Zawsze mogło być lepiej, ale jestem dość zadowolona. Zwłaszcza biorąc pod uwagę trwający pisarski dołek i to, że wreszcie zdecydowałam się napisać Angel/Spike, moje pierwsze! Mam nadzieję, że jedno z wielu. ♥ Proszę wybaczyć ewentualne błędy i nieskładność.
Radzę omijać ludziom z alergią na słowo "slash." :P
Tytuł: Zmienne
Autor:
pellamerethielFandom: Angel The Series
Postacie: Angel, Spike, Illyria
Pairing: Angel/Spike (tak!)
Ostrzeżenia: Slash, spoilery do AtS 5x22 Not Fade Away włącznie.
Ilość słów: 1108
Dedykuję
juana_a, która wczoraj uparcie pchała mnie w stronę A/S ;)
Zmienne
Angel nie może zasnąć, więc stara się sobie przypomnieć, kiedy właściwie zaczęli ze sobą sypiać.
Wkrótce po Danie, na pewno przed Cordelią, myśli, gdy usiłuje zasnąć. Wreszcie zamyka oczy, stara się uspokoić i rozluźnić mięśnie. Wmawia sobie, że odnieśli dzisiaj prawdziwy sukces. Zdołali pozbawić Illyrię części mocy, nie wyrządzając nikomu krzywdy. Nie będzie więcej boskiej siły, skoków w czasie, czy też jego zatrzymywania. Musi to sobie powtarzać, wciąż jednak przede wszystkim widzi, jak Illyria zabija Spike'a, w martwe serce wbija kawałek drewna. Reszta może myśleć, że on i Spike wciąż się nie znoszą, ale prawda jest znacznie bardziej skomplikowana. Nie sposób zapomnieć, że to ciało, którego dotykał niespełna przed godziną, przed pięcioma obróciło się w popiół. Trudno zapomnieć taki widok, zwłaszcza, że niedoszła ofiara śpi, udaje, że śpi, znajduje się w łóżku obok niego.
Rzucony, bitewny topór wpada wprost w szary popiół, kości wampira, z prochu powstałeś i w proch się obrócisz, cytował Biblię jego ojciec. Gdy Illyria mówi, wszystko spowalnia, umierają atomy, wzniecają kurz z tysiąca zagrzebanych świątyń (białowłosego zgładziłam najpierw). Wielka bitwa, Apokalipsa, kończy się, jeszcze zanim się zaczęła. Angel słucha, chociaż wie, że skoro ma przed sobą własne szczątki, to nie powinno go tutaj być. Paradoksy zmieniają rzeczywistość tak długo, jak istnieją, a wampir ma wrażenie, że kończy mu się czas. (by wygrać wojnę, służ swojej ambicji). Kolejne szarpnięcie, gwałtowne, wyraźne zagięcie w czasoprzestrzeni i Angel wraca do teraźniejszości. Illyria udzieliła mu jednak bardzo wartościowej rady. To właśnie dzięki niej ma nadzieję wprowadzić swój plan w życie i uniknąć większości pułapek.
Wszyscy przeżywają.
Nie umniejsza to jednak poczucia smutku.
*
Spike pali papierosa, i, siedząc na oparciu fotela, wpatruje się w starą, pożółkłą i schowaną za szkłem mapę Stanów Zjednoczonych. Ma na sobie jedynie niedbale zapięte spodnie, a z jego ramion nie zdążyły zniknąć siniaki z poprzedniego razu. - Kiedy będzie po wszystkim, wybierzemy się do Atlanty - stwierdza wreszcie. Wygląda na zrelaksowanego, zachowuje się też znacznie bardziej swobodnie, niż trzy miesiące wcześniej.
Walka wśród ruin zapomnianej, zniszczonej trzęsieniem ziemi opery skończyła się zwycięstwem Spike'a, ale jej prawdziwy finał miał miejsce dopiero wieczorem. Wypili zbyt dużo alkoholu, Angel wciąż gadał, ale i tak, bardzo pijany, nie wrócił do słów, które zabolały go chyba najbardziej („Zmieniłeś mnie w potwora”, powiedział Spike). Zamierzał zapytać, czy miał to naprawdę na myśli, ale w końcu zrezygnował; może dlatego, że w głębi duszy wiedział, że Spike mówił prawdę. Wcześniej denerwowało go w nim każdy szczegół; akcent, zachowanie, styl bycia. Różnili się zdecydowanie we wszystkim, tak było zawsze, znacznie wcześniej, niż kiedy odzyskali dusze. Zanim stał się Spike'em, William nie sprawiał wrażenia dobrego materiału na wampira. Angelus nigdy nie zdecydowałby się na przemianę kogoś takiego, ale wtedy wkroczyła Drusilla. Stworzyła sobie z niego rycerza, księcia z bajki, dostrzegając drzemiący w nim potencjał. Rodzina była w komplecie i mimo, że źródło największych waśni tkwiło w podejściu Spike'a do zabijania, nie przeszkodziło im to, by w czwórkę przez blisko dwadzieścia lat wspólnie terroryzować Europę.
Gdy Angelus dostał duszę, wszystko się zmieniło.
- Atlanta? - pyta Angel, nagle zainteresowany.
Spike wzrusza ramionami.
- Nigdy jakoś nie trafiłem w tamte rejony, a teraz, skoro mamy pieniądze i firmowy odrzutowiec z szybami z tego zajebistego szkła, możnaby trochę pozwiedzać. Urlop by ci się przydał, wyglądasz, jakbyś wypił o trzy kubki anemicznej krwi za dużo, frajerze - odpowiada. - Nie, żeby mnie to w jakikolwiek sposób obchodziło, nie myśl sobie - dodaje szybko i spogląda wyzywająco w kierunku drugiego wampira. Gdy gestykuluje, popiół z papierosa opada na drogą, włoską skórę. Angel to zauważa, ale też nie zamierza go upominać. Dawno nauczył się, że nie ma sensu walczyć z pewnymi nałogami czy też zwyczajami Spike'a.
Najdziwniejsze, że młodszy wampir wciąż jest w stanie go zaskoczyć. Angel dalej trochę go nienawidzi za te wszystkie okrucieństwa, których się dopuścił; za każde martwe dziecko, każdą wdowę i rozbitą, pogrążoną w żałobie rodzinę. Sprawia to, że jeszcze bardziej brzydzi się samym sobą, bowiem w każdej popełnionej przez Williama i Drusillę zbrodni widzi teraz cień Angelusa. Nieważne, że Spike wolał zazwyczaj drogę szybszą i bardziej skuteczną, a Angelus rozsmakowywał się w zadawaniu cierpienia.
Wpływ mistrza na ucznia zawsze będzie widoczny.
Myśli o tym zawsze, gdy idzie ze Spike'em do łóżka, gdzie zostawia ślady na chudym, bladym ciele. Nienawidzi się za to, ale jeszcze ważniejsze jest poczucie, że wreszcie ktoś wie, co to znaczy. Tylko drugi wampir jest w stanie zrozumieć wampira, myśli, gdy czuje na języku zmieszany z whisky smak Spike'a. To ciekawe, ale z nich dwóch to Angel jest zawsze bardziej pijany.
*
Wie, że Bractwo zmusi go wkrótce do zabicia kogoś.
Zdaje sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia. Ścieżka, którą wybrał, prowadzi wyłącznie w jedną stronę, i w razie przegranej na jej końcu spotka go śmierć. Myśli o tym każdej nocy, usiłuje przygotować się psychicznie na to, co wkrótce nadejdzie. Gdy Angel podejmuje decyzję i świadomie zaczyna oddalać się od grupy, większość nie zwraca na to uwagi, śmierć Fred pozostawiła swoje żniwo. Właśnie w tamtym momencie przestali stanowić rodzinę, którą, myśli teraz Angel z goryczą, może tak naprawdę nigdy nie byli.
Tylko Spike nie daje się nabrać. Wyczuwa, że coś się święci, („Wiesz, nie jestem głupi”, komentuje) i pewnej nocy żąda, by Angel powiedział mu wszystko. Starszy wampir w końcu go wyrzuca, a następnie ubiera się i wyciąga z lodówki schłodzoną krew. Angel zaczyna rozumieć, że zbytnie zainteresowanie Spike'a może ściągnąć nań uwagę Bractwa, a tego bardzo chciałby uniknąć. Mijają tygodnie, podczas których się unikają. Później pozbawiają Illyrię mocy, a, chociaż nieprawdziwa, to przyszłość, którą mu ukazała, sprawia, że historia znowu się powtarza.
Zastanawia się czasem, kogo będzie musiał zabić. Wesley, Gunn, Spike i Lorne, śmierć ich wszystkich zapewne najbardziej ucieszyłaby członków Bractwa. Zdarza się, że śni o pobrużdżonej, pokrytej bliznami twarzy Wesa, pełnym goryczy i zaskoczenia wzroku Gunna, czy też w końcu o czerwonych, pustych oczach Lorne'a; trudno zgadnąć, kogo wybiorą. Wszyscy, tylko nie Connor. Zawarł układ z Wolfram&Hart, by zapewnić synowi nowe życie i wie, że po raz drugi nie byłby mu go w stanie odebrać.
Najgorsze są te noce, w których śnią mu się Fred i Spike.
Zadaje sobie pytanie, co by zrobił, gdyby znalazł jego twarz pod kapturem. Niebieskie oczy, ostre, wyraźnie zarysowane rysy twarzy, platynowy blond włosów. Podejrzewa, że może drgnęłaby mu ręka, ale wierzy też, że byłby w stanie go zabić. Najgorsze, że Spike zapewne by zrozumiał. Angel stracił wszystkie złudzenia, zdaje sobie sprawę, że nie będzie dla niego żadnej Atlanty. Wkrótce znajdą się razem w zalanej deszczem alejce, podobnej do tej, w której wszystko się zaczęło. Tego Angel nie może przewidzieć, ale bardzo brakuje mu takiej prawdziwej walki, krwi, potu i machania mieczem. Prawdziwi bohaterowie nie akceptują świata, jakim jest, ale robią wszystko, żeby go zmienić.
Gdyby tylko wiedział, wypatrywałby tej chwili.