Na moście w Vancouver, part XVI, cz 1

Jun 21, 2011 17:56


Roz.16

Lody na swoim miejscu

Doszli do względnej równowagi. Już się nie spierali, nie kłócili. Mieli nowy plan, taktykę, obmyśloną w najdrobniejszych szczegółach.

Jensen oczekiwał, że Jared będzie odstawiał szopki, odgrywał zranionego kochanka, zazdrośnika, że przejdzie przez wszystkie role szekspirowskich nieszczęśliwych bohaterów męskich. Mieli już to opracowane, kłócili się w domu, krzyczeli i uprawiali wściekły, gniewny seks, a potem jechali na plan Supernatural i wszystko było piękne, gładkie i jak z pudełka. Teraz jednak, teraz weszli na wyższy poziom porozumienia. Danneel nie podobało się to i opryskliwie okazywała to, ostentacyjnie odwiedzając Jensena i przytulając się do niego sugestywnie przy każdej okazji.

Nie umówili się jeszcze co do daty ślubów, ale regularnie urabiali swoje rodziny i społeczność fanowską bajkami o małej, subtelnej, drobnej, ślicznej Genevieve, i ognistej, śmiałej, narwanej Danneel. Fani wrzeli, plotkowali zapełniając internet zasłyszanymi i zaobserwowanymi faktami. Robert K był zadowolony.

"I tylko upewnijcie się, czy wasze dziewczyny zasługują na takie zaufanie. Nie jest łatwo być brodą."

Jensen spojrzał znad kontraktu, po czym westchnął i położył go na biurku. Jared siedział obok niego, spokojny, pogodzony, nieporuszony.

"Podpiszę tą klauzurę, gdy zgodzicie się, żeby nasze śluby odbyły się po nowym roku." oznajmił Jensen, a na uniesione w zdziwieniu brwi Roberta odpowiedział solidnym spojrzeniem człowieka zdecydowanego. "Potrzebujemy zabezpieczyć majątki przed żonami. Ufamy im, jeżeli chodzi o cały plan. Jeżeli chodzi o pieniądze, wolimy być podwójnie ostrożni."

Robert K uśmiechnął się. Jensen miał wrażenie, że słyszy jak skóra na jego policzkach wygina się i trzeszczy.

"Masz duszę biznesmena, Jensen, to lubię. Widzę także, że mówisz już o was tylko w liczbie mnogiej. A więc doszliście do konsensusu. Świetnie, świetnie."

"Jared i ja sądzimy, że to najlepsze wyjście z sytuacji. Nie chcemy zamykać sobie drogi do kariery i nie chcemy się rozstawać."

"Ufacie sobie o wiele bardziej niż kiedyś. Związywać się z kimś innym, żeby ukryć swój prawdziwy związek." Robert K pokiwał głową, nie przestając się uśmiechać. "W tej branży ciężko znaleźć partnera aż tak godnego zaufania. Cieszę się, że się jakoś odnaleźliście w sytuacji panowie."

Jensen zobaczył niebezpieczny błysk w ślepkach Jareda i położył dłoń na jego ramieniu. Padalec ściągnął usta w złowrogi dzióbek, poruszył groźnie bicepsami, ale nic nie powiedział.

"My też się cieszymy. Jeżeli cokolwiek wyjdzie z tego pokoju nasi prawnicy oskubią cię co do ostatniego pensa, Robercie. Ciebie i twoją rodzinę do trzeciego pokolenia."

Robert K zamknął się od razu. Jensen zawsze wiedział, że mądry z niego gryzoń.

/////////////////////

Genevieve zaczęła spędzać więcej czasu w domu Padalca. Wpadała, żeby wyprowadzić psy na spacer, żeby pokazać się z Jaredem w pobliskiej knajpce. Do Jensena odnosiła się z dystansem i nieufnością, chociaż to drugie dość szybko jej przeszło, gdy Ackles oznajmił jej, że lesbijsko-gejowskie sekrety branżowe są z nim bezpieczne. Od tego czasu Genevieve unikała konfrontacji, chociaż jej ingerencja była widoczna. Jared nagle nabył nowych ubrań, kolorystycznie zbliżonych do tych swojej narzeczonej, i zaczął skubać brwi.

Makijażystki piszczały nad brwiami Jareda dobre pół godziny, zanim przybarwiły je niego, poprawiły kształt i wpasowały w makijaż Sama.

"Myślałby kto, że wyskubane brwi są oznaką dojrzałości aktora." mamrotał Padalec, mściwie łyskając ślepkami, ale gęba mu się śmiała.

"Nie myślałby, tylko tak na pewno jest!" Alona zamachała groźnie pęsetą przed twarzą Jareda. "Pamiętam jak Jensen pozwolił sobie wyregulować... Ile to on wtedy miał? Stuknęła mu chyba trzydziestka."

"Mnie do trzydziestki jeszcze trochę brakuje." nadął się Jared i założył ramiona na piersi, wysuwając buńczucznie podbródek. "Tak stary jak Ackles jeszcze nie jestem!"

"A co ci tam brakuje, złotko! Te cztery lata, co to jest? Minie jak sen złoty. Ani się obejrzysz, a zapomnisz o kształcie swoich starych brwi. Naprawdę, dopiero narzeczona cię nawróciła, bo kłaki miałeś jak neandertal."

"Ja lubiłem swoje kłaki!" przeżywał Padalec osiem godzin później, gdy już wracali z planu do domu. "A teraz się okazuje, że były oznaką niedojrzałości."

"Jak lubiłeś, to czemu je sobie wyrwałeś?" zapytał przytomnie Jensen. Jared zamknął twarz z kłapnięciem.

"Nie wiem. Chciałem coś zmienić. A Genevieve akurat wspomniała o tym, przy okazji komentowania moich podkoszulek z zabawnymi napisami..."

Jensen przewrócił oczyma i oparł się czołem o szybę samochodu, usiłując się nie roześmiać na głos.

"Chciałeś coś zmienić i zmieniłeś, to teraz nie płacz, że jest jak jest. Może faktycznie zmiany wymagają pewnej dojrzałości, nawet, jeżeli chodzi o twoje neandertalskie kłaczki."

"Jensen i jego dorosłe uwagi, heh."

"Tak, mój drogi. Trzeba mieć swoje lata, żeby znać swój wiek."

/////////

Podczas konwentu w Vancouver, fani pytali wytrwale o finał Supernatural oraz o obie narzeczone. Jensen i Jared musieli usiąść od siebie w pewnym oddaleniu i zachowywać się bardziej powściągliwie, w ramach utwierdzania swojego heteryckiego image`u. Różnica była mała, ale zauważalna. Jedna z fanek spytała, czy mogą przysunąć krzesła bliżej, żeby można było zrobić im zdjęcie razem, w jednym kadrze. Padalec zrobił show z kręcenia się na swoim siedzisku, ale w końcu ani on ani Jensen nie spełnili prośby tłumu.

Danneel pojawiła się na konwencie i rozmawiała z fankami dosłownie wszędzie, włączając toaletę. Niektórzy uznawali ją za osobę niezwykle wyluzowaną i otwartą, inni za nadętą, rozwydrzoną furiatkę. Tak czy owak, Jensen ustawił się z Danneel do kilku fot, eksponując swoją narzeczoną i jej pierścionek zaręczynowy jak należy. Jared zgrzytał zębami i uśmiechał się przerażająco.

Genevieve pojawiła się na dokładnie jednym panelu konwentu, w drugim dniu, po śniadaniu. Jared trzymał ją blisko, ale z wyczuwalnym dystansem. Oznajmił publicznie, że chciałby, aby nikt nie docinał jego narzeczonej tak, jak swego czasu zdarzyło się to z Sandy. Postawa obronna Padalca tylko zaostrzyła sytuację.

"Postaraj się nie odgrywać roli psa obronnego. To stawia Genevieve w roli ofiary." zauważył półgłosem Jensen, podczas przerwy na kawę. Był na nogach ostatnie dwa dni, nie spał prawie wcale, i pędził już w zasadzie tylko na kawie i pomidorowych sałatkach.

Padalec nadął się i nastroszył, po czym odsunął Jensena siłą od maszynki do kawy, ustawionej wygodnie w pokoju odpoczynkowym dla gwiazd.

"Nie żłop tej kawy tyle, bo ci pikawa siądzie, Jen. I jak to ofiary? Mam rzekomo zakochanego odgrywać. Robię, co w mojej mocy."

"W tym wypadku mniej znaczy więcej. Lepiej nie przedobrzyć."

Jared przybrał zabawną, zakłopotaną minę, po czym złapał Jensena za twarz i cmoknął go rozgłośnie w usta.

"Pozwól, że sceny miłosne z Gen rozegram po swojemu."

Jensen wywinął się z uścisku, ocierając twarz z teatralnym obrzydzeniem. Dobrze, bo właśnie do pokoju wszedł jeden z organizatorów, chudy, wysoki, pryszczaty blondyn o rozbieganych oczach, i poprosił gwiazdy na panel. Jared zgodził się rozgłośnie, poklepując nieszczęśnika po plecach i wyprowadzając go z pokoju, prosto w nieprzebraną rzekę fanów.

Potem okazało się, że imię Genevieve jest świetną przykrywką, ponieważ zdrobnić je można jako "Gen", a więc w wymowie bardzo podobne do Jen. Przydatne, w razie jakiejkolwiek pomyłki, zwłaszcza dla Padalca, który, zakręcony, potrafił czasami chlapnąć coś głupiego.

Fani pytali, jak bracia Winchester mogą tak się od siebie odsuwać. Jak mogą tak się na siebie boczyć. No zgoda, Sam dał plamę, zaczął apokalipsę, ale to nie znaczy, że mają się tak nagle rozjeżdżać w przeciwne strony. Razem dadzą sobie radę z armageddonem, osobno nigdy. Niektórzy mocno atakowali Sama, za zdradę brata, za związek z demonicą Ruby, za ukrywanie prawdy, potajemne konszachty ze złem. Niektórzy nie widzieli w apokalipsie winy Sama, pewne rzeczy były zapisane.

Opinie fanów były podzielone, natomiast jednogłośna i zawzięta niechęć wszystkich skupiała się, nomen omen na aktorce, która odgrywała Ruby. Fani otwarcie krytykowali grę aktorską Genevieve, pytali, czemu Ruby z poprzednich sezonów, Katie, nie mogła zostać. Jared w pewnym momencie poplątał się i zagubił i ogłosił, że Sam był w Ruby zakochany. Połączenie postaci Ruby z Genevieve ewidentnie wskazywało na to, że albo Padalec kompletnie nie wie kogo gra, nie kojarzy nic związanego z rozwojem postaci Sama Winchestera, albo tak bardzo pragnie, żeby fani zaakceptowali jego narzeczoną, że sadzi publicznie duby smalone.

Podczas konwentu zostali w hotelu w Vancouver, aby uniknąć fanowskiej nagonki i ujawnienia adresu ich domu. Danneel była zadowolona, Genevieve już nieco mniej, obie jednak zgodziły się, że może tak jest lepiej. Przynajmniej nie muszą czyścić sukienek z psiej sierści. Jensen był nieco zdumiony, gdy Danneel pożyczyła sukienkę Genevieve, a ta zrewanżowała się jej pożyczeniem swoich wypasionych butów od Jimmy`ego Choo. Dziewczyny najwyraźniej postanowiły odłożyć topory wojenne i wejść w coś na kształt nieufnego sojuszu. Ciekawe na jak długo.

Jared odgrywał siebie w wersji nieco dojrzalszej, opowiedział swoją standardową porcję historyjek z planu Supernatural. Jensen potakiwał mu, a gdy padło niewygodne pytanie na temat popieranego przez Padalca PETA, stanął w obronie przyjaciela trochę bardziej agresywnie, niż należało. Fani byli skonfundowani, mieli idealną dawkę sprzecznych informacji, akurat, żeby nie zwątpić w podteksty gejowskie, jednocześnie wierzyć, że narzeczeństwo jest ostatecznym dowodem na orientację heterycką.

Po konwencie nie mieli czasu wolnego, następnego dnia musieli stawić się na planie, zwarci i gotowi. Jared zainicjował wspólne wyjście na kolację, z dziewczynami, do pobliskiej meksykańskiej knajpki. Jego plan został odrzucony, ponieważ Genevieve była zmęczona. Zabawne, ponieważ specjaliści od RP usiłowali wyeksponować jej ruchliwą, zabawową naturę.

"Będziesz spędzać czas w muzeach, Padalec. Już się szykuj, zabawa będzie przednia." mruknął Jensen, gdy Genevieve podążyła do swojego hotelu, zostawiając Jensena i Jareda z Danneel.

"No fakt, rozrywkowa z niej laska." zgodziła się Harris, nietypowo melancholijnym tonem. "Tony zabawy przed wami. To ja idę pod prysznic a wy, moje kochane ptaszki, jedzcie sobie dalej z dzióbków."

Image Genevieve jako dziewczyny wysportowanej, lubiącej spędzać czas na dworze, jeździć konno i ogólnie się ruszać, był usilnie projektowany, ale załapał wśród fanów tylko częściowo. Paparazzi nie byli panną Cortese zainteresowani w ogóle, jej rozpoznawalność uzależniona była wyłącznie od Jareda.

"Wiesz, że kiedyś przysporzy ci to niezłych kłopotów?" Jensen położył się na kanapie i wyciągnął nogi, opierając je na poduszce. "Będzie zazdrosna o twój sukces."

"Tak jak Danneel o twój?" ukuł Jared, ale Jensen spojrzał tylko na niego jak na idiotę.

"Przepraszam, Padalcu, ale to, co my mamy nie jest sukcesem, tylko zaledwie istnieniem w branży. To, co ma Cortese, nie jest nawet tym."

"Ale i tak Danneel ci zazdrości."

"Zazdrości, fakt, ale nie tego."

Jared zarumienił się uroczo i odwrócił twarz, fukając wściekle. Jensen powrócił do czytania książki i wepchnął Padalcowi swoje stopy na kolana. Już dawno ustalili, że nie będą się dzielili detalami odnośnie swoich narzeczeńskich bród, bo to tylko psuje im wątrobę i wprowadza zamęt.

////////////////////

Jared pojechał z Genevieve to swojej rodziny podczas bożonarodzeniowego hiatusu. Gdy wrócili do Vancouver, parę dni po Nowym Roku, Padalec nie chciał powiedzieć, jak jego najbliższa rodzina przyjęła wiadomość o ślubie. Jensen rozumiał i nie naciskał. Kontakty Jareda, zwłaszcza z mamą, były napięte od momentu zerwania z Sandy. Klan Padaleckich był bardzo pro rodzinny i nie łatwo ucinano tutaj kontakty, nawet z byłymi narzeczonymi. Sandy wciąż miała nieustające zaproszenie na święta, okazje, urodziny i odmawiała tylko wtedy, gdy na sto procent wiadomo było, że Jared także się pojawi. Nowa narzeczona, którą Padalec nabył zaledwie dwa miesiące po rozstaniu, mogła nie wzbudzać entuzjazmu, tym bardziej, że miała jedynie odgrywać rolę, miała być brodą.

Mama i siostra Jareda z pewnością nie miały nic przeciwko biseksualności syna i jego relacji z Jensenem, ale jego ojciec...

"Zjesz coś?" zapytał Jensen, gdy Jared wyszedł z łazienki i owinięty grubym szlafrokiem, zasiadł przy stole w kuchni. "Zapiekankę mam i chińszczyznę. Makaron sojowy z kurczakiem."

Jared zamknął oczy i potarł skronie drżącymi lekko palcami. Wyglądał, jakby postarzał się parę lat, pochylony, poszarzały, zmęczony

"Chińczyka mi podgrzej, jak możesz Jen."

Jensen zakrzątnął się przy kuchni, wprawnie zamykając lodówkę biodrem i włączając gaz. Postanowił nie ciągnąć Jareda za język i skoncentrować się na nakarmieniu go czymś ciepłym. Zima tego roku była wyjątkowo sroga w Vancouver a Padalec mocno wyziębił się, czekając na swojego sekretnego, aktorsko wyrobionego partnera, który akuratnie dzisiaj złapał gumę w drodze na lotnisko. Tak, zima była koszmarna, chyba jej jedynym plusem były rzadkie wizyty Danneel, która kochała słońce i wolała grzać tyłek w L.A...

Jensen drgnął i niemal wywalił makaron sojowy z rondla, gdy Padalec wstał, jednym ruchem objął go od tyłu i położył mu głowę na ramieniu.

"Myszko, co ci?..." usiłował zażartować Ackles, ale Padalec nie odpowiedział nic, tylko uścisnął go mocniej.

Pomiędzy wołowiną z grzybami mun a surówką z pędami lotosu, Jared wyznał, że jego najbliższa rodzina wie o wszystkim. Najbliższa, znaczy mama i siostra. Ojciec i brat są wyłączeni, chociaż przeczuwają, że mariaż z Cortese ma więcej wspólnego z biznesem niż z miłością. Mama była nieco zawiedziona, wykazała jednak duże zrozumienie i współczucie względem swojego niefortunnego syna i jego drugiej, męskiej połówki. Jared powiedział jej także o Jensenie.

"Chyba już bardziej wolałaby zobaczyć nas, jak bierzemy ślub w Kanadzie, niż mnie w nagrywanym małżeństwie z brodą." mówił ponuro Jared. Nie brzmiał już jak ktoś zdenerwowany i zbuntowany, brzmiał jak ktoś zrezygnowany, i to było chyba jeszcze gorsze.

"Zgodzili się, że na ślub przyjedzie tylko kilku krewnych. Niezbędne minimum. Reszta rodziny o niczym nie wie i tak ma pozostać." mówił dalej Jared z wzrokiem wbitym w salaterkę z surówką. "Czuję się okropnie. Jakbym wszystkich zawiódł."

"Nikogo nie zawiodłeś, Jared. Jesteś po prostu inny niż reszta rodziny. Różnicie się i tyle."

"Mam wrażenie, że tylko z tobą się nie różnię, Jen. To przerażające."

"Tak? Czemu? Przecież..."

Jared pochylił się i cmoknął Jensena na odlew w usta, pozostawiając na nich słodkawy smak pędów lotosu. A potem cmoknął jeszcze raz. I jeszcze. A potem usiadł z powrotem na swoim miejscu i potarł z zakłopotaniem czoło.

"Rozumiem, że z mojego powitalnego seksu nici?" zapytał lekko Jensen i schrupał za jednym posiadem cynamonowe ciasteczko.

"Drań." uśmiechnął się Jared a Jensen odpowiedział mu uśmiechem.

"I za to mnie kochasz."

Jared chodził struty rodzinną rozmową dobry tydzień. Nawet impreza, zorganizowana razem z przyjaciółmi Acklesa w Las Vegas nie poprawiła mu humoru. Tom i Mike patrzyli na niego z dobrze skrywanym smutkiem, a Chris smutku nie ukrywał, tylko dolewał Padalcowi gorzały, poklepywał po plecach, aż się rozlegało i powtarzał.

"|Nie spinaj się Jay. W tym biznesie jak się zepniesz to się wypalisz. Patrz, masz świetną rodzinę, świetną narzeczoną, świetnego Acklesa. Czego ci brakuje?"

"Małej wysepki u nadbrzeży Grecji." odpowiadał krzywiąc się zabawnie Jared i wywołując salwy śmiechu swoimi wielkopańskimi zachciankami.

"I co jeszcze? Nagie panienki będą ci serwować drinki, a nagi Jensen podawać gazetę? Tak dobrze to na tym świecie nie ma! Ale módl się codziennie, chłopcze, może w raju znajdziesz tą swoją grecką wyspę."

Po powrocie z Vegas Jared uspokoił się nieco, być może miało to coś wspólnego z tym, że Jensen stwierdził, że mogliby się razem zrzucić na taką wysepkę na morzu Egejskim, i zamieszkać tam sobie, spokojnie i wygodnie, żyjąc z obracania pieniędzmi na giełdzie.

W międzyczasie Genevieve i jej liczne krewne, siostry, kuzynki i ciocie, zaczęły organizować ślub. W Idaho, na terenach elitarnego, zamkniętego klubu, łączącego golfa i jazdę konną. Jensen z przerażeniem i fascynacją słuchał relacji Genevieve na temat kwiatów, girland, stołów i rozsadzenia przy stołach rodziny, przyjaciół i znajomych w odpowiednich miejscach, żeby każdy z każdym mógł porozmawiać i nie nudzić się. W końcu wesele będzie trwało trzy dni. Wesele po przysiędze małżeńskiej, poprawiny, i wesele kończące. Genevieve gadała jak katarynka, wyraźnie podekscytowana samą ideą ślubu. Robiła to dla siebie, spełniając swoje dziecięce marzenia o białym, ślicznym, katalogowym ślubie, i robiła to dla rodziny, żeby nie zawieść ich oczekiwań, żeby sprzedać im przynajmniej bardzo przekonujący pozór, skoro nie może nic innego.

Jensenowi prawie było jej żal. Prawie. Genevieve zbliżała się do Jareda coraz bardziej, a on, jak to zwykle bywa z osobnikami towarzyskimi i nadprzeciętnie wysokimi, zaczął roztaczać nad nią opiekę. Braterską, przyjacielską, coraz bardziej zaborczą. Jensen nic nie mówił, Jared, jak zwykle wiedział, o czym Jensen nie mówił.

"Nie śpię z nią." wtrącił mimochodem, gdy szykowali się do wyjazdu na plan. "Parę razy się zdarzyło, owszem. Nie jestem bez winy, ale to już koniec."

"Myślałem, że Jennifer jest lesbijką."

"A ja myślałem, że jestem heterykiem z małym zboczeniem co do męskich pośladków." fuknął Jared, ale złagodniał, widząc minę Acklesa. "Chce być w naszym enigmatycznym, mitycznym związku szczery, Jen."

"Dziwne słowa od kogoś, kto żeni się za niecały miesiąc." ugryzł Jensen, ale Jared tylko zerknął na niego i uśmiechnął się wszystkimi zębami.

"Hej, to Hollywood."

"Nie, to Vancouver. A jak nie ruszysz tyłka, znowu będziemy mieli opóźnienie w produkcji."

////////////////////

jensen ackles, rps, slashy content, fanfiction, jared padalecki, na moście w Vancouver

Previous post Next post
Up