fikaton 12, dzień 7: ziemska jesień #6.5

Apr 22, 2012 23:29

Oszukuję trochę - dzisiaj wklejam połowę ostatniego odcinka, żeby zaliczyć fikaton :P

autorka: le_mru
fandom: Mass Effect
spoilery: potężne do zakończenia serii (finał ME3)
prompt: udajmy, że jest
ilość słów: 883
postaci: paragońska femshep & entourage + Hackett
ostrzeżenia: [tak, to jest AU]wypieram ostatnie 5-10 minut, ustalmy, że wszystko skończyło się w momencie, kiedy Shepard i Anderson siedzieli razem na Cytadeli, tylko że jej udało się wpisać kod Żniwiarzy do konsoli Tygla... taką wersję wydarzeń podaje akzseinga. Przekaźniki masy funkcjonują w najlepsze - turianie nie będą musieli żywić się Colą i batonikami!
notka odautorska: No co ja poradzę, że lubię Traynor. A Garbus kradnie całą moją uwagę.

Część 1. Część 2. Część 3. Częśc 4. Część 5. Część 6.


7.

- Proszę zapoznać się z dostarczonym materiałem dowodowym i na jego podstawie odpowiednio zawyrokować - powiedziała Shepard, opierając się zmęczonym gestem o reling konsoli łącznościowej. - Nie przeczę, że podejmowałam decyzje nie tyle kontrowersyjne, co po prostu złe, albo że nie przewidywałam konsekwencji niektórych wyborów. To prawda. Ale robiłam to wszystko w dobrej wierze i jednym celu: żebyśmy mogli tu dzisiaj rozmawiać. Jak widać, to się udało.

Wyglądało na to, że matriarcha Preena pęka: jej surowy zwykle wyraz twarzy nagle złagodniał. Pozostali członkowie rady tymczasowej emanowali jednak urażoną godnością - Shepard nie stawiła się na ich wezwanie na stacji Eris, ale postanowiła skontaktować się z nimi z pokładu Normandii. Padły, oczywiście, jakieś oskarżenia o piractwo, na które Shepard odpowiedziała subtelną groźbą, że o jej potraktowaniu dowiedzą się świeżo wskrzeszone media. To poskutkowało: "komandor Shepard" było wystarczająco często wyszukiwaną frazą w extranecie.

- Proszę się spodziewać naszej odpowiedzi - powiedziała radna Wong przed rozłączeniem.

- Przyjąć ich na własnym terytorium było doskonałym pomysłem - stwierdziła Traynor, pokazując Shepard uniesiony kciuk. - Trzeba im pokazać, że nie jesteśmy jakimiś petentami!

- Ależ się stałaś wojownicza - wypaliła Shepard, a Traynor okryła się ślicznym rumieńcem. Umawiały się, że odtąd ich stosunki mają być stricte profesjonalne, ale Shepard była w tym do dupy i czuła nadchodzącą chwilę słabości, która popchnie ją znowu w młode, chętne ramiona Traynor. To dlatego, prawdopodobnie, obowiązywał zakaz fraternizacji.

Z głębin społecznego skrępowania wyratował je natarczywy dźwięk przychodzącego połączenia. Shepard gorliwie wcisnęła przycisk przyjęcia wideokonferencji.

- Admirale Hackett. - Od czasu tamtej ostatniej, strasznej wizyty na Cytadeli widok i głos Hacketta źle jej się kojarzył.

- Komandor Shepard. Jestem świeżo po spotkaniu z Radą Bezpieczeństwa Przymierza. Oficjalne stanowisko jest takie, że Przymierze zwracało wam już Normandię w momencie, kiedy ją przejęliście.

- Aha - powiedziała pasywno-agresywnie Shepard.

Hackett też wydawał się mieć o tym opinię.

- Tak. - Odchrząknął. - Jest także możliwe, że wiadomości o planowanym odzyskaniu Normandii dotarły… hmm… w zasięg mojego słuchu, a że Rada Bezpieczeństwa przeżywała akurat paraliż decyzyjny, mnie on także dotknął.

- Dyskrecja nigdy nie była moją mocną stroną.

- Co prawda, to prawda. Ale za to macie mnóstwo innych mocnych stron, których być może wcześniej nie doceniano.

Shepard była pewna, że po takim przysmarowaniu zaraz każe jej coś zrobić.

- Shepard, czy chcielibyście się zająć eliminacją pozostałych komórek Cerberusa?

- Eliminacją? - zapytała sucho Shepard. Traynor po drugiej stronie sali aż się wzdrygnęła. - Nie będę eliminować nikogo, kto nie jest bezmyślnym zombie.

- Oczywiście, komandorze, to zupełnie…

- I pod warunkiem - przerwała mu Shepard bezceremonialnie - że zaprzestanie się ścigania dawnych oficerów Cerberusa, którzy wystąpili z organizacji, a tym, którzy nie zdążyli tego zrobić, da się szansę na rehabilitację.

- To ma sens, komandorze.

- Bardzo się cieszę, admirale.

- Będziemy w kontakcie. Hackett bez odbioru.

- Robię się w tym dobra - zdziwiła się Shepard.

- Aż mi się zrobiło ciepło, komandorze - powiedziała Traynor, a Shepard zacisnęła zęby, prosząc wyższą instancję o silną wolę, dużo silnej woli.

Garrus wcale nie był zdziwiony takim obrotem rzeczy.

- Byłem pewny, że jak tylko fikniesz, to będą chcieli cię utemperować i dadzą ci coś do roboty - stwierdził, rozsiadając się na kanapie. - Wiesz, praca kształtuje charakter i tak dalej. Poza tym, nie powiem, nudzą mnie trochę te oficjalne rundki po galaktyce. I przygnębiają.

- Mnie też. - Ruiny, okazało się, wszędzie były prawie takie same, czy to leżały w wodzie, czy w piachu. Fasady budynków i nawierzchnie dróg stopione od burz ogniowych. Całe kwartały pocięte laserami. Ogromne cielska Żniwiarzy zamienione w tony złomu. - I męczą. Nie przypuszczałabym, że po wiktorii będzie tyle roboty papierkowej.

Na stoliku piętrzyły się stosy folderów z planami spotkań, konferencji, rozmaitych inicjatyw i komitetów odbudowy. Garrus popatrzył na nie krytycznie i zrzucił połowę na podłogę.

- To nieważne, to niezrozumiałe, to niepoważne, to od razu do kosza. I masz. Wstępna selekcja.

- Powinnam cię uczynić swoim pierwszym oficerem - odkryła Shepard. - Masz wspaniałe umiejętności organizacyjne.

- Nie wiem, co na to Przymierze. Zostałbym człowiekiem honoris causa?

- Może. Albo coś z Widmami można zakręcić.

- Nie mówiłem tego serio, Shepard.

- Dobra, dobra. Co mi przypomina… - wywołała widok kalendarza z omni-klucza - że następny w kolejce jest Palaven. Mogłabym ci dać trochę ekstra czasu. Jakoś przetrwam dwa tygodnie na Thessii bez ciebie.

- Jakoś spasuję.

- Co? Nie chcesz spędzić więcej czasu ze swoją rodziną?

- To raczej ona nie chce spędzić czasu ze mną. - Garrus odchrząknął i uciekł wzrokiem. - Ja… hm… zupełnie wypadłem z łask po Menae.

- Dlatego, że poszedłeś ze mną?

- W oczach hierarchii jestem prawie zdrajcą rasy.

- Ja pierdolę! - Shepard ze złości aż kopnęła stolik. - Na Palavenie gówno byś zrobił! A ze mną… wygrałeś tę wojnę!

- Nie czarujmy się, Shepard. Już jestem honorowym człowiekiem - powiedział z przekąsem.

Zapowietrzyła się na chwilę. Garrus siedział naprzeciwko niej we fragmentach swojego polutowanego, niechromowanego pancerza, przygnębiony i nastroszony zarazem, a ona tylko szukała w tym swojej winy i chciała, żeby jakoś powrócił ten Garrus sypiący suchymi żartami jak z rękawa. Komandor Shepard, wieczny zbawca.

- Może pojadę z tobą? - zaproponowała w końcu. - Jeśli nie posłuchają ciebie, może posłuchają mnie.

- To chyba by nie pomogło - mruknął, ale po błysku w oczach widziała, że to rozważa. - To nie coś, co załatwi jedna pogadanka od komandor Shepard. Ale dzięki.

- Rozumiem. - Zawahała się znowu. Nie rozumiała za bardzo, poza tym statkiem nie miała rodziny. - Ale zrób coś dla mnie: spróbuj chociaż.

- Martwisz się o mnie?

- Skądże znowu. Ale zajarał mnie ten pomysł wciągnięcia cię na żołd Przymierza…

- Równie wariacki co twoje zwykłe pomysły.

- Czyli wszystko w normie.

Nie potrafiła powiedzieć, jak się uśmiechał, nie mając warg.

fandom: mass effect, autor: le_mru, fikaton 12, fikaton 12: dzień siódmy

Previous post Next post
Up