańskiego. Sprawdzisz mi? - Twinnis wbił w nią błagające spojrzenie.
- daj - powiedziała, uśmiechając się szeroko. Uwielbiała ten język i z chęcią zawsze służyła pomocą przyjaciołom. Wzięła kartkę od Andrewa, spojrzała na nią i po szybkiej dedukcji, obdarzyła Twinnis’a podejrzliwym spojrzeniem.
- Przecież to jest po angielsku - stwierdziła. - Co ja mam ci sprawdzic?
- Noo, czy jest poprawnie i czy dobrych słów użyłem - wyszczerzył się brunet.
- Matko, z kim ja się zadaję - przewróciła oczami. - Dobra, daj słownik to ci pomogę.
- Nie wziąłem.
- Ja mam - mruknął Green - ale w szafce.
- To chodź skoczymy szybko - poderwała się Terrey.
- Ok - podniósł się chłopak i ruszył w kierunku korytarza.
- Tylko szybko jest mało czasu - zawołał za nimi Andrew.
- Bo ci nie pomogę!
- Okej, okej, milczę!

*Tadeusz Kotarbiński

orginal character:thomas notting, orginal character:matt terrey, orginal character:siera terrey, orginal character:chette bennington, orginal character:camille mccought, orginal character:dominic thompson, krzywy krok:rozdziały, krzywy krok, orginal character:gregory green, orginal character:andrew twinnis, orginal character:cathy thompson

Previous post Next post
Up