Jan 01, 2010 18:00
Gdy ponownie wróciła świadomość, czuła, że jest w innym miejscu. Instynktownie wyczuwała obecność innej osoby, ale nie słyszała żadnego dźwięku. Mocno osłabiona, nie miała większych szans na skuteczną obronę w razie zagrożenia. Po wielu próbach podniosła jedynie powieki. Coś wilgotnego, zimnego spoczywało na jej czole. Była czymś przykryta, a okrycie było tak lekkie, miękkie i ciepłe... po raz pierwszy od wielu miesięcy poczuła się bezpieczna. Kiedy próbowała skupić wzrok, zawirowały potężne belki pod sklepieniem. Powietrze zapachniało ziołami, palonym drewnem. Znów zwyciężyły ciemność i dziwna, obezwładniająca słodycz.
Niedługo po tym, jak się rozniosła wieść o zniknięciu wyjątkowo niebezpiecznego więźnia, dowódca gwardii królewskiej, Winn Harb wezwał do swej kwatery podwładnych i kazał przyprowadzić młokosa, którego naganne zachowanie sprowadziło spore kłopoty, kłopoty, o których nikt z obecnych nie miał pojęcia... Rozejrzał się po ich zaciekawionych, a zarazem zafrasowanych twarzach. W niezbyt przestronnym, ale dobrze oświetlonym pomieszczeniu wokół stołu stało kilkunastu mężczyzn. Wszyscy byli wyżsi stopniem od nieszczęsnego młodzieńca i patrzyli na niego z nieukrywaną niechęcią.
- Kto pozwolił mu zasnąć?- pytanie dowódcy zmroziło młodego żołnierza.- Tego, co tam było, należało pilnować! Kto kazał mu tam tkwić, temu pędrakowi?! W dodatku samemu! Gdzie są strażnicy lochów?! Czemu nikt niczego nie zauważył?!
Wzrok dojrzałego, twardego mężczyzny spoczął na niepozornej, zszarzałej ze zdenerwowania i strachu twarzy wyższego stopniem gwardzisty. Ten, po chwili wymamrotał parę niezrozumiałych słów, najwyraźniej wyrazy skruchy. Odrobinę pewniejszym tonem wspomniał coś o rzekomym wtargnięciu nieproszonego gościa na pokoje królewny Ilire i konieczności przeszukania okolic królewskich apartamentów.
- Złapaliście intruza? Czy to możliwe, że uciekinier mógł się tam wkraść? Na demony, czy gwardia nie strzeże zamku?!- Harb z każdym wyrzucanym słowem czerwieniał z gniewu.
Bezpośredni przełożony młodego żołnierza wykrztusił, że najprawdopodobniej intruza w ogóle nie było w całym skrzydle zamku. Reszta mężczyzn wezwanych na naradę do dowódcy zaczęła głośno wyrażać zdziwienie i niedowierzanie. Sprawa była cokolwiek dziwna, bowiem dziewki służebne często szeptały co przystojniejszym ze straży królewskiej, że Jej Książęca Mość sprowadza przez zaufanych bliżej nieokreślone, podejrzane osoby. Chociaż nikt nikogo obcego nie widział, a apartamenty królewskie podlegają specjalnej ochronie niezależnie od sytuacji.
Dowódca przemknął wzrokiem po twarzach zebranych i utkwił spojrzenie w przerażonym młodzieńcu.
- Możesz zostać surowo ukarany za to, co zrobiłeś. Król nie potrzebuje leni, ja zresztą też.- wycedził przez zęby - Teraz jednak każda para rąk mi się przyda. Dostaniesz parę batów, może zmądrzejesz. Musimy znaleźć to, co uciekło. Jak najszybciej i po cichu, czy to jasne? - zagrzmiał nagle dowódca zwracając się do wszystkich - Do roboty!