Przyszła pora na BSG.
tytuł: Listy nigdy nie spisane
autorka:
kubisfandom: Battlestar Galactica
postaci: własna postać kobieca (tak naprawdę z głównych bohaterów kanonu wspomniany jest tylko Sam Anders)
spoilery: do 2x05 The Farm
ilość słów: 784
Listy nigdy nie spisane
Kochana mamo,
Nie wiem, czy to tylko moja wyobraźnia, czy naprawdę z nieba nie zniknęły jeszcze rozbłyski po wybuchach. Widzę je (albo myślę, że je widzę) z okien starego Delphi Union. Niebo nocą wygląda, jakby słońce nie do końca zaszło, jakby nigdy już nie miało być naprawdę ciemno. Mam nadzieję, że będzie, tęsknię za gwiazdami (bo teraz nie widać żadnych). Sue-Shaun twierdzi, że gdy będzie naprawdę ciemno, będziemy mniej bezpieczni, ale przecież i tak nie jesteśmy... Ale co ja tam wiem. Zajmuję się magazynami i pilnowaniem zapasów. Mają Mamy tutaj broń, którą wcześniej widziałam tylko w filmach. Ktoś, chyba Sam Anders, wymyślił, że wszyscy musimy nauczyć się strzelać, co ma sens, ale i tak - ja i strzelanie? Tata spadłby z krzesła ze śmiechu. Ale radzę sobie całkiem nieźle, chociaż wolę krótką, lżejszą broń. Większej nie mogę utrzymać przez dłuższy czas, ręce mi drżą. (Popatrz, myślałaś kiedyś, że Twoja córka będzie kandydatką na rasowego żołnierza? Okej, może nie rasowego, ale całkiem niezłego znośnego. Mus to mus.) Już prawie nie pudłuję!
To dziwne, być znowu w Delphi Union. Minął rok odkąd skończyłam liceum, a nadal mogłabym na ślepo trafić do każdej sali. Śpimy w lewym skrzydle, kobiety w pracowni od fizyki i od matematyki, faceci po drugiej stronie korytarza, w pracowni technicznej i w biologicznej. W salach gimnastycznych i szatniach są magazyny, gabinet dyrektora to dodatkowa sala szpitalna. Tylko stołówka nadal pełni swoją starą rolę.
Wczoraj chodziłam po korytarzach i oglądałam wszystkie tablice i gabloty. W szkole nigdy nie było czasu, zresztą kogo obchodziło wtedy, kto zajął pierwsze miejsce w konkursie na drzewo genealogiczne albo kto cztery lata temu zdobył puchar szkoły w piramidzie. Fajnie to było teraz poczytać, znalazłam też kilka znajomych osób na zdjęciach. Zabrałam z gabloty zdjęcie mojej starej klasy.
Robi się cie późno, czas na zbiórkę. Odhaczamy się na liście co wieczór, wiesz? Jestem trzydziesta czwarta (jest nas osiemdziesiąt pięć osób).
Kocham Cię,
Lisa.
#
Kochana mamo,
Pamiętasz, jak tata opowiadał o wojnie z cylonami? I to, co pokazywali czasem w telewizji? O robotach, wielkich maszynach z metalu? Nie byliśmy na bieżąco.
Cyloni wyglądają jak ludzie, mamo. Jak ja i ty, jak wszyscy. Nieskończenie wiele kopii (są identyczne, jak klony!) tego samego człowieka (nie jednego, co najmniej kilku, ale nie wiemy ilu naprawdę). Ja sama widziałam dwie różne „skóry” (tak na nich mówimy), jedna przypominała mi nawet ojca Lucasa.
Wyglądają jak my, ale nie są jak my, są maszynami. Czasem trudno mi to wszystko pojąć, wiesz? Czasem łapię się na tym, że myśleniu o tym, jak to możliwe. „Zwyczajne” życie tutaj jest tak dziwne, że oczekuję ciągle, że obudzę się ze snu, w którym w starym liceum ukrywaliśmy się przed wrogiem. A tymczasem to rzeczywistość, która czeka na mnie po złych snach.
#
Kochana mamo,
nadal żyjemy.
Lisa
#
Śniła mi się dziś nasza wycieczka nad morze, pamiętasz ją, mamo? Było tam tak strasznie ciepło! Opalałyśmy się całymi dniami, pływając albo leżąc na plaży. Kupiłaś mi tam tę parasolkę, którą wszędzie zabierałam. W moim śnie siedziałyśmy na śniegu w bikini, ale nie było nam zimno. Byłyśmy tylko złe, że nie możemy się wykąpać, bo morze było pokryte brudnym lodem. Obudziłam się, kiedy pokrywa lodu zaczynała powoli pękać, a pod nią widać było niemal czarną wodę. Te odgłosy pękania okazały się być strzałami za oknem - powinnam zacząć spisywać wszystkie dźwięki, które w moich snach imitują strzelanie, moja podświadomość jest całkiem kreatywna.
#
Mamo!
Flota przeżyła! To znaczy, niecała, tak naprawdę niewielka część, podobno (nie wiem, ile było statków we flocie wcześniej), ale okazuje się, że gdzieś w kosmosie przetrwało kilkadziesiąt tysięcy ludzi. A nie tylko my - na początku niecałe sto, teraz już tylko pięćdziesiąt trzy osoby (przesunęłam się na dwudzieste miejsce na liście, ale nadal wyczytujemy się według starych numerów).
Żadna z Dwunastu Kolonii nie przetrwała. Wiedzieliśmy to, z tego, co udało się Bukanierom (nazwa przeszła na całe nasze „siły zbrojne”) podsłuchać. Ale nadal była ta mała, mała szansa, wiesz? Czasem wyobrażam sobie, że na Piconie albo Aerilonie, albo którejś innej kolonii, też jest taka stara szkoła, w której mieszkają ci, którzy przetrwali. Może jest, w końcu nasza Caprica też niby przegrała, a popatrz na nas.
Ale póki co, wygląda na to, że zostaliśmy my i flota gdzieś w kosmosie. To i tak lepszy wynik niż wczoraj.
#
Mamo,
Wiesz, że ja i Bogowie mamy ze sobą na pieńku, ale proszę, módl się za mnie: wolę umrzeć, niż trafić na „farmę”, mamo. Wiem, że nie chcesz mojej śmierci, ja też nie chcę umierać, ale proszę cię, módl się, żebym nie trafiła na „farmę”. Proszę!
#
Oberwałam, mamo. Jest noc i jest ciemno, ale nie widzę gwiazd.
I tak długo wytrzymałam, prawda? Zdążyłam stać się całkiem niezłym żołnierzem, naprawdę.