Autor:
mlekopijcaTytuł: Kot Schrödingera
Słów 550
Fandom: Supernatural
Spojlery: AU do 2x21, moje Cold Oak verse, w skład którego wchodzą
Nadzieja to kurwa w zielonej sukience i
Na gruzach świata.
Ostrzeżenia: Fizyka, Biblia, słowa powszechnie uważane za obelżywe, generalny brak fabuły, kalanie świętości.
Kot Schrödingera
- Kot zamknięty w pudełku jest jednocześnie żywy i martwy - powiedział Sam, stojąc dokładnie na umownej granicy oddzielającej Cold Oak od reszty świata. Sam patrzył przed siebie, na kłębiące się na horyzoncie chmury, Ava, z frustracją, w górę. Sięgała mu może do połowy ramienia.
- Jeśli to miała być jakaś zgrabna metafora naszej obecnej sytuacji, to zabrzmiała złowrogo.
- To paradoks fizyczny.
- Wiem. Chodziłam do szkoły, panie wyedukowany.
- Co wódz pierdoli? - zapytał uprzejmie nowy chłopak, Max, przejeżdżając za ich plecami z taczką pełną soli. Timmy, jego wierny jak cień towarzysz fajki i niedoli, a już wkrótce jedynie niedoli, przystąpił ochoczo do wykopywania dołka.
- Tu chuj, tam chuj - wyjaśnił uprzejmie Andy, soląc ziemię. - Jesteśmy martwi. Data ważności. Wesoła kompania żywych trupów.
Timmy oparł się na stylisku.
- To po chuj ja to kopię?
- Na złość?
- Najlepszy powód do życia, jak mawiała moja mama - wtrącił Max. - Żyj by wkurwiać innych. Wodzu, wnoszę o pozwolenie na nieoficjalne motto.
- Cicho, wódz czai.
- Wy jesteście solą ziemi - recytował Timmy, machając solą w ogólnym kierunku dołka. - Jeśli jednak uchybicie waszej misji, staniecie się solą bez smaku i bezużyteczną, a ciała nasze kondomami dla demonów. A tego byśmy nie chcieli.
- Nie chcę ci rujnować światopoglądu, stary, ale to się generalnie tyczy osobników ludzkich. Metafora taka. Nie wiem, co brali ci od Biblii, ale to musiały być dobre dragi. - Max przetoczył taczkę kilka metrów dalej. - Myśmy po pijaku nigdy nie zmienili wody w wino.
- Chodziłem kiedyś po wodzie - przyznał Timmy.
- A teraz brodzisz po kolana w gównie. Jakie to uczucie?
- Chłopcy - warknęła w końcu Ava. - Nie pierdolić, kopać.
- Ależ kopiemy, szefowo.
- Coś na radarze, panie wodzu, pani wódz? - zapytał Max, stając uprzejmie, pół metra za Samem. - Bo przed nami tak kilometr wiochy i nie chce się gnojec sam okopać. Ja wiem, sprawy wyższe, my maluczcy, wy wiedzieć i widzieć…
Zza zakrętu wyłonił się zdezelowany pick-up, którym ostatnio jeździła Jo. Sam natychmiast uniósł broń.
Stali przez chwilę, jak te owce czekające na rzeź, a pick-up kulał się powoli wyboistą drogą. Andy wygrzebał skądś swój wierny pogrzebacz.
Pick-up zatrzymał się kilka metrów od granicy i z siedzenia pasażera wyskoczyli Jake i jego nieodzowny autorytet munduru. Ściągnął z paki dwie obiecująco wyglądające torby, jedną przerzucił sobie przez ramię.
- Hasło-odzew! Christo!
- Stój, siło nieczysta - wygłosił Timmy, rzucając w jego kierunku grudką soli. Jake spojrzał na niego z góry. Dosłownie i w przenośni, a potem przekroczył niewidoczną granicę i nie trafił w niego piorun. Sam wyraźnie się rozluźnił, opuszczając lufę w dół.
- Tylko was wystrzelać - obwieściła Jo, wystawiając głowę z samochodu. - Suń się, księżniczko, bo zaparkuję na tobie.
Max posłusznie przepchał taczkę na bok. Jo zatrzymała się przy butach Sama.
- Jak tam szkółka niedzielna? - zapytała.
- Zajęcia w terenie - wyjaśnił Sam.
- Z rana święcimy studnię - pochwalił się Timmy. - Znaczy, Andy święci, mi się jeszcze egzorcyzmy pierdolą.
- Kop, księżniczko.
- Stoisz mi na trasie wykopu, siostro.
Jo pogroziła mu palcem, a potem wskazała na drzwiczki od strony pasażera.
- Wskakuj, Winchester. Patrol.
Samowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Trzasnęły drzwiczki, spod opon pick-upa wystrzeliła ziemia i Jo ruszyła przed siebie, nie przejmując się stanem drogi i podwozia. Max odprowadził samochód wzrokiem.
- Będzie seks - obwieścił fachowo. - Bo na pewno nie jadą sprawdzić jak farba schnie.
- To co, kiedy kota nie ma, myszy…
- Harują - dokończyła uprzejmie Ava, która po drodze zdążyła przejąć dubeltówkę i przechodnie miano zastępcy szeryfa. Timmy zasalutował łopatą.