Nie jestem z tego zadowolona i nie podoba mi się taki start w fikatonie, ale na nic więcej mnie dzisiaj nie stać. Lepsze to, niż nic, bo myślałam, że już nic dzisiaj nie napiszę.
Autor:
idrilkaTytuł: Potęga internetu
Fandom: Private Practice
Spojlery: Bardzo ogólne, wystarczy właściwie obejrzenie 3x23 i 3x24 Grey's Anatomy, żeby się orientować, kto jest kim.
Ilość słów: 335 (marniutko...)
Potęga internetu
- I była duża. I… no, duża. - Cooper wpatrywał się w trzymany w rękach kubek z kawą. Znów wyglądał, jakby zarwał noc. Miał podkrążone, lekko przekrwione oczy i potargane włosy. Połowa koszuli wystawała mu ze spodni, był nieogolony i miał minę zbitego psiaka, która mówiła: „Jestem taki biedny, chodź mnie przytulić”.
- Duża jak Renee Zellweger w „Dzienniku Bridget Jones”, czy duża jak Roseanne Barr? - zapytała profesjonalnym tonem Violet, splatając ręce, i spojrzała na niego znad okularów.
Cooper jęknął.
- Bliżej jej było chyba do Roseanne - przyznał wreszcie po chwili ciszy. - Co się stało z moją blondebustybeauty69? Przecież wysyłała mi swoje zdjęcia…
- Z czasów liceum?
- Cześć. Violet, chciałem cię prosić o… Przeszkadzam w czymś? - Pete wszedł do gabinetu i wystarczył mu jeden rzut okiem na zmizerowanego Coopera, by wiedzieć, co się dzieje. - Znowu to zrobiłeś? - Spojrzał na niego z dezaprobatą i pokręcił głową. - Po tej aferze z samochodem obiecałeś, że przestaniesz. Co się stało tym razem?
- Była duża - wtrąciła Violet znaczącym tonem. - Jak Roseanne Barr.
Pete parsknął w swoją kawę.
- Hej! Nie powiedziałem, że była jak Roseanne Barr. Powiedziałem, że było jej do niej bliżej niż do Renee Zellweger z „Dziennika Bridget Jones”. Ale to był już ostatni raz, naprawdę. Więcej nie dam się nabrać na fałszywe zdjęcia. Ani w ogóle nie dam się nabrać, bo z tym zrywam. Definitywnie.
- Mhm… - Pete odwrócił się na pięcie i wyszedł.
- Nie. - Cooper ostentacyjnie nie spoglądał na ekran komputera, na którym migała wiadomość o nieodebranym e-mailu. - Nie, Cooper. Jesteś silnym facetem, dasz radę.
Wiadomość migała nadal. Pojawiała się, znikała, pojawiała się, znikała…
Poszedł do kuchni i wyjął z lodówki karton soku. Nalał do szklanki, dorzucił dwie kostki lodu, wypił, nalał ponownie. Trochę wylało mu się na stół i - by nie myśleć o mailu - skoncentrował się na obserwowaniu pomarańczowej plamy. Niebezpiecznie przypominała kształtem komputerową myszkę.
To musiał być jakiś znak.
- Szlag. - Cooper z trzaskiem odstawił szklankę. - Szlag, szlag, szlag.
Wrócił do pokoju. Wiadomość przestała migać.
Od: i’mhothornygirl
Do maila dołączone było zdjęcie. Na twarzy Coopera pojawił się błogi, rozmarzony uśmiech.