tytuł: Przy pizzy
autorka:
kubisfandom: Incepcja
postaci/pairingi: Phillipa Cobb, Eames; (bardzo lekko) sugerowany Artur/Eames
ilość słów: 669
ostrzeżenia/uwagi: spojlerów brak. Kolejny fik z mojego małego 'versu o Phillipie (wcześniejsze fiki:
Mosty oraz
Przymierzalnia - i tym razem chyba lepiej znać je przed czytaniem tego). No i jeszcze ostrzegę, że zabrakło mi czasu, co jest (wydaje mi się) widoczne, niestety.
Dziękuję
lunatics_word za błyskawiczną betę i uwagi. ♥ Co złe (zwłaszcza przecinki), to ja.
- Mogłabym wstąpić do wojska - powiedziała głośno, kiedy Eames poszedł do kuchni po szklanki. Musiała komuś powiedzieć, chciała porozmawiać o tym właśnie z nim, ale nie zmieniało to faktu, że tak właśnie było jej najłatwiej: kiedy mówisz głośno, brzmisz pewniej; kiedy nikt na ciebie nie patrzy, jest prościej.
- Uwierz mi, skarbie, nie spodobałoby ci się - odparł Eames po chwili, równie głośno.
- Byłeś w armii, ile, pięć lat?
Phillipa dawniej zastanawiała się, czy kiedykolwiek znajdzie coś, czego nikt z jej najbliższych wcześniej nie robił. Jako nastolatka najwyraźniej przegapiła okres, kiedy większość ludzi przechodzi fazę buntu i separuje się od rodziny.
- I odszedłem - powiedział Eames, wchodząc do pokoju. - Umiem wykonywać rozkazy. Problem w tym, że chciałem móc decydować, których mam słuchać, a których nie.
Usiadł obok niej na podłodze. Stolik przy kanapie był zdecydowanie za niski, żeby jeść przy nim w jakikolwiek inny sposób, nieważne co mówił Artur.
I tak nie byłby zachwycony, że jedzą pizzę prosto z pudełka.
- Na pewno mają jakiś program dotyczący dzielonych snów - powiedziała, odrywając duży kawałek hawajskiej. Przynajmniej mieli papierowe serwetki.
Eames przełknął pierwszy kęs.
- I myślisz, że spodobałoby ci się to, do czego je wykorzystują?
Wzruszyła ramionami.
- Skarbie, znam te sztuczki lepiej, niż ty. Jak to nazywają psychologowie, drzwiami w twarz? Nie musisz mydlić mi oczu. Powiedz, co naprawdę chodzi ci po głowie, dobrze?
Podciągnęła kolana do piersi, przeżuwając pizzę powoli.
- Dzięki dzieleniu snów można zrobić wiele dobrego - powiedziała cicho.
Starała się nigdy ich nie oceniać. Nigdy nie wypytywała, ani nie oskarżała, o to, czym się kiedyś zajmowali. Zawsze jednak była pewna, że nie chce iść tą samą drogą.
- Profesorka przeczytała moją pracę o nieświadomości zbiorowej w kontekście snów...
Eames zaczął się śmiać.
- Śmiejesz się ze mnie - Phillipa oznajmiła z niedowierzaniem. - Ja ci się tu zwierzam, a ty się ze mnie śmiejesz.
Opanował się po chwili i objął ją ramieniem. Chciała się odsunąć, ale Eames tylko zacieśnił uścisk.
- Wybacz, skarbie, daję słowo, że nie śmieję się z ciebie. Po prostu - zamachał ręką, w której trzymał kawałek pizzy - nie jesteś pierwszą osobą, jaką znam, którą zrekrutowano na studiach. Nic w tym dziwnego, oczywiście, gdzieś muszą nas w końcu znajdować, ale przypomniałaś mi o pewnej dziewczynie, z którą kiedyś pracowaliśmy. Nie widziałem jej od lat.
Phillipa w milczeniu dokończyła swój kawałek pizzy i sięgnęła po następny.
- Ej - szturchnął ją Eames. - Nie obrażaj się. Powiedz mi lepiej, kto to był. FBI? CIA? Sektor prywatny?
Westchnęła i oparła głowę na jego ramieniu. Zapach wody po goleniu, której używał Eames, był zaskakująco delikatny, jak na kogoś, kto ubierał się i zachowywał tak jak on. Ale przestało ją to już dziwić. Znała go dużo lepiej niż kiedyś.
- FBI. Jednostka do spraw porwań i osób zaginionych - powiedziała cicho, wydłubując kawałki ananasa z pizzy.
- Brzmi interesująco - odpowiedział Eames. - Więc, co jest nie tak?
Czasem niepokoiło ją, jak dobrze ją zna. Przez lata nie mieli ze sobą żadnych bliskich kontaktów, Eames był dla niej tylko dodatkiem do Artura, kimś, o kogo była zazdrosna i z kim nie potrafiła się porozumieć. On najwyraźniej w międzyczasie rozgryzł ją perfekcyjnie.
Czasem właśnie tego było jej potrzeba.
- Boję się - przyznała, bezwiednie wycierając tłuste palce w dżinsy. Skrzywiła się, gdy uświadomiła sobie, co robi, ale było już za późno. - To już nie jest zabawa w przebieranki. Boję się, że nie będę wystarczająco dobra.
Eames pocałował ją w czubek głowy.
- Dziwiłbym się, gdybyś się nie bała. Pytanie tylko, co jest silniejsze: to, że się boisz, czy to, jak bardzo podoba ci się ta propozycja?
Phillipa zamknęła oczy i uśmiechnęła się trochę na przekór sobie.
- Biorąc pod uwagę, że już się zgodziłam...
Roześmiał się głośno, tak, że zatrzęśli się oboje.
- Biorąc to pod uwagę, sądzę, że wszystko jakoś się ułoży, skarbie.
Uniosła głowę i uśmiechnęła się do niego szeroko.
Może i tak. Może czas na fazę spóźnionego buntu. Separacji.
Może wszystko jakoś się ułoży.
____
*drzwiami w twarz - jedna z technik wywierania wpływu społecznego, często stosowana np. w negocjacjach: najpierw prosimy o jakąś dużą trudną do wykonania przysługę, a gdy osoba odmawia, wycofujemy się na chwilę, aby po chwili poprosić o coś mniejszego. Powoduje to, że ludzie bardziej ulegają tej drugiej prośbie.
Phillipa stwierdziła, że łatwiej byłoby przekonać rodzinę (zwłaszcza Cobba) do swojej pracy w FBI, gdyby najpierw zasugerowała, że mogłaby pracować w wojsku. ;)