\o/ Koniec fikatonu. 21 fików, 21 fandomów, siedem dni. Przepraszam i wychodzę ;)
Tytuł: Stopy w powietrzu.
Autor:
noelia_gFandom: Leverage
Postaci: Ensemble, jednostronne Hardison/Parker
Ostrzeżenia: Geekery, Noelia pisze Hardisona i oboje lubią DCU trochę za bardzo.
Spoiler: w zasadzie żadne
Słowa: 432
- Hardison - Parker mówi, trzeci raz w ciągu ostatnich trzydziestu sekund.
I jasne, Hardison łapie, że może być zirytowana. Wszyscy są zirytowani, Hardison też. Cyberdyne w ostatniej chwili zmieniło system zabezpieczeń i nawet Hardisonowi zajmie chwilę złamanie nowych kodów, a biorąc pod uwagę, że już zaczęli akcję…
Parker na jego ekranie zaczyna powoli obracać się na linie, jakby od niechcenia robiąc szpagat w powietrzu. Musi się bardzo nudzić.
- Hardison - mówi Nate ostrzegawczo.
- Pracuję nad tym! - Hardison rzuca szybko. Harrison nie pracuje najlepiej pod presją. Nie, naprawdę. Hardison pracuje najlepiej kiedy w drugim oknie może sprawdzać obecne prognozy castingu na Kapitana Amerykę i kląć na każde nowe nazwisko.
Naprawdę, Kapitan Ameryka musi być w stanie dotrzymać kroku Tony’emu Starkowi, co oni sobie myślą?
- Hardison? - pyta Sophie.
- Już prawie. - Nick Fury skopałby tyłek temu małolatowi z Gossip Girl i nawet by się nie obejrzał.
Hardison wstukuje serię komend i wciska Enter. - Eliot, sprawdź teraz.
- Nadal nic. Może ja po prostu wyważę te drzwi? - proponuje Eliot ze zniecierpliwieniem.
Parker na ekranie zaczyna wirować wokół własnej osi. W tych czarnych ciuchach wygląda trochę jak Black Canary. Hardison nie powinien o tym myśleć, bo to prowadzi do fantazji o Dinah i Barbarze i, no musi to przyznać, nim samym.
Fantazje o Barbarze Gordon zawsze zaczynają się od spotkania jej w cyberprzestrzeni, gdzie Wyrocznia… Hardison zatrzymuje ręce dwa centymetry nad klawiaturą. - Mam - stwierdza. Wyrocznia, no jasne. Dzięki wam, Birds of Prey i wydawnictwo DC. Wiadomo, że odpowiedzi na wszystko można znaleźć w komiksach.
Parker zatrzymuje się w pół piruetu, jedna noga uniesiona nad głowę, prawie równolegle do jej ciała. To jest niesamowicie atrakcyjne, mimo że nie powinno być.
- Już? A właśnie zaczynałam układ dowolny.
- O czym ona mówi? - pyta Eliot. - Nie, wiecie co, nie chcę wiedzieć.
- No już - pośpiesza ich Nate. - Ukradnijmy sobie sztuczną inteligencję.
- Przyda nam się - mruczy Eliot pod nosem. - Zastąpi Hardisona i nie będzie oglądać Star Treka w godzinach pracy.
- Po pierwsze, my nie mamy godzin pracy, biorąc pod uwagę, że nikt z nas nie jest do końca legalnie zatrudniony, nie biorąc pod uwagę moich wspaniale wykonanych fałszywych tożsamości, oczywiście. Po drugie, sztuczna inteligencja, jak każda inteligencja, kochałaby Star Treka.
- Ale nie pierwszy film - podrzuca Parker, zwijając linę.
Hardison wiedział, że jest powód dlaczego ją lubi najbardziej.
Poza tą częścią z Black Canary i nogami długimi aż do szyi, które najwyraźniej potrafi założyć sobie na szyję.
- Idę skoczyć z okna - rzuca Parker machinalnie.
- Gdybysmy mieli pracę - Eliot stwierdza pod nosem - byłaby to najbardziej pieprznięta praca pod słońcem.
Jest w tym trochę racji.