Entropia; Gwiazdka dla Niny

Dec 19, 2011 20:55

Droga Nino!
Z całego serca życzę Ci wspaniałych Świąt, wspaniałej atmosfery, świętego spokoju, spełnienia marzeń (w tym akademickich :)), wielu wspaniałych przygód w fandomie, dużo dobrego jedzenia i żeby ktoś Ci wreszcie napisał ten Salvatorecest, bo ja, jak widać, nie potrafię.

Wesołych Świąt!

Autor: upupa-epops
Dla kogo prezent: pistacjowa
Życzenie nr 2: Damon/Elena/Stefan. Niemoralny, nienormalny i fascynujący trójkąt (chętnie + 18, ale niekoniecznie), w którym każdy z nich ma równoprawną pozycję i każde szuka w tym swojego miejsca, ale całej trójce pasuje taki układ. Chętnie z fragmentami z POV całej trójki. Reakcje innych na taki ich układ (Alaric, Caroline, Bonnie, Jeremy), krótka geneza tego - jak to się stało, że tak wyszło.
Tytuł: Entropia
Fandom: The Vampire Diaries
Spoilery: ogólne aż do 3x09
Ilość słów: 3891
A/N: Mam wrażenie, że to nie do końca tak miało być, ale starałam się tak, jak potrafię. Tekst zawiera kryptyczność, nawiasy, mój mózg i prawdopodobnie efekty przedawkowania dyskusji wampirkowych. Mam wielką nadzieję, że zawiera również życzenie.
le-mru bardzo dziękuję za betę, a idrilka za długie godziny pisania (mojego), podczas których znosiła na przemian moje fazy rozkapryszonej diwy i drama queen.


Entropia

The way you slam your body into mine reminds me
I'm alive, but monsters are always hungry, darling,
and they're only a few steps behind you
R. Siken, Snow and Dirty Rain

Jeśli popatrzeć na to obiektywnie, wszystko skończyło się dobrze.

***

Trudno w to uwierzyć, ale w Mystic Falls może istnieć życie bez potworów, śmiertelnego zagrożenia i ołtarzy ognia; życie, w którym słowo „kryzys” oznacza co najwyżej awarię prądu na tyle długą, by porozmrażały się lodówki, a lejąca się strumieniami krew pojawia się głównie na ekranach telewizorów. Elena powoli przyzwyczaja się do tej myśli. Po miesiącach życia w stanie permanentnego zagrożenia potrzebuje trochę czasu, żeby się przystosować.

Nadal mieszka z Jeremym i Alarikiem; nawet teraz, kiedy Klaus nie żyje i nikomu już nic nie grozi, wolą trzymać się razem. Każde z nich straciło zbyt wielu bliskich, żeby teraz dobrowolnie się izolować. Zamiast tego podtrzymują się wzajemnie na duchu, i Elena ma niekiedy wrażenie, że prowadzą dom otwarty: Caroline przychodzi prawie codziennie, Tyler, siłą rzeczy, niewiele rzadziej, a Bonnie ma już u nich swoją szczoteczkę do zębów. Kiedy do tego okazuje się, że Alaric posiada również dorosłych znajomych, a Jeremy potrafi się kolegować nie tylko z ludźmi z klasy swojej siostry, robi się naprawdę tłoczno.

Bracia Salvatore nadal mieszkają w starym pensjonacie i są nieodłączną częścią towarzyskiego kółka Eleny, nawet jeśli Stefan swoim zwyczajem trzyma się nieco na uboczu.

- Znowu jest nieznośnym męczennikiem - twierdzi z przekonaniem Damon.
- Powinieneś się cieszyć, że jest z nim coraz lepiej - strofuje go Elena. - Wolałeś to, co było przedtem?
- Ależ cieszę się. Niezmiernie się cieszę. Tylko nie rozumiem, czemu jedzenie jelonków ma tak morderczy wpływ na jego osobowość. Święty Stefan od Nudziarzy.

Na ogół na tym etapie Caroline zupełnym przypadkiem przechodzi obok nich i przez nieuwagę wbija Damonowi obcas bezbłędnie w śródstopie, co oczywiście doprowadza do kłótni. Elena przysłuchuje się z niekłamaną przyjemnością.

Nie ma wątpliwości, że wszystko wraca do normy.

***

Elena wyobraża sobie swoje życie jako dom, w którym, jak zawsze po trzęsieniu ziemi, trzeba zrobić gruntowne porządki: wymieść zza sof rozbite kawałki porcelany, wyszorować okna i wyrzucić poszarpane zasłony, poukładać pozrzucane na podłogę książki z powrotem na półki i schować noże do szuflady. Nie jest to najłatwiejsza praca na świecie, ale Elena nigdy się nie poddaje; wierzy, że kiedy skończy, nareszcie wszystko będzie dobrze. Dlatego codziennie rano znajduje w sobie siłę by wstać i ruszyć do walki; ściera metaforyczne kurze, ustawia metaforyczne meble i powtarza sobie, że prędzej czy później musi nadejść dzień, kiedy wszystko znowu będzie proste. Musi tylko chcieć tego wystarczająco mocno.

(Nigdy nie mówi o tym głośno, ale bardzo dobrze wie, że w jednym z pokojów jest łóżko, pod którym śpi potwór.)

***

Pensjonat Salvatore'ów jest całkiem niezłym azylem, w którym Elena chroni się niekiedy przed zgiełkiem. Tutaj przynajmniej może się uczyć bez obawy, że lada chwila ktoś postanowi ją odwiedzić, i im bliżej do końca roku szkolnego, tym chętniej korzysta z tej możliwości. Stefan i Damon nie mają nic przeciwko; zresztą dom jest tak duży, że gdyby się postarali, mogliby jej w ogóle nie widywać. Elena ma nawet wrażenie, że Stefan niekiedy korzysta z jej możliwości, choć oczywiście on twierdzi, że wcale jej nie unika.

Nie są już razem, choć żadne z nich nie wyklucza, że kiedyś jeszcze do siebie wrócą. Póki co każde z nich musi dojść do ładu ze swoim życiem i na powrót poczuć się dobrze we własnej skórze. Niczego sobie nie obiecują; na razie wystarczy, że są dobrymi przyjaciółmi. Elena powtarza sobie, że tak jest lepiej dla nich wszystkich: Stefan musi w końcu uwierzyć, że jest w stanie wyjść na prostą o własnych siłach, nie dla kogoś lub przez kogoś.

Damon ostentacyjnie traktuje ją jak domownika, zostawia jej naczynia do pozmywania albo radzi się, którą koszulę założyć na uroczyste otwarcie miejskiej biblioteki. Elenę trochę uwiera ta familiarność, ale nie do końca wie, jak zareagować. Jest przekonana, że Damon doskonale rozumie, że przekracza granicę, i robi to z pełną premedytacją. Stefan swoim zwyczajem stosuje taktykę skrupulatnego ignorowania wybryków brata, i trudno powiedzieć, czy daje to jakieś wymierne efekty, ale trudno też wyobrazić sobie, by Stefan mógł się zachowywać inaczej.

Kiedy Elena obserwuje ich czasem, nie chce jej się wierzyć, że naprawdę są braćmi: Damon bawiący się szklanką i Stefan czytający w skupieniu książkę, Damon rozparty wygodnie na kanapie i Stefan siedzący prosto na krześle, Damon mówiący rzeczy, których nie powinien, i Stefan znający z góry wszystkie odpowiedzi.

(Zdarza się, że wieczorami przyjmują swoje role zupełnie tak, jakby się umówili: Stefan masuje ramiona Eleny i szepcze jej do ucha znane, kojące wyznania miłości, podczas gdy Damon łapie jej sutek między zęby i niecierpliwie szarpie się z zapięciem jej spodni.)

***

Elena umawia się na kilka randek z chłopakiem poznanym w szkole. Jim jest miły i spontaniczny, zabawia ją brawurowo opowiadanymi anegdotami i wydaje się szczerze zaciekawiony, kiedy pyta o jej zainteresowania i plany. Rozmawiają o SAT-ach i filmach o superbohaterach, a potem Jim postanawia być dżentelmenem i odprowadza Elenę pod sam dom.

- Będę spokojniejszy - mówi. - W tym mieście wcale nie jest tak bezpiecznie, nie chcę, żeby coś ci się stało.

Elena nie protestuje, poprawia tylko czapkę i chowa ręce w kieszeniach, tłumacząc się brakiem rękawiczek. Powrót zajmuje trochę więcej czasu, niż powinien, ale tak dobrze im się rozmawia, że nawet nie zauważają upływu czasu. Kiedy wreszcie zaczyna im doskwierać chłód, Jim całuje Elenę w policzek na do widzenia, po czym zatrzymuje się, jakby na coś czekał. Niezręczna cisza trwa tylko moment; Elena uśmiecha się przepraszająco i szybko zamyka za sobą drzwi domu.

- Dobrze się bawiłaś? - pyta Jeremy zza kuchennego stołu.
- Fantastycznie. Umówiliśmy się na piątek do kina, dasz sobie radę z obiadem?
- Jasne, obrabujemy z Rickiem zamrażarkę.

(Przed pójściem spać Elena wyciąga werbenową strzałkę z kieszeni płaszcza i przekłada ją do kurtki, w której chodzi do szkoły.)

***

Elena się nudzi.

(Nie może dłużej wytrzymać w czterech ścianach, nie teraz, kiedy wszechogarniający optymizm Caroline doprowadza ją do furii i nie może już patrzeć na to, jak Jeremy radzi sobie ze wszystkim dużo lepiej niż ona, więc wkłada zeszyt do torebki i mówi Rickowi o jakimś wypracowaniu, które powinna napisać jak najszybciej i wybiega z domu, a potem bez słowa rzuca Damonowi kluczyki od samochodu.

- Co, szukasz wspólnika?
- Jedziesz czy nie?

Lądują w przypadkowym barze kilkadziesiąt mil od domu, gdzie nikt ich nie zna i nikogo nie obchodzą. Damon nie pyta, co się stało ani nie próbuje grać Matki Teresy, po prostu stawia między nimi butelkę i pogrąża się we własnych myślach, i Elena jest boleśnie świadoma czającego się jej gdzieś pod skórą poczucie wspólnoty, którego nie powinna doświadczać, nie teraz i na pewno nie z Damonem. Kiedyś może nawet byłoby jej z tego powodu wstyd; teraz wychyla kieliszek jednym haustem i bezwiednie ściska go tak mocno, że pęka jej w ręce.)

- Powinnaś częściej wychodzić z domu - mówi stanowczo Caroline, a Elena kręci z uśmiechem głową.
- Nie pamiętam, kiedy ostatnio się nudziłam - mówi. - Daj mi się nacieszyć.

***

Nadal trenują z Alarikiem, dwa razy w tygodniu o nieludzko porannej godzinie, bo nawet jeśli wszyscy żyją teraz długo i szczęśliwie, to żadne z nich nie zwariowało jeszcze na tyle, by wierzyć, że są bezpieczni na wieki wieków.

(Wokół oczu Stefana pojawiają się żyłki i Elena, zafascynowana, nie może oderwać od niego wzroku.)

- Nie uderzaj tylko ręką - przypomina jej Rick. - O, właśnie tak, całym ciężarem, super.

Elena staje mocno na nogach i uderza z całej siły, kołki wbijają się w manekin, a Alaric odskakuje, zaskoczony; nie przywykł jeszcze do tego, że Elena jest teraz szybsza od niego, reaguje w mgnieniu oka i nigdy nie daje się zaskoczyć.

- Nie wiem, jak to robisz - przyznaje z podziwem, na nowo ładując kołkownicę. - Jakbyś miała oczy dookoła głowy.
- Sam mi mówiłeś, że element zaskoczenia jest ważny - mówi Elena, wzruszając ramionami, po czym podskakuje, przekonana, że słyszy czyjeś kroki w lesie; błyskawicznie odwraca się i pociąga za spust trzymanej w rękach kuszy.

Strzała przelatuje metr nad głową absolutnie przerażonej wiewiórki.

- Za dużo Harry'ego Pottera - mówi Rick, kiedy w końcu udaje mu się przestać śmiać.
- Stała czujność - odpowiada Elena, wyciągając przed siebie strzałę jak różdżkę, po czym przypomina sobie, że powinna się jeszcze uśmiechnąć.

***

Dni Eleny zaczynają zlewać się w jedno, cudowny stan sprzed-tego-wszystkiego, kiedy jej dziennik nie był jeszcze kroniką następujących zbyt szybko po sobie wydarzeń i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Teraz nareszcie robi się leniwie, a to wpływa na chronologię wydarzeń: Elena nie pamięta, co było najpierw, kupowanie nowych ręczników z Rickiem czy ten jeden raz, kiedy Jeremy zrobił risotto, maraton filmów o wilkołakach z Caroline czy robienie z Tylerem projektu na angielski, rozpijanie butelki tequili z Bonnie czy urodziny Stefana. Wszystkie ważne i nieważne wydarzenia rozpływają się gdzieś w przestrzeni identycznych poranków i powtarzających się wieczorów, i Elena na początku czuje się zaniepokojona, ale potem uznaje, że niepamiętanie to po prostu kolejny etap powrotu do normalności.

(Nawet jeśli bardzo się stara, nie może sobie przypomnieć, co było najpierw, Damon zaciskający kurczowo palce na jej biodrach czy Stefan przytrzymujący jej włosy, kiedy brała go do ust. Nie pamięta, którego z nich pocałowała najpierw, i nie ma pojęcia, czy ten pamiętny wieczór, kiedy na wpół leżała, oparta plecami o pierś oddychającego urywanie Damona, podczas gdy Stefan bez ceregieli oparł sobie jej uda na ramionach i wsunął w nią język, to był pierwszy raz, czy może szósty.)

Pakuje swój stary dziennik do pudełka po butach i chowa je pod łóżkiem, między stosami innych rzeczy, do których i tak nigdy nie zagląda. Nie może się zdobyć na to, żeby go spalić, ale postanawia odgrodzić się zdecydowanie od przeszłości, tabula rasa, nowe życie i nowe wyzwania. Zapisuje się na akcję upiększania miasta i spędza upojną sobotę na sadzeniu drzewek, powtarzając sobie, że właśnie tego jej teraz potrzeba.

***

Po całym dniu spędzonej na grzebaniu w starych pudłach na strychu pensjonatu Elena z ulgą wchodzi pod prysznic. Towarzystwo Historyczne w osobie Carol Lockwood wrobiło Ricka w napisanie artykułu o Mystic Falls w latach dwudziestych, a Damon w przypływie dobrej woli zgodził się na udostępnienie rodzinnych zbiorów rzeczy różnych, pod warunkiem jednakże, że to nie on będzie brodził po kolana w kurzu. Elena zgodziła się pomóc i prędko tego pożałowała; Rick okazał się człowiekiem o niezmierzonej energii, i kiedy już raz wpadł na strych, najchętniej zostałby tam przez tydzień. W związku z tym po dziesięciu godzinach pracy brudna i spocona Elena stanowczo wetknęła mu do jednej ręki karton z rzeczami, które miał zabrać do domu, do drugiej kluczyki od samochodu, i oznajmiła, że ona już się dzisiaj nigdzie nie rusza, po czym zniknęła w łazience.

Kiedy wreszcie udaje jej się wejść pod strumień gorącej wody, czuje się jak w raju.

(Zaczyna od szyi, zawsze zaczyna od szyi: zmywa puder maskujący blizny, których nie widzi ich nikt oprócz niej. Jenna miałaby na ten temat coś do powiedzenia, gdyby wiedziała, jak Elena sprawdza palcami kolejne ślady po zębach. Stefan i Klaus trafili idealnie w tętnicę, Stefan, jeśli dobrze pamięta, odrobinę wyżej niż Klaus, za to majaczący Damon wgryzł jej się niemal w gardło. Elena myśli niezobowiązująco, że może nawet kiedyś wytknie mu tę niezdarność. Woli nie myśleć o tym, jak to się stało, że żarty o jedzeniu ludzi wcale nie wydają jej się już aż tak niestosowne.)

Damon siedzi przy kominku z nieodłączną szklanką whisky w ręce i wpatruje się w płomienie, co natychmiast wywołuje u Eleny złe przeczucia. Stara się im nie ulegać, poprawia ręcznik na mokrych włosach i zajmuje swoje miejsce przy kominku.

- Rick nadal się do ciebie nie odzywa? - pyta z obowiązkową troską.
- Na to wygląda. Ale spokojnie, niedużo mi zostało do skruszenia ściany nienawiści.
- Trzymam kciuki w takim razie.

Elena rozsiada się wygodnie, wyciągając stopy w stronę ognia, a Damon, widząc to, wstaje z fotela, podchodzi do barku i, nie pytając, nalewa drinka także dla niej, po czym w milczeniu wraca na miejsce. Cisza w jego towarzystwie jest znajoma i podejrzanie wręcz kojąca, i gdyby Elena nie była tak bardzo zmęczona, zapewne wychyliłaby swoją whisky duszkiem i uciekła czym prędzej. Zamiast tego zamyka oczy tylko na chwilę, a potem w półśnie rejestruje, jak ktoś podnosi ją z fotela i przenosi przez korytarze, aż w końcu silne ręce kładą na czymś miękkim i otulają kołdrą.

(Śni jej się, że potwór wychodzi spod łóżka i odgryza jej głowę.)

***

Na następnej randce Jim opowiada jej o entropii.

- To jest coś w rodzaju ilości chaosu, prawda? - dopytuje Elena uprzejmie, a Jim kładzie między nimi serwetkę i zaczyna szukać długopisu w torbie.
- Wszyscy niby wiedzą co to jest - wyjaśnia. - Ale jak przychodzi do szczegółów, to nikt nie ma pojęcia. Entropia to jest niepewność wystąpienia jakiegoś zdarzenia w następnym momencie.
- Myślałam, że to coś z fizyki?
- W fizyce też jest entropia, dokładniej w termodynamice. Oznacza...
- ... miarę stopnia nieuporządkowania układu - kończy za niego Elena, zanim jest w stanie się powstrzymać, ale Jim gwiżdże z uznaniem i nie zauważa nawet, że nie powinna tego wiedzieć.

Tłumaczy gorzej niż Stefan, trochę chaotycznie i z przeskokami, więc Elena wbija wzrok w serwetkę i pozwala myślom dryfować; błąd, którego nie będzie w stanie już potem naprawić. Jim zawzięcie rozpisuje równania i logarytmy, a Elena poprawia go w myślach, entropia

(zawsze rośnie, jeśli przejście od jednego stanu równowagi do drugiego jest spontaniczne - kończy Stefan i rysuje ostatnią kreskę na zaimprowizowanym schemacie, a Elena zapomina się i w podziękowaniu całuje go w policzek.

Oboje zastygają na moment, zażenowani, Stefan odsuwa się i nerwowo ściska długopis w palcach, a Elena wbija wzrok w otwarty zeszyt. Gdy milczenie przedłuża się, bierze głęboki oddech, wstaje z krzesła i łapie Stefana za rękę.

- Tęsknię za tobą - mówi spokojnie, po czym całuje go w czoło.

Tak właśnie zastaje ich Damon, Elena pochylona nad głową ściskającego kurczowo jej dłoń Stefana. Próbuje się wycofać, ale Elena słyszy jego kroki i wyciąga rękę, entropia)

wynosi zero, jeśli zdarzenie występuje z prawdopodobieństwem równym jeden - wyjaśnia Jim rozpisane przez siebie wzory, a Elena słucha, dystyngowanie popijając drinka.

Wraca do domu sama. Kiedy jest już na progu, wysyła Jimowi SMS-a z informacją, że dotarła bezpiecznie, po czym, kierowana impulsem, kasuje jego numer i wrzuca komórkę z powrotem do kieszeni.

***

Następnego dnia Jeremy na prośbę Eleny obdzwania wszystkich i potwierdza, że mają przyjść po południu na obiad, po czym razem biorą się za gotowanie. Jeremy zrobił się w tym naprawdę niezły, nawet jeśli daleko mu jeszcze do umiejętności taty. Elena mechanicznie wykonuje polecenia, kroi pomidory i pilnuje, żeby mleko nie wykipiało. Stara się przy tym za bardzo nie myśleć, ale to nie takie proste, kiedy ma się nóż w ręce i nic lepszego do roboty, więc gdzieś nad ogórkiem Elena zaczyna

(widzieć sekwencje wydarzeń)

rozmowę, chyba o szkole, na pewno nie o nieprzyjemnych sprawach; skoro postanowiła, że to będzie fantastyczny dzień, teraz musi się tego trzymać.

Damon przychodzi za wcześnie pod pretekstem pomocy w kuchni, o którą nikt go nie prosił, więc Rick ostentacyjnie idzie sprzątać łazienkę. Jeremy niespodziewanie pyta Elenę, czy wszystko u niej w porządku.

Stefan przychodzi ostatni i Elena wie, że Damon wymknął się na chwilę specjalnie po to, żeby go przyprowadzić, więc wita ich obu bardzo serdecznie; pod czujnym okiem Caroline przytula najpierw jednego, potem drugiego, wszystko jest pod pełną kontrolą, Stefan pochyla się nad jej uchem,

(- Kocham cię - szepcze i obejmuje ją rozpaczliwie, zupełnie jakby opowiadał sobie jakąś historię.

Elena wie, że jest mu potrzebna, im obydwu jest potrzebna, więc przylega do Stefana całym ciałem, a Damon podchodzi bliżej i uspokajająco opiera rękę na ramieniu brata, a potem przechyla się ponad nim i całuje Elenę w usta. Stefan odpręża się pod ich dotykiem, zupełnie jakby dopuszczali go do jakiejś tajemnicy, opiera czoło na ramieniu Eleny i oddycha głęboko, jest w centrum wydarzeń, ale nikt nie zwraca na niego uwagi. Elena wie, że tak naprawdę to wszystko jej wina, więc kładzie dłoń na policzku Stefana i zmusza go, żeby na nią spojrzał,)

- Przepraszam za spóźnienie - mówi solennie.

***

- E-le-na! E-le-na! - krzyczą chórem Caroline i Bonnie, a Elena połyka ostatni łyk piwa i unosi szklankę do góry w geście zwycięstwa.

Chłopak, który właśnie przegrał z nią konkurs picia na czas, przynosi jej z baru flaszkę tequili, i Elena triumfalnie idzie po odbiór nagrody, machając po drodze Alarikowi i przybijając piątkę Damonowi. Jim uśmiecha się do niej ze stolika obok i unosi kciuk do góry, minęły dopiero cztery dni i jeszcze nie zrozumiał aluzji, więc Elena udaje, że niczego nie zauważyła, chwyta butelkę w obie ręce i wraca do Caroline i Bonnie.

- Co to było​? - pyta wszechwiedząca Caroline. - No dalej, opowiadaj, co jest z nim nie tak?
- Nic - mówi Elena odruchowo, a jej przyjaciółki wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.
- I wszystko jasne.
- Słucham?

Caroline patrzy z nadzieją na Bonnie, która nagle jest bardzo zainteresowana solniczką, po czym wzdycha teatralnie.

- No tak, znowu ja mam mówić rzeczy, których nikt inny nie chce głośno powiedzieć. Spójrz prawdzie w oczy, Eleno, pociągają cię faceci, z którymi jest coś nie tak! Im bardziej mroczni i nieszczęśliwi, tym lepiej!

Elena w skupieniu rozlewa tequilę do kieliszków, po czym bierze z talerza kawałek cytryny i sięga po solniczkę. Przyjaciółki nadal patrzą na nią pytająco, więc Elena wzrusza ramionami i

(zastanawia się czasem, ile tak naprawdę widzą czujne oczy Caroline, myśli o swoich potarganych włosach i o rozbitym wazonie w pensjonacie. Nie potrafi jeszcze określić, jak bardzo czuły jest wampirzy węch, ale to przecież niemożliwe, żeby jej ubrania nie były przesiąknięte zapachem wody kolońskiej Damona czy ulubionej kawy Stefana. Nie za bardzo wie, kogo mogłaby o to zapytać, więc milczy. Niekiedy tylko)

dochodzi do wniosku, że nie ma sensu kłamać, wychyla kieliszek jednym haustem i przegryza cytryną, po czym odstawia wszystko na stół i patrzy wprost na Caroline.

- Może i masz rację - mówi w końcu. - Ale nie wiem, co mogłabym z tym zrobić. Staram się jak mogę, chyba po prostu potrzebuję czasu.

Ponad głową Bonnie widzi, jak Damon

(nie potrafi się ukrywać)

unosi szklankę whisky w niemym toaście, i jest przekonana, że słyszał każde słowo, więc unosi dumnie głowę i udaje, że niczego nie zauważyła. Tak bardzo skupia się na ignorowaniu Damona, który właśnie zaczął rozmawiać z Tylerem, że nie do końca słyszy dobre rady przyjaciółek, zresztą tequila bardzo pomaga nadać wszystkiemu właściwą perspektywę.

Kiedy, rozchichotane, kończą butelkę i zaczynają zbierać się do wyjścia, Damon pojawia się jakby znikąd, pochyla się nad Eleną stanowczo za blisko i proponuje, że porozwozi je do domów, a ona, zła o tę niewczesną familiarność, odmawia chłodno, mówiąc, że wolą się przespacerować. Caroline patrzy na wszystko z pokerową miną i natychmiast po wyjściu z Grilla wyciąga telefon, żeby zadzwonić po taksówkę.

***

Następnego dnia skacowana Elena ucieka do pensjonatu, zanim zdąży ją zastać w domu absolutnie nieskacowana Caroline, i idzie prosto do biblioteki. Damon dołącza do niej w ciągu kilku minut, kładzie ręce na oparciu krzesła, na którym siedzi Elena, i opiera brodę o jej ramię, zaglądając bezczelnie do książki.

Kiedy Jeremy wchodzi do biblioteki, Damon prostuje się leniwie, jakby wcale nie działo się nic dziwnego. Wdają się w rozmowę o jakiś książkach, które Jeremy chciałby pożyczyć od Salvatore'ów, i Elena ma czas na uspokojenie się. Przez chwilę jest boleśnie świadoma, że Damon cały czas znajduje się za blisko, ale szybko rozluźnia mięśnie i uświadamia sobie, że to zupełnie niewłaściwa myśl na taką okazję; przecież nie mają nic do ukrycia, są starymi przyjaciółmi i zachowują się jak zwykle, nic się między nimi nie zmieniło.

Stefan wychodzi z kuchni, zwabiony głosem Jeremy'ego, ściąga potrzebne książki z półek i zachowuje się bardzo, bardzo swobodnie. Elenie udaje się wykrztusić, że wróci do domu na kolację, a brat patrzy na nią ze współczuciem właściwym człowiekowi, który nie raz już w życiu miał kaca, po czym pakuje książki do plecaka i kieruje się w stronę drzwi.

Kiedy Jeremy znika w korytarzu, Elena jest już zbyt zdenerwowana, by myśleć jasno. Robi pierwszą rzecz, która przychodzi jej do głowy, podchodzi do Damona i z całej siły uderza go w twarz, po czym, przerażona, zastyga w bezruchu, a on uśmiecha się triumfalnie, jakby właśnie wygrał zakład, i całuje jej dłoń.

Tak właśnie zastaje ich Stefan, Damon z szybko blaknącym śladem na policzku pochylony nad ręką wpatrującej się w niego szeroko otwartymi oczami Eleny. Nie pyta, co się stało, pewnym krokiem podchodzi bliżej, łapie lewą dłoń Eleny i przejeżdża językiem po przegubie, a jej zaczyna kręcić się w głowie; spontaniczne przejście od jednego stanu równowagi do drugiego za każdym razem staje się coraz trudniejsze. Szybko

(przestawia myślenie z jednego toru na drugi i czuje, jak rozluźniają jej się mięśnie, wie, że nie może uciec, ale dopóki znajduje się w tym pokoju, jest panią sytuacji i nic nie może się wydarzyć poza jej kontrolą. Stefan puszcza jej rękę i siada na najbliższym krześle, a kiedy Damon unosi głowę, Elena doskonale rozumie, dlaczego zrobił to, co zrobił. Przez moment ma ochotę poprosić go, żeby był bardziej ostrożny, ale to tylko myśl, nic więcej. Nigdy nie powiedziałaby czegoś takiego, są rzeczy, o których nie rozmawiają nawet między sobą, tak jakby to wszystko, co wiedzą, było zbyt przerażające, by kiedykolwiek wydostać się poza drzwi ich sypialni. Tak jest lepiej; Elenie czasem wydaje się, że patrzy na siebie z zewnątrz, zupełnie jakby jej oczy były oczami Stefana obserwującego z tajemniczym półuśmiechem, jak Damon w skupieniu odgarnia jej włosy i pochyla się, by pocałować ją w szyję. Stefan lubi patrzeć.)

***

Tak właśnie zastaje ich Caroline, kiedy przychodzi wieczorem, Elena siedzi w szlafroku przy kominku z nieodłączną szklanką whisky w ręce i wpatruje się w płomienie, a Salvatore'owie czuwają po obu jej stronach jak strażnicy. Elena podrywa się z miejsca, gdy tylko słyszy kroki w przedpokoju, i wita Caroline z autentyczną radością, wdzięczna za pretekst, który wyrwał ją z marazmu.

Idą do kuchni, żeby zrobić sobie kawy, Elena zaczyna przekopywać szafki w poszukiwaniu ciastek i wyraźnie słyszy nerwowe kroki koło lodówki.

- Umieram z głodu - mówi w końcu Caroline.
- Uch, ja też nie mogę ostatnio przestać jeść - odpowiada Elena, kładąc na blacie jakąś zapomnianą paczkę biszkoptów, a potem prostuje się i zastyga w bezruchu.

Naprawdę powinna była to przewidzieć, ale przecież, nie wydarzyło się nic, co zwiastowałoby burzę. To trochę śmieszne, jak wszystko w jej życiu dzieje się przez przypadek, zupełnie jak teraz: Caroline Forbes poprawia opadającą szelkę w ogrodniczkach i robi krok do przodu, a Elena

(odwraca się od wyciągniętego z lodówki woreczek z krwią, nie mogąc powstrzymać drobnych żyłek pojawiających się wokół jej oczu. Damon pojawia się znikąd wyprowadza ją z kuchni pod byle pretekstem. Elena dokładnie wie, co jej powie, więc kładzie mu palec na ustach i próbuje uspokoić oddech, dokładnie tak, jak uczył ją Stefan. Słyszy kroki w całym domu i ma wrażenie, że świat zaczyna kręcić się w kółko, Damon bez wahania łamie jej przestrzeń osobistą, podchodzi za blisko i zaczyna masować jej ramiona, zupełnie jak Klaus tuż przed tym, gdy skręcił jej kark; szepcze jej do ucha znane, kojące wyznania miłości, a ona)

wcale nie chce się uspokoić, wybiega z domu i zatrzaskuje za sobą drzwi, jest głodna,

(potwory są zawsze głodne, kochanie,)

i naprawdę nie do końca pamięta, co chce zrobić dalej, zaciska tylko palce na swoim starym naszyjniku, w którym jest teraz schowany okruch niebieskiego kamienia. Jest zupełnie sama i wie, że to nie potrwa długo, zresztą już słyszy wokół siebie głosy Stefana, Damona i Caroline, musi działać szybko.

Wsiadając do samochodu i odpalając silnik, Elena

(wyobraża sobie szczęśliwe zakończenie.)

autor: upupa_epops, gwiazdka lja 4, fandom: the vampire diaries

Previous post Next post
Up