Ostatni swego rodzaju (Andromeda)

Mar 05, 2008 09:43

Autor: nickygabriel
Tytuł:: Ostatni swego rodzaju
Fandom: Andromeda
Spoilery: 1x06, Angel Dark, Demon Bright
Postaci: Dylan, Rommie

"Z płonących niebios wyrwał się okrzyk gwiazd.
Pod popiołami wieczności brocząca nadzieja oddała ostatnie tchnienie."
Poetka Ulatempa, "Elegia o Federacji", CY 9823

Dylan stał na pokładzie obserwacyjnym i wpatrywał się w panoramę Wszechświata rozciągającą się za oknem. Był tak zamyślony, że nie zauważył nawet, kiedy zbliżyła się do niego awatar statku, Rommie.
- Kapitanie - zaczęła, kiedy Dylan nie zwrócił na nią uwagi.
- Czy to nie może poczekać? - zapytał z oporem, nadal się nie odwracając.
- Harper skończył właśnie naprawy - poinformowała i również popatrzyła na gwiazdy. - Możemy ruszać.
Dylan westchnął.
- Skończył naprawy... - mruknął. - Gdyby tak można było wszystko naprawić...
- Właśnie to zrobiłeś - przyznała odrobinę zdziwiona.
Dylan przez chwilą milczał, ale wreszcie na nią spojrzał.
- Wiesz co mi powiedział? - zapytał ochryple.
Rommie bez wahania odgadła, kogo miał na myśli. Tyr wyszedł już dość dawno, ale Dylan pozostał tam, gdzie Nietzscheanin go zostawił.
- Słyszałam - oświadczyła po prostu. Dla okrętu wojennego, gdzie czujniki były na każdym pokładzie, niewiele pozostawało tajemnicą.
- Czy naprawdę poczucie winy to strata energii? Czy świat tak bardzo się zmienił, że już do niego nie pasuję?
Rommie wzruszyła ramionami, ale odpowiedziała:
- Uczucia przeciążają moje obwody. Staram się ich unikać - popatrzyła mu w oczy i przekrzywiła głowę. - Kapitanie, nikt od ciebie nie oczekuje, że podejmując jakiekolwiek decyzje przestaniesz być człowiekiem. Pozbawić ciebie uczuć to jak pozbawić okręt wojenny uzbrojenia. Oboje nie możemy bez nich istnieć.
Dylan wstał i podszedł bliżej pola siłowego, które spełniało rolę szyby.
- Ale czy dla nas pozostało jeszcze miejsce w tym Wszechświecie? - nalegał. - Może, żeby tu przeżyć, powinienem się zmienić?
- Moja analiza ostatnich trzystu lat wskazuje na to, że przywrócenie starego porządku jest niemal niemożliwe. Jeśli ty się zmienisz, kapitanie, nie zostanie już nikt, kto mógłby wskrzesić Wspólnotę.
- I to ma mi dodać sił? - uniósł jedną brew.
- Czy kiedyś to cię zniechęciło? - dokładnie zimitowała jego reakcję.
Uśmiechnął się rozbawiony, ale zaraz znowu spoważniał.
- Może wtedy to nie będzie takie trudne?
Rommie zastanowiła się przez chwilę. Filozoficzne dysputy rzeczywiście wykorzystywały dziewięćdziesiąt dziewięć procent mocy jej procesorów.
- Może o to właśnie chodzi? - skonstatowała. - Może tak długo, dopóki to jest trudne, tak długo możemy mieć nadzieję?
Dylan odwrócił się i stanął przed nią.
- Nadzieję, Rommie? - zapytał łagodnie.
Awatar stropił się.
- Nie tak to mówicie? - zapytała niepewnie.
- Przecież ja właśnie zabiłem sto tysięcy ludzi. Jak oni mogą iść za moim przykładem? - machnął ręką w stronę okna.
- Te czasy potrzebują kogoś, kto potrafił podjąć taką decyzję. A ja jestem dumna, że mam takiego kapitana - wyznała z szacunkiem.
Przez chwilę przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, ale w końcu potrząsnął jedynie głową.
- Dylan - podeszła bliżej. - Każdy okręt wojenny wie, że jest tak silny, jak jego dowódca. Wspólnota też potrzebuje kogoś silnego. Te czasy potrzebują ciebie bardziej niż się wydaje. Ty nie jesteś przeszłością. Ty jesteś przyszłością.
Dylan odwrócił się i westchnął.
- Chciałbym w to wierzyć - wyszeptał.
- Wystarczy, że oni będą.
- Nie wystarczy. Jeśli ja w to nie uwierzę, nie dam rady ich przekonać.
- Ale przecież oni już w to wierzą.
- Może dlatego, że nie ma już dla nich drogi powrotnej? - wypowiedział na głos, to, co męczyło od wielu dni.
- Każde z nich mogło cię powstrzymać - stwierdziła Rommie z przekonaniem. - Żadne tego nie zrobiło. Czy to nie świadczy, że nie różnicie się tak bardzo od siebie?
Po raz pierwszy popatrzył na nią zaskoczony.
- Rommie - powiedział, kładąc jej dłonie na ramionach. - Cieszę się, że tu jesteś.
Tym razem była jeszcze bardziej zbita z tropu.
- Ja tylko przyszłam powiedzieć, że... Harper naprawił już szkody. I... że możemy... ruszać.
- Tak - przyznał. - Możemy.
Skinęła głową i odsunęła się lekko, bo nie była przyzwyczajona do takich gestów. Kiedy wychodziła, Dylan nadal stał odwrócony w stronę okna.
Zatrzymała się jeszcze przy drzwiach i zmarszczyła brwi. Rozumiała go bardziej niż się spodziewał. "To nie ty jesteś reliktem dawnych czasów, kapitanie", pomyślała, "We Wszechświecie nadal istnieją ludzie, a ja naprawdę jestem ostatnim okrętem wojennym swojej klasy."
Ale wbrew logice, statystyce i inżynierii, każdy z jej trzech awatarów miał głęboką nadzieję, że tak jednak nie jest.

fandom: andromeda, fikaton 4: dzień piąty, autor: nickygabriel

Previous post Next post
Up