fikaton 11x04

Oct 24, 2011 21:14


autorka: magdalith
fandom: Gra o tron / Pieśń lodu i ognia
postaci: Arya/Gendry  Arya Stark
spoilery: w zasadzie brak jakichś większych i w sumie wystarczy znajomość 1. tomu/sezonu, ale jednak dla dobra tekstu warto znać losy Aryi na przestrzeni tomów 1-3 (jestem w połowie 3. tomu i nie spoilerujcie mi, co dalej! :O )
ilość słów: 1114


Jestem dziewczynką!

Płakanie jest głupie. Jak płaczę, to czuję się, jakbym robiła krok w tył. A jak się złoszczę, to jest zawsze krok w przód. Wolę się złościć, gdy spotykają mnie złe rzeczy, wtedy zawsze znajdę jakieś rozwiązanie i zawsze wszystko zaczyna się jakoś układać i rzeczy toczą się do przodu (najczęściej rozwiązaniem jest danie komuś w nos, no ale co ja na to poradzę?). Jak płaczę, to jest tak, jakby z każdą łzą wyciekała ze mnie siła, robię się coraz słabsza i słabsza. A ja nie mogę być słaba, bo nie przetrwam. Pewnie, wiem, że wszyscy umrzemy. Valar morghulis. Pamiętam o tym cały czas. Ale ja nie chcę umierać teraz, teraz jeszcze nie dam się śmierci. Nie dziś!
No ale czasem nic się nie poradzi na łzy.

Gdyby to Sansa była teraz na moim miejscu, tu, Sansa - moja starsza siostra - nie przetrwałaby dwóch dni. Ja przetrwałam już tyle miesięcy, ale ledwo ciągnę. Nie wiem, co się z nią teraz dzieje i czy w ogóle żyje, ale mam nadzieję, że tak. I że nie ma gorzej ode mnie. Sansa zazwyczaj ryczała cały czas - w życiu nie widziałam takiej płaczki! Bo ojciec wyjechał, bo sukienka się rozdarła, bo ją kopnęłam i - no, dobrze, może trochę za ostro - ją zwyzywałam. Skąd brała tyle łez - nie wiem. Czasem siedziała i siąpała w robótkę, tak że całe płótno było mokre, a igła wyślizgiwała jej się z palców. Rany! Nie bardzo lubię moją siostrę, fakt (na szczęście mam też braci!). Nie powiem, żebym za nią tęskniła. Ale mam nadzieję, że żyje. Naprawdę.
No i może trochę przesadziłam z tym jej ciągłym płakaniem.

Najgłupsze jest to, że damie wypada płakać, ale dawać komuś w nos, to już nie. A ja się pytam - dlaczego? Mam takie same pięści, jak chłopaki (a od większości chłopaków w moim wieku jestem szybsza i zwinniejsza) - czemu nie wolno mi ich używać? Niania mówi, że tak to już jest, Bogowie tak ustawili świat, tego nie zmienimy. Mówi, że lis nie będzie latał, kruk nie będzie śpiewał, a białogłowa nie będzie nosiła zbroi. No dobra, racja z tym lisem i z krukiem, tylko że ja umiem się bić! Jak musiałam ściąć włosy i udawać chłopaka, wszystko było prostsze. Ale nie byłam wtedy sobą. Nie chcę być chłopakiem. Jestem dziewczynką! Tylko dlaczego zamiast dźgać kogoś igłą, mogę nią tylko wyszywać nudne wzorki? Pfff.

Kiedy kładę się wieczorem i zasypiam - nieważne, czy w jakimś obcym łóżku, czy na kamieniu pod krzakiem, czy na zwiniętej końskiej derce - zawsze odmawiam swoją własną modlitwę, w której wymieniam wszystkich moich wrogów. Tych, którzy mnie skrzywdzili. Żeby nie zapomnieć. Kiedyś dopadnę ich wszystkich. Ser Gregor. Dunsen, Polliver, Raff Słodyczek. Łaskotek i Ogar. Ser Ilyn, ser Meryn, król Joffrey, królowa Cersei. Zresztą, jest szansa, że niektórzy już pozdychali albo wykończyli się nawzajem. I kiedy ich tak wyliczam, czasem (ale tylko czasem) pod koniec jakby rozjaśnia mi się rozum i muszę aż plasknąć się mocno ręką w czoło. No bo co mi strzeliło do głowy? Jestem tylko małą dziewczynką, a oni to zbóje, mordercy, a nawet król i królowa! Nic nie mogę im zrobić. Ale parę uderzeń serca potem znów zapominam, kim jestem (a może właśnie sobie przypominam? ha) i znów wierzę, że kiedyś ich dorwę. Z pomocą Bogów albo sama. Czasami zdaje mi się, że na zewnątrz jestem małym chudym dzieciakiem, ale w środku siedzi potężny wojownik. Serio. Ale nikomu bym tej myśli nie wyjawiła. O tym, że śnię jak wilczyca, też wolę nikomu nie mówić. Nawet Gendry’emu. No, może Jonowi. Tak.

Jon to mój najlepszy brat. Co prawda według niektórych jest tylko w połowie moim bratem, ale mam ich opinię w dupie. Z Jonem zawsze myślimy tak samo, śmiejemy się z tego samego, to samo nas wkurza i nawet często mówimy to samo w tym samym momencie! Zna mnie najlepiej i zawsze wie, czego najbardziej chcę - to on dał mi mój pierwszy miecz. Teraz już go nie mam i tęsknię za nim, tęsknię za moją Igłą prawie tak bardzo, jak za Jonem. Jon jest na Murze. Mój dzielny brat broni nas wszystkich przed Innymi i Dzikimi. Mam nadzieję, że żyje.
Z Gendrym jest czasem prawie tak samo fajnie, jak z Jonem. Prawie. Ale „prawie“ nigdy nie wystarcza. To najbardziej wkurzające słowo na świecie. Jestem prawie wojownikiem. Jon to ponoć prawie mój brat, a Igła to prawie prawdziwy miecz. Nie cierpię, jak rzeczy są takie niepełne. Wszystko powinno być czarne albo białe, dobre albo złe. Tak albo nie.
Tylko że życie takie nie jest. Już to wiem.

Życie jest do dupy. Ale śmierć jest jeszcze gorsza, nie? Nie wiem, co jest tak całkiem najgorsze, ale wiem, że najlepszym człowiekiem był mój tata. Tylko że już go nie ma.

Gendry myśli, że nie widzę, że on widzi, że w końcu jestem dziewczyną. Jak weszłam w tej (idiotycznej!) sukience, co mi ją dali w karczmie, to zrobił się czerwony jak rak świeżo wyjęty z garnka. Niby się wyśmiewał, ale dobrze widziałam, jak ukradkiem zerka. A potem powiedział mi, że ładnie pachnę. Doprawdy... To głuptas. I myśli, że jak mam tylko jedenaście lat, to nic nie wiem o mężczyznach. A ja mam czterech... trzech... czterech! braci. Rosłam otoczona siusiakami (no dobra, to brzmi głupio) i naprawdę wiem, co to znaczy, jak chłopak robi się twardy w kroku. I umiem to zauważyć, ha! No ale on pewnie ma mnie jeszcze za gówniarę. I nawzajem! Dla mnie na pewno nie jest dorosłym mężczyzną. Niech sobie nie wyobraża.

Co do tych siusiaków - czy ja w zasadzie zazdroszczę tym, co mają fiuta? Na pewno nie! Mam czterech braci, ale nie mogłam brać udziału w ich zawodach sikania na odległość (za to plułam najdalej z nich), pewnie. I to było wnerwiające. Ale nie chcę mieć tego w spodniach. Jestem dziewczynką! A portki noszę, bo tak jest wygodniej.

Z Gendrym jest prawie jak z Jonem. (Prawie). Co prawda wkurza mnie bardziej, ale jeśli mam być szczera, dobrze, że jest ze mną. Nie jestem dzięki niemu tak całkiem sama. Chociaż bycie samą nie jest takie całkiem złe. Wtedy jest się panią samej siebie i wszystkiego, nie? I nie trzeba się z nikim użerać. No i nikt nie opóźnia ucieczki, gdy już trzeba uciekać. 
Ostatnio nie robię nic, tylko uciekam. Syrio Forel byłby rozczarowany...

Gendry myśli, że może sobie na wszystko pozwolić, ale szybko wybijam mu to z głowy. Wczoraj, jak łowiliśmy ryby w potoku, tak znienacka podszedł w tych mokrych do kolan spodniach, popatrzył dziwnie na moje spryskane wodą ucho i szybko mnie w nie pocałował. No doprawdy... Akurat złapałam (gołymi rękami!) sporego pstrąga, więc rąbnęłam go nim przez łeb, aż się zatoczył.
Nie o to chodzi, żeby mi się to nie podobało. Po prostu to ja zawsze będę decydować, kogo, gdzie i kiedy całuję. O.

fandom: song of ice and fire, autor: magdalith, fikaton 11: dzień czwarty, fikaton 11, fandom: game of thrones

Previous post Next post
Up