Gwiazdka LJa, prezent dla Carol

Dec 24, 2009 23:56

Dla: Carol (carolstime )
Autor: Piotr (slypiotrek )
Życzenie nr 1: SPN, Dean/Jo, czas akcji gdzieś w trakcie lub po Apokalipsie, nie bierzemy pod uwagę wiadomej części odcinka 5.10, w tle mile widziani Cas i Ellen, nie-angst.
Ilość słów: 1027
Tytuł: O chimerach i dziewicach (1/2)
Ostrzeżenia: Zapewne jest to niekanoniczne- nie czuję Jo, osobiście nie pairinguje ją z Deanem, bardziej z Anną, ale to moje zdanie. W każdym razie, cały czas miałem wrażenie, że moja Jo to Meg w przebraniu, przepraszam
Droga Carol, przede wszystkim życzę Ci wesołych świąt i mnóstwa siły na ten 2010, abyś pisała więcej, więcej i więcej. Nie jest to fik tak dobry, jak mógł być i nic mnie nie usprawiedliwia. To na pewno nie jest taka wizją, jaką sobie zakładałaś, nie mniej jednak mam nadzieję, że spodoba się, chociaż troszkę.



I
― Kurwa mać! ― Starszy Winchester syknął z bólu. Mocniej przycisnął szmatkę do swojego prawego ramienia, próbując tamować szeroką raną, którą jakaś przypadkowa chimera zostawiła mu na pamiątkę spotkania w ciemnym czarnym lesie: ― zboczona suka!

Zamknął drzwi do swojego niewielkiego mieszkania na trzecim piętrze, które kupił już po śmierci Sama,i odłożył klucze na szafce przy wejściu i skierował się do kuchni, by wziąć, jedyne jemu znane obok seksu remedium na wszystkie dolegliwości, puszkę chłodnego piwa z lodówki.

― Mam nadzieje, że to nie o mnie.

Dean obrócił się machinalnie i zdecydowanie za gwałtownie jak na jego ranne ramię, ale głos za jego był tak cholernie znajomy, że nie mógł się powstrzymać :― Jo?!

― A kogo się spodziewałeś? Mikołaja? ― Jo uśmiechnęła się szeroko i Deanowi coś podskoczyło w brzuchu (naprawdę, czemu nie zadzwonił, skoro ona wręczyła mu swój numer telefonu jakiś rok temu, to takie niepodobne do niego), ale potem sobie uświadomił, że to może iluzja, że pod piękną powłoką bujnych blond loków i starannie dobranej szminki, zbójnickiego uśmiechu i paru dorodnych rozcięć na twarzy, których nie powstydziłby się żaden łowca, krył się plugawy demon - może Meg? Ona gustuje w ładnych zdobyczach, Meg lubi robić ładne rzeczy ze swoimi ofiarami.

― Jesteście nienormalni ― prychnął, dobywając z tylnej kieszeni dżinsów sztylet, który kiedyś dała mu (właściwie bardziej Sammy'emu) Ruby: ― co ona wam zrobiła, ta zwykła, odważna dziewczyna, do Diabła?! Hmmm? Chociaż nie, wy wielbicie swojego swojego pana, tam głęboko w wielkiej dupie zwanej piekłem. Pewnie stawiacie mu ołtarzyki i czcicie tańcząc hula-hula.

― Dean, nie, ja nie jestem...
― Demonem? Oh przestań, wszyscy tak mówią: „ja nie jestem demonem”, „to nie ja to zrobiłem, tylko demon”, „moją matkę przeleciały demony, nie ja” bla, bla, bla. Ale wiesz co? Odeślę cię tam, gdzie twoje miejsce i twój tatuś będzie szczęśliwy, że córeńka wróciła na łono rodziny.― Dean zamachnął się swoją lewą ręką, w której dzierżył sztylet. Ostrze, koziołkując w powietrzu, pognało w kierunku Jo, która, w ostatniej chwili, wykonała unik.

― Dean, do cholery, to nie jest zabawne!
― Ja tam się świetnie bawię - Winchester wyciągnął z wewnętrznej kieszeni swojej skórzanej średniej wielkości broń i zaczął celować prosto w klatkę piersiową Jo - ale wiesz co? To chyba impreza jednoosobowa.
Strzelił. Tylko jeden raz, bo tylko tyle wystarczyło by odrzucić Jo na parę metrów do tyłu. Dziewczyna wylądowała w salonie rozbijając szklany stolik z Jysk, który Dean, wraz z instrukcją po japońsku, składał pięć godzin.
― Wybacz chciałem mocniej. ― Dean stał nad dziewczyną, jego twarz była wykrzywiona mieszanką wściekłości i szaleństwa, w ręku trzymał obrzyn, naładowany pociskami z soli.
― Sukinsyn!
― Tak, bywam nim, czasem jak okazja się natrafi, do zabicia paru śmieci.
Dean szarpnął ja za długie blond włosy i polał jej twarz wodą święconą. Ku jemu zaskoczeniu, nic się nie wydarzyło. Zbladł, a kiedy odsunął się, Jo mogła go zobaczyć w pełni i wcale nie był to najlepszy widok, jaki kiedykolwiek widziała. Coś jak skrzyżowanie strzygi z małpą, albo jeszcze gorzej. Prawdopodobnie jednak gorzej.

― Ulżyło ci?
― Ani trochę.

II
Żadne z nich nie przerwało ciszy, jaka powstała między nimi. Jo rozciągnięta na kanapie, na której zazwyczaj sypiał Dean, patrzyła na starszego Winchestera, który przemywał jej rany, które okropnie piekły od soli i opatrywał je czystymi bandażami. Jo, od czasu do czasu krzywiła, mając ogromną ochotę zbluzgać go od kretynów i innych idiotów, ale ostatecznie się powstrzymała (tak naprawdę, to przez środki nasenne, które dostatcznie wystarczająco ją odurzyły, a które wypiła wraz z melisą, którą ) Dean czuł się niepewnie.

Kolacja była skromna, więc nie zajęło chłopakowi długo przygotowanie jej i podanie Jo, która uwagi o talencie kulinarnym Winchesterów, postanowiła zachować dla siebie i zabrać głęboko do grobu, tuż-tuż przy matczynym, w którym leżała już babka i prababka

― No więc...
― Tak?
― Po co właściwie przyszłaś tutaj.
― Chciałam się spotkać. Od śmierci Sama nie dajesz żadnych znaków życia.
― Jo, wszystko u mnie w porządku, zapewniam cię, poważnie. Poza tym wybacz, ale nie wierzę w spotkania bez zobowiązań.
― Może najwyższy czas zacząć.
Dean spojrzał na swoją zupę, do której, przez otwarte na oścież okno, wleciała mucha i teraz taplała się na jej wierzchu.
― Ellen nie żyje, prawda?

Cisza.

― Jak się dowiedziałeś?
― Plotki szybko się rozchodzą...
― Za szybko. ― Prychnęła ze wściekłością, jednocześnie wzruszając ramionami i Dean nie mógł powstrzymać myśli, że Jo jest naprawdę ładną dziewczyną i, co najważniejsze, wolną:
― No i co tak szczerzysz zęby?
― Nie... Po prostu, nawet nie wiesz jak uroczo się złościsz.
Dean prawie natychmiast pożałował swoich słów i, jeśli można to tak nazwać, bo duzi macho twardziele tak nie robią, zaczerwienił się. Jednak Jo uśmiechnęła się tylko od ucha do ucha, w jej oczach zapłonął szelmowski błysk.
― To było prostackie, Deanie Winchesterze. I chyba naprawdę spodziewam się czegoś więcej, niż taniej gadki o tym jak kobieta może być piękna, gdy się złości.
― Fakt, spieprzyłem. Mogę się ukarać, jak jakiś skrzat domowy rodem z Harry’ego Pottera, jeśli tylko chcesz.
― O nie, moje serce pękłoby z litości. Zresztą, chimera już wyznała ci dozgonną miłość.
― Prawdopodobnie. I prawdopodobnie nie chciałbym mieć na sumieniu, kolejnej zbłąkanej owieczki, która zeszła na złą drogę.
Dean zarechotał tak głośno, że żebra zaczęły go piec. Nie sądził, że przy kimkolwiek mogło być mu dobrze, zwłaszcza po śmierci Sama, zwłaszcza gdy błagał go, by nie umierał, nie zostawiał go, bo Winchesterowie muszą trzymać się razem, bez względu na okoliczności. Czasami samotność była zbyt ogromna, by móc przed nią uciec, nawet jeśli większość wolnego czasu poświęcało się pracy.
― Gdzie będziesz spał?
― Na kanapie.
― Bardzo zabawne, ha ha ha, po prostu zwijam się ze śmiechu.
― To nie jest zabawne, Jo. Zamierzam spać na swojej kanapie.
― Zamierzasz spać ze mną? - Jo zmarła bez ruchu, nakrywając się kołdrą aż po samą brodę, tak jakby Dean był jakimś świrem, który pragnie na nią napaść i bezkarnie zgwałcić.
― Czemu nie? Nie ma nic lepszego na świecie, niż obudzić się rankiem, u boku kobiety. Jesteś może dziewicą?
― A co cię to obchodzi?
― Nie, tak po prostu pytam z ciekawości. Nie wiesz, że dziewica, to najlepszy przyjaciel spragnionego seksu mężczyzny?

Ciąg dalszy nastąpi. Poważnie.

gwiazdka lja 2, autor: slypiotrek, fandom: supernatural

Previous post Next post
Up