Dec 06, 2008 13:18
Wracałam pociągiem do domu i kilka kilometrów przed stacją docelową, okazało się, że jechałam w jednym wagonie z dziewczyną z klasy. Przywitałam się z nią i zaprosiłam aby usiadła. Pogadałyśmy chwilkę, o tym gdzie studiuje, gdzie pracuje, mieszka, z kim itp. I się zaczęło. Chodziłam 12 lat do szkoły i klasy z pewną dziewczyną. Znam ją od 4 roku życia, i mimo, że nie jesteśmy niewiadomo jakimi przyjaciółkami to stosunki zawsze miałyśmy poprawne. Po szkole, Ola miała iść na architekturę, ale na naszej klasie napisała, że poszła na prawo na UW i, że zdawała egzamin wstępny. Zdziwiłam się, ale stwierdziłam, że to jej sprawa. Wczoraj, K (ta z którą jechałam pociągiem) zaczęła mi się żalić, jaki to Ola puściłam farmazon, bo przecież na UW nie ma egzaminów. Odpowiedziałam jej, że ja nie wiem bo się nigdy prawem nie interesowałam. Na to ona, że przecież na prawo przyjmują tylko z rozszerzoną historią lub wosem.
Ja: Przecież zdawała wos rozszerzony.
K: Tak i ledwo zdała.
Ja: Wiesz pewnie miała jakiś powód.
K: Albo niezłą kasę za to dała, albo ma niezłe plecy.
Hjsadghagdgasd w łyżce wody, by drugiego człowieka utopili jak słowo daje.
Potem zmieniłyśmy temat i zaczęła mi się chwalić jaką ma zajebistą pracę w restauracji Seven przy biurowcach i że ma drugą pensję z napiwków i że prawie nic nie robi i sobie obiady wynosi etc.
Zastanawia mnie tylko to jak ona pracuje w restauracji do której przychodzą obcokrajowcy nie znając angielskiego. Ciekawe kto tu ma niezłe plecy =_=
fail,
rant,
why i hated my high school class,
rl,
polish,
lame