Fikaton 9, dzień 5

Oct 06, 2010 02:05

Autor: upupa-epops
Tytuł: Wanna
Fandom: The Vampire Diaries
Spoilery: do 2x04
Ilość słów: 1158
A/N: Futurefick, niedopracowany zresztą. Zdaję sobie sprawę, że tekst się trochę sypie kompozycyjnie i wymaga dopisania sporych fragmentów, ale obawiam się, że po całym dniu na uczelni nie stać mnie na więcej. Póki co notuję go sobie jako szkic, do którego po fikatonie zamierzam wrócić i go rozbudować.


Wanna

Minęło osiem lat, zanim Damon znowu wrócił do Mystic Falls.

Na pierwszy rzut oka niewiele się zmieniło. W Wirginii nawet największe społeczne rewolucje przychodziły i odchodziły, a małe miasteczka pozostawały stale w takim samym kształcie, nawet jeśli traciły niewolników i bawełnę, zyskując w zamian samochody i komputery. W Mystic Falls zawsze jakiś Lockwood był burmistrzem (a jeśli akurat nie był, to po następnych wyborach na pewno już będzie), od stu pięćdziesięciu lat wszyscy wiedzieli, kto jest z porządnej rodziny, a kogo traktować jak śmiecia (przybysze sprawiali trochę problemów interpretacyjnych, ale zawsze można było ich zignorować), rytm roku był z góry ustalony, a jeśli ktoś umówił się z kimś na randkę, to nie musiał nawet opowiadać o tym swoim przyjaciołom, bo w ciągu trzech dni i tak wszyscy wiedzieli.

Alaric Saltzman nadal uczył historii w miejscowej szkole średniej, a lokalna wiedźma nazywała się Bennett i nikt nie traktował jej poważnie. Liz Forbes łapała przestępców, kiedy Carol Lockwood odstawiała Pierwszą Damę. Wydawało się, że jedyną odmienioną rzeczą w tym stałym świecie był opustoszały teraz dom Salvatore'ów.

Stopy Damona zostawiały ślady na zakurzonym dywanie, zasłony i narzuty gwałtownie domagały się prania, w szafce z pościelą najwyraźniej odchowało się już kilka pokoleń myszy, a w drogocennym azylu Stefana przeciekło okno, przez co część podłogi wypaczyła się i przegniła. W piwnicy bujna kolonia grzyba powoli przestawała się mieścić na ścianach, a werbena czuła się tak doskonale, że udało jej się skolonizować nawet wannę na parterze. Damon wolał nie wiedzieć, czym Zach nawoził to gówno i czy maczały w tym palce kobiety od Bennettów.

Po pierwszej próbie wykarczowania chwasta chociaż z łazienki przekonał się, że wampiry jednak czasem rzygają.

***

Grill był wręcz przepojony zapachem Eleny Gilbert.

Gdyby Damon miał czas się zastanowić, zapewne odwróciłby się na pięcie i wrócił do swojego porośniętego werbeną domu. Ale kierowany samą siłą rozpędu zdążył już wejść prawie na środek sali, wycofując się, zrobiłby z siebie idiotę. Nawet nie chciało mu się już nawet pomstować na swoje najpierw robię, potem myślę.

Zresztą prawdopodobnie i tak by wszedł.

- Zabiłbym za dobrego bourbona - powiedział wyraźnie, sadowiąc się na stołku. - Przepraszam, czy my się przypadkiem nie znamy?

Elena postawiła przed nim szklankę z taką złością, jakby widzieli się wczoraj.

- Czy ty się czasem nie prowadzałaś z tym moim lepszym alter ego?

Ścierka zafurkotała w powietrzu i minęła jego ucho o milimetry, a rozjuszona barmanka nawet nie zatrzymała się, by zobaczyć efekty swojego ciosu.. Ok, najwyraźniej nie wszystko w Mystic Falls pozostało takie samo, jak kiedyś.

- Za dobry początek! - oznajmił Damon filozoficznie, po czym wzruszył ramionami i przepił do stojaka na kije bilardowe.

***

Z tego, co Damon zdołał się dowiedzieć od niezbyt przyjaźnie nastawionej Bonnie, Stefan opuścił Mystic Falls cztery lata po nim i nie pokazywał się od tego czasu. Elena koniec końców wyjechała na studia, ale na każde wakacje wracała do Jenny i zawsze w lipcu zastępowała w Grillu barmankę Susie, która odwiedzała wtedy rodziców w Południowej Karolinie.

Dalsze informacje Damon mógłby wydobywać co najwyżej z zatrzaśniętych z hukiem drzwi domu Bennettów. Dziwnym trafem okazało się, że nikt w mieście nie chce z nim rozmawiać. Nie, żeby to był pierwszy raz.

***

Po trzech dniach walki z wanną poddał się i zaczął się kąpać w jeziorze.

Przez pierwszy tydzień było to całkiem zabawne. Mgliście przypominał sobie, że jako chłopiec nigdy nie mógł zrozumieć, czemu z okazji mycia się trzeba koniecznie organizować wielką ceremonię z grzaniem wody, napełnianiem i opróżnianiem wanny i całym tym higienicznym szumem, którego spokojnie można było uniknąć, wystarczyła krótka przebieżka nad jezioro. Niestety ojciec nie podzielał jego entuzjazmu do obnażania się na łonie natury, więc sześcioletni Damon, rad nierad, musiał zrezygnować ze swojej genialnej koncepcji.

- Zawsze podejrzewałam, że jesteś ekshibicjonistą.

Elena na brzegu. A już zaczynało być nudno.

- Daj mi pięć minut, to założę płaszcz i wysokoczę na ciebie z krzaków.

Damon miał nawet przelotną myśl, żeby się ubrać, ale po takim zagajeniu rozmowy mężczyzna nie może tak po prostu poddać się i założyć spodni. W związku z tym wytarł włosy w ręcznik i usadowił się wygodnie przy boku Eleny.

- Szeryf zgarnie cię za obrazę moralności publicznej - zauważyła obojętnie.
- Widzisz tu gdzieś panią szeryf?
- Nie.
- To zaryzykuję.

Nagle poczuł się skrępowany i nie miało to wiele wspólnego ze spodniami lub ich brakiem. Oczywiście wiedział wcześniej, że z powodów, których zapewne nigdy nie pozna, Stefana nie było w Mystic Falls już od jakiegoś czasu (a gdyby nawet nie wiedział, to chaszcze w wannie była trudną do przegapienia aluzją), ale jakoś nigdy nie połączył owych znanych sobie faktów z myślą, że przecież nie mogło to pozostać bez wpływu na Elenę. Dwudziestopięcioletnią Elenę, uświadomił sobie boleśnie. Sam Damon dożył wprawdzie tylko dwudziestu trzech, ale pamiętał jeszcze, jak wiele w tym wieku znaczy dla śmiertelników upływ czasu.

- Co cię sprowadza do Mystic Falls? Kogo tym razem chcesz wyciągać z grobowca?
- Nikogo - pokiwał głową. - W tym stuleciu wyczerpałem już limit pozornie martwych, socjopatycznych byłych.
- Miło mi to słyszeć.

Uśmiechnięta wyglądała trochę bardziej znajomo, chociaż nadal nie do końca. Mogło być też tak, że zmiany nie tyle przestawały być widoczne, co zaczynały się Damonowi podobać.

- Powiedzmy, że się stęskniłem.
- Więc te kąpiele na łonie natury to nie ekshibicjonizm, tylko nostalgia?
- W zasadzie to werbena mi wyrosła w wannie.

Dopóki nie wypowiedział tego na głos, nie był w stanie w pełni docenić absurdu sytuacji, za to teraz uderzył go z podwójną siłą. Nie pamiętał, kiedy ostatnio się tak śmiał.

***

Następnego dnia Elena przyszła do domu Salvatore'ów z pojemnym workiem i niezbyt dużym sekatorem. Zanim skonsternowany Damon zdążył się zorientować, o co chodzi, wykarczowała mu wannę. Potem, rzecz jasna, nie ugryzł się w język i zaproponował jej wspólną kąpiel. Elena zgodnie z przewidywaniami trzepnęła go w skroń, obróciła się na pięcie i wyszła.

***

Rzecz jasna miesiąc później oboje leżeli zgodnie w tej samej wannie, a Elena pracowicie szorowała sobie nogi mydłem werbenowym.

- To już naprawdę jest kiepski dowcip.
- To jest syntetyczne. Nic ci nie będzie.

Zasadniczo miała rację, ale i tak czuł się fatalnie. Sto pięćdziesiąt lat bycia wampirem nauczyło go działania zgodnie z prostym skrótem myślowym: Werbena - spieprzamy. Teraz leżał zanurzony niemal po szyję w wodzie pełnej mydlin, zapach doprowadzał go wręcz do szału, a on mimo to tkwił w wannie i miarowo gładził mokre włosy Eleny Gilbert.

Typowe.

- Mógłbym ci teraz skręcić kark, wiesz?
- Mógłbyś. I może nawet kiedyś skręcisz.

Sam jeszcze nie wiedząc, co robi, powoli przesunął dłonie z ociekających wodą włosów na szyję. Dziewczyna przechyliła się lekko do przodu, by ułatwić mu dostęp. Opuszkami palców wyczuł na wilgotnej skórze bardzo charakterystyczne blizny po zębach.

- Dlaczego jesteś teraz tu ze mną? - zapytał, przesuwając rękę wzdłuż kręgosłupa Eleny, od podstawy czaszki aż do bioder.

Nie odpowiedziała. Obróciła się twarzą do niego, usiadła w kucki pomiędzy jego nogami i najpierw rzuciła mu pełne politowania spojrzenie, a potem mocno pocałowała go w usta.

Pachniała werbeną.

fikaton 9: dzień piąty, autor: upupa_epops, fikaton 9, fandom: the vampire diaries

Previous post Next post
Up