Nie, to nie będzie recenzja w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ponieważ jednak jestem chora i coś mi się od życia należy...
Postaram się chronologicznie.
Początek. Co my tu mamy? Zakonnica, ksiądz i samobójca na chórze. Kto pisał ten odcinek? Singer? XD
W każdym bądź razie, gość wysadza sobie łeb, tak na miłe rozpoczęcie odcinka. Zakonnica wrzeszczy jak, nie przymierzając, opętana.
Z reakcji Nasi: Aaaaaaaaaaaa, jaki hardkoooor! ♥
Z reakcji Nasi: AAAAAAAAAAA TEN KSIĄDZ GRAŁ W HIGH SCHOOL MUSICAL!!!1!! KONIEC!
Po naszej new, shiny wejścióweczce (jestem jedyną fanką tej wejścióweczki? Trudno) naszym oczom ukazuje się Dean i zabawy z bronią.
Z reakcji Nasi: Aaaaaaaa o borze, oddychać, oddychać, Dean! AAAAAA CZEŚĆ BOBBY! AAAA, SAMMY, ŁADNA KOSZULKA!
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale czy oni starali się zrekonstruować colta? I to, biorąc pod uwagę ostatnie kilka minut "Sin City" - skutecznie?
Uśmieszki Sama zabijają.
Dalej mam klasykę, czyli bracia w gangach, udający ważniaków z firmy ubezpieczeniowej. Nie powiem, to chyba nigdy nie przestanie być cudowne.
Z reakcji Nasi: DWA MIESIACE? O rany, cztery odcinki i już minęły dwa miesiące?! Rany, jaka dziura do wypełnienia! Fanfikciarze, do klawiatur!
Nie wiem, czy to było tutaj czy poźniej, w każdym razie - strzelający Bobby.
Z reakcji Nasi: O RANY RUBY GO ZABIJE JAK NIC O NIE NIE NIE.
Moje niespójne myśli przerwał sam zainteresowany, strzelając wprost w pierś niebujną i pewnie niedziewiczą naszego demona. YAY. Bobby wymiata. Słusznie zauważono, że Bobby zmienił się od czasów egzorcyzmowania Meg - teraz się nie wahał przed zmarnowaniem ciała Ruby. Co w sumie jest nieco smutne. Ale. Współpraca Ruby? Aaaaach.
Dalej mamy radosne poznawanie uroków Grzesznego Miasta. Cała masa mniej lub bardziej zabawnych momentów. Sam znów wychodzi na małą sierotkę. Dziwka, która przystawiała się najpierw do Deana (LOL), potem do Sama. Nowi samobójcy i uroczy nokaut w wykonaniu Deana.
Ksiądz w barze!!!!!11
Akcja z Samem i dwójką-zwykłych-facetów-którzy-wezwą-gliny? Przepraszam, ale crack aż miło. Zwłaszcza późniejsze zakłopotanie Sama, gdy chlasnął im po twarzach wodą świeconą.
Z reakcji Nasi: *jest na ziemi i nie może*
Jeżeli ktoś miał jakieś wątpliwości co do Deana w tym sezonie. Co do jego zachowania... Tak myślę, że już w 3x03 mieliśmy zwrot o 180 stopni. W 3x04 mamy pełnokrwistego Deana, który udowadnia nie jest idiotą.
Mając w pamięci początek sezonu, myślałam, że Dean naprawdę idzie za tą barmanką na rzeź. A tu naprawdę miła niespodzianka. Nawet pochował Richiego (Archiego? Nie mam pojęcia, jak w końcu miał na imię. W każdym razie był świetny!!! Ale w sumie kim on do cholery był?). I uwięził demonicę...
Z reakcji Nasi: OMG, a ona jego!
Z reakcji Nasi: LOL, ezgorcyzmy! I TAK, Sammy na pewno umie je na pamięć! LOLZ!
Rozmowa z demonicą. Ha, świetna. Na moje laickie oko mamy tu sporo deanowego angstu, w ogóle, Dean rządził tym odcinkiem. Pytania o piekło, o plany, o YEDa.
O właśnie, YED. Azazel. ja przepraszam, ale nasz fandom wymiata. Tylko w którym fiku ja to czytałam? XD
Demonica polubiła Deana. Dean chyba nawet poczuł coś w stylu cienia współczucia do demona. Chyba, pewna nie jestem, ale na to wskazuje jego krzyk, kiedy...
No. Otóż to. Na scenę wpada Sammy, po mozolnym researchu (nadal uważam, że strasznie sierotowaty był). Przyprowadza ze sobą demona, o którym nie wie, że jest demonem. Że coś jest nie tak, uświadamia mu dopiero Dean, przez kratki w piwnicy.
I tu pojawia się nasza kochana czapeczka i jej właściciel, tak, tak. I Ruby. I colt.
Na którymś LJu wyczytałam całkeim słuszną analogię do Croatoan w scenie, w której Sam zabija demonicznego!księdza i demoniczną!barmankę.
Dean krzyknął "NIE". Sam i tak zabił.
W 2x09 mieliśmy odwrotną sytuację i Dean nie zabił.
Jasne, że ksiądz sobie zasłużył, dusił Deana i w ogóle (o, dla odmiany. Ostatnimi czasy w takie sytuacje pakował się tylko i wyłącznie Sam). Ale... kolejna scena pokazuje, że to wydarzenie sprawiło, że pytanie zadane przez YEDa (Azazela) w 2x22 wypłynęło na wierzch (Dean pewnie i tak martwił się tym od jakiegoś czasu, ale nie dawał tego po sobie poznać, przynajmniej nie do czasu, gdy stało się to tak jaskrawe jak w 3x04) i popchnęło Deana do rozmowy z Bobby'm.
Sam. Co prawda widać, że ma wyrzuty sumienia, ale zostawię tu pole do popisu dla Kubisia.
Powiem jedynie, że idea Sama wiodącego demony na barykady (ym, tego jestem chora, wybaczcie) działa na moją wyobraźnie straszliwie. Pozytywnie. Cała oś fabuły, kręcąca się wokół "The Boy King", jest SUPER. Tyle.
A rozmowę z Ruby muszę sobie przetrawić. The Fallen Angel on your shoulder. Hm, hm, hm. Kimże ona jest?
Demony, demony, demony. I demony, tak dla odmiany. Niektórzy może są zawiedzeni, że w tym sezonie nie ma co chwilę nowego "Monster of the week", ja jestem zachwycona. W końcu bracia otworzyli bramy piekieł, nie? Fabuła, zacieśniająca się praktycznie tylko do tego, a jednocześnie rozszerzająca nasze wyobrażenie o tym, jak wygląda świat łowców - Tamara, Isaac, religijny-psychol!Kubrick, Richie (Archie?), Bela - jak dla mnie, sprawdza się znakomicie. I daje naprawdę ogromne pole do popisu na gruncie fanfikciarstwa.
Sumując: KOCHAM. TEN. SERIAL.