Fandom: Heroes
Postaci: Claire, Zach
Spoilery: oj są... cały sezon tak na oko, tyczą się głównie Claire
Ilość słów: Word Count twierdzi, że 403
oryginalna to ja raczej nie będę... ale tak to jest, kiedy wszystko zostawia się na ostatnią chwilę :/
A więc tak to jest być dorosłą, myśli bawiąc się szklanką czegoś bardzo kolorowego i bardzo alkoholowego, cholera...
Chłopak na stołku obok posyła jej kolejny szeroki uśmiech, mówi coś o swoim samochodzie czekającym na parkingu za klubem i mruga znacząco. Ma na imię Matt. Albo Michael. Albo... Claire nie ma pojęcia, jak może mieć on na imię i jeśli się nad tym zastanowić, mało ją to interesuje. W głowie szumi jej od wszechobecnej duchoty i hałasu. Muzyka dudniąca z niewidocznych głośników, ciężkie elektroniczne brzmienie i basy, które z każdym uderzeniem wydają wbijać się w ciało i docierać aż do kości, unoszący się wokół zapach tytoniu, drogich perfum i dziesiątek ludzi w małym, ciasnym pomieszczeniu, wszystko to miesza się razem i sprawia, że dziewczyna czuje pierwsze nieprzyjemne ukłucie bólu tuż nad brwiami.
- Dobrze się czujesz?
Zach zjawia się przy niej nagle. Znajoma twarz, ciepły uśmiech i lekko spocone palce na jej łokciu. Claire siłą zmusza się, żeby pokiwać twierdząco głową.
- W zupełności - zapewnia go, jednym łykiem opróżnia zawartość całej szklanki i odstawia ją z hukiem.
Obok niej Uśmiech Za Tysiąc Dolarów gwiżdże z podziwem. Claire przez krótką chwilę zastanawia się, jak głośno krzyczałby ten emanujący przesadną pewnością siebie, pachnący pieniędzmi chłopak, gdyby nagle chwyciła tę szklankę, stłukła ją o brzeg baru i rozpruła sobie nią gardło. A później złożyła w całość fałdy skóry i uśmiechnęła się do niego w taki sam sposób, w jaki on uśmiechał się do niej od chwili, kiedy tylko zjawiła się w klubie.
- Jeszcze jeden - mówi w stronę mężczyzny za barem.
- Claire... - Zach zaczyna, ale ignorowanie innych to to, co ostatnimi czasy wychodzi jej najlepiej.
Jeszcze kilka dni temu coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Gdyby tylko ktoś powiedział jej, że ona, Claire Bennet, będzie wymykała się w środku nocy, żeby z fałszywym dowodem w kieszeni wlewać w siebie mdląco słodkie drinki z obcym mężczyzną u boku, wyśmiałaby go. Co najmniej.
Ale to było kilka dni temu, a teraz jest teraz.
- Powinniśmy już iść, ktoś mógł zauważyć, że nas nie ma... Będą szukać...
W jej szklance ponownie pojawia się jaskrawy płyn, na brzegu chwieje się kawałek cytryny.
Claire patrzy przez ramię i uśmiecha się słabo.
- Zach. Nie każdego dnia mój ojciec każe wyprać mi mózg, a moja rodzona matka okazuje się być piromanem... Takie rzeczy trzeba oblać, wiesz?