(no subject)

Sep 16, 2009 20:20

autor: akinnore
fandom: doctor who/muminki
tytuł: piosenka
ilość słów: 1199
ostrzeżenia: nie ma ostrzeżeń, nie ma spoilerów. za to - jak by się to nie wydawało dziwne - to chyba mój najlepszy tekst na tym fikatonie.

bardzo, bardzo wszystkim dziękuję, szczególnie wspaniałym promptowiczkom - wymiotłyście dziewczyny! - i wszystkim, którym się chciało. Obiecuję nadrobić komentarze.


Włóczykij czekał na piosenkę. Niektóre piosenki zjawiają się od razu, wystarczy, że weźmiesz harmonijkę w ręce i już są; takt za taktem.

Niektóre piosenki każą na siebie czekać; wabić się trzaskaniem ognia i kręgami dymu. Wydaje ci się, że są tuż obok, na wyciągnięcie ręki, ale kiedy wyciągniesz rękę, one uciekną, odlecą jak iskry i zgasną gdzieś pod gwiazdami.

Był wieczór, jeden z tych późnojesiennych wieczorów tuż po opuszczeniu Doliny Muminków i Włóczykij nie przyzwyczaił się jeszcze do ciszy - może dlatego pierwszy takt piosenki uparcie umykał, może dlatego, że wokół Włóczykija ciągle jeszcze brzmiała Dolina Muminków; Muminek, Mamusia Muminka i Tatuś Muminka, Mała Mi i Filifionka. Może to była piosenka z rodzaju tych zazdrosnych, tych, które nie lubią innych, obcych głosów. Może to była taka piosenka, która chciała mieć Włóczykija tylko dla siebie.

Ogień trzaskał cichutko, niebo było coraz ciemniejsze - jeszcze nie czarne, ale już nie błękitne, trochę niebieskie, a trochę granatowe - a piosenka ciągle nie pozwalała się oswoić, była tuż obok, ale ciągle za daleko. Włóczykijowi już prawie ją słyszał, już prawie ją złowił... i wtedy znikła. Uciekła, nie zostawiając nawet jednej nutki.

Czasem nutki są jak ogon latawca - możesz ją uchwycić i polecieć, i wtedy - czasem - możesz dogonić uciekającą piosenkę.

Tym razem nie było żadnej nutki i Włóczykij poczuł rozczarowanie - jakbyś czekał na przyjaciela, a przyjaciel przeszedł obok, nie poznał cię i odszedł, zanim zdążyłeś go zawołać, zniknął w tłumie, zanim zdążyłeś pobiec za nim. Włóczykij był rozczarowany i wszystko w lesie też wydawało się być rozczarowane i smutne - smutno płonął ogień, smutny wiatr poruszał smutnymi liśćmi, smutny dym wznosił się ku smutnemu niebu.

A potem zrobił się jeszcze smutniej i - straszniej, bo między drzewami stała Buka, ogromna, ciemna Buka, a mech pod jej stopami zamarzał, trzeszczał i umierał, choć do zimy, pierwszego śniegu i umierania było jeszcze bardzo daleko.

W lesie zrobiło się straszniej i Włóczykij zrozumiał, dlaczego ta lękliwa, nieśmiała piosenka uciekła, nie gubiąc nawet jednej, najkrótszej nutki.

Włóczykij nie lubił Buki - bo płoszyła mu piosenki i siadała na jego ogniu, a wtedy Włóczykij musiał iść dalej, tam, gdzie ziemia nie była zmrożona i martwa. Nie lubił Buki, ale w jakiś sposób rozumiał ją. Mieli ze sobą coś wspólnego - oboje wędrowali, choć Włóczykij czasem znajdował dom w Dolinie Muminków, a Buka nie znajdowała domu nigdzie. Biedna Buka, nie miała nawet harmonijki.

Tylko mruczała. I Buka mruczała, i to też była w jakiś sposób piosenka, piosenka Buki - smutna, groźna i zimna.

A potem nagle zdarzyło się coś dziwnego, czego Włóczykij jeszcze nigdy nie widział. Włóczykij nie znał jeszcze wielu rzeczy (inaczej po co miałby dalej wędrować?) i wiele rzeczy go zaskakiwało - nowe piosenki, zabawnie wykrzywione drzewo, dziwnie wyszlifowany kamień w strumieniu i zawsze, nieodmiennie - zachód słońca nad Doliną Muminków, kiedy wracał, wczesną wiosną, a Muminek siedział na mostku i czekał, a słońce było zawsze zdumiewająco okrągłe i zdumiewająco czerwone. Włóczykij zawsze starał się je zapamiętać, zapamiętać tak dobrze, żeby jesienią mógł je zabrać ze sobą na południe i czasem już wydawało mu się, że pamięta tak dobrze, a potem przychodziła wiosna, Muminek siedział na mostku i czekał, a słońce było takie zdumiewająco okrągłe, zdumiewająco czerwone i ogromne; zupełnie inne niż Włóczykij się spodziewał.

Ale wszystkie te dziwne, zdumiewające rzeczy były w jakiś sposób właściwe. Odpowiednie. A niebieska budka telefoniczna pojawiająca się nagle w środku lasu, w którym Buka mruczy swoją smutną, zimną piosenkę - nie.

I to buczenie, które na chwilę zagłuszyło trzask ognia i wiatr, i Bukę; i to błyskanie, które na chwilę przyćmiło ognisko - to też było niewłaściwe.

A budka telefoniczna stała w środku lasu, tonąc w zielonym mchu, a potem drzwi się otwarły - za głośno i za szybko, a ze środka wyszedł, wybiegł ktoś, kto nie był ani Muminkiem, ani Małą Mi, ani Filifionką, ani - tym bardziej - Włóczykijem.

- Dzień dobry - powiedział radośnie (to też było w pewien sposób niewłaściwe w lesie, w którym Buka mruczy swoją groźną, smutną piosenkę). - Jestem Doktor.

- Jestem Włóczykij - odpowiedział Włóczykij, wstając i chowając harmonijkę, bo teraz już piosenki na pewno nie uda się złapać, za chwilę Buka usiądzie na ogniu i zmrozi wszystko wokół i ten ktoś...

- Nie przeszkadzam? - zapytał Doktor, jakby się domyślał, że Włóczykijowi wcale się nie podoba.

- Nie - odparł zgodnie z prawdą Włóczykij. - Moja piosenka i tak już uciekła. Pójdę jej poszukać.

- Spłoszyłem twoją piosenkę?

- Nie. Nie zdążyłeś, ona była pierwsza. Chociaż - dodał po namyśle - gdybyś to ty był pierwszy, ty byś ją spłoszył tym buczeniem i błyskaniem.

- Niektóre piosenki nie lubią błyskania i buczenia. A kim jest ona?

- Buką.

Wtedy Doktor odwrócił się i zobaczył Bukę, a Buka mruczała coraz smutniej i sunęła w stronę ognia, zostawiając za sobą zmrożony, martwy mech. Włóczykij odsunął się kawałek, a Doktor nie, tylko patrzył na zbliżającą się Bukę. I to - w jakiś sposób - wydawało się bardziej właściwe.

- Jest groźna, prawda?

- Tak - odparł Włóczykij. - Jest groźna. Jest zimna i mrozi wszystko na swojej drodze. Podchodzi do ognia, siada na nim, a ogień gaśnie. Jest groźna.

- A także samotna - szepnął Doktor. - Samotna, przerażona i przemarznięta, biedna mała Mörkö , tak strasznie daleko od swojej gorącej ojczyzny. Nic tu nie ma, w tym świecie, nic co mogłoby cię rozgrzać. Tak strasznie mi przykro, Buko.

Ona nie zrozumie - chciał powiedzieć Włóczykij, bo przecież Buka nigdy nie rozumiała, ani Muminka, który prosił, żeby odeszła, ani Małej Mi, która nie prosiła. Czasem, rzadko Włóczykijowi zdawało się, że Buka rozumie jego harmonijkę. Ale potem zdawało mu się, że on rozumie te smutne, mruczące piosenki, a tak przecież wcale nie było.

Ona nie zrozumie - chciał powiedzieć Włóczykij, ale milczał, bo Buka jakby zrozumiała. Zatrzymała się, a jej mruczenie zmieniło rytm. Doktor uśmiechnął się.

- Czemu tu jesteś, Mörkö? Jak to się stało, że oddaliłaś się tak daleko od domu?

I, tak, Buka musiała rozumieć, Buka odpowiadała, a Włóczykij prawie pojmował, prawie słyszał w jej mruczeniu opowieść o długiej, długiej podróży, zimnie i o tęsknocie. Tyle tęsknoty było w mruczeniu Buki, czemu nikt nie usłyszał wcześniej?

Buka stała i mruczała - śpiewała, myślał Włóczykij - a krąg szronu wokół niej był coraz większy i sięgał już do trampek Doktora. Doktor słuchał, lekko nachylony, z jego ust przy każdym oddechu wydobywał się leciutki obłoczek pary. I w jakiś sposób - myślał Włóczykij - to było właściwe, tak właściwe jak ogromne, czerwone słońce nad Doliną Muminków wczesną wiosną.

A potem Doktor wyprostował się, podskoczył kilka razy, klasnął w ręce i roześmiał się.

- Mogę. Zabiorę cię do domu - powiedział i otworzył szeroko drzwi do swojej niebieskiej budki, i Buka nie mogła się w nie zmieścić, ale się zmieściła. Wsunęła się, nie przestając mruczeć i okazało się, że to mruczenie wcale nie jest straszne. Ani smutne.

I ognisko ciągle się paliło, a Włóczykij wyjął harmonijkę, bo nagle okazało się, że wokół niego, zwabione piosenką Buki, wirowały takty, które bardzo chciały być zagrane.

Włóczykij grał, ogień trzaskał, a budka telefoniczna tonęła w miękkim mchu, a niebo nie było już ani trochę niebieskie, tylko czarne, czarne i rozjarzone gwiazdami.

- Będę leciał - powiedział Doktor, kiedy ostatnie ucichły ostatnie nutki. - Miło było cię poznać, Włóczykiju.

A Włóczykij skinął głową, co znaczyło - tak, mi też było miło, ale przecież nie muszę tego mówić - i uśmiechnął się.

- Chyba że - odwrócił się Doktor - masz ochotę powłóczyć się dla odmiany wśród gwiazd.

Włóczykij zastanowił się przez chwilę.

- Jeśli tylko zdążę na wiosnę do Doliny Muminków...

autor: akinnore, fikaton, fikaton 7: dzień siódmy, fikaton 7, fandom: doctor who, fandom: muminki

Previous post Next post
Up