Autor: carolstime Fandom: Sherlock/Doctor Who Tytuł: Studium w czasie (część 1) Słów:: 1 762 A/N: luźno inspirowane tym videm, do którego zajebistości niestety nie dorastam. No i ukradłam mu tytuł
( Read more... )
Sherlock, John i Doktor. Mój drogi Dziesiąty Doktor. Czy można sobie wyobrazić lepsze połączenie? Jakby ktoś nie wiedział, to odpowiem, że prawdopodobnie nie można. Już od samego początku całość zapowiada się naprawdę genialnie, a to przekonanie utwierdzają we mnie jeszcze poprzednie teksty, które miałam okazję przeczytać. I tak, muszę lojalnie ostrzec, że to prawdopodobnie będzie długi komentarz.
Sam wstęp przedstawiający Doktora jest fantastyczny. Nie wiem czemu, ale naprawdę bardzo przypadł mi on do gustu. Jest w nim coś plastycznego, a wzmianka o Gallifrey dodaje sentymentalny nastrój. W dodatku sam Doktor, będący ostatnim Władcą Czasu, któremu nagle tego jakże cennego czasu zaczyna brakować. To brzmi jak paradoks, ale w życiu tego pozaziemskiego podróżnika wszystko jest możliwe. Dotrzymanie danego słowa bardzo pasuje do Dziesiątego.
Dalej mamy Johna i Sherlocka, których codzienność wygląda pozornie całkiem normalnie. Holmes zanudza się na śmierć, a nasz drogi lekarz musi ponosić konsekwencje kiepskiego nastroju swojego towarzysza. Na szczęście dla biednego Johna nie trwa to długo, bo świat sam usilnie próbuje dać Sherlockowi coś do zrozumienia. Strasznie spodobały mi się te wszystkie sposoby Doktora na zwrócenie uwagi naszych bohaterów. Najpierw "Skręć w lewo", a później znikająca budka i w końcu krawat (tak, to też było strasznie w stylu Dziesiątego). I wówczas zaczyna się kolejna rozgrywka Sherlock kontra reszta świata, czyli nasz detektyw powraca do normalności. Naprawdę uwielbiam czytać o zainteresowanym kolejną sprawa Holmesie, kiedy wszystko rozważa i zaczyna podążać za danym tropem. Właśnie tak wygląda rasowy śledczy, prawdziwy geniusz. W ogóle już na początku powinnam wspomnieć, że jestem zachwycona tym charakterystycznym dla Sherlocka klimatem zagadki, otaczającej nas tajemnicy nie do rozwiązania. Do tego styl sprawia, że ta wspaniała historia dodatkowo nabiera charakteru, wszystko genialnie ze sobą współgra. Po prostu majstersztyk. I do tego "Sherlock Holmes i doktor Watson. Nawet nie wiecie, jakim jestem fanem" sprawia, że również muszę powtórzyć za Doktorem - nawet nie wiesz, jaką jestem fanką tego tekstu.
Sam wstęp przedstawiający Doktora jest fantastyczny. Nie wiem czemu, ale naprawdę bardzo przypadł mi on do gustu. Jest w nim coś plastycznego, a wzmianka o Gallifrey dodaje sentymentalny nastrój. W dodatku sam Doktor, będący ostatnim Władcą Czasu, któremu nagle tego jakże cennego czasu zaczyna brakować. To brzmi jak paradoks, ale w życiu tego pozaziemskiego podróżnika wszystko jest możliwe. Dotrzymanie danego słowa bardzo pasuje do Dziesiątego.
Dalej mamy Johna i Sherlocka, których codzienność wygląda pozornie całkiem normalnie. Holmes zanudza się na śmierć, a nasz drogi lekarz musi ponosić konsekwencje kiepskiego nastroju swojego towarzysza. Na szczęście dla biednego Johna nie trwa to długo, bo świat sam usilnie próbuje dać Sherlockowi coś do zrozumienia. Strasznie spodobały mi się te wszystkie sposoby Doktora na zwrócenie uwagi naszych bohaterów. Najpierw "Skręć w lewo", a później znikająca budka i w końcu krawat (tak, to też było strasznie w stylu Dziesiątego). I wówczas zaczyna się kolejna rozgrywka Sherlock kontra reszta świata, czyli nasz detektyw powraca do normalności. Naprawdę uwielbiam czytać o zainteresowanym kolejną sprawa Holmesie, kiedy wszystko rozważa i zaczyna podążać za danym tropem. Właśnie tak wygląda rasowy śledczy, prawdziwy geniusz. W ogóle już na początku powinnam wspomnieć, że jestem zachwycona tym charakterystycznym dla Sherlocka klimatem zagadki, otaczającej nas tajemnicy nie do rozwiązania. Do tego styl sprawia, że ta wspaniała historia dodatkowo nabiera charakteru, wszystko genialnie ze sobą współgra. Po prostu majstersztyk. I do tego "Sherlock Holmes i doktor Watson. Nawet nie wiecie, jakim jestem fanem" sprawia, że również muszę powtórzyć za Doktorem - nawet nie wiesz, jaką jestem fanką tego tekstu.
Reply
Leave a comment