8x06

Mar 10, 2010 22:59

Autor: aspenaire
Fandom: Merlin BBC
Tytuł: Zimno
Postaci: Merlin i Morgana (Merlin/Morgana w mojej głowie)
Spojlery: do 2x12 The Fires of Idrisholas
Ilość słów: 338
A/N: Betowała i ciachała idrilka. A tak w ogóle, to miałam nie pisać angstów, a tym bardziej deathfików. Hm, hm. Przesadziłam? (btw, prompt w ilości śladowo wspomnianej i trudny do odnalezienia).


Przepraszam, chce powiedzieć Merlin.

Ciszę przerywa jedynie coraz płytszy oddech Morgany, która desperacko próbuje nabrać powietrza w płuca. Merlin tylko nad nią stoi, patrząc, jak umiera, ze wzrokiem pełnym wyrzutu, zaskoczenia i strachu utkwionym w jego twarzy. Jakby chciała w ten sposób, bez słów, tylko poprzez nieme spojrzenie, zapytać go, dlaczego akurat on, ze wszystkich ludzi, oszukał ją, otruł, a teraz stoi, milczący i daleki, i patrzy na jej śmierć.

Merlin nie odpowiada, bo wie, że jeśli się odezwie, od jego słów będzie bił chłód, chłód podobny do tego, który czai się w zakamarkach każdego zamku i każdej komnaty. Wie, że nie mógłby się go pozbyć, że jest już za późno, by cokolwiek naprawić. I z każdą sekundą, z każdym płytszym oddechem Morgany ten chłód, ten przeraźliwie zimny dreszcz, jaki wywołuje nóż nagle przyłożony do gardła, przenika błyskawicznie przez jego skórę, ciało i kości, aż w końcu nie zostaje nic.

Czuje, jak łzy spływają po jego policzkach, jak kapią na jego koszulę, jak spływają wzdłuż skostniałych rąk. Tych samych rąk, które przed chwilą trzymały bukłak z wodą, które wsypały tam truciznę i które później dały ten bukłak Morganie. Merlin zna je prawie na pamięć: to są przecież zwyczajne ręce zwyczajnego czarodzieja, ze śladami po ciężkiej pracy, ze znajomymi bliznami po tylu wyprawach, na których niezliczoną ilość razy ratował Arturowi życie. Nie widać na nich śladów krwi: pomimo tego, co zrobił, pozostają białe, tak jak na początku, zanim to wszystko się wydarzyło. Nie drżały, gdy wsypywał truciznę do wody, nie drżą też teraz, kiedy przyciąga Morganę do siebie - na początku się opiera, ale potem nie ma już sił, a może po prostu nie chce umierać sama. Może to, co widział w jej oczach, zanim oplótł ją ramieniem, jest cieniem akceptacji tego, że wszystko kończy się tu i teraz. Merlin też nie chce, by Morgana umierała sama. Nie chce, by w ogóle umierała. Ale zrobił to, ponieważ nikt inny nie mógł tego zrobić. Nie może oglądać się za siebie, patrzeć wstecz, żałować: wystarczy, że będzie tylko trzymał Morganę w ramionach.

fikaton 8: dzień szósty, autor: aspenaire, fikaton 8, fandom: merlin

Previous post Next post
Up