Autor:
idrilkaTytuł: Nie dotknęliśmy gwiazd (ani nam nie wybaczono)
Fandom: The Hunger Games
Prompt: Szymborska
Pairingi/postacie: Madge Undersee, Madge/Gale, kanoniczny trójkąt gdzieś w tle
Spojlery: Do całości trylogii.
Ilość słów: 2 034
A/N: Fik z wczoraj, ale w sumie lepiej późno niż wcale. (I hej, zdążyłam przed północą! To nic, że nie tego dnia, co trzeba...) Znowu kradnę tytuły, czyli wszystko w normie.
Nie dotknęliśmy gwiazd (ani nam nie wybaczono)
We have not touched the stars,
nor are we forgiven, which brings us back
to the hero’s shoulders and a gentleness that comes,
not from the absence of violence, but despite
the abundance of it.
Gale jest jednym z tych chłopców, przed którymi matki przestrzegają dziewczyny takie jak ona - jednym z tych posępnych i niebezpiecznych, tych, którzy mają w sobie zbyt dużo gniewu i zbyt mało łagodności.
Nie zadawaj się z nimi, mówią matki, chwytając swoje córki za ramiona, mając nadzieję, że wystarczy, jeśli zmuszą je, by odwróciły wzrok.
Z takimi to nic, tylko kłopoty, mówią matki, chwytając swoje córki za ręce, mając nadzieję, że na zawsze pozostaną niewinne i nie wiedząc, że tak naprawdę straciły je już w tym momencie.
Prawda jest taka, że Madge nie szuka łagodności - wbrew temu, co zdają się sądzić o niej wszyscy - i nie miałaby nic przeciwko temu, by jeden z tych smagłych chłopców, którzy są od niej tak bardzo odmienni, że mogliby równie dobrze należeć do innego świata, przyparł ją do szorstkiego muru w zaułku za Ćwiekiem i pozwolił rękom błądzić przez chwilę pod jej sukienką. Wyobraża sobie czasem, że taki chłopiec miałby spierzchnięte, ciepłe wargi, którymi dotykałby jej szyi i ust, a jego dłonie na jej udach byłyby duże i szorstkie od ciężkiej pracy.
To tylko zupełnie niewinne fantazje, które zapewne nigdy się nie spełnią, bo chłopcy tacy jak Gale nie chcą dziewczyn takich jak Madge, jasnych i łagodnych; wydaje im się, że są nie dość wytrzymałe, nie dość doświadczone przez życie, by znieść ich świat, nie dość gwałtowne, by mogły poskromić płynący w ich żyłach gniew.
To nic, powtarza sobie. To nic.
.
Tak naprawdę prawie się nie znają, chociaż często znajdują się nawzajem gdzieś na peryferiach wzroku, kiedy odwrócą na moment spojrzenie od Katniss, ale to nigdy nie trwa wystarczająco długo, by mieć jakiekolwiek znaczenie.
Gale przynosi im czasami truskawki, które zbiera w tym niemalże wolnym świecie po drugiej stronie drutu kolczastego, wymieniając je na życie dla rodziny i zdolność do spojrzenia sobie samemu w twarz. Madge wie, co o musi o niej myśleć, wie, jak bardzo musi ją osądzać za każdym razem, kiedy zgłasza się po astragale. Jej imię pojawia się w puli tylko pięć razy. Jego - jeśli wierzyć plotkom - ponad czterdzieści.
Nic dziwnego, że zazwyczaj nie chce na nią patrzeć, kiedy rozmawiają przy tylnych drzwiach jej domu, nigdy dłużej, niż to konieczne.
.
Jej przyjaźń z Katniss - jeśli wspólne milczenie można nazwać przyjaźnią - to jedna z tych rzeczy, których Madge nigdy się nie spodziewała, chociaż być może powinna. Są w końcu bardziej do siebie podobne, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Madge co prawda nie igra z ogniem, ale ma w sobie ten sam rodzaj stali ukryty tuż pod skórą, tę samą determinację, którą widzi w oczach Katniss. Ma taką samą, nieobecną matkę, która zapomniała już niemal o żywych, wciąż opłakując umarłych. Może to dlatego nie potrzebują zbyt wielu słów.
Madge czasami myśli o tym, żeby poprosić Katniss, by zabrała ją ze sobą poza ogrodzenie Dwunastki; wyobraża sobie, że powietrze pachnie tam inaczej, a niebo wydaje się być zawieszone nieco wyżej i bardziej błękitne. To kolejna niewinna fantazja, która nigdy się nie spełni, nie dlatego, że Madge brakuje odwagi, ale dlatego, że rozumie różnicę pomiędzy odwagą a egoizmem. Wystarczyłby tylko jeden błąd, wystarczyłoby, żeby ktoś się dowiedział, żeby ją złapano… Prawda jest taka, że tak, jak Katniss chroni swoją rodzinę, tak samo Madge chroni swoją. Różnią się tylko metodami.
.
Bywa, że Madge zastanawia się, czy Gale i Katniss robią po tej drugiej stronie świata coś więcej niż tylko polują. Widzi przecież, jak on na nią patrzy, kiedy jest pewien, że Katniss tego nie zauważy, a jego wzrok mówi zawsze: kiedyś się z tobą ożenię, a potem uciekniemy i będziemy żyć wolni, my i nasze dzieci. Nie czuje zazdrości, ale jest takie puste miejsce gdzieś pośrodku klatki piersiowej, które w tych chwilach przypomina jej o swoim istnieniu.
.
(Dałam jej broszkę z kosogłosem, na szczęście, mówi do niego cichym głosem, kiedy spotykają się w korytarzu Pałacu Sprawiedliwości. Gale chce powiedzieć: to bez znaczenia, ale zamiast tego mówi: dziękuję.)
.
Katniss odchodzi, ale Gale pozostaje, zupełnie niespodziewanie, i nadal przynosi truskawki, za które Madge płaci dużo więcej, niż powinna. Ma nadzieję, że Gale rozumie, że to nie jałmużna, a podziękowanie.
Żadne z nich nie mówi, jak bardzo im jej brakuje. Wiedzą, że losu nie należy kusić. (Tutaj, w Dystrykcie Dwunastym, nie sprzyja on nikomu.)
.
- Czasami chciałabym uciec stąd i nie oglądać się za siebie - mówi cicho pewnego pochmurnego dnia, ukryta za załomem muru, gdzie nikt nie będzie ich widzieć. Zaczyna robić się chłodno i Madge otula się szczelniej szalem, ale mimo to przebiega ją dreszcz. - Ten kraj musi przecież mieć gdzieś koniec, nie może biec w nieskończoność.
(Czasami właśnie takie ma wrażenie. Że nie ma nic poza Panem. Że nieważne, jak daleko by doszła, przed nią wciąż rozpościerałby się ląd aż po horyzont.)
Gale spogląda na nią na poły z podziwem, na poły ze zdziwieniem, jakby nie spodziewał się, że cicha, łagodna Madge Undersee może myśleć o podobnych rzeczach.
- Kiedyś chciałem go znaleźć - odzywa się w końcu, a potem uśmiecha się ponuro. - Może w innym życiu.
Madge potakuje tylko bez słowa, bo rozumie, że kiedy Gale to mówi, widzi przed oczami twarze swoich braci i siostry.
Gdy przychodzi następnym razem i widzi, że to Madge stoi w progu, zostaje dłużej, niż zazwyczaj.
.
Być może chłopcy tacy jak Gale nie wybierają dziewczyn takich jak Madge, ale dziewczyny takie jak Katniss nie wybierają chłopców takich jak Peeta Mellark. Dlatego kiedy na ekranach transmitujących Igrzyska dzieje się niemożliwe, Madge odruchowo szuka spojrzeniem Gale’a tylko po to, by przekonać się, że zniknął już gdzieś w tłumie.
Znajduje go potem w jednej z bocznych uliczek przy Ćwieku, wspina się na palce i całuje, nie rozchylając warg. Czuje, jak płynie w nim gniew, czuje go w drżeniu jego zaciśniętych kurczowo warg, kiedy niemal boleśnie odwzajemnia pocałunek, czuje go w zbyt mocnym uchwycie jego dłoni, które zostawią ślady na jej ramionach. Teraz może powiedzieć, że wie to na pewno: Madge nie szuka łagodności.
Gale wydaje się być zaskoczony tym, że nie ucieka, że gdyby tego właśnie chciał, być może pozwoliłaby mu na zbyt wiele, więc tylko przyciska ją lekko do ściany, oddychając gwałtownie i nie robiąc nic, a Madge stoi tam wyprostowana, w białej sukience w kwiaty, z włosami splecionymi w warkocz i patrzy mu prosto w oczy.
Chce powiedzieć: nie musisz się przede mną ukrywać.
Madge wie, że nigdy nie będzie dla niego tym, czym była Katniss, ale to nic. Może być dla niego czymś innym. To wystarczy.
.
(Kiedy Katniss i Peeta wracają do domu, nierozłączni, tragiczni kochankowie z Dysktryktu Dwunastego, Gale zakrada się do niej po zmroku, chociaż sam się za to nienawidzi, a potem rozkłada ją nago na zbyt szerokim łóżku, w którym pościel jest zbyt miękka i tłumi jej ciche westchnienia własnymi ustami. Jej skóra jest zbyt blada, jej włosy zbyt jasne i za każdym razem, kiedy Gale zamyka oczy, wyobraża sobie inną twarz.
Madge całuje go, zanim zdąży wyszeptać niewłaściwe imię.)
.
Po powrocie do Dwunastki, Katniss zabiera ją ze sobą po raz pierwszy do lasu, poza granicę dystryktu. Madge chciałaby móc powiedzieć, że powietrze faktycznie pachnie tam inaczej, a niebo jest znacznie odleglejsze i bardziej błękitne, ale to nieprawda - ma ten sam brzydki, szarawy kolor, a nisko ponad ich głowami wiszą chmury.
Powoli, powoli, Madge uczy się polować, zastawiać sidła i wnyki. Teraz wie, jak pewnie może leżeć w dłoni myśliwski nóż.
- Gale zawsze był w tym lepszy - mówi Katniss, mocując się z jedną z pułapek. - Ale to teraz bez znaczenia.
Madge myśli, że może powinna jej powiedzieć; może powinna jej powiedzieć, że świat tutaj, w Dystrykcie Dwunastym, nie zatrzymał się pod jej nieobecność, że ludzie nie przestali rodzić się, dorastać i umierać, zbliżać się do siebie i oddalać. To jest ta rzecz, której Katniss nawet przez chwilę nie wzięła pod uwagę. Madge jej za to nie wini.
Rzadko wybiera się za ogrodzenie w niedziele, kiedy do Katniss dołącza Gale, bo czuje się wtedy jak intruz, jakby zakłócała stary obrządek, którego nigdy do końca nie pojmie, ponieważ nie został on przeznaczony dla jej oczu.
Tej niedzieli, kiedy Katniss puka kamykami w okno jej pokoju, a potem prowadzi ją do lasu, nie zamieniają ze sobą ani jednego słowa, ale Madge widzi, jak Katniss zaciska kurczowo zęby. Jej napięte jak cięciwa łuku mięśnie i ciążąca pomiędzy nimi nieobecność Gale’a mówią wystarczająco wiele. Madge nie może być pewna, ale domyśla się, co musiało się między nimi stać, by przyjaźń, która przetrwała nawet Igrzyska i tę noc w jaskini oraz tę noc za zamkniętymi drzwiami jej pokoju, nagle się rozsypała.
Nie próbuje go nawet szukać podczas uroczystej kolacji w domu jej ojca wydawanej na cześć Katniss i Peety. Jeśli zna go choć trochę, a chciałaby myśleć, że tak właśnie jest, to wie, że na pewno go tam nie znajdzie.
.
Madge rozumie, że Gale zawsze będzie rebeliantem; jest w nim za dużo gniewu i buntu, żeby mogło być inaczej. Smutna prawda o rebeliantach jest taka, że rzadko dożywają starości.
Nienawidzi się za to, ale nie potrafi odwrócić oczu, kiedy chłoszczą go na głównym placu pod Pałacem Sprawiedliwości do żywego mięsa tak długo, aż jego plecy przestają przypominać cokolwiek, co mogło należeć kiedyś do człowieka. Wymiotuje potem w jednej z bocznych uliczek, opierając się ręką o mur i trzęsąc się gwałtownie, podczas gdy łzy kapią jej z czubka nosa. Czuje się trochę tak, jakby miała gorączkę i kręci jej się w głowie, a kiedy dotyka ręką czoła, jej skóra jest rozpalona. Jej oczy muszą chorobliwie błyszczeć.
Wie, że zanieśli go nieprzytomnego do pani Everdeen, ale mija kilka godzin, zanim ma odwagę przekroczyć próg jej domu. Wcześniej zakrada się do pokoju matki, która śpi jak zabita, i zabiera kilka ampułek morfaliny. Nie jest w stanie zrobić dla niego nic więcej, więc zrobi przynajmniej to - ofiaruje mu spokojny sen bez snów.
Przemyka się potem przez wyludnione ulice, ściskając ampułki w kurczowo zaciśniętej dłoni. Za każdym razem, kiedy mija jednego ze Strażników Pokoju, prostuje się ledwie zauważalnie, unosząc dumnie głowę i usiłując sprawiać wrażenie bardziej pewnej siebie i opanowanej, niż czuje się w rzeczywistości. Nie zatrzymuje jej żaden z nich.
Tak naprawdę nie chce wchodzić do środka, ale Prim otwiera drzwi i niemalże wciąga ją do przedsionka. Jej wielkie oczy są dzikie i przerażone, ale kiedy się odzywa, wydaje się być całkowicie spokojna. Madge ściska ją za rękę w pocieszającym geście, który mówi: rozumiem.
Przysięga sobie, że nie odwróci wzroku, tak jak nie zrobiła tego wcześniej pod pręgierzem, ale kiedy widzi zmasakrowane plecy Gale’a owinięte bandażami, na których wykwitają ciemne plamy krwi, mimowolnie zamyka oczy.
Pani Everdeen odbiera od niej morfalinę i szepcze ciche dziękuję.
Madge nigdy się nie dowiaduje, czy Gale miał świadomość tego, że prawdopodobnie uratowała mu życie. To nieistotne.
.
Kiedy zacznie się rewolucja, którą od dawna już wyczuwa się w powietrzu, Gale będzie jednym z pierwszych, którzy chwycą za broń i dadzą się zabić w imię idei, której nie potrafią nawet do końca nazwać - tego jest całkowicie pewna. Gale jest jednym z tych młodych, gniewnych ludzi, którzy nie boją się igrać z ogniem, ciągną do niego niczym ćmy do światła, nie zważając na to, że ogień spopiela wszystko, co napotka na swojej drodze. Być może to dlatego nieodmiennie grawituje ku Katniss, która spala się wciąż i wciąż na nowo, odradzając się za każdym razem. Madge wie, że z tymi, którzy wejdą w jej płomienie będzie inaczej.
Ćwierćwiecze Poskromienia to tylko pierwsza iskra. Po niej nastąpią kolejne i kolejne, co do tego nie ma wątpliwości.
Wciąż mają jeszcze trochę czasu.
Wciąż mają jeszcze trochę czasu, więc tym razem to ona przychodzi do niego. To może zbyt desperackie, zbyt transparentne, ale tym razem to ona potrzebuje zapewnienia i czegoś, co jest tak realne jak blizny na plecach Gale’a pod jej palcami, i jednej chwili na nabranie oddechu zanim ich świat pogrąży się w ogniu.
Czekają. Powietrze, które wdycha, ma smak popiołu.
.
(Później, dużo później, kiedy osiada już pył i kurz, Gale przysięga sobie jedną rzecz: Katniss mogła być twarzą rewolucji, ich Kosogłosem, ich Dziewczyną w Ogniu, ale on, nawet wtedy, kiedy inni zapomną, wciąż będzie pamiętać, że nie tylko ona płonęła.)