Fikaton 2, dzień czwarty.

Mar 05, 2007 19:41

Jack spojrzał z ociąganiem na butelkę bliżej niezidentyfikowanego alkoholu, stojącego na ladzie.

Weź go, podpowiedział mu cichy głosik w jego głowie. Weź. Przecież i tak jesteś taki jak on. Pokazałeś, że jesteś słaby. Jak twój ojciec.

Mogłeś temu zapobiec.

Jesteś przywódcą, powinieneś ich chronić. Gdybyś tam był, ostrzegł, zrobił cokolwiek, one by żyły. A Henry tkwiłby nadal w ciasnym, zaciemnionym pomieszczeniu, nie zagrażając nikomu ani niczemu.

‘Gdybyś, gdybyś,’ prychnął  duchu. Nie było cię tam, nie zapobiegłeś. Nie nadajesz się na przywódcę.

Ale przecież to nie koniec, podszepnął inny głos. Są inni. I to nimi powinieneś się teraz zajmować, chronić ich. Żeby chociaż tym razem zapobiec. Tymczasem ty siedzisz i użalasz się nad sobą.  To jest żałosne.

Jack spojrzał z odrazą na szklankę alkoholu, trzymaną w ręce. Poczuł się podle.

Nie muszę być taki, jak on.

Nie będę.

fikaton 2: dzień trzeci, autor: riell, fandom: lost, fikaton 2

Previous post Next post
Up