9x05

Oct 14, 2010 22:06

Tytuł: Skala przesrania
Autor: katty_blake
Fandom: Supernatural
Spoilery: do 5x22
Ostrzeżenia: trochę crack. I bluźnię.
Słowa: 831


Skala przesrania

O tym, że są książki dobrze napisane i źle napisane Chuck wiedział od dawna. I naprawdę, każdą światłą ideę kiepski dobór słów mógł zamienić w wielki bajzel. Spójrzmy chociażby na Biblię: idea niczego sobie - nawet bardzo dobra, jeśli może to powiedzieć jako er… promptodawca - sama pozytywna nauka miała z niej płynąć, a przez kilka złych słów i kiepski dzień jednego z autorów (i tak, wiesz, że o tobie mówimy) ludzie debatowali teraz nad moralnością lub niemoralnością miłości. Serio. Serio? Sprzeczność faktów, skoro książka, która - no, częściowo - mówi o tym, że miłość święta i jest Dobrem jednocześnie potępia konkretne rodzaje miłości. Banialuki, zaprawdę powiadam wam.

No a teraz spójrzmy na jego książki. Są, oczywiście, źle napisane, ale tego się nie czepiajmy, taki był oryginalny plan. Carver Edlund - awatar awatara i naprawdę nie był na to wystarczająco pijany - nigdy nie miał być dobrym pisarzem, miał być pisarzem niszowym, a mądrość jego książek miała być przekazywana ustnie, jak podanie czy legenda, wielka tajemnica poliszynela. No i dupa, cholera no, bo oto stał się drugą Stephenie Meyer. Albo L. J. Smith, tak, chyba L. J. Smith była lepszym materiałem do stworzenia porównania, bo jej beznadziejne książki stały się popularnym serialem. (Chociaż, w sumie, Stephenie Meyer pisała gorzej, więc może jednak ona…) Jak „Supernatural”, który jakimś cudem dorobił się pilotowego scenariusza i jeszcze większym cudem został wyłapany przez Fox.(A pamiętajcie, Chuck był specjalistą od cudów.) Nie, nie przez jakąś beznadziejną stację dla nastolatek, której i tak nikt nie oglądał, nie. Chuck nie miał tyle szczęścia - serial na podstawie jego beznadziejnych (kurczak, naprawdę miał problemy z powtórzeniami) książek musiał trafić do Foxa, który - generalnie - puszczał bardzo dobre i popularne seriale. „Fringe”, chociażby. „Glee”. „Dr. Sexy M. D.” Ta stacja miała reputacje tej, która robi świetne seriale i nie boi się wyzwań. Co znaczyło, że pewnie zrobią dobry serial, który szybko stanie się popularny, wszyscy będą o nim mówić, Winchesterowie się o nim dowiedzą, Chuck będzie miał przesrane i jego genialny plan weźmie w łeb.

Jakby na to nie patrzeć, Chuck już miał przesrane. A jeszcze kilka miesięcy temu myślał, że kiedy już odda do druku ostatnią książkę, jego dziany szwedzki fundator, który jakimś cudem nagle stał się narzeczonym jego wydawcy, się od niego odczepi. I wtedy będzie miał święty spokój.

Święty.

Ha.

***

Becky z pełnym uniesienia westchnięciem odłożyła na bok świeżutką kopię „Pieśni łabędzia” i westchnęła jeszcze raz, dla efektu. Chuck zaczął ze zniecierpliwieniem pocierać dłonie.

- I?

- Zastanawia mnie tylko, czemu na końcu powiedziałeś Deanowi, że zerwaliśmy - zaczęła się zastanawiać. - Bo powiedziałeś, tak? Tak to naprawdę wyglądało, dokładnie jak opisałeś.

Chuck machnął ręką.

- Jasne, wiesz przecież, że tak. - Wskazał na siebie. - Ja. Bóg. Wiem wszystko. No dobra, nie wszystko, ale dużo. I wszystko to, co chcę wiedzieć.

- Więc… czemu?

- Bo pomyślałem… nie, cofnij. Bo wiedziałem, że jeśli nie powiem i zniknę, Dean będzie do ciebie wydzwaniał. A to przeszkodziłoby nam w naszym szczęściu.

Becky rozpromieniła się i zsunęła z oparcia kanapy na kanapę, prosto w ramiona Chucka.

- Jesteś taki cudowny, gdy się troszczysz - wymruczała i pocałowała go. Nagle jednak oderwała się od niego. - Zaraz. Ale tego nie będzie w następnej książce?

- Nie będzie następnej książki - zapewnił Chuck. - Historia toczy się dalej, ale ja z nią zerwałem. Mam dość udawania, że moje wybitne umiejętności pisarskie są do chrzanu. To było naprawdę ciężkie, wiesz?

- Mhm - zgodziła się Becky.

Chuck podejrzewał, że wiedziała. W końcu zatrudnił ją jako korektora do ostatnich trzech tomów.

- Co zamierzasz pisać teraz?

Chuck wyszczerzył zęby. Becky, och, ach, jego wspaniała, wyrozumiała, piękna, szalona Becky z rozwianym blond włosem, jakież puste było jego życie zanim jej nie poznał. (Nie wierzcie plotkom, on i Isztar? Nigdy się nie zdarzyło.)

- Napiszę sagę o aniołach. Ale o prawdziwym Niebie, tym zbudowanym jak wielka korporacja. Albo jak rząd USA.

Tak tłumaczył jej zależności w Niebie za pierwszym razem, gdy o tym rozmawiali. Bóg - on, ha - był prezydentem, tymczasowo niedysponowanym. Michał był wiceprezydentem, a Rafał sekretarzem stanu. (Gabriel był jego własnym spikerem Izby Reprezentantów, a więc drugim w kolejce dziedziczenia, ale odkąd dał nogę - dawno temu - i ukrył się na Goa - to akurat ostatnio, po małej kłótni z Lucyferem - tak jakby się nie liczył.)

- Przedstawię ludziom wspaniałą literaturę, którą wydam jako ja. - Becky zaczęła chichotać. - No. Chuck!ja.

Taki przynajmniej był plan na teraz. Żadnych więcej beznadziejnych książek, tylko wielka literatura. Nikogo nie będzie obchodziło, czy jest moralna lub niemoralna, czy przeczy poglądom chrześcijan lub czy burzy czyjś światopogląd. Będzie za dobrze napisana, by ktokolwiek się tym przejmował. A on… On miał skillsy na odpowiednio wysokim poziomie, by mu to wyszło.

- I nigdy więcej „Supernaturala”? - spytała Becky nieco smutno.

Chuck włączył telewizor. Reklamówka najnowszego potencjalnego hitu Foxa pokazywała właśnie, jak Dean w wersji Chad Michael Murray obcina głowę wampirowi z pełnym samozadowolenia „A masz, Twilight!”. Chuck szybko wyłączył telewizor i przytulił mocno Becky.

- I nigdy więcej „Supernaturala” - powtórzył.

Czyli „Supernatural” trafił już do fazy, w której go reklamowano na cały kraj. Super. Chuck właśnie zaliczył +10 do przesrania.

fikaton 9: dzień piąty, fikaton 9, autor: katty_blake, fandom: supernatural

Previous post Next post
Up