Two fanfics

Jan 21, 2009 19:38

Title: Remember
Rating: Gen
Pairing: none, Hiyoshi - centric
Word count: 914
Warning: mam nadzieję, że nie zrobiłam z Hiyo debila D;
A/N: for Azu <3 dziękuję Tsu za korektę :)


Reprezentacja Hyotei była, według niego, specyficzna, aby nie powiedzieć dziwna. Każdy z regularnych członków miał swoje dziwne zachowania, które, zdaniem Hiyoshiego, mogliby łaskawie poskramiać podczas treningów.

Zaczynając od wierzchołka góry lodowej, na której niewątpliwie znajdował się ekscentryczny Atobe Keigo, samozwańczy - jak wtedy uważał pierwszoroczny i niedoświadczony Wakashi - król Hyotei. Dwadzieścia minut po rozpoczęciu ich pierwszego starcia, chłopiec ledwo mógł złapać oddech i utrzymać rakietę, podczas gdy Atobe nawet się nie spocił. Szacunek (i podziw, ale do tego nigdy by się nie przyznał) dla tego dziwnego osobnika w fiolecie, pachnącego bardzo, bardzo podobnie do tego, czego używała jego mama, gdy wychodziła na kolację z ojcem, automatycznie wzrósł.

Jednak wciąż dobry kapitan.

Gekokujou.

Reszta członków drużyny nie była tak specyficzna (Hiyoshi stwierdził, że zaczyna nadużywać tego słowa) jak Atobe, ale wciąż…no właśnie.

Oshitari Yuushi. Z wyglądu, Wakashi stwierdził, inteligentny młodzieniec z dobrego domu. Wystarczyła jedna chwila, aby jego opinia została radykalnie zmieniona. Oshitari-senpai lubił dość specyficzny typ literatury. Na jednej z przerw, zaczepił Wakashiego, mówiąc, że ma „bardzo interesującą książkę dla chłopców w jego wieku i z jego problemami”. Mówiąc to, mrugnął do niego porozumiewawczo. Hiyoshi, idąc za Oshitarim, zachodził w głowę, o jakież to problemy mogło mu chodzić. Do tej pory wzdryga się na samo wspomnienie różowych okładek w róże, identycznych jak te, które jego mama trzyma na półce w swojej sypialni.

Jednak nieoceniony korepetytor.

Gekokujou.

Akutagwa Jirou. Chłopiec, który według niego nie powinien w ogóle należeć do klubu. Oczywiście zmienił zdanie, gdy zobaczył jego grę, a tym samym jedną z nielicznych chwil, gdy Akutagawa-senpai nie spał i stał na własnych nogach, a nie zwisał komuś z pleców. Hiyoshi był zniesmaczony tym, co zobaczył. Uważał, że tenis polega na ciężkiej pracy, a nie na szczęściu trafienia w piłkę. Dodatkowo blondwłosy chłopiec omijał większość treningów, za co nigdy nie dostał reprymendy od Atobe.

Jednak nieoceniony „rozweselacz”. Jego radosne okrzyki po każdym wygranym a tym bardziej przegranym meczu, potrafiły rozbroić całą drużynę i mimo twarzy skrywanych w dłoniach i zrezygnowanych westchnień, Hiyoshi bardzo często dostrzegał pobłażliwy uśmiech (lub po prostu uśmiech), na twarzach reszty drużyny. Nawet on sam uległ urokowi Jirou, co delikatnie wypomniał mu Ootori, podczas któregoś z treningów. Bardzo szybko mały uśmieszek zniknął z twarzy chłopca, zastąpiony jego typową poważną miną w akompaniamencie lekkiego rumieńca.

Gekokujou.

Mukahi Gakuto. Nigdy w swoim życiu, Hiyoshi nie sądził, że spotka kogoś, kto będzie mu działał na nerwy tak bardzo, jak księżniczka Hyotei. Mukahi-senpai był głośny. Hiyoshi nie lubił głośnych ludzi (głównie tych poza dojo); nie lubił, gdy ktoś wyciągał go na miasto (no chodź, nie bądź taki sztywny Hiyoshi) a potem okazywało się, że ten ktoś nie ma przy sobie pieniędzy (Yuushi nie oddał mi jeszcze tego, co mu pożyczyłem i zapomniałem portfela z domu), a już na pewno nie lubił, jak ten ktoś drażnił się z nim, bo był znudzony.

Jednak nieoceniony inicjator różnych spotkań. W sumie dzięki niemu ta drużyna była drużyną nawet poza kortami, poza treningami, poza meczami. Hiyoshi był zaskoczony i wręcz poruszony, gdy w swoje trzynaste urodziny, pod drzwiami zastał całą drużynę, z Mukahim na czele, uśmiechniętym od ucha do ucha i krzyczącym mu w twarz tym swoim głośnym i drażniącym głosem wszystkiego najlepszego~!!

Gekokujou.

Shishido Ryou. Hiyoshi unikał go jak ognia, a przynajmniej starał się. Bał się, aby nie powiedzieć przy nim czegoś, co mogłoby go zdenerwować i wytrącić z równowagi, bo przecież Hiyoshi Wakashi respektuje wszystkich swoich senpaiów. Nawet, jeśli ten senpai zabrał mu upragnione miejsce w oficjalnej reprezentacji; nawet, jeśli nie pracował do tego momentu tak dużo, jak on; nawet, jeśli na to nie zasługiwał. Tak myślał za każdym razem, gdy patrzył na Shishido, na każdy punkt zdobyty w kolejnym meczu deblowym. Hiyoshi był zły. On też mógłby grać tak dobrze w parze z Ootorim. On też mógłby stworzyć doskonałą kombinację. On także mógłby być nazywany „częścią D1 Hyotei”.

Jakimś trafem Shishido-senpai wiedział, co chodzi mu po głowie. Nic nie powiedział (on nigdy nie mówił o takich rzeczach), ale zaczął pracować jeszcze ciężej, jeszcze dłużej. Jeszcze mocniej zaczął okazywać przy nim, jak bardzo zależy mu na tej pozycji i na grze z osobą, z którą gra, aż Hiyoshi dał za wygraną.

Gekokujou.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hiyoshi przewrócił oczami. Ootori jak zwykle brał to zbyt do siebie. Jeszcze chwila i będzie musiał pocieszać drugoklasistę, a to ostatnia rzecz, jakiej pragnął w tym momencie. Kabaji stał, tak jak zawsze, wyprostowany i z twarzą bez wyrazu, ale gdy Hiyoshi zerkał na niego kątem oka, co kilka sekund dostrzegł, że jego wzrok jest dość szklisty i wpatrzony przed siebie z pewnego rodzaju melancholią.

Ciężkie, smutne westchnienie.

Chłopiec wyciągnął rękę i ścisnął delikatnie acz stanowczo ramię srebrnowłosego kolegi.

Jesteśmy drużyną.

Sześć sylwetek. Nawet dla Hiyoshiego obrazek ten wydał się zbyt ckliwy i przesłodzony, gdy wiatr zawiał i przyniósł falę różowych płatków wraz z ich słodkim zapachem.

Szybkie spojrzenie w bok, aby upewnić się czy nie stanie się zaraz ramieniem do wypłakiwania się. Sam nie mógł jednak pozbyć się tego dziwnego uczucia w gardle, które tłamsiło go i żaden dźwięk nie chciał wydostać się na zewnątrz.

Jego ciało samo zgięło się, przystosowane do pochylania głowy w wymuszonym przejawie szacunku.

Tym razem nie był on wymuszony.

Atobe ze swoim ego króla, Oshitari i jego romanse, Jirou piszczący na korcie, Mukahi i jego wrzaski i naciągactwo, Shishido z wahaniami nastrojów...

Nie wiedział, czy wypowiedział to na głos, czy szeptem czy rozbrzmiało to w jego głowie, ale duma i słodko-gorzki smak, jaki pozostawiły te słowa w jego ustach, wywołały dziwny dreszcz emocji.

Pamiętajcie o Hyotei. Pamiętajcie o nas.

Title: Not the same
Rating: g
Pairing: kamadate if you squint
Word count: 198


„This is Seto Yuusuke-kun, your new stage partner Kenta-kun”

The taller, Japanese male, smiled and bowed politely.

“Nice to meet you Kamakari-san. Please take care of me.”

Kenken smiled and bowed as well.

Seto-kun was very talkative and outgoing. They’ve gotten along very quickly, but then again there were very few people that Kenken didn’t get along with.

But…there was something….He couldn’t explain it.

Something in the way of talking…something in walking…something about gestures. Something.

It was different.

He snorted. Of course it was different! No one was the same after all. But still it bothered him that it was different, when it shouldn’t have.

“Kenta-san?” Kenken snapped out of his daze.

“uh..yeah?” he blinked. Yuusuke’s face was close to his.

“I asked if you want to go eat lunch with me?” the other actor asked.

Different.

“um, sure”

He gotten along with Seto easily, the guy was nice enough.

Still…it was different, and he didn’t know if he could get used to that. Ever.

Well, maybe he doesn’t have to?

They sat and talked during their lunch. Yuusuke talks a lot and Kenken laughs and it’s a good lunch, but…

Or maybe he doesn’t wants to?

….different….

hyotei, fandom: tenimyu, fic, pairing: kamadate, fandom: pot

Previous post Next post
Up