Jul 19, 2008 12:23
jestem nareszcie wyspana i wypoczęta, siedze w swoim domku i pisze to info.
UDAŁO SIE IDĘ DO WOJSKA
nadal niemogę w to uwierzyc, ze naprawde to robie, zaczyna mi sie wlaczać moj pieprzony cykor i mysle za duzo.
w sumie jak byl;am tam w toruniu, mialam takie schizy, ze nawet nie chcialam sie tam dostac, zastanawialam sie po co mi to wszystko, ze po cholere sie tu pcham. przestalo mi zalezec zeby tam sie znalezc, niewiem co mi tam tak odbijalo.
teraz troche statystyk.
chetnych ktorzy zlozyli papery bylo razem 427 w tym 66 lasek o_0 serio, gdy to uslyszalam, to wiedzialam, ze bedzie ciezko. na egzamin stawilo sie nie spelna 200 osob i w tym 27 dziewczyn. to wcale nie byla dobra wiadomosć.
miejsc było 97
przyjeto 21 dziewczyn i 76 chłopakow, wiec bedzie ten rok napewno interesujący. porownując do poprzedniego gdzie dziewczyn chetnych bylo 16, na egzamin przyszlo 5 a wybrali tylko 3. wiem duzo w tym liczb, ale to chyba wlasnie logistyka w wojsku.
te 3 dni byly takim rozpizdziajem ze naprawde siedzenie tam bylo totalnie wkurzajace, wszystkie egzaminy mialam jednego dnia w srodę, co mnie piss off tatlnie, bo od rana wf, potem szybko sie przebrac i angielski a po obiedzie rozmowa. wtorek zmarnowany na pierdoly, gdzie rano o 9 pozlismy na film" od zmierzchu do świtu" wartka kacja, inteligentne dialogi i zaskakujący koniec czyli bardziej bzdurnego filmu nie moglam ogladac, zwlaszcza ze juz go kiedys mialam mozliwosc obejrzec, stad moj sarkazm.
potem muzeum artylerii no powiedzmy ze bylo w porzadku, bo przewodnik opowiadal ciekawie,
po kolacji poszlismy na koncert jakies grupy muzycznej, najpierw występ kobiet, gdzie jedna grala na gitarze i spiewala a druga grała na skrzypcach. w połowie myslalm ze wsadze jej te skrzypce w gardlo, a przy zapowiedzi smutniejszej piosenki chcialam by zagrala o smierci. a koleżanke z pokoju ostrzegalam by schowała w pokoju wszystkie plastikowe noże.potem jacys kolesie wyskoczyli na scene nawet nie szlo zrozumiec gitarzysty wiec pomine to.
przy tym calym rozpizdziaju dobijal mnie fakt,ze niemialam fajek ze soba, bo myslalam ze niebedzie tam mozna palic, serio w tych warunkach gwóźdź do trumny, nie pozwalali wyjsc do sklepu, no kurwicy szlo dostac. ja tam poprostu bylam psychicznie roztrzaskana. pobudka o 5:30 ciagłe apele zbiórki. i brak kawy, w domu pierwsze co to uzupelnilam poziom kofeiny we krwi.
wiem potem bedzie jeszcze gorzej, ale na to jestem przygotowana chociaz niewiem czy dam rade skoro te trzy dni byly dla mnie udreka to co dopiero 11 miesiecy.
tutaj znowu dochodzi do glosu moj fuckin cykor i sieje zamet. ale tego chcialam, o to wlaczylam z komisja, by do tego dotrwac cwiczylam codziennie dopielam swego. zrobilam to.
niewiem tylko czemu sie jeszcze nie ciesze, to znaczy przed ogloszeniem wynikow nawet zaczynalam sie cieszyc gdybym sie ie dostala, gdy skonczyli czytac osoby te ktore odpadly cholernie bylam zla ze mnie tam nie bylo. ale w momencie gdy stoisz na placu kadra jednostki czyta twoje nazwisko tlum chlopakow ci klaszcze a sam komendant sklada gratulacje cos peka. i wtedy sie pojawil usmiech na twarzy, i mysl ze jednak mozna to osiagnać, jak sie chce to wszystko sie udaje.
ciezko to wszystko opisac, bo tam za murami, przezywasz skrajne uczucia od euforii po totalne zalamanie.
tak było ze mną. w nocy niemogłam długo zasnąć, wtedy pojawiło się zwątpienie. po co to wzystko.
dzieki bogu ide tam z moimi 3 znajomymi, ktorzy sie dostali, wiec napewno nie bede tam sama i z tego tez sie bardzo ciesze.
podejrzewam ze gdyby sie jednak nie udalo, to bym byla na siebie zła, pod kazdym wzgledem. bo poswiecilam tyle czasu, tyle dni na treningi i przygotowania, ze napewno bym sie wkurzyła.
i tak zaczela sie moja przygoda z wojskiem. bedzie o czym wnukom opowiadać jak to babci odjebalo i poszla do woja.
jutro przyjezdza moja chrzesnica i ciocia wezmie ja na kolanko i zacznie opowiesci dziwnej tresci....
fuckin shit prawie ksiazka wyszla. ale to naprawde malo.
f ***