Napisałam Narnię a teraz idę leczyć kaca
autor:
aspenairefandom: Opowieści z Narnii
tytuł: Latarnia
postaci/pairing: Zuzanna i rodzeństwo Pevensie, plus sugerowane (trochę filmem) Zuzanna/Kaspian
spojlery: do Podróży Wędrowca do Świtu
prompt: nr. 3
lampa (światło, nosisz je w sobie)
A/N: prompt miałam idealny pod Narnię XDXD. Wyszła mi angstowa wersja wyjaśniająca, dlaczego Zuzanna nie trafia do Narnii w ostatniej części. Nie wiem, może to trochę przegadane, końcówka może trochę nie ta, Zuzanna pewnie w ogóle nie ta i na dodatek niewiarygodna, ale na mój obecny stan to nie jest tak źle. (miejmy nadzieję)
słów: 1014 (? chyba częściej powinnam pisać pijana)
LATARNIA
Lato powoli chyli się ku końcowi, niedługo przyjdzie wrzesień. Mewy wirują pod bladym, gasnącym niebem, jakby czegoś szukały. Zuzanna siedzi na kocu i czyta. Z oddali słyszy krzyki rodzeństwa, zagłuszone nieco przez szum fal. Edmund i Łucja biegają po plaży, ochlapując się wodą. Zachowują się jak małe dzieci. Zuzanna mruży oczy by lepiej ich widzieć i kręci nieznacznie głową, kiedy Piotr do nich dołącza. Zachodzące słońce sprawia, że ich sylwetki robią się coraz ciemniejsze na tle morza. Zuzannie przypominają trochę wycinanki z tektury. Po chwili traci zainteresowanie i spuszcza głowę, pogrążając się w lekturze.
Krótko potem krzyki cichną i wszyscy, przemoknięci do suchej nitki i umorusani piaskiem, siadają na wydmie obok niej. Jest już ciemno. Daleko, po lewej stronie, widać światła Brighton. Powietrze jest świeże i wilgotne.
- Czuję się prawie tak, jakbym znów była w Narnii. - Mówi Łucja, jej śmiech zamienia się w pisk, kiedy Edmund zaczyna ją łaskotać. - Aj!
Wiatr, który jeszcze przed chwilą był pieszczotą na skórze, teraz jest lodowaty. Zuzanna mimowolnie drży i owija się szczelniej swetrem.
- Łucja, wytrzyj się i owiń ręcznikiem, bo się zaziębisz. Edmund, ty też, i przestań łaskotać siostrę.
- Zuzia, daj spokój, mamy lato! - protestuje Piotr. - Zawsze psujesz zabawę.
- Hej! Edek, przestań! Nie łaskocz mnie już… nie-e! Piotrek! Pomocy! - Perlisty śmiech Łucji niesie się aż pod granatowe, spokojne niebo. Piotr nie wytrzymuje, łapie siostrę za nogi, przyciska do ziemi i też zaczyna łaskotać. Zuzanna żałuje, że nie wzięła ze sobą latarki, bo w ciemności nie widzi już tego, co czyta.
Kiedy są już z powrotem w Brighton i Łucja kicha tak głośno, że przestraszony kot czmycha spod jej stóp na drugą stronę ulicy, Zuzanna chce powiedzieć na głos A nie mówiłam, lecz się powstrzymuje. Nie chce upodobnić się do własnej matki. Kiedy przechodzą obok lodziarni, Edmund oznajmia, że chce lody. Łucja wchodzi za nim. Zuzanna próbuje przekonać Piotra, by nie kupował lodów siostrze, ale Piotrek ugina się pod błaganiami Łucji i kapituluje. Zuzanna wciąż uważa, że to zły pomysł.
- Nie mówcie potem, że was nie ostrzegałam. Łucja naprawdę może się pochorować.
- Zuza, za bardzo się wszystkim przejmujesz. - Piotr zbywa jej obawy niedbałym ruchem ręki, liżąc swoje lody cytrynowe. - Chcesz trochę? Są świetne.
Zuzanna zaciska mocno wargi i kręci głową. Mijają rynek i kierują się w stronę parku. Znajdują ławkę na której mogą usiąść. Przy ławce stoi latarnia, tworząc dookoła nich kilkumetrowy krąg światła poza którym widać tylko ciemność. Zuzanna ma wrażenie, jakby na świecie byli tylko we czwórkę, ona, Piotrek, Edmund i Łucja. Tak jak kiedyś. Nagle przypomina się jej tamta latarnia, tląca się w ciszy, przysypana śniegiem, tak dawno, dawno temu, że wspomnienie jest zamazane na wzór krajobrazów oglądanych przez zaparowaną szybę pociągu. Zuzanna mruga, wspomnienie znika. Wraca do rzeczywistości, wyjmuje książkę i rozkłada ją na kolanach. Wsłuchując się w noc, zastanawia się, co zrobi, kiedy już wrócą do domu. Jest zmęczona, tak jak reszta rodzeństwa. Wszyscy milczą i wpatrują się w gwiazdy. Odwlekają powrót do hotelu jak długo tylko się da, chociaż senność ogarnia ich powoli i nieubłaganie. Edmund, zgięty w pół, rysuje coś na piasku. Piotr ziewa, zakrywając usta ręką i nuci coś pod nosem.
- Hej, Edek, spójrz! - Łucja krzyczy w pewnym momencie tak głośno, że Zuzanna podskakuje na ławce i prawie wypuszcza książkę z rąk. Jej siostra odchyla głowę do tyłu i otwiera szeroko usta. - Ta duża gwiazda, po lewej, świeci tak jasno jak córa Ramandu, nie sądzisz?
Edmund prostuje się i patrzy we wskazanym kierunku.
- Łucja, tutaj nic nie świeci tak jasno jak tam. Chociaż może masz trochę racji.
- O czym mówicie? - Pyta Zuzanna, lekko zirytowana, że znów wspominają o Narnii, chociaż nie może przezwyciężyć ciekawości. Opowiedzieli już o swojej wyprawie, żegludze na Wędrowcu do Świtu i wszystkich przygodach, ale nie wspomnieli jeszcze o żadnej córce Ramandu.
- Och, nie mówiliśmy ci? - Łucja wydaje się szczerze zdziwiona. - Kiedy dotarliśmy na Wyspę Ramandu, spotkaliśmy tam jego córkę. Gwiazdę. Była przepiękna, prawda Ed?
- Najładniejsza dziewczyna-gwiazda jaką widziałem. Pięknie się świeciła.
- Ed, nie mówi, że, no wiesz… - zaczyna rozbawiony Piotr i patrzy na brata znacząco. Edmund daje mu sójkę w bok.
- Jasne, że nie, no co ty, Piotrek!
- Ale wiesz, to zabawne, że tak mówisz, Edek. Kaspian mówił dokładnie to samo! - Przypomina sobie Łucja, wciąż z głową w górze.
Zuzanna zamiera na dźwięk tego imienia. Kaspian.
- Co? Że „nie, no co ty” czy że „pięknie się świeciła”? - Przedrzeźnia Łucję brat, nieświadomy tego, że Zuzanna przestała oddychać.
- Że pięknie się świeciła. Nie lubię jak ze mnie żartujesz. - Łucja dąsa się i krzyżuje ręce. Edmund patrzy na nią z politowaniem.
- Łucja, jesteś czasami taka dziecinna.
Zuzanna nie słucha już rodzeństwa. Więc to tak. Po prostu o niej zapomniał. Kaspian zakochał się w jakieś córce-gwieździe, pierwszej lepszej, którą napotkał. Zapomniał o niej, o prawdziwej córce Narnii, królowej Zuzannie Łagodnej, o tej, której przyrzekł miłość i pamięć, kiedy odejdzie i już nigdy nie wróci. Przyrzekł.
Zuzanna czuje gorycz w ustach. Zamyka oczy, próbując pozbyć się tego uczucia, widząc przed oczami piękną twarz księcia, w którym kiedyś się zakochała. To było tak dawno, tak dawno, w innym, na wpół-zapamiętanym życiu. Do tej pory Zuzanna bała się, że zapomni i już nie będzie w stanie odtworzyć w głowie tonu jego głosu, rysów jego twarzy, tego uczucia, które ogarniało ją za każdym razem, gdy ich ręce przez przypadek się dotknęły. Chciała też pamiętać Narnię, piękną, baśniową, żywą krainę ze snów, w której była taka szczęśliwa. Chciała przestać zazdrościć Łucji i Edmundowi, którym dane było jeszcze raz tam wrócić i przeżyć tyle przygód, mieć tyle wspaniałych wspomnień. Ale to, co powiedziała jej siostra, było tak oczywiste. Kiedy ona, przez ten cały czas próbowała pamiętać, Narnia już dawno o niej zapomniała.
Jeśli Narnia mogła ją zdradzić, myśli Zuzanna, ona też może zdradzić Narnię.
- Powinnyśmy już wracać, robi się późno. - Mówi stanowczym głosem i podnosi się z ławki. Rodzeństwo, wyraźnie zmęczone, tym razem nie protestuje i idzie w jej ślady. Jutro rano muszą wstać wcześnie na pociąg.
Zuzanna nie odwraca się, by sprawdzić, czy latarnia stojąca przy ławce wciąż się pali. Dla niej już dawno zgasła.