Autor:
upupa-epopsTytuł: Fragmenty
Fandom: The Vampire Diaries
Spoilery: 2x22
Ilość słów: 1500
Prompt: Last night I dreamed that someone told me: your love is dead. And she died- they told me - without saying your name. Roque Dalton
A/N: Dawno, dawno temu zaczęłam pisać amnesia!fika o Alaricu, ale mnie przerosło. Dzisiaj znalazłam, porządnie przeorałam, mniej więcej skończyłam. Możliwe, że po fikatonie rozgrzebię to bardziej i przerobię/wydłużę, ale na razie idzie, jak jest.
Fragmenty
Dwa dni po apokalipsie Alaric jakby nigdy nic rozkłada kartki na stole w bibliotece (po jednej na każdy rok, każda data wypisana jadowicie zielonym flamastrem z absurdalną pedanterią), i zaczyna robić notatki ze swojego życia. Na pierwszy ogień idą dokumenty, facebook i maile, a gdy to nie wystarcza, Alaric prosi Damona o podwiezienie do Loftu, po czym zaczyna metodycznie rozbebeszać wszystkie swoje szuflady i szafki, wyciągając stare terminarze, przypadkowe notatki, rachunki i kartki pocztowe. Kwiecień 2008 - leczenie kanałowe lewej górnej piątki, czyta Damon po paru dniach na leżącej najbliżej niego kartce, i prawdopodobnie mówi coś głupiego, bo od tego czasu Ric zaczyna składać swoje kalendarium za każdym razem, kiedy musi się od niego oderwać. W końcu Caroline przynosi mu w prezencie żółtą teczkę, a on wypisuje po wewnętrznej stronie okładki wszystkie najważniejsze wydarzenia, datę urodzenia i skończenia studiów. Na samym dole kalifgrafuje datę śmierci Isobel (tę pierwszą), zupełnie jakby był pewien, że później nie mogło się zdarzyć nic równie ważnego.
***
- On nie może tu tak zostać - powiedziałby Damon, gdyby ktokolwiek pofatygował się, by zapytać go o zdanie, ale wobec Armageddonu, który zostawił za sobą Klaus, nie za bardzo jest się nawet z kim pokłócić. Mając do wyboru dyskusję ze starymi skarpetkami Stefana albo z trumną Jenny, Damon po raz pierwszy w życiu postanawia cierpieć w milczeniu, albo przynajmniej tym, co u niego uchodzi za milczenie.
Stefan znika bez słowa, zostawiając po sobie tylko fiolkę bezcennej krwi Klausa, a Alaric siłą rozpędu zostaje w pensjonacie, nie mogąc znieść ani towarzystwa pogrążonej w niezrozumiałej dla niego żałobie Eleny, ani myśli, że miałby się na nowo uczyć własnego mieszkania. Przenosi tylko walizkę z ubraniami i kilka pudeł papierów. Zajmuje pokój nad biblioteką, ten sam, w którym sypia, od kiedy powrócił do życia, cały i zdrowy, minus, bagatela, wspomnienia i tożsamość; najwyraźniej dzielenie ciała z Pierwotnym ma pewne skutki uboczne.
Obsesyjnie sprząta, chodzi wcześnie spać i niemal nie pije, żadnych złych nawyków, nowy, lepszy Alaric, który nie pamięta żadnych niepowodzeń tej wcześniejszej, niedoskonałej wersji, prawdziwa czysta kartka bez żadnych zaległości, niebezpiecznych precedensów, kroków po równi pochyłej. Damon trochę mu tego zazdrości, łapie się na zastanawianiu się, kim byłby w takiej sytuacji on sam, bez Katherine i bez brata, ale potem patrzy na dłonie Ricka popękane od maniakalnego zmywania kubków po herbacie i wie, że tak naprawdę nie chce znać odpowiedzi.
Zamiast tego zamyka oczy i zasłania uszy, stara się ignorować nerwowe kroki na drewnianej podłodze i wszechobecne kartki, Damon Salvatore nigdzie nie zostaje na tyle długo, by obserwować krajobraz po bitwie, nie zbiera z podłogi upadłych kochanków ani żadne takie nonsensy. Nie pamięta już, kiedy ostatnio widział człowieka w takim stanie emocjonalnego rozkładu, nawet Stefan na ogół oszczędzał mu swoich metafizycznych bebechów i Damon nie ma pojęcia, co miałby robić z kryzysem egzystencjalnym innym niż swój własny.
***
Są rzeczy, w które Ric nie wnika, zupełnie jakby nie męczyła go absurdalna fragmentaryczność kolekcjonowanych przez niego faktów rozpisanych na kartkach z całkowitym lekceważeniem procesów historycznych czy związkó przyczynowo-skutkowych. Luty 2010 - wypadek z granatem werbenowym (blizna na lewym biodrze), notuje na odpowiedniej kartce, nie pytając, skąd Damon wie o nim takie rzeczy.
Gdy tylko zaczyna czuć się na tyle bezpiecznie, by samemu wyjść z domu, kupuje sobie w najbliższej księgarni duży, ciężki terminarz oraz zestaw długopisów i zakreślaczy - z tych, którymi tworzył swoją żółtą teczkę, został mu już tylko fioletowy - a potem siada i pracowicie wycina z niego pierwsze cztery i pół miesiąca. Zaczyna notować, starannie selekcjonując wydarzenia, które pamięta z ostatnich dni, mniej istotne na czarno, bardziej na zielono (tak twierdzi legenda, którą narysował na odwrotnej stronie okładki; Damon nie ma oporów przed grzebaniem w cudzych rzeczach). Wszystkie imiona podkreśla cienką, żółtą kreską, niektóre pojedynczą, inne podwójną, a przy kilku stawia dodatkowo pomarańczowy znak zapytania, który nie został uwzględniony w legendzie, zupełnie jakby był zupełnie oczywistym symbolem i nie potrzebował żadnych dodatkowych wyjaśnień.
***
Trzy tygodnie po (20 maja 2010 - Klaus wraca do swojego ciała, podkreślone grubą, niebieską kreską) stoją wieczorem w bibliotece i rozmawiają o literaturze wojennej, bezpieczny temat, którego nigdy nie przyszłoby im do głowy poruszyć przed. Damon opiera się ramieniem o regał i dowodzi wyższości Hemingwaya nad wszystkim, podkreślając każdy argument dobitnym ruchem dłoni dzierżącej szklankę whisky. Pierwszy raz od trzech tygodni nie czuje się, jakby musiał mieć oczy dookoła głowy, rozluźnia mięśnie i wysuwa lewą nogę lekko do przodu, a kiedy opiera łokieć na półce, Alaric swobodnie kładzie mu dłoń na karku i jakby nigdy nic całuje go w usta.
Zastyga w połowie gestu, z językiem dotykającym dolnej wargi Damona i nagle sztywnymi palcami zaciśniętymi w pięść. W ogłuszającej ciszy niemal słychać, jak kolana Alarica uginają się w zwolnionym tempie, więc Damon odruchowo chwyta go i opiera o siebie, żeby nie upadł.
- Pamięć mięśniowa - mówi wreszcie Ric głosem tak obojętnym, jakby chodziło o rozwiązanie zupełnie trywialnej zagadki.
Damon nie ma pojęcia, co mógłby odpowiedzieć, więc kiwa tylko twierdząco głową, i dopiero kiedy Ric zaczyna się od niego odsuwać, zdaje sobie sprawę, że ciągle go trzyma. Szybko cofa ręce i łapie za karafkę, poniewczasie orientując się, że obaj mają pełne szklanki.
- Od dawna? - pyta Alaric spokojnie.
- Trzy miesiące - mówi w końcu Damon, a Ric wyciąga z torby swoją żółtą teczkę, wydobywa z niej odpowiednią kartkę, notuje kilka słów, po czym z powrotem łapie swoją szklankę i próbuje wrócić do rozmowy, którą prowadzili wcześniej.
Marzec 2010 - Damon Salvatore, widnieje na pozostawionej na wierzchu kartce.
***
Damon ma złe przeczucia, chociaż nie jest w stanie dokładnie powiedzieć dlaczego, i dopiero po paru minutach orientuje się, że jest za cicho, brakuje mu nerwowych kroków i monotonnego skrzypienia długopisów Alarica. Bicie serca słychać dopiero z odległości kilku metrów, więc, chcąc nie chcąc, Damon wyrusza na poszukiwania na oślep, przekonany, że wynikną z tego jeszcze jakieś kłopoty.
Oczywiście kuchnia jest ostatnim miejscem, które sprawdza. Alaric stoi przed otwartą na oścież lodówką i ściska w dłoni jakąś puszkę, na której, jak się wydaje, jest całkowicie skupiony. Żółta teczka leży zamknięta na stole, tuż obok na wpół zapisanej kartki papieru i niebieskiego długopisu.
- Rozmrozisz lodówkę - mówi Damon odruchowo, a Rick odwraca głowę w jego stronę i zaczyna się śmiać.
- Czy ja lubię groszek? - pyta, machając puszką. - Powiedz mi, Damon, lubię czy nie?
Damon wzdraga się lekko, nie znosi, kiedy ten nowy Alaric nazywa go po imieniu; zawsze robi to z dziwaczną, wznoszącą intonacją, jakby nie był pewny, czy dobrze zapamiętał. Alaric ma, o ironio, fatalną pamięć do imion.
- Więc? Lubię czy nie? - dopytuje coraz bardziej natarczywie, a Damon płynnym ruchem wyciąga mu puszkę z rąk i zdejmuje otwieracz z haczyka.
Odcedzenie puszki zielonego groszku było najbardziej bezradnym gestem, jaki wykonał w życiu.
***
Po wypadku z groszkiem Damon czuje się wystarczająco zmęczony, by podjąć próbę okiełznania fragmentaryczności. Kradnie więc żółtą teczkę Alarica, rozkłada kartki na swoim łóżku, i podejmuję próbę opowiedzenia historii. Po kwadransie ma ochotę wrzucić wszystko do kominka i zacząć od nowa; z pewnością jest w stanie odpowiadać na pytania Alarica lepiej, niż robił to do tej pory, ograniczyć ilość chaosu i znaków zapytania, i nareszcie nadać wszystkiemu jakąś strukturę.
Oczywiście bardzo szybko zostaje przyłapany na gorącym uczynku, i spodziewa się awantury (chciał sprowokować awanturę), ale Ric nie daje się sprowokować - bez słowa pochyla się nad łóżkiem i zaczyna zbierać porozrzucane kartki. Dopiero teraz Damon widzi, że strony są starannie ponumerowane, prawy dolny róg, każda liczba wpisana dokładnie w jedną kratkę oddaloną dokładnie o centymetr od brzegów kartki. Z jakiegoś powodu doprowadza go to do furii, ale nie potrafi zdobyć się na to, by rozszarpać trzymany w rękach plik, więc oddaje go Alaricowi ze zwieszoną głową.
- Wytłumacz mi - prosi swoim najlepszym poważnym tonem, ale Ric tylko składa razem kolejne kartki, i nie podnosi głowy przez dobrych parę minut.
- Daj spokój - mówi w końcu Alaric. - Chyba, że masz jakiś magiczny sposób, żeby przywrócić mi pamięć.
- Mam - odpowiada Damon szybko, za szybko, że też wcześniej nie pomyślał o tym idealnym rozwiązaniu, wystarczyłaby kropla krwi, by na zawsze pokonać fragmentaryczność, a potem patrzy na twarz Alarica i ma ochotę sam siebie ugryźć za głupotę. Musi się w końcu nauczyć, że to już nie jest ten człowiek, któremu mógł bez zastanowienia mówić wszystko, co mu przyszło do głowy.
Od tego czasu Ric waha się przez moment za każdym razem zanim przyjmie od Damona coś do picia, zupełnie jakby utrata wspomnień zrobiła w jego głowie więcej miejsca na zdrowy rozsądek.
***
Sierpień 2010. Alaricowi pęka w rękach szorowany zbyt mocno kubek, a Damon stoi w progu kuchni z pustą butelką jak jebana karykatura Matki Teresy i jedyny gest, na jaki może się zdobyć, to podniesienie uszka, które wyleciało z impetem aż pod jego stopy, i wyrzucenie go do śmieci.