Nie na miejscu, part VI, cz 2

Feb 16, 2010 11:04


Przenosiny do nowego lokum przeprowadził w dokładnie pięć dni. Jensen wymykał się do pracy o poranku i wracał późną nocą. Jared nie pytał, gdzie bywa Ackles wieczorową porą, a Ackles nie dzielił się swobodnie tymi informacjami. Nie rozmawiali ze sobą, ciężkie, brzydkie słowa leżały pomiędzy nimi jak przejechany na podjeździe jeż, którego nikt nie ma chęci uprzątnąć. Kiedyś, w Vancouver, Jared sprzątnął właśnie takiego nieszczęsnego jeżyka. Jensen zerkał wtedy na niego z niepokojem, lekkim obrzydzeniem i troską; zawsze lubił zwierzęta, ale nie miał wystarczająco odporności, żeby zajmować się ich truchłami. Jeżyk został pochowany na tyłach ogrodu, w miejscu, gdzie śnieg był najcieńszy i łatwo było się dokopać do nie tak bardzo zamarzniętej ziemi.

Teraz Jensen odwracał wzrok, a Jared zamykał oczy, liczył do dziesięciu i życzył sobie, żeby sytuacja była tak łatwa do załatwienia, jak wyprawienie pogrzebu jeżowi.

Sprawy potoczyły się szybko, głównie dlatego, że niemal wszystko było już gotowe do przeprowadzki. Jared wynajął ciężarówkę, przywiózł resztę zamówionych tydzień temu mebli z Ikei, po czym wkroczył do swojego nowego, pachnącego świeżymi tapetami i tynkiem apartamentu. Mieszkanie zajmowało całe piętro i było wspaniale przestronne, doświetlone i tak puste, że aż bolały oczy. Jared pokręcił się trochę pomiędzy pomieszczeniami, obejrzał dużą, kwadratową kuchnię, zajrzał do wyłożonej błękitnymi kafelkami łazienki. W końcu zatrzymał się w jednym z narożnych pokoi i tam zaczął wkładać do dopiero co złożonej, pachnącej sosną szafy, ubrania. Miał chęć zadzwonić do rodziny, powiedzieć mamie o swoim kolejnym sukcesie mieszkaniowym, pochwalić się siostrze, pośmiać się z bratem, ale jakoś nie mógł się zebrać.

Głupio to wszystko wyszło z Jensenem. Bardzo głupio. Trzeba było nie słuchać, co mówi, tylko zostać, nie dać się wykurzyć, postawić na swoim. A Jared, jak ten idiota ostatni, uniósł się honorem, zebrał manatki i pojechał, do nowego, pustego mieszkania. Czuł się fatalnie, tak jak zawsze, gdy pokłócił się Acklesem. Jensen miał ten szczególny dar, że nawet, jeżeli to on zaczął niesnaskę, miało się wrażenie, że i tak to Jared jest winny.

Jared zasiadł w pustej, nieużywanej, urządzonej wykwintnie przez jakiegoś anonimowego dekoratora wnętrz kuchni, i zatęsknił za zagraconą, maleńką kuchenką Jensena tak, że aż zabolało go coś w środku. Też mi sukces, skoro nie miało się kogoś, kto by się cieszył razem z tobą. Za tydzień premiera, a on siedział jak ten kretyn, sam w wielkim mieście L.A. i nawet nie bardzo potrafił wskazać, gdzie popełnił błąd.

Jego własny kot wywalił go ze swojego domu. W sumie nic dziwnego, zważywszy przygodny seks, któremu się ostatnio Jared oddawał. Ech.

Jared długo nie wytrzymał. Wstawił wodę na gaz w lśniącym, nowym, nie przypalonym jeszcze ani razu czajniku, zalał herbatę w swoim jedynym, wyszczerbionym kubku, i zdecydował, że to wszystko jest głupie.

Sms praktycznie napisał się sam. Jared wysłał go i wrócił do picia herbaty, nie wypuszczając komórki z rąk, na wypadek, gdyby Ackles postanowił szybko odpowiedzieć.

Jestem jak ptak samotny na dachu i czekam. Jen, wpadnij do mnie, opijemy nowe lokum.

Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, i dobrze, bo Jared zaczął już nerwowo podrygiwać nogą pod stołem i był bliski wylania na siebie całej herbaty.

Nie obnażaj się na dachu, ptaszku. Chcę dziś w spokoju odpocząć, Roland nas wcześniej wypuścił.

Odpocznij w moim wypaśnym mieszkaniu, Jen. Nie chcę sam tutaj siedzieć.

Na tego smsa Jensen już nie odpowiedział. Jared przełknął duszącą gulę w gardle i wsparł beznadziejnie twarz na dłoniach.

//////////////////

Nie miał fantazji nic robić. Tylko szedł na siłownię rano, joggingował, i wracał do mieszkania, zaszywając się w nim jak borsuk i zajadając się kalorycznymi fastfoodami. Na zaproszenia, napływające ze strony chłopaków, żeby wyjść razem na piwo i pozarywać fanki, reagował krótkimi, negatywnymi odpowiedziami i smutnymi, przezroczystymi wymówkami. Coś o urządzaniu w jednym z pokojów małej mini siłowni, z ciężarkami i przyrządami do pracy nad rzeźbą mięśni brzucha. Albo zakup nowych artykułów AGD do kuchni. Jared wiedział, że brzmi żałośnie, ale nie mógł zdobyć się na przyznanie się przed kimkolwiek, że chwilowo stracił chęć do życia. Chriss zadzwonił do niego tylko raz, żeby powiedzieć mu, jakim obrzydliwym lujem pasiatym jest, i że jak tego nie naprawi, to będzie żałował do końca życia. Jared zastanawiał się, czy to pogróżka, czy jedynie dobra rada i przestroga starszego kolegi. A może dwa w jednym.

Liczył dni do premiery, zadekowany w swoim nowym mieszkaniu, odżywiając się chińszczyzną na wynos i pizzą, i oglądając mecze ulubionych drużyn, Cowboys i Spurrs. Zadzwoniła mama, ale nie mógł z nią rozmawiać. Był jak chory pies, kręcił się, spał, jadł i wychodził na spacer do siłowni, a rzeczy, które normalnie sprawiały mu przyjemność i frajdę, nużyły go dramatycznie. Nudziły go gry na konsoli, seriale za bardzo przypominały mu o Jensenie i ich wspólnych, nocnych oglądach repertuaru BBC, w internecie wciąż natykał się o plotki na temat tego przeklętego gejowskiego filmu Keptforda. Czasami oglądał zdjęcia, swoje i Acklesa, z przyjęcia, z Vancouver, fanowskie fotografie z planu zdjęciowego. A więc robione komórkami przez makijażystki fotki przeniknęły do sieci, zresztą nie było to nic dziwnego. Takie rzeczy zawsze jakoś prędzej czy później upubliczniały się i było to coraz bardziej nieprzyjemne.

Jared na dwa dni przed premierą postanowił, że musi wyjść z domu, bo oszaleje. Wahał się chwilę, czy zadzwonić do przyjaciół i zaprosić ich gdzieś na wykwintnego, drogiego, snobistycznego drinka, ale w końcu zadecydował, że lepiej, jak się sam przejdzie. Jakoś przyjemnie i lekko poczuł się z myślą, że pójdzie sobie, gdzie go oczy poniosą.

Powędrował przez główne ulice L.A., z okularami przeciwsłonecznymi na oczach i przeczuciem, że dzisiaj stanie się coś dobrego. Gdy przechodził obok salonów samochodowych, jakoś tak całkiem normalnie zaczął rozglądać się za nowym nabytkiem. Szalony rumak był już na wykończeniu i Jared nawet nie chciał odbierać go Jeffowi, który podczas akcji w Vancouver, tak dobrze się nim zajmował. Nowe samochody były zdecydowanie przyjemniejsze do oglądania, wybierania i sprawdzania, niż sprzęt kuchenny i składanie półek z Ikei. Jared ani się obejrzał, jak wsiadł do ciemnozielonego fiata (Panda, SUV, z kompletnie niepotrzebnym w L.A. napędem na cztery koła) i poczuł się w nim, jak w domu. Potem, cokolwiek już oglądał i wypróbowywał, było niewystarczające i w końcu i tak wracał do fiata. Zawsze właśnie w ten sposób kupował droższe rzeczy, chociaż z przyczyn finansowych przed filmem Rolanda nie była to dla Jareda częsta okoliczność. To było tak, jakby jakaś rzecz czekała na niego, i raz znaleziona, odsuwała w cień wszystko inne.

Jared podpisał umowy, ubezpieczenia i inne, małe, ale niezbędne druczki, których działania nigdy nie rozumiał, po czym z uśmiechem wsiadł do samochodu, a cztery przecznice od salonu jakiś nabuzowany koleś wjechał na niego z tyłu na pasach. Jared był tak wściekły, że dopiero, gdy sklął idiotycznego kierowcę, kazał napisać mu oświadczenie, zawrócił do salonu i wziął odpowiednie papiery, żeby uzyskać darmową wymianę większości uszkodzonych cześci, dopiero wtedy poczuł, że podczas całego wydarzenia uszkodził sobie nadgarstek.

Nie za mocno, tylko trochę, tylko tyle, że nie mógł nim za bardzo ruszać na boki. Nic nie napuchnięte, nic nie złamane. Chyba. Jared zniechęcony i przygnębiony wrócił do domu piechotą, zostawiając samochód w salonowym warsztacie. Zasiadł na kanapie i poczuł, że musi o tym żenującym incydencie komuś powiedzieć. Sam nie wiedział, czemu wybrał od razu numer Acklesa. Bolała go ręka i było mu ogólnie źle. Jensen nie odebrał, odezwała się natomiast jego poczta głosowa. Jared westchnął, poczekał na sygnał, a potem, jak zawsze, zaczął plątać się w zeznaniach. Nigdy nie było dobry w rozmowach z maszynkami.

"Hej... słuchaj, Jen... nie wiem, jak to... no, hm... potrzebuję pomocy. Zakupiłem dziś samochód i jakiś koleś wjechał mi w tyłek... nie wiem, co z tymi papierami zrobić, stos cały tego mam... nigdy nie miałem wypadku... Jak będziesz miał chwilę, to odezwij się. Cześć."

Jared nie zdążył odłożyć telefonu, gdy Jensen oddzwonił, cały zdyszany i zły.

"Co się stało? Nic ci nie jest? Gdzie jesteś, to przyjadę po ciebie."

"Zaparkowałem na kanapie." wyznał smętnie Jared, wyciągając się na poduszkach i kładąc sobie dłoń na brzuchu. "Nadgarstek mnie boli."

Z telefonu dało się słyszeć ruch uliczny, klaksony, pokrzykiwania sprzedawców gazet i przyspieszony oddech Jensena. Ackles sarknął gniewnie.

"Niezdara. Kiedyś to swoje gigantyczne cielsko poważnie okaleczysz, Jay. Ok, jestem niedaleko to zaraz u ciebie będę. Czemu nie poszedłeś sprawdzić, co z tym nadgarstkiem?"

Jared zamknął oczy i westchnął, nagle wyciszony i senny. Wszystko wydawało się bardzo nierzeczywiste, od kupna fiata, przez stłuczkę i to, że tak zwyczajnie Padalecki rozmawia sobie z Acklesem, z którym niedawno tak okropnie się pokłócił. Słowa wytaczały się z ust Jareda, mamrotliwie i spokojne.

"Kupiłem dzisiaj samochód i dzisiaj mi go ktoś skasował. Nie myślałem o niczym, dopiero w domu coś poczułem... ale chyba nie jest tak źle... to tylko nadgarstek... Dzięki, że przyjdziesz."

"Nie ma za co." po dłuższej chwili odpowiedział Jensen, a w jego głosie słychać było uśmiech. "Siedź na kanapie i nigdzie nie wychodź."

Jared powinien coś zrobić, powinien przygotować herbatę, zamówić jakieś jedzenie, ogarnąć bałagan w sypialni i łazience, ale jakoś nie mógł się zebrać. Leżał na kanapie, z zamkniętymi oczyma i nie myślał o niczym.

Ackles przybył po kwadransie, z dwoma pudłami pizzy, sześciopakiem piwa i paczką bandażu elastycznego.

"Mam też borowinę. Rozgrzewa i zapobiega puchnięciu." wyjaśnił lekko Jensen, stawiając pakunki na stole w kuchni i rozgaszczając się jak gdyby nigdy nic, jakby przez ostatnie parę dni wcale nie byli na wojennej ścieżce. "Dawaj te umowy, przejrzę potem. Kupiłeś dzisiaj samochód, którego nawet nie miałem okazji zobaczyć, a już zaglądam mu w ubezpieczenia. Masz talent, młody."

"Przepraszam... jak nie masz czasu, to jakoś sobie dam radę... zaraz po stłuczce pognałem do salonu samochodowego..." Jared usiadł przy stole kuchennym i zapatrzył się, jak Jensen zaczyna zagospodarowywać swoją osobą pomieszczenie. Wyciąga kubki, szuka po szafkach herbaty, nastawia czajnik z wodą.

"Nie bądź głupi. Cokolwiek tam sobie powiedzieliśmy, to nadal jesteś moim przyjacielem." objawił niespodziewanie Ackles, pomiędzy wsypywaniem herbaty do kubków a szukaniem cukru. "Nic więcej się nie dzieje? Głowa cię nie boli, ani kark? Dobra, to dawaj łapkę, Padalcu. Obejrzymy, zawiniemy, do wesela się zagoi."

Jensen w czasach przed L.A., był absolwentem wydziału rehabilitacji, ale dyplomu nie zrobił i generalnie niewiele miał do czynienia ze sferą medyczną. Jared ufnie podał mu swoją dłoń i pozwolił obmacać, poskręcać i powyginać sobie nadgarstek. Palce Jensena były delikatne, ostrożne, ale wymagające.

"Nadwerężyłeś i naciągnąłeś ścięgna. Nic ci szczęśliwie nie chrupnęło." zdiagnozował Jensen pogodnie, sprawnie owijając dłoń Jareda bandażem. "Uważaj na tą rękę, nie ćwicz na ciężarkach przez jakiś tydzień, a jak zacznie sinieć i puchnąć, do lekarza marsz. Chociaż nie sądzę. Miałeś farta, Padalcu. Nie wygląda, żebyś się jakoś mocniej uszkodził."

Przenieśli się do salonu z herbatami i borowiną, którą Jensen skropił bandaż Jareda i która cuchnęła okrutnie zgniłą zieleniną.

"Mam nadzieję, że to nie jest jakaś forma prostytucji. Bandaż i borowina w zamian za laskę?" zażartował Jensen, wyginając zabawnie usta.

Jared spojrzał na niego spod przymkniętych powiek, po czym wskazał na miejsce obok siebie. Granatowa kanapa była pluszowa, mięciutka i zdecydowanie zbyt nowa. Ackles przewrócił oczyma i usiadł, podkradając poduszkę.

"Co porabiałeś, zanim cię nawiedziłem i rozwaliłeś samochód?"

"Przez kila dni oglądałem porno." wyznał z poważną miną Jared. Jensen podchwycił żartobliwy ton, nie wytracając rytmu.

"Gejowskie?"

"Nie, z lesbijkami." udzielił uprzejmie informacji Jared, zakładając nogę na nogę i rozpierając się władczo na kanapie. "Nagie, niegrzeczne dziewczynki, robiące ze sobą bardzo niegrzeczne rzeczy. Dużo cycków i wygolonych kroczy."

Jensen zaśmiał się głośno i Jared nagle odkrył, jak bardzo brakowało mu tego śmiechu.

"Przestań chrzanić, Jay! Kreskówki oglądałeś, mogę się założyć."

Przez moment siedzieli w przyjemnej, intymnej, przyjacielskiej ciszy, gapiąc się na wyłączony, plazmowy telewizor, przylepiony do ściany na przeciwko kanapy.

"Jak się czujesz, jak spełniają się twoje marzenia w L.A., Padalcu? Pierwsza rola w długometrażowym filmie, dobra prasa, nowe mieszkanie i nowy samochód... Jak ci z tym wszystkim?"

"Dziwnie." wyznał szczerze Jared, kładąc śmierdzącą borowiną dłoń na brzuchu i przymykając oczy. "Jak tak się wszystko po maśle układa, zawsze okazuje się, że nie jest super, jak się wydawało."

"Nie gadaj. Fajnie mieć taki super apartament."

"Mam jeszcze parę marzeń, które jakoś nie dały rady się spełnić." zauważył nostalgicznie Jared, a jego żołądek zacisnął się boleśnie, na wspomnienie jednego, przyciemnionego marzenia z przyczepy w Kanadzie. Jensen prychnął prześmiewczo.

"Pewne rzeczy powinny zostać niespełnione. Tak, żeby nie przeniknęły do blogów."

Jared poczuł, że robi się czerwony na twarzy. Otworzył oczy i wstał z kanapy, stając frontalnie przed Jensenem i zakładając ramiona na piersi.

"Jeżeli chodzi o niespełnione marzenia, to chylę głowę przed mistrzem gatunku!"

Ackles był zaskoczony jego atakiem tylko częściowo, bo także wstał i spojrzał na niego wściekle zielonym wzrokiem.

"Może powinieneś włączyć jakiś system ochronny i nie wędrować z byle Frankiem, Gienkiem i Zbychem, żeby się gzić za krzakami." sarknął Jensen, całkowicie wychodząc z roli sprytnego, elokwentnego cynika, komentującego zręcznie rzeczywistość. Nagle Ackles przeistoczył się na oczach Jareda ze spostrzegawczego, ciętego ironisty w zwykłego, skwaśniałego zazdrośnika. I kurcze, Jensen nie miał prawa, żeby być zazdrosny, bo to przecież on sam nie chciał... nie chciał... Jared poczuł, jak jego puls rośnie niebezpiecznie. Jensen cofnął się nieco, gdy Padalecki podszedł do niego powolnym, groźnym krokiem.

"Może ty powinieneś też włączyć system ochronny, Jen! I nie pieprzyć się z chętnymi idiotkami, co to w barze się puszczają na byle skinienie!" intencją Jareda nie było uczynienie tych słów jadowitymi, ale jakoś całkiem przypadkiem właśnie tak wyszło.

"To świetne, jak tak mówisz, Jay!" huknął Jensen, pobladły nagle i trzęsący się z gniewu. "Zważywszy, że też się puszczasz po barach!"

Jared zaśmiał się nieprzyjemnie, podpierając się dłońmi pod boki.

"A co, zazdrościsz? Też byś chciał spróbować z facetami? Kurcze, Jen, to ja mam się udoskonalać i uświetniać, tak? Nie widzę potrzeby, wyobraź sobie! Bo ja się nie boję kogoś szukać, mam jaja, żeby sięgnąć po to, czego chcę, a nie się chowam za systemami, pogadankami o jakiś pieprzonych blogach i cynizmem! Jak ostatni tchórz!"

Jared nie zauważył, kiedy podszedł do Jensena blisko, tak, że niemal popychał go na ścianę, blokował, przytłaczał. Zielone, trawiaste oczy patrzyły na niego, rozszerzone i pociemniałe od emocji. Strach i podniecenie. Jared po raz pierwszy widział Acklesa w takim stanie i od razu postanowił wykorzystać sytuację. Kot przyszedł do jego mieszkania, i albo odpuszczą sobie zbędne myślenie i pozwolą, żeby sytuacja wreszcie wymknęła się spod kontroli, albo już do końca życia Jared będzie tęsknił za kotami, aby z braku laku pozwalać jednonocnym partnerom robić sobie laskę.

To było przerażające i koszmarne, takie półżycie w półświatku. Tutaj trzeba było działać, zanim Jensen, dziwoląg i wariat na punkcie kontroli, odzyska czucie w członkach i znowu się zamknie w sobie. Jared wiedział, że jeżeli Ackles się zaprze, będzie niczym ośmiornica utknięta w butelce i nic go już nie ruszy. Jeżeli czegoś teraz nie zrobi, cholera go weźmie, i to akurat przed premierą!

Jared złapał Jensena za koszulę, przyciągnął do siebie i pocałował w usta. Głęboko, z językiem, zębami i wszystkim, co przez ostatnie parę tygodni zgniatał w sobie i wypierał. Jensen od razu podchwycił rytm i przylgnął do Jareda całym ciałem, obejmując go ciasno ramionami i boleśnie zgniatając mu żebra. W ich ruchach nie było nic niepewnego i wstydliwego, były za to napięcie, namiętność i wściekłość.

"Gdybyś nie był taki... taki... to bym ci gębę sklepał! Raz gorący, raz zimny, nie, tak, zgłupieć można... cholera, jesteś najbardziej... podniecającym dupkiem w tej części L. A...." mamrotał Jared, prosto w usta Jensena, który nawet nie silił się na słowa, po prostu rozpinał, odsuwał i ściągał z Jareda wszelkie przyodziewy, walcząc desperacko z materią.

"Nie tutaj... mam sąsiadów... nie mam zasłon..." Jared zaśmiał się niskim, łamiącym się głosem i wskazał na ogromne, nie osłonięte niczym okna. "Nie powinniśmy tak... ktoś zobaczy..."

"Gdzie... zasłonki?" wysapał Jensen, po czym z desperacją przyssał się do karku Jareda. Padalecki zamknął oczy i westchnął tak, że niejeden aktor w filmie pornograficznym by się spłonił.

"W... sypialni... do sypialni... tam wszystko..."

Jensen odsunął się od Jareda, ale w jego oczach wciąż było pożądanie i głód, a gdy tylko drzwi do sypialni zamknęły się za nimi, Padalecki miał nagle ramiona pełne wijącego się, drapieżnego, kąsającego Acklesa, usiłującego wyłuskać go z ubrań w ekspresowym tempie. Pocałunki zostały wznowione, mokre, nieskoordynowane i kompletnie pozbawione finezji. Jensen był wspaniały, cały rozchełstany, zarumieniony i w sposób widoczny podniecony jak diabli, jeżeli brać pod uwagę wbijającego się w udo Jareda penisa Acklesa, zakrytego napiętym mocno materiałem jeansów.

Opuszki palców Jensena były nadspodziewanie delikatne, gdy wsunęły się pod podkoszulkę Jareda i zaczęły zataczać ostrożne koła po jego brzuchu, żebrach. Jared pchnął ich obu w stronę łóżka i padł na nie z rozmachem, pociągając za sobą Jensena. Ackles nie protestował, gdy Jared ułożył się na nim i zaczął mu rozpinać spodnie. Miał przymknięte delikatnie oczy, długie rzęsy ocieniały nagle niespodziewanie wrażliwe, piegowate policzki. Pozwalał Jaredowi na wszystko, na ocieranie się o jego pokaźną erekcję, na wysysanie męczących, pysznych malinek, na lizanie, całowanie i przygryzanie.

To było niezwykłe, fantastyczne wydarzenie, a wrażenie dziwności potęgowała wszechobecna cisza. Jensen milczał, z zamkniętymi oczyma oddając się Jaredowi i ze znawstwem odwzajemniając pocałunki. Żadnych oznak tego, że się wycofa, że zakrzyknie veto i kopnie Padaleckiego w brzuch, póki co nie było.

Gdy Jared pchnął Jensena na ścianę, padł na kolana i ściągnął mu spodnie, Ackles znieruchomiał niebezpiecznie. Padalecki położył mu ciężko dłonie na biodrach i spojrzał na niego z dołu. Pięknie, Jensen był przystojny nawet z perspektywy żaby, kurza twarz.

"Jeżeli się w końcu nie zdecydujesz i nie dasz mi zrobić sobie laski, jak bóg w niebiesiech, zaknebluję cię moimi brudnymi skarpetkami i tak zrobię z tobą, co chcę! Lubisz być związany? Bój się moich fetyszów, Ackles!"

Jensen zacisnął szczęki, ale nie powiedział nic, tylko odchylił głowę i oparł ją o ścianę. Jared nie mógł uwierzyć, Jensen się poddawał, odpuszczał sobie zasieki i systemy ochronne, i pozwalał na to... Jared z wariackim uśmiechem, którego nie mógł nijak opanować, złapał bokserki Acklesa i jednym ruchem ściągnął je w dół. No i proszę, penis Jensena był tak ładny jak cała reszta Jensena, gładki, nabrzmiały i zaczerwieniony i owszem, Jared miał chęć spraktykować jak smakuje i jak będzie leżeć mu w ustach. Nigdy nie uważał członków męskich za jakieś wybitnie estetyczne obiekty, ale chyba nadszedł czas, żeby przewartościować pewne poglądy.

"Jay... ouć..." wymamrotał bezradnie Jensen, gdy Jared zamknął oczy i powoli wsunął sobie jego penisa do ust. Ciężki, zmysłowy, uderzający do głowy aromat zbił go z nóg. Nos i usta pełne zapachu ostrego, męskiego Acklesa, dużo bardziej ekscytujące i burzące krew, niż laska, wykonana jakiemuś tam anonimowemu chłopakowi. Woń niby znajoma, przemykająca się przez stosy spoconych podkoszulek i bielizny, upchniętej w koszu na brudy. Jared chciał tego wszystkiego, nie cofnął się, gdy Jensen zaczął wykonywać krótkie, bujające ruchy, wbijając mu się nieco mocniej w usta. Całkiem, jakby Ackles także nie mógł się opanować. Jared popatrzył w górę i zobaczył zielone oczy, obserwujące go spod ciężkim, przymkniętych powiek. Członek Padaleckiego drgnął zainteresowany zamglonym, zachwyconym spojrzeniem Jensena.

Przez chwilę bujali się tak, w pseudo frykcyjnym ruchu. Jared nie był wykwalifikowanym aktorem porno i stety niestety miał odruch odkrztuśmy, gdy tylko Jensen poruszył biodrami zbyt gwałtownie, ale generalnie było wspaniale. Gorzkawy smak spermy na języku Jareda okazał się wcale nie jakiś obrzydliwy, tylko przyjemny, dużo bardziej przyjemny niż Padalecki przypuszczał... Sytuacja jednak nie była taka idealna. Jensen wciąż był nieco wycofany i ostrożny, i trzeba się było nieźle napracować, żeby doprowadzić go do orgazmu. W pewnym momencie, Jared doszedł do niezbyt romantycznego wniosku, że boli go szczęka od trzymania tak długo otwartych ust, że zesztywniał cały, trochę zmarzł, i zaczął się jakby odrobinę nudzić.

Odsunął się od penisa Acklesa, głośno wydychając powietrze nosem.

"To trudniejsze niż się wydaje."

Jensen uniósł powieki, a zielone, zamglone oczy o rozszerzonych przyjemnością źrenicach spojrzały na Jareda, zamglone i nieskoncentrowane.

"Huh?"

Jared wzruszył ramionami i ponownie zajął się penisem Acklesa. Praktyka czyni mistrza, tym razem było nieco łatwiej. Jensen drgnął cały, westchnął urywaniem głosem, po czym po kilku eratycznych ruchach biodrami doszedł. Bez jednego, pieprzonego słowa. Jared nie zdążył cofnąć się w porę i został zalany gorącą, pachnącą korzennie spermą, która lepkimi strugami zaległa mu na podbródku, policzkach i włosach. Kapitalnie.

Jensen osunął się w dół po ścianie, wyciągając przed siebie drgające miarowo nogi. Jared, wciąż klęcząc, wytarł się w swoją podkoszulkę i rzucił ją w kąt. Jako tako doprowadzony do ładu, przybliżył się do Jensena i oparł mu głowę na ramieniu.

"Chcę z tobą uprawiać seks." wyznał cicho Jared. Miał chęć jeszcze dodać, że chce być na górze, bo ten strzał spermą w policzki i włosy był chwytem poniżej pasa i Ackles wisi mu wielką przysługę. Najlepiej erotyczną. Jensen znowu uruchomił swoje zdolności telepatyczne, bo złapał Jareda za kark i odsunął od siebie tak, żeby spojrzeć mu w oczy.

"Nie chcę być na dole." wygłosił stalowym, nie znoszącym sprzeciwu głosem. Jared zrobił minę proszącego o kąsek ze stołu szczeniaka.

"Ale czemu?"

"Bo nie." kurcze, najwyraźniej Ackles uodpornił się na proszalne miny Padaleckiego, i to akurat w takim momencie.

"Ale... no... jesteś niższy ode mnie..." wybąkał Jared, wiedząc, że taki argument to nie argument.

Jensen pstryknął go palcem w nos, po czym wykonał nieskoordynowany ruch w górę.

"Z drogi, Padalcu. Wychodzę."

"No dobra, dobra. Ja będę na dole. Możemy już zacząć, czy mam tutaj uświerknąć?"

Jensen wzruszył ramionami, unikając niezręcznie wzroku Jareda.

Gdy już pozbyli się całkowicie ubrań i zalegli na łóżku, okazało się, że może lepiej, jak Jensen będzie na górze, ponieważ tylko on z nich dwóch uprawiał kiedyś seks analny. Oczywiście z dziewczynami, ale kurcze, tyłek to tyłek, prawda? Jared leżał z ramionami, zarzuconymi na twarz i rozsuniętymi lubieżnie udami. Wciąż był podniecony, i chyba tylko dlatego nie czuł się jak rozkraczony pornograficzne, cuchnący borowiną, mokry, pobrudzony na włosach spermą kretyn.

Jensen przerył gruntownie seks pudełko, które Jared trzymał w szafce nocnej, i wynalazł tam lubrykant o zapachu zielonej mięty i prezerwatywy. Gdy zaległ pomiędzy nogami Padaleckiego, ciężki, umięśniony i zalatujący ziołami, sprawa nagle stała się poważna. Jared zagapił się jak sroka w gnat na zaczerwienioną, piękną twarz Acklesa, a Ackles, chyba odruchowo, pocałował go znienacka w lewe oko. A potem wetknął mu mokry, śliski palec w tyłek.

"Ożesz..! Może jakieś uprzedzenie wystosowywać, zanim mi coś tam w dole rozerwiesz?..."

Jensen nie odpowiedział, tylko wznowił pocałunki, wdzierając się w usta Jareda językiem w takim samym rytmie, w jakim poruszał swoimi palcami. Z początku było dziwnie i niewygodnie, niezwykle intymny dotyk w nietypowym miejscu, ekscytujący, jednocześnie nieco przerażający. A potem Ackles dotknął czegoś we wnętrzu Padaleckiego, co sprawiło, że Jared zwinął się cały, kuląc palce u stóp i wbijając się dłońmi w plecy Jensena.

"O... o kurcze... myślałem, że to tylko taki gejowski mit jest..."

"Prostata. Jay, żaden gruczoł nie jest mitem." uśmiechnął się Jensen i zanim Jared zdążył wygenerować wystarczająco siły, żeby odpowiedzieć, został pocałowany. Ponownie. Głęboko, łapczywie.

Jensen nie spieszył się, powoli urabiając ciało Jareda i ocierając się mu o biodro swoim własnym, nagle znowu ożywionym penisem. Rytm był miarowy, ani mocny ani słaby, i mógł bez problemu doprowadzić kogoś do szaleństwa. Ackles najwyraźniej znał się bardzo dobrze na mechanice stosunków seksualnych, nieważne czy z chłopakiem, czy dziewczyną. Jared oddychał teraz szybko, nie mogąc opanować krótkich, miękkich jęków. Teraz, gdy Jensen namierzył już prostatę, robił wszystko, żeby dotykać jej za każdym razem. Jared stracił rachubę, ile palców wchodziło w grę. Czuł, że zbliża się do krawędzi, i jeżeli czegoś nie zrobią, to będzie po ptakach.

"Już.. już... teraz... boże... o kurde..."

Jensen odsunął się od Jareda, który poczuł się nagle nagi, bezbronny i wyziębnięty. Lubrykant, pokrywający mu uda i krocze, zaczął się wychładzać i nie było to doświadczenie przyjemne. Jared otworzył niechętnie oczy i spojrzał na klęczącego na łóżku Acklesa.

"Cholera jasna psia krew! Nie mogę... ręce mi się ślizgają i nie mogę..." Jensen wskazał z frustracją prezerwatywę, do połowy utkniętą w srebrzystym, pomazanym lepką mazią opakowaniu.

Jared przewrócił oczami, po czym bez słów uklęknął przy Jensenie, wyjął mu z powalanych lubrykantem dłoni prezerwatywę. Ackles z zaciśniętymi ustami i drgającym nerwowo brzuchem, poddał się ministracjom, po czym prezerwatywa została wprawnie zamontowana na jego członku. Jared uśmiechnął się do Jensena, szczerząc zęby.

"Aż tak ci się spieszy?"

Jensen nie odpowiedział, tylko zaległ na Jaredzie, wgryzł mu się w kark i pchnął. Jego członek był śliski, twardy i gorący wewnątrz Padaleckiego, który na chwilę przestał oddychać, rozerwany pomiędzy decyzją, czy czuje się niekomfortowo i nie na miejscu, czy też jest mu idealnie i niczego innego już w życiu nie chce, bo już wszystko ma.

"W porządku?" zapytał bez tchu Jensen, jego twarz nos w nos z twarzą Jareda. "Mogę?..."

"No jak rany... możesz! Jest ok, jest świetnie, a jeszcze się nawet nie ruszyłeś..." Jared sapał i nic nie mógł na to poradzić. Wydawał z siebie iście pornograficzne dźwięki i było to całkiem poza nim.

"Jak nie... to możemy jeszcze poczekać... trochę..." wymamrotał Jensen, chociaż jego ramiona, więżące Jareda pod spodem, drżały rytmicznie od nadmiernego wysiłku.

Jared fuknął rozeźlony i kopnął Jensena po tyłach łydek. Ackles mruknął protestująco.

"Rusz się, Ackles! Albo idę do łazienki, zakiszę ogóra a ciebie tutaj zostawię samego."

To chyba zadziałało motywująco, bo Jensen zmarszczył się groźnie, po czym wycofał się i pchnął, wsuwając się ponownie w głąb ciała Jareda. Padalecki zawył, chwytając się dłońmi za pogniecione prześcieradła i unosząc uda w górę. Wciąż dysząc nieelegancko, zaczepił kostki o kolana Jensena, żeby przyciągnąć go bliżej.

"Dobrze?" uśmiechnął się zarozumiale Ackles. Jared, nie otwierając oczu, trzepnął go dłonią po ramieniu.

"Oj zamknij się wreszcie!"

"Jaki niecierpliwy... Całkiem jak dziewczyna..." mruknął Jensen i ugryzł Jareda w policzek, po czym owy nadwerężony policzek polizał.

"Żeby nie bolało."

Jared nie odpowiedział, był zbyt skoncentrowany na wilgotnym gorącu, rozciągającym go od wewnątrz, na poły bolesnym, na poły wspaniale przyjemnym i podniecającym.

Do porządnego, kompletnego orgazmu potrzebował tego uczucia pełności i jakoś nie pasowała mu ta świadomość. Jak dziewczyna, potrzebował czegoś wewnątrz, tarcia, gorąca, żeby dojść tak intensywnie, jak tego chciał, i było mu z tym dziwnie. Jensen nie wyśmiewał się z niego, nie komentował, ani nawet nie żartował, że Padalecki zawsze był w głębi duszy dziewczyną, i tylko bardzo dobrze udawał mężczyznę.

Ackles okazał się niesamowicie wyrozumiałym, ale zdecydowanym kochankiem. W sposób widoczny był także zafascynowany nowym, ekscytującym eksperymentem nabijania na penisa sobie Padaleckiego. Jared wił się i skręcał, a Jensen wbijał się w niego katorżniczo, skoncentrowany i zdeterminowany nie wypuścić go spod siebie, póki nie skończy. Dobrze, bo Padalecki miał parę momentów zwątpienia względem niepokojąco erotycznego, burzącego krew i mącącego myśli procesu. To było całkiem inne niż zwykły seks z dziewczyną, bardziej intensywne i kurcze, teraz nawet, jakby osiągnął wytrysk, nie byłby usatysfakcjonowany, gdyby zakładało to brak działań w jego tylnych okolicach.

"O... tutaj... tutaj... tak..." Jared otworzył oczy i spojrzał prosto w zielone ślepia Jensena.

Ackles gapił się na niego otwarcie, z bliska, przyglądając się bezwstydnie jak jego poczynania odbijają się na twarzy Padaleckiego. Penis Jareda, który od jakiegoś już czasu nabrzmiały i napięty, leżał mu wyprężony na brzuchu i zaczął przeciekać. Ackles patrzący na niego chciwie, wybijający mu na ciele obezwładniający, nieziemsko przyjemny rytm, był jedną z najbardziej erotycznych rzeczy, jakich Jared doświadczył, a zakonnikiem raczej nie był i swojego przydziału perwersji w życiu doświadczył.

Jensen już teraz raz za razem dotykał w Jaredzie magicznego gruczołu, który nie był mitem. Jego ruchy stały się krótkie, nieskoordynowane. Rytm zagubił się gdzieś pomiędzy wilgotnymi klaśnięciami ciała o ciało, a potem Ackles wydał z siebie zwierzęcy, chrapliwy pomruk i doszedł, zapadając się ciężko na Padaleckiego. I tylko jego biodra jeszcze się poruszały, ale po paru roztrzęsionych ruchach, i one znieruchomiały.

"Nie...wyciągaj jeszcze... nie..." mamrotał bez ładu i składu Jared, ujmując w zdecydowany uścisk swojego penisa i pocierając go bezlitośnie. "Jeszcze... Chwila..."

"Cicho... Padalec... ciii..."

Ackles, nie wysuwając się z Jareda, uniósł się na kolana, z błędnym wzrokiem i krwawymi rumieńcami na policzkach. A potem ujął członka Jareda razem z nim, zwalniając nieco tempo i całując Padaleckiego prosto w usta. Tylko języki, nic więcej, na nic więcej nie mieli energii. Przez chwilę obaj pracowali jak penisem Jareda. Padalecki coraz bardziej nie mógł złapać tchu, coraz bardziej nie mógł sformułować żadnego słowa, coraz bardziej odpływał... Gorący prąd przebiegł mu w dół pleców, kumulując się w dole brzucha w tak oszałamiający sposób, że nieomal krzyknął. Szczęśliwie w porę zakrył sobie dłonią usta, ale Jensen nie docenił jego przezorności i szybko złapał go za dłoń.

"Nie... krzycz dla mnie... jak chcesz... Odpuść i krzycz..."

Kto by pomyślał, że głos Acklesa jest także instrumentem erotycznym. Jared wykręcił się, łapiąc ramiona Jensena w żelazny uścisk i doszedł, zlepiając im brzuchy strugami gorącej, gęstej, lepkiej spermy. Świat zniknął na moment w pulsującej, białej mgle i ogłuszającym szumie krwi w uszach, przez który Jared nie słyszał nic. Zresztą wątpił, żeby Jensen, leżący na nim całym ciężarem, zachował jakąkolwiek zdolność myślenia.

Ackles westchnął, ale nie wykonał żadnego ruchu, żeby odsunąć się od Jareda i przestać miażdżyć mu brzuch.

"Jak dochodziłeś, czułem to na swoim członku, Jay. Całkiem jak dziewczyna."

"Oj, wyjmij się już ze mnie i spadaj."

///////////////

Premiera odbyła się z wielką pompą i szykiem. Dywany były nie różowawe, tylko czerwone, a szampan schłodzony i podany z tonami truskawek. Krytyka, oczekująca pierwszego oglądu, już przed premierę przyjęła film przychylnie, zwłaszcza grę aktorska Padaleckiego. Jared uśmiechał się tak, że bolały go policzki, ale nie czuł się ani niewygodnie, ani sztucznie. Był szczęśliwy, wszystkie drzwi, dotychczas zamknięte przed nim, otwierały się, a wszechświat klikał, klocki wchodziły w odpowiednie miejsca i wszystko szło idealnie do przodu.

Jensen siedział podczas premierowego pokazu filmu przy Jaredzie, tuż obok Keptforda i jego partnera, wysokiego, małomównego rudzielca o grubych okularach i dużych, wrażliwych ustach. Ackles, gdy tylko zgasły światła, rozsiadł się na fotelu, zapadając się w niego wygodnie. Jego udo dotknęło nogi Jareda, który ukradkiem położył na nim dłoń.

"Nie mogę się doczekać!" szepnął podekscytowany Roland teatralnym szeptem. "To będzie film stulecia."

Jared spojrzał pytająco na Jensena, a ten przewrócił oczami.

"Na pewno." wymruczał.

Film był dobry, nie wspaniały, nie koszmarny, tylko dobry. Jared jednak najbardziej skoncentrowany był na ciepłym udzie Jensena, przytkniętym mu ciasno do nogi. Obrazy przewijały się przez ekran, okraszone wspomnieniami z kręcenia materiału, anegdotami i wypominaniem, kto komu nałożył za dużo pudru. Fabuła była drugorzędna, chociaż Jared obiecał sobie, że prześledzi ją uważniej, jak już wyjdą płyty DVD. Teraz pogrążał się we wspomnieniach z Vancouver i przyjemności posiadania przy sobie uda Acklesa.

Po seansie nadszedł czas na wywiady, zdjęcia i ściskanie rąk producentom, sponsorom i przedstawicielom branży. Jared wykonał swoją część śpiewająco, a Jensen stał za nim, uśmiechając się i od czasu do czasu ujmując go pod łokieć. Nikt im nie miał za złe, gdy wymknęli się z premiery i zamiast producencką limuzyną, dojechali na premierowe afterparty nowym fiatem Jareda.

"Pocałuj mnie, zanim tam wejdziemy." wymruczał Jared, gdy już zaparkowali przed restauracją, w której miało się odbyć przyjęcie.

Jensen westchnął cierpiętniczo, po czym pochylił się i afektowanie cmoknął Padaleckiego w usta. Jared skrzywił się i nadął.

"Dupek z ciebie, mój drogi. Na serio mnie pocałuj."

Jensen zaśmiał się, aż się te jego kurze łapki przy oczach pojawiły, po czy odrzucił dramatycznie głowę do tyłu, zrobił show z pocierania i rozgrzewania dłoni, a potem ujął nimi Jareda za policzki i pocałował go głęboko, z zębami, językiem i całym francuskim sztafażem, który Padalecki już w jego wykonaniu poznał i pokochał.

"Zaśliniłeś mi podbródek." zauważył Jared, ocierając twarz wierzchem dłoni i udając oburzenie. "To było bardzo nie na miejscu."

"Chciałeś pocałunku, to masz pocałunek, Jay." odpowiedział miękko Jensen, zielone oczy uśmiechnięte, twarz rozluźniona.

"Tylko pocałunek?" chciał wiedzieć Jared, węsząc łatwą okazję do wykorzystania podniosłego nastroju premiery.

"Jak się będziesz zachowywał, to może nawet zrobię ci laskę gdzieś w krzakach ogrodowych tej oto drogiej restauracji. Tak lepiej, ty romantyku zakichany ty?" zapytał z przerysowanym rozczuleniem Jensen, szczerząc się wszystkimi zębami, gdy już wysiedli z samochodu i zaczęli podążać w stronę restauracji.

"Dużo lepiej." wymamrotał Jared, uśmiechając się szeroko i ujmując zaproponowaną przez Jensena dłoń.

end

by Homoviator 02/2010

Autor uprasza o opinie i komentarze, bo jest ciekaw, czy czytało się tak zabawnie, jak się pisało, a pisało się nad wyraz fajnie. Autor rozważa napisanie kolejnego RPSa, bo jakoś polubił bawienie się Jaredem i Jensenem, mają panowie potencjał fabularny na AU.

nie na miejscu, jensen, fancition, rps, slash, jared

Previous post Next post
Up