owutemy, tydzień drugi

Jan 15, 2011 19:33

autorka: magdalith 
fandom: serwetki Rowlingowej
tytuł: 2 w 1
ilość słów: ~1040
postaci: Bellatrix, Hermiona, Ron
wyjaśnienie: bo to wydaje mi się tak CHORYM pomysłem: fakt, iż Hermiona wstąpiła w ciało Bellatrix tuż po tym, jak tamta ją torturowała...
ostrzeżenia: troszkę epatowanie seksem i wulgaryzmami; troszkę femme
obawa: takie coś na pewno już nie raz było, ale ja nie czytam fanfiction, więc nie wiem
oraz: ten tekst podoba mi się 100x mniej niż poprzedni, więc jeśli znów będziecie zachwyceni, to naprawdę nie wiem...





Ron:
Myślę o jej cyckach i nie mogę przestać. Boję się jej, cały czas zapominam, że to Hermiona, a nie Bellatrix Lestrange. Ale jak już sobie przypomnę, zaczynam myśleć o jej cyckach. Jeszcze nigdy nie widziałem cycków Hermiony w takim... eee, tak wyeksponowanych. A to przecież nawet nie są JEJ cycki! Przerąbane. Mamy tu misję do spełnienia, ludzie giną. Być może wszyscy umrzemy! A ja cały czas myślę o tych cyckach. Naprawdę przerąbane.

Hermiona/Bellatrix:
Źrenica oka rozszerza się pod wpływem podniecenia, a zwęża ze strachu. Źrenice Hermiony Granger nie wiedziały, co ze sobą zrobić.

Hermiona:
Miała okropny smak w ustach. Musiałam wymyć zęby. Jej włosy są paskudne w dotyku, jak druty! Nie umiem skoordynować ruchów, te nogi są za krótkie (albo za długie, sama nie wiem). Duszę się w tym gorsecie, w nim nawet nie można się schylić... Biust mnie boli i teraz pytanie, czy to dlatego, że jest tak niemiłosiernie ściśnięty, czy może Bellatrix miała właśnie pms-a. Czuję się dziwnie, bardzo bardzo dziwnie. Najdziwniej w biuście i między nogami. Boję się iść siku.

Bellatrix:
Mała brudna suczka, ohydna szlama. Nieważne co zrobiłaś, do czego się przyznasz i co powiesz, mam ochotę przelecieć cię we wszystkich kierunkach i wejść we wszystkie twoje plugawe otwory, a potem zostawić cię taką sponiewieraną i wywleczoną na lewą stronę, tu na tej podłodze pod moimi stopami. W takim stanie, że twoi ukochani przyjaciele nawet by cię nie rozpoznali! Powinnam się brzydzić, brzydzić się dotykać tych twoich białych rączek i białej szyi, tej niby czyściutkiej skóry, pod którą płynie tylko szlam, SZLAM. Mała brudna suczko. SZERZEJ NOGI!

Hermiona:
Wcale nie chciała patrzeć na siebie w lustrze - a ponoć każdy, kto wypije wielosokowy, nie może przestać tego robić. Gdy patrzyła w lustro, widziała po prostu (po prostu - dobre sobie...) Bellatrix Lestrange, to nie miało z nią (z Hermioną Granger) nic wspólnego. Ale za to nie mogła przestać się dotykać. Te paznokcie są takie ostre - kilka razy niechcący prawie podrapała się do krwi. Włosów jest jeszcze więcej niż jej własnych, a to naprawdę COŚ. W końcu musiała iść się wysikać i przeszło jej przez myśl, że dotykać siebie teraz to jest tak jak masturbacja i seks z kimś jednocześnie. Takie dwa w jednym.

Bellatrix:
Bellatrix Lestrange nienawidzi dziewcząt poniżej dwudziestego roku życia. Starzeje się, a magia nie wymyśliła nic odpowiednio skutecznego na zmarszczki i utratę jędrności tyłka. Każde małe dziewczątko jej o tym przypomina. Każde małe, gładkolice dziewczątko, które widzi, ma ochotę spoliczkować. Weasleyównę, Granger, koleżanki Draco, całą masę innych. Ma ochotę przyprzeć je do muru albo do podłogi i zrobić im coś, co oszpeci je na zawsze. Ma ochotę dosiąść każdej z nich i pokazać im, kto tu rządzi. Potem okazuje się, że niektóre z nich to lubią. Głupie małe zołzy.
Narcyza zawsze to lubiła. Ale to było coś innego. Kochana mała Cyzia, jej kochane bladziutkie policzki, jej kochana zaróżowiona od klapsów pupcia. Należała do niej, tylko do niej, a teraz co? Ten chuj Lucjusz położył na niej swoje łapska. Tamte czasy już nie wrócą i ktoś musi za to zapłacić. NA PRZYKŁAD TY, GRANGER!

Hermiona:
- To nie jest takie proste, to mogłoby mieć o wiele gorsze skutki, niż wam się zdaje. Wiecie, to nie jest tak, że jestem po prostu sobą, tylko w innej powłoce. Mam nie tylko skórę z Bellatrix, mam jej wszystkie wnętrzności, mam jej krew, mam jej DNA!... Nie, nieważne co to jest, Ron, i tak nie zrozumiesz. Mam jej hormony, mam jej mózg... Wiecie, zawsze najbliżej mi było do teorii, iż podział na ciało i duszę nie istnieje - moja dusza to coś, co ukształtowało się między innymi przez taki a nie inny zestaw materiałów wyjściowych. Innymi słowami - mimo, że nadal mam świadomość Hermiony Granger, to po dłuższym przebywaniu w obcym ciele, z obcym zestawem pierwiastków... nieważne, Ron, stawałabym się coraz bardziej NIĄ. Albo... sama nie wiem. Jakimś dziwnym mieszańcem, hybrydą świadomości i pamięci Hermiony pływającej w ustrojowych płynach Bellatrix Lestrange. To by było takie dwa w jednym. Tak, tak by mogło być.

Bellatrix/Hermiona:
Siedzi na niej i patrzy jej w oczy - ale w taki sposób, jakby przybijała ją spojrzeniem do podłogi. Tak patrzą drapieżniki, nigdy nie tracą kontaktu wzrokowego. Jej oczy są jak dwa czarne kamyki wrzucone do granatowej wody. Jej uda są silne jak uda wybornego konnego jeźdźca, Hermiona czuje na podbrzuszu nieustający napór tego, o czym wolałaby nie myśleć. Ale myśli. Ta kobieta powinna być gwałcicielem, byłaby w tym doskonała. Czuje na policzkach jej gorący oddech, czuje tę złą, złą magię, którą Bellatrix wręcz paruje. Już samo jej imię brzmi jak czarnomagiczne zaklęcie.
Hermiona nie może się poruszyć. Oblizuje spierzchnięte usta, a wtedy Bellatrix przypiera mocniej, pochyla się, liże ją po policzku, po szyi, aż dociera do odsłoniętego ramienia. Przejeżdża po nim językiem, wącha je jak dzikie zwierzę i wgryza się w nadgarstek. Delikatnie - dlaczego tak delikatnie?
Ale po chwili wyciąga zza pasa krótki, srebrny nóż i Hermiona przestaje się dziwić.

Hermiona:
Mroczny Znak. Początkowo boi się na niego patrzeć. Ale potem coraz częściej podwija rękaw. I im dłużej na niego patrzy, tym bardziej zahipnotyzowana się czuje.
Ale potem przypomina sobie zimną posadzkę we dworze Malfoya, szybki oddech Belli i ostry ból, ślizgający się po skórze jak ognisty, piekący wąż. Kropelki krwi wsiąkające w jej jasny sweterek, przymknięte powieki Belli. Ból, naprawdę. Tak silny, że była bliska wtulenia się w ten wybujały biust tuż przed jej twarzą (srebrny wisiorek w kształcie ptasiej czaszki, ślicznej ptasiej czaszki, kołysze się między nimi dwiema) i wyszeptania błagalnie: - Przestań, proszę. Proszę.
I gdy to sobie przypomina, zaciska zęby, podwija drugi rękaw - gdyby była w swoim ciele, ukazałaby się gojąca się blizna, krwawe MUDBLOOD od nadgarstka aż po łokieć - i przełykając łzy gryzie się mocno, mocno. Czuje obcy, całkowicie obcy smak skóry, taki bardziej słonawy, niż jej własny. Wzdryga się. Oblizuje usta. To było podniecające i przerażające jednocześnie. Znów dwa w jednym.

Hermiona/Ron:
- Ale ja nie chcę, nie tak. Ja nigdy... przecież my jeszcze nigdy... Hermiona, proszę cię. Ja nie wiem... Poczekajmy aż...
- Nie gadaj tyle - niski, głęboki głos Bellatrix Lestrange.
- Ale ja... Co ci jest, rany?!
Hermiona Granger rozsznurowuje nieco gorset (naprawdę ciśnie ją w cycki), łapie Rona mocno za szyję i przypiera go do ściany.
- Tu i teraz, Ronaldzie Weasley.
- Aleeee...
- I ściągaj pasek od spodni, będzie nam potrzebny.
- Hermiono, nie!
- TAK.

owutemy: tydzień drugi, autor: magdalith, fandom: harry potter, owutemy

Previous post Next post
Up