tytuł: Trzy razy, kiedy Eliot zacisnął zęby, a Hardison przeżył (wersja urodzinowa)
autorka:
kubisfandom: Leverage
spoilerów: brak
ilość słów: 366
Trzy razy, kiedy Eliot zacisnął zęby, a Hardison przeżył
(wersja urodzinowa)
1.
- Możesz mi jeszcze raz powiedzieć, dlaczego się na to zgodziliśmy? - zapytał Eliot, odstawiając na blat butelki po piwie i zaglądając do garnka.
- Bo to jego urodziny - odpowiedziała Sophie, wzruszając ramionami. - Raz w roku możemy się poświęcić i... cóż, zrobić coś, co sprawia mu przyjemność.
- Szkoda, że mnie nie sprawia. - Eliot sprawnym ruchem przelał makaron do sitka.
- Och, daj spokój, widziałam, że się wciągnąłeś, kiedy walczyli w tym klasztorze.
- Obudziły mnie odgłosy uderzeń. Wcześniej zasnąłem.
Sophie przerwała na chwilę podjadanie gorącego makaronu.
- Jeszcze zatęsknisz za spokojem i relaksem, kiedy przyjdzie czas na urodziny Parker. Myślę, że bez skakania z dużych wysokości się nie obejdzie.
2.
Nie obyło się. Eliot spojrzał na Sophie, wzruszył ramionami, założył uprząż i pozwolił Parker sprawdzić zapięcia.
Hardison jak zwykle prezentował swoją odwagę:
- Nie, nie, nie! Nie, ja tu poczekam. Albo na dole.
- Hardison - warknął Eliot.
- No co? Czy mężczyzna musi się na wszystko zgadzać? Nie! Ja też mam swoje prawa!
- Albo skaczesz, albo cię zepchniemy - stwierdziła radośnie Parker, zaciskając mocniej jego pasek. - Znowu.
- ... Po pierwsze, - Hardison wskazał na swoje udo - „ała!”. Po drugie: gdybyście widzieli tyle razy, co ja, jak wyglądają rozpłaszczone ciała po upadku z wysokości...
Eliot nie pozwolił mu skończyć:
- Powtarzam ci po raz kolejny: gry komputerowe nie liczą się jako doświadczenia życiowe.
- Och, tak? - Hardison objął dłońmi linę, jak pokazywała mu Parker, i razem z nią zbliżył się do krawędzi. - W moje następne urodziny oglądamy Star Treka. Serial.
I skoczył.
3.
Jego mama zadzwoniła, kiedy siedzieli na kanapie i właśnie zaczynała się druga kwarta meczu.
- Cześć, mamo - zaczął Eliot, wstając. - Nie, nie przeszkadzasz, oglądamy... Nie, nie jestem sam, jestem... - Czuł na sobie spojrzenia wszystkich, kiedy kierował się do lodówki po zimne piwo. - Nie, to nie to co myślisz, mamo.
- Ależ, skar... - zaczął głośno Hardison wysokim głosem. Parker szybko uciszyła go, zakrywając mu usta dłonią.
Eliot zamknął się w łazience. Po kwadransie wrócił do salonu.
- Ależ skarbie, - zapiszczał Hardison - nie wiedziałem, że się mnie wstydzisz. - I zamrugał szybko kilka razy.
Idiota miał szczęście, że Eliot naprawdę chciał obejrzeć ten mecz.