Fikaton 12x01

Apr 13, 2012 20:58

Autor: idrilka
Tytuł: Across the Universe (albo: pięć miejsc, w które Joker zabrałby Shepard)
Fandom: Mass Effect
Postacie/Pairingi: Shepard/Joker
Prompt: Teksas
Spojlery: Do ME2, ale używam wiadomości dotyczących backgroundu postaci/świata, które pojawiają się w ME3. Poza tym lekkie spojlery (?) do Firefly i Serenity, ale można czytać bez obaw, bo to tylko aluzja i nic powiedzianego wprost.
Ilość słów: 1 222
A/N: Wielkie dzięki dla soriso, która w ogóle podsunęła mi pomysł napisania takiego fika, kiedy borykałam się z totalnym brakiem pomysłu na cokolwiek, i dla samanthalb, Pierwszej Shiperki tego pairingu, za rzucanie okiem i brainstorming. ♥ Pozwoliłam sobie zachować pierwszy człon tytułu po angielsku, ponieważ jest on nawiązaniem do piosenki The Beatles.

Across the Universe (albo: pięć miejsc, w które Joker zabrałby Shepard)

I [Tiptree]

Prawda, nie jest to najbardziej oryginalne posunięcie na świecie, ale hej, kto mówi, że bycie nieprzewidywalnym jest zawsze najlepszym wyjściem? Komu jak komu, ale Shepard na pewno przydałoby się trochę normalności, czegoś zupełnie zwyczajnego, wręcz nudnego. (Tak przynajmniej ci się wydaje, kiedy patrzysz na to, jak mocno zaciska czasem zęby, stojąc dwa kroki od ciebie, górując nad tobą, siedzącym w fotelu pilota. Masz stamtąd doskonały widok na jej linię szczęki i widzisz, jak nerwowo pracują jej mięśnie. Zastanawiasz się, czy Shepard w ogóle zdaje sobie z tego sprawę.)

Dlatego gdybyś tylko mógł, zabrałbyś ją na Tiptree. To nie do końca dom, nie tak naprawdę, ale to najlepsze, co masz do zaoferowania, poza ciasną kajutą i nieco mniej ciasnym kokpitem, które nawet nie są tak do końca twoje, mimo że lubisz tak myśleć, pokazując mentalnie środkowy palec całej organizacji Cerberusa.

Siedzielibyście na tylnym ganku niewielkiego domu, przy chyboczącym się lekko, drewnianym stole, popijając nalewkę robioną przez twojego ojca, która mogłaby powalić nawet kroganina, ale, najwidoczniej, nie komandor Shepard. Hilary siedziałaby obok ciebie, podskakując na krześle i opowiadając z przejęciem o tym, co zrobi, kiedy dostanie się do Akademii, żeby szkolić się na pilota. W tle grałby ten ulubiony zespół ojca, The Beatles, pochodzący ze starej Ziemi.

Nie powiedziałbyś jej, oczywiście, że zabierasz ją tam przede wszystkim po to, żeby poznała twoją rodzinę. Znasz Shepard za dobrze, żeby nie wiedzieć, czym by się to skończyło. Jeśli chodzi o tego typu sprawy, zwłaszcza, kiedy w grę wchodzi coś więcej niż łańcuch dowodzenia i łatwa, wręcz oczywista przyjaźń, w porównaniu do Shepard jesteś mistrzem społecznych interakcji. Ona zaczęłaby tylko wewnętrznie świrować, udając jednocześnie, że jest całkowicie spokojna i wyluzowana, że dopuszczanie kogoś tak blisko, w sytuacji, kiedy każde z was może w każdej chwili zginąć, nie wywołuje w niej chęci odwrócenia się na pięcie i natychmiastowej ucieczki. (Ale komandor Shepard nigdy nie ucieka. To jedna z jej największych słabości.)

II [Palaven]

Powiedziałbyś jej pewnie, pół-żartem, że chcesz przy okazji złożyć wizytę rodzinie Garrusa (czytaj: opowiedzieć im najbardziej żenujące historyjki z jego udziałem, jakie znasz, a znasz ich sporo - Kasumi często przychodzi do kokpitu, kiedy nudzi jej się pomiędzy misjami i jest najlepszym źródłem plotek na całej Normandii), a skoro i tak macie po drodze, to dlaczego by nie.

No co? Lubisz czasem popatrzeć, jak Garrus lekko gotuje się i wije wewnętrznie pod tym pancerzem wiecznego opanowania. (I hej, nikt nie mówił, że nie masz absolutnie żadnych wad.)

Bo nie mógłbyś jej przecież powiedzieć, że chociaż raz powinna móc zobaczyć coś tak pięknego, jak ta tonąca we wszystkich odcieniach srebra planeta, nie musząc jednocześnie oglądać się przez ramię w oczekiwaniu na następny strzał. To byłoby zbyt sentymentalne dla was obojga.

III [Teksas]

Już dawno nie było cię na Ziemi, ale wiesz, że Shepard nie było tam jeszcze dłużej. Może chodzi o jedną z tych rzeczy, o których ona nie mówi, a ty nie pytasz, bo rozumiesz, że niektóre trupy lepiej jest trzymać głęboko w szafie. Może po prostu od dawna miała tam nie po drodze.

Wiesz o młodości Shepard, oczywiście, że wiesz - to jedna z tych rzeczy, o których powiedziała ci raz (jedna z tych rzeczy, których nie musiałeś wyczytać z akt), a później przestała o nich wspominać - więc jesteś też świadomy, że Ziemia nie pozostawiła jej wielu szczęśliwych wspomnień, pozostawiła za to przeszłość, o której Shepard za wszelką cenę stara się zapomnieć.

Ale może mógłbyś zabrać ją na Ziemię, gdzieś z daleka od tego wszystkiego, od czego Shepard uciekła niemal poza granice znanego kosmosu (być może uciekłaby jeszcze dalej, gdyby tylko przekaźniki masy jej na to pozwoliły).

Moglibyście odwiedzić jedno z tych muzeów poświęconych oldschoolowym ziemskim serialom, których realia dla ludzi z początku dwudziestego pierwszego wieku były tylko science-fiction, a dla was są codziennością, tym, które Shepard tak bardzo lubi. Czasami, kiedy wyjątkowo nic się nie dzieje i galaktyka jest w stanie przetrwać bez waszej interwencji kolejny dzień, Shepard wyciąga stare hologramy zalegające na półkach w jej kwaterach, przynosi przemycony z mesy popcorn (nadal nie wiesz, jakim cudem udaje jej się go zdobyć, tobie ciężko jest wydusić z kucharza dodatkową porcję protein) i wydaje ci polecenie służbowe:

- Joker, przywlecz tu łaskawie swój leniwy tyłek.

Może byłbyś bardziej urażony, gdybyś nie słyszał uśmiechu w jej głosie, którego nie są w stanie zagłuszyć nawet interkomy.

Dlatego zabrałbyś ją gdzieś - powiedzmy, do Teksasu, gdzie podobno mają naturalnych rozmiarów replikę Serenity. Mógłbyś usiąść za sterami, z Shepard stojącą tuż za tobą (prawie jak w domu), i przez chwilę udawać, że jesteście tylko grupą wyjętych spod prawa przemytników i rzezimieszków o złotych sercach (bo wielkimi, cholernymi bohaterami już jesteście i bez tego).

- Jestem liściem na wietrze. Patrz, jak się unoszę… - mógłbyś powiedzieć, uśmiechając się gorzko, a Shepard rzuciłaby ci ostre spojrzenie, mówiące nie kuś losu, nie, dopóki ja tu dowodzę. Mógłbyś jej wtedy odpowiedzieć, z szerokim uśmiechem:

- Przyjąłem do wiadomości, Zoe.

Czekałbyś wtedy na jej odpowiedź, na ten błysk zrozumienia w oczach, który na pewno by nastąpił, tylko trochę wstrzymując oddech.

IV [Eden Prime]

Mógłbyś, kiedy to wszystko już się skończy, zabrać ją tam, gdzie wszystko się zaczęło. Historia zataczająca koło - takie motywy zawsze się sprawdzają, prawda? Ostateczne zakończenie, wąż zjada swój ogon. Tym razem już nie misja, tylko powrót, bez karabinu maszynowego na plecach i pistoletu ściskanego w rękach, ostateczne zamknięcie tego rozdziału, nowy, wspaniały świat (nawet jeśli tylko na chwilę - za dużo już widziałeś, żeby sądzić inaczej).

Może tak właśnie będzie.

V [Alchera]

Gdybyś tylko mógł, zszedłbyś tam razem z nią, zamiast obserwować z wysokości, jak niewielka figurka Shepard chodzi na ekranie pomiędzy zgliszczami, próbując w samotności zakończyć niezałatwione sprawy - nie tylko własne, ale też rodzin wszystkich tych, którzy zginęli razem z nią na Normandii, ale widocznie nie byli na tyle cenni, by Cerberus przywrócił ich do życia.

Nie musiałbyś patrzeć, jak Shepard z determinacją obchodzi całe miejsce katastrofy, podnosząc nieśmiertelniki leżące w śniegu, i ściska je z całych sił w dłoniach. Nie musiałbyś słuchać jej ciężkiego oddechu wewnątrz hełmu, skrzypienia kroków za każdym razem, kiedy stawia stopę obutą w ciężki, wojskowy but na mocno zmrożonym śniegu. Mógłbyś się nie zastanawiać, czy nie powinieneś był wysłać za nią Garrusa, choćby tylko po to, żeby miała tam ze sobą znajomą twarz, która nie odwiedzała jej regularnie w koszmarach. Mógłbyś nie powstrzymywać się za każdym razem, kiedy słowa same podchodzą ci do gardła, za każdym razem, kiedy chcesz jej dać znać, że czuwasz nad nią z Normandii (tak jak robisz to zawsze - czasem to niewdzięczna praca, słuchać, jak kule przebijają się przez osłony i trafiają prosto w ciało, słuchać jej urywanego oddechu na łączach radiowych i nie móc nic zrobić, czekając bezsilnie w kokpicie, aż dostaniesz krótki rozkaz, którego zawsze wypatrujesz z niecierpliwością: Joker, zabierz nas stąd).

Mógłbyś dać jej do zrozumienia, że nie niesie tego ciężaru sama. (Czasami wydaje ci się, że - mimo obecności na Normandii całej drużyny, którą udało jej się zebrać - Shepard nie jest do końca tego świadoma.)

Gdybyś mógł ją tam zabrać i zejść razem z nią, chodzilibyście we dwójkę po zamarzniętej powierzchni planety, wdychając filtrowane powietrze i szukając błyszczących w świetle księżyców nieśmiertelników. Zmrożony śnieg skrzypiałby wam pod butami, a wirujące w powietrzu płatki osiadały na hełmach, przesłaniając w irytujący sposób widoczność. Shepard prawdopodobnie milczałaby, tak samo jak teraz, ale kiedy odwróciłaby się w twoją stronę, widziałaby coś więcej, niż tylko duchy.

fandom: mass effect, fikaton 12, autor: idril, fikaton 12: dzień pierwszy

Previous post Next post
Up