Fikaton s12e04

Apr 17, 2012 02:11

Autor: carolstime
Fandom: zwiastun Avengersów
Tytuł: Tęcza nieszczęścia
Słów: 646
Prompt: Batalista + to
A/N: kiedy piszę, że zwiastun Avengersów, to naprawdę mam to na myśli - moja znajomość fandomu ogranicza się do 7 trailerów/scen z filmu i Thora. Nie wiem, co to kanoniczność, dopiero co nauczyłam się imion bohaterów i jednak trochę trolluję.
Dla ororcia, oczywiście, nikomu innemu nie odważyłabym się napisać fika do nieznanego mi fandomu z szacunku, chociażby.

- Słuchajcie, ktoś przesłał nam prezent! - zawołał Clint, obracając w rękach kartonowe pudełko, znalezione na stoliku pomieszczenia jadalnego S.H.I.E.L.D.

- To na pewno jeden z moich fanów - powiedział Steve, który właśnie wszedł do pokoju, ziewając przeciągle.

- To kisiel. - Clint skrzywił się nieco, wyciągając sześć obrzydliwie kolorowych torebek.

- To z pewnością jeden z moich fanów, który pragnął mnie uszczęśliwić widokiem Natashy i Marii walczących w tej zacnej substancji. - Tony pokiwał głową, kontemplując w zaciszu własnego umysłu wyimaginowany obraz i kompletnie nie zwracając uwagi na oburzone spojrzenie Natashy.

- Jest po jednej torebce dla każdego, niebieska dla Steve'a, czerwona dla Tony'ego, czarna dla Natashy, żółta dla Thora, fioletowa dla mnie i zielona, oczywiście, dla Bruce'a, jakże oryginalnie - mówił Clint, wyrzucając po kolei zawartość pudełka.

- Tu jest napisane, że to od Lokiego - powiedziała Natasha, podchodząc do stolika.

- Bo z pewnością Loki wysłałby nam prezent i jeszcze się pod nim podpisał. - Tony przewrócił oczami. - Tłumaczę wam, że to któryś z moich fanów wybrał sobie niefortunnie pseudonim. To co, kto gotuje?

*

Nick Fury podążał ścieżką wytyczoną przez kolorowe torebki, aż doszedł do sali, gdzie na wejściu zaatakowała go strzała, która minęła go jedynie o milimetry.

- Wybacz, Nick! - zawołał Clint, wybuchając śmiechem.

Było to całkiem godne podziwu, zważając na to, że zwisał do góry nogami, trzymany za kostkę przez Hulka. Trochę wyżej, na ramionach Bruce'a, stała Natasha, mierząc z dwóch pistoletów do świateł ledowych na suficie. Nick, tak zaaferowany tym widokiem, prawie że nadepnął na rękę Tony'ego, który leżał na podłodze wśród szczątków swojej zbroi Iron Mana, zaraz obok Thora, podrzucającego nad głową swój młot.

- Co tu się stało? - zapytał Nick, jego głos niezmąconym oceanem spokoju.

- Dostaliśmy prezent - zachichotał Tony. Był to odgłos co najmniej niepokojący. - Kisiele. We wszystkich kolorach tęczy. Okazało się, że wszystkie były na opiatach. To mroczny plan Lokiego na przejęcie władzy nad światem.

Nick schylił się i podniósł z ziemi puste pudełko, na którego dnie jadowicie zielonym markerem napisane było Od Lokiego, xx.

- Wiedzieliście, że to od Lokiego i mimo to to zjedliście? - zapytał Nick, nie wierząc, że ktoś mógłby osiągnąć tak imponujący poziom głupoty.

Tony machnął ręką, która z plaskiem wylądowała na jego twarzy. Zachichotał jeszcze bardziej.

- Pomyśleliśmy, że to taki żart. Na przykład Thora.

- Żart? Żart Thora? Thor nie rozpoznałby żartu nawet, gdyby ten właśnie rąbnął go jego magicznym młotem po głowie!

Akurat ten moment, w całym swoim życiu, Thor wybrał na to, żeby zrozumieć dowcip i roześmiać się na cały głos. A potem młot spadł mu na głowę, rozprostowując wszystkie zmarszczki na jego czole. Nick spojrzał na niego na tyle morderczo, na ile pozwalało mu tylko jedno oko.

- A twoja zbroja?

- Bruce próbował go przymierzyć, ale kiedy powiedziałem mu, że bez mojej nienagannej sylwetki nie ma szans się zmieścić, trochę się wkurzył i zzieleniał, wciąż będąc w zbroi. Ten metal przetrzyma wiele, ale nie naprężającego się Hulka.

Nick westchnął, czując, jak to wszystko zaczyna go przerastać.

- Steve'owi, jak widzę, dostał się kisiel z morfiną - mruknął, spoglądając na kiwającego się w kącie to do przodu, to do tyłu Steve'a, który jak zacięta taśma powtarzał "Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi, nikt mnie nie potrzebuje".

- Och, Steve, najjaśniejsza z pięćdziesięciu gwiazd amerykańskich, zostanę twoją lamą, jeśli ty będziesz moją alpaką! - zawołał Tony z uczuciem, machając rękami i nogami, jakby próbował wyrzeźbić orła w metalowej podłodze.

- Za Amerykę! Za Troję! Za Narnię! - wołał Clint, teraz posyłając strzały we wszystkich czterech kierunkach świata.

- A kto będzie kowadłem dla mojego młota? - rzucił dramatycznie Thor, jego nastrój upadający w mgnieniu oka.

Nick przetarł zmęczone oko, uchylił się przed nadlatującą strzałą i odszedł w stronę centrali, odprowadzany przez bojowe okrzyki Clinta, żałosne zawodzenie Steve'a i chichot Tony'ego.

*

Parę kilometrów dalej Loki zaśmiał się szaleńczo.

fandom: marvel, fikaton 12, fikaton 12: dzień czwarty, autor: carolstime, fandom: the avengers

Previous post Next post
Up