gwiazdka lja #3: [dla coolness_1;Torchwood]

Dec 23, 2010 14:16

 Autor: chandniwrc 
Dla kogo prezent: coolness_1 
Życzenie nr 4: Torchwood - Jack/Ianto. Post-series. Angst. Ianto-duch lub w innej postaci ale nie w normalnej.
Tytuł: Lewa komora serca
Fandom: Torchwood
Ilość słów: 929
A/N: Jest to moja pierwsza Gwiazdka LJ’a i po raz pierwszy piszę fika dla kogoś więc proszę o łaskawsze spojrzenie - zwłaszcza, że święta ;) To po pierwsze a po drugie - przez alergię na zimę (tak, tak mam alergie na zimę :P) mój Wen opuścił mnie i uciekł na ciepłe wyspy :/
I po trzecie - fik bez Bety - która wyjechała przed czasem :/
Mam jednak nadzieję iż moja miniaturka choć odrobinę się spodoba.
Życzę Wesołych Świąt :)

Jack nie wiedział, co się dzieje. Od kilku dni słyszał delikatne szmery, czuł zapach kawy i mroźne muśnięcia na swoim ciele. To pewnie dlatego, że dał się namówić na powrót na Ziemię. Czemu zawsze ulegał Doktorowi niezależnie od jego wcielenia? Może dlatego, że był coraz młodszy i seksowniejszy?
- Gdybym się założył, to bym wygrał - usłyszał nagle znajomy głos. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym właśnie się znajdował oczekując przybycia towarzysza ale ten głos na pewno do niego nie należał.
Chyba zaczynał tracić zmysły!
To niemożliwe, by usłyszał głos Ianto!
Bo jego Ianto nie żył od roku.
- A jednak - zaśmiał się lekko ‘Ianto’ i dmuchnął Jack’owi w ucho.
- Hej! - krzyknął próbując wymacać ‘coś’, ‘kogoś’ stojącego obok niego.
- Nawet nie wiesz ile mam z tego radości - usłyszał tuż przy uchu.
- Cieszysz się, że nie żyjesz i możesz mi dokuczać? - zapytał z nie dowierzaniem i nutą ironii. Miał do czynienia z różnego rodzaju stworami, kosmitami, osobami z przeszłości i przyszłości ale duchy? Duchy nie należały do codzienności jeśli oczywiście bierzesz pod uwagę to czy wierzysz w świat ‘PO’ śmierci czy też nie.
Wracając do tematu - To nie mógłby być jego Ianto, bo JEGO Ianto...
- Twój Ianto - prychnął. - Biedny, lojalny Ianto, którego wybrałeś bo Gwen dała Ci kosza - rzucił ponuro.
- Ianto...
- Jack, wszystko w porządku? - młody, przystojny mężczyzna w mundurze nazwiskiem Alfonso Frame przerwał mu rozmowę z ‘Ianto’.
Nie, nie, po prostu nie! krzyczało jego wnętrze. Zaczynał mieć omamy wzrokowo-słuchowo-węchowe?! Może to te zasmażane jajka z grzybkami, które jadł kilka dni temu?
- Jak najbardziej - powiedział na głos i posłał mu swój najlepszy uśmiech. Przez tyle stuleci nic takiego nigdy mu się nie przytrafiło.

*******

Niestety nie dane mu było zaznać spokoju, bo znów ‘Ianto’ dopadł go podczas jazdy samochodem.
- Słodziutki ten Alfonso - przyznał Jones.
- IANTO - skarcił go Jack, ledwie unikając kolizji z innym samochodem - Chcesz przyprawić mnie o zawał? - najwyraźniej tak, pomyślał w duchu.
- Ow...Jack, proszę! - Ianto udał urażonego.
- Czego chcesz i dlaczego się tak dziwnie zachowujesz? - zapytał mrużąc oczy jakby chciał na siłę sprawdzić czy nie zobaczy chociaż zarysu mężczyzny, z którym właśnie rozmawiał. Tęsknił za Ianto i nadal go kochał ale przecież...
- Trzeba iść dalej - powiedział na głos Jones, to, co on w myślach próbował - Aw... tym wyznaniem połechtałeś mnie w lewą komorę serca.
Harkness spojrzał na fotel pasażerski. Skąd u diaska Ianto znał takie słownictwo?
- Uh... byś się zdziwił jakie jeszcze znam - rzucił i delikatnie musnął dłoń Jack’a wywołując u niego przyjemny dreszczyk - Na razie, Jack - dodał i zniknął.

*****************
Nie wiedząc czemu zatrzymał samochód przed cmentarzem i siedział w nim przez pół godziny nim niepewnie wyszedł, przebiegł przez ulicę i zatrzymał się przed stoiskiem z kwiatami. Kupił jedną czerwoną różę, zapłacił sprzedawcy i ruszył główną bramą, alejką prowadzącą prosto. Tak na prawdę to nie wiedział gdzie ma iść. Nigdy nie był na tym cmentarzu nawet na pogrzebie Jonsa.
Miał już zamiar zapytać się kogoś gdy zobaczył postać stojącą przy pomniku z aniołem.
- Siostrę troszkę poniosła fantazja - nikły uśmiech zatańczył na twarzy ‘Ianto’ - Dlaczego nie przyszedłeś? - dodał z wyrzutem i ze smutkiem spoglądając na Jack’a, który podszedł bliżej.
- Ianto, ja... - po raz pierwszy od wieków Jack’owi brakowało słów. Zwykłe ‘przepraszam’ nie załatwi sprawy.
- A może jednak? - przerwał niezręczne milczenie Jones - To dla mnie? - zapytał spoglądając na róże - Czerwony, mój ulubiony kolor.
Harkness spojrzał na różę i uśmiechnął się, po czym pocałował kwiat i ułożył go pod nagrobkiem z nazwiskiem Jonsa i datami życia i śmierci.
- Nie przyszedłem bo jeśli bym przyszedł to... Zginęliście przeze mnie...
- Bzdura! - prychnął Jones - Ja, Owen i Tosh wiedzieliśmy na co się piszemy od samego początku. Gorzej jednak z twoim wnukiem... Jednak gdybyś nie poświecił go cały świat by zginął - pocieszał go ‘Ianto’.
- Dlaczego teraz mogę Cię zobaczyć? - zapytał nie rozumiejąc i pragnąc zmienić temat.
- Bo przyszedłem się pożegnać i obiecać, że jeszcze wrócę. Wrócę by Cię zabrać - nie musiał tłumaczyć Jack’owi gdzie go zabierze. Harkness dobrze wiedział, że Ianto mówi o świecie ‘PO’, w którego istnienie dotąd nie wierzył.
- Obiecujesz? - upewniał się próbując zapanować nad naporem łez napływających do jego oczu. Jones w odpowiedzi podszedł bliżej niego i musnął wargami jego usta wywołując u Jack’a przyjemny dreszcz podniecenia.
- Obiecuję - szepnął mu do ucha - Nie mówię, żegnaj lecz do zobaczenia.
Z tymi słowami Ianto znikł Jack’owi z pola widzenia.
- Do zobaczenia - westchnął Jack - Połechtałeś mnie w lewą komorę serca - przytoczył słowa Jonsa uśmiechając się i ruszając w stronę swojego SUVA.

***************
Jack leżał na zimnej ziemi a białe płatki śniegu przysypywały jego nieruchome ciało. Były święta a w oddali słychać było ‘Baby it’s cold outside’. Harkness wiedział, że oto właśnie nadszedł długo wyczekiwany dzień - dzień jego śmierci. Skąd wiedział, że tym razem umrze i nie powróci? Bo obok jego zakrwawionego, rozszarpanego ciała klęczał Ianto.
- Jesteś gotów? - zapytał ocierając kantem czerwonej koszuli spływającą pojedynczą łzę.
- Urodziłem się gotów - prychnął Jack krztusząc się przy tym własną krwią - Nie możesz tego przyśpieszyć?
- Zawsze byłeś niecierpliwy - uśmiechnął się Jones - Gdzie Ci się tak śpieszy?
- Do Ciebie - szepnął - Do Ciebie - powtórzył.
Tym razem przywitał śmierć z otwartymi ramionami.
- Wesołych Świąt - szepnął Ianto składając pocałunek na nieruchomych wargach po czym chwycił Jack za rękę i pociągnął.
- Wesołych - odparł Jack podnosząc się ze swojego ciała - Całkiem nieźle - rzucił oddalając się wraz z Ianto.

autor: chandniwrc, fandom: torchwood, gwiazdka lja 3

Previous post Next post
Up