Parę słów wstępu.
Po pierwsze jest to AU - czyli akcja dzieję się w innej rzeczywistości, niż ta, w której żyje bohater. W tym przypadku są ta realia ksiązki Harry Potter - jednak postacie stamtąd tam nie zobaczymy. Zamiast tego będzie z połowa JE, z większymi lub mniejszymi rolami. Fik powstał po premierze ostatniej części Harrego Pottera, a że od dawna chodził mi pomysł umieszenia NEWS w realiach szkole magii ( niektóre sesje ich ♥) wraz z
lady_akira napisałyśmy to coś, co potocznie nazywa się fikiem. Jest to pierwsza cześć z, wielu jakie powstaną ( jedna czeka już na dysku ~~) Proszę nie brać tego na poważnie, a z przymrużeniem oka. Wszelkie zażalenie, co do za małej/ złej roli postaci, paringów ( jak ktoś napisze o akame, to zabije) można składać, do mnie, Reili lub Jin’a xD
I nazwa fika MA sie kojarzyc xp
Keiichiro Koyama poprawił włosy i z wymuszonym uśmiechem udał się w stronę barierki oddzielającej świat Magii od świata Mugoli. Jak zwykle przy peronie 9 i ¾ było głośno. Tłumy uczniów, jak co roku w ten sam dzień, spieszyły się na pociąg, by spędzić kolejny wspaniały rok w Męskiej Szkole Magii i Czarodziejstwa im. Johnny’ego, położonej w uroczej dolinie, której nazwa była zbyt trudna, aby zapamiętał ją Jin Akanishi.
Koyama zwrócił swoje oczy w jego kierunku.
Akanishi Jin, młodzieniec o nieprzeciętnej urodzie i obezwładniającym seksapilu, był jednym z najpopularniejszych uczniów szkoły im. Johnny’ego. Nie przeszkadzało mu to jednak w tym, by być Puchonem, wręcz przeciwnie - ludzie uważali, że jego gapowatość dodaje mu uroku. Jin miał długie, brązowe loki, opadające kaskadą na jego zamglone wiecznie oczy i wydatne, purpurowe wargi. Jego ukochanym dodatkiem do szkolnego mundurka była dziwna szmata przewiązana na biodrze, która szeleściła za każdym razem, kiedy z gracją przechadzał się po korytarzu. Złośliwi twierdzą, że miał ich całą kolekcję, schowaną w kufrze, obok pudełka zawierającego jego największy skarb - pamiątki, po swoich byłych kochankach, których ilości nikt nie był w stanie się doliczyć. I całe szczęście - pomyślał Koyama, że był uzdolniony w tym kierunku, bo prawdopodobnie dzięki tej umiejętności, a nie talentom magicznym, zdawał bez problemu z klasy do klasy. Zapewne pomagały mu w tym prywatne korepetycje u niektórych nauczycieli.
Ktoś klepnął Koyame po plecach, a ten odwrócił się gwałtownie.
-Cześć stary - rzucił na powitanie Tatsuya Ueda, uśmiechając się przy tym, prezentując pociągnięte błyszczykiem usta. - Co wybierasz sobie następną ofiarę? - spytał mimowolnie, wskazując głową w kierunku Puchona.
Keiichiro odchrząknął znacząco:
-To nie moja działka, ja nie rzucam się na zużyty towar. Ale zrób coś z sobą i przeleć go, bo nie można na ciebie patrzeć - wyszczerzył zęby.
Ueda spuścił głowę i kopnął kamyk na ziemi.
-Nie chcę być następnym do kolekcji, jeśli będzie chciał, to sam mnie zdobędzie.
-Baka! Kiedy ty zmądrzejesz? Hormony ci buzują…
-A jak tam twoja wielka miłość, Koyama? - Ueda uniósł brwi i błysnął zębami.
-Eeermm. Stary, nie strzęp języka, zajmijmy lepiej jakiś porządny przedział - Koyama objął Uedę ramieniem i ruszyli w kierunku buchającej parą ciuchci.
Nie na darmo Ślizgoni trzymają się razem. Vipowski przedział był już zajęty przez resztę ich paczki. Na pluszowych siedzeniach wygodnie rozsiadł się Hironori Kusano i Tanka Koki, który bezskutecznie próbował rozśmieszyć Nishikido Ryo. Czarnowłosy chłopak, z założonymi rękami żalił się głośno na swój ‘ukochany’ temat:
-Mam nadzieję, że Wybawiciel Czarodziejskiego Świata miał bardzo ciężkie wakacje i nie zaszczyci nas swoją obecnością w tym roku.
Koyama przewrócił oczami i uśmiechnął się do reszty. Wszyscy dobrze znali tą śpiewkę.
-Nie tym razem, stary - Kusano wskazał głową na korytarz, gdzie Yamashita Tomohisa przechodził właśnie w otoczeniu swoich najlepszych przyjaciół: Kamenashiego Kazui, Yasudy Shoty oraz Junnosuke Taguchiego. Za nim jak zwykle dreptali Massu i Tegoshi, bardziej zajęci sobą, niż czymkolwiek innym.
-Gryfoni śmierdzą - powiedział Koki z pogardą, jednak jego oczy zgrabnie prześlizgnęły się po sylwetce Kame. - Kazuya, czy twoja stara znalazła sobie już czarodzieja czy dalej zadaje się z tym cuchnącym Mugolem?
Kame już chciał się rzucić na Kokiego, ale w ostatniej chwili powtrzymał go Tomo-chan i Junno.
-Trzymaj swoje bydło na uwięzi, Nishikido -powiedział oschle Pi patrząc na niego ze złością. - A z tobą, Keiichiro, widzimy się za chwilę w przedziale prefektów.
-Tylko się przed tym umyj, Yamasrita - zaśmiał się Kusano, a po chwili dołączył do niego Koki i Ueda. Jedynie Ryo i Koyama nie podzielali ogólnego rozbawienia. Ten ostatni skinął jedynie głową w kierunku Pi, po czym Gryfoni opuścili przedział.
Tanaka, chociaż w życiu by się nie przyznał, był zły na siebie i swoją głupotę, a uczucie to spotęgował spojrzenie rozczarowania, jakim omiótł go Kame.
-Co ugryzło tego debila, Kazuye? - zazgrzytał.
-Nie słyszałeś? - odpowiedział niespodziewanie Ryo - Pisali o tym nawet w gazecie! Cała rodzina Kamenashi wykorkowała, kiedy on odwiedzał Pi. W sumie to ma farta, że sam nie gryzie kwiatków. Ale co, jak co, ty powinieneś wiedzieć o tym najlepiej, w końcu twój stary wraz z Shiroyamą maczali w tym palce.
Koki zrobił minę, jakby właśnie dowiedział się, że odwołano Gwiazdkę. Popatrzył się w ziemię i nic więcej już nie zapytał, a i oni nie poruszali tego tematu.
+++
Niedaleko ich, trzy przedziały dalej Gryfoni omawiali zaistniałą sytuacje. Nikt nie próbował pocieszać Kame - wszyscy wiedzieli, że jest na to zbyt wcześnie. Junno honorowo zaproponował by pójść i przywalić Kokiemu, a jeszcze lepiej pchnąć go jakimś zaklęciem niewybaczalnym. Ale Kame, wciąż milczący, tylko przecząco kręcił głową. Yamapi nie potrafiąc patrzeć na cierpienie przyjaciela przyrzekł w duchu, że Ślizgoni jeszcze za to zapłacą. Nie wiedział, co zrobi - ale był pewny ze zetrze im te głupie uśmiechy z twarzy.
Jeśli zdarzy się coś takiego ponownie wyzwę ich na pojedynek - postanowił, wiedząc, że nie odmówią, jeśli uczyni to przy innych osobach.
Pokrzepiony tą myślą, zaproponował grę w eksplodującego durnia chcąc ich rozweselić. Wszyscy chętnie przystali na partyjkę, nawet Kazuya wydawał się zadowolony. Kiedy karty zostały rozdane i wszystkich pochłonęła gra, przed oczami Yamapiego stanął obraz pewnego bruneta z przedziału, który mieli wątpliwą przyjemność odwiedzić przed chwilą. Zrobiło mu się gorąco, a jego myśli popłynęły spokojnie w stronę Ryo. Przez chwilę nieuwagi, przegrał kolejkę. Krzycząc na siebie w myślach postanowił - choćby dla własnego bezpieczeństwa - nie myśleć więcej o tej osobie. Ale było już za późno, eksplodujący dureń wybuchł mu przed twarzą, co zauważył przechadzający się po korytarzu, Koyama. Usmolona twarz Pi wywołała w nim lekki uśmiech, a spojrzenia obu chłopaków spotkały się. Yamashita odniósł dziwne wrażenie, że Keiichiro doskonale wie, o czym myślał. Zaczerwienił się niczym dziecko złapane na gorącym uczynku. Na szczęście, zanim zdążył wyciągnąć różdżkę, Massu jednym szybkim ruchem oczyścił mu twarz. Koyama, skinąwszy głową, poszedł dalej, mijając przedział Puchonów z 7 roku, wśród których siedział także Akanishi oraz Sho i, minąwszy jakiś rozkrzyczanych pierwszoklasistów, których doprowadził do porządku dumnie prezentując swoja odznakę prefekta, stanął twarzą w twarz z Shigeaki Kato.
Takiego obrotu spraw się nie spodziewał. Czarnowłosy jak zwykle wyglądał nienagannie. Spod nie do końca zapiętej peleryny, która wyglądała jakby dopiero, co została wyprasowana, wystawała czerwona obcisła koszula. Podkreślała idealnie jego ładnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. W dodatku kontrastowała z czarnymi oczami chłopaka, co dawało oszałamiający widok. Szkła w okularach święciły się jak dwa kryształy i Koyama musiał zamrugać, żeby nie oślepnąć.
-Koyama... cale lato.. jak się masz? - zapytał Shige, chcąc być miły, ale jego twarz wcale nie wyrażał zainteresowania.
-Eee? - odparł niezbyt elokwentnie Koyama, za co zaraz zaczął sobie pluć w brodę, za takie nieślizgońskie odzywki.
-Widziałeś może Juna?
Momentalnie znienawidził chłopaka, choć nigdy mu niczym nie zawadzał. Sam fakt, że Shige... przeklął w myślach i zapytał - A po co Ci on, Kato?
-Pożyczył ode mnie 20 galeonów na kufer prezerwatyw i nie oddal do dzisiaj, Keiichiro, usatysfakcjonowany z odpowiedzi? - Shige wwiercił się spojrzeniem w twarz Koyamy. Nie panując nad sobą, podniósł rękę i uderzył w ścianę, tuz obok głowy czarnowłosego. Ten jakby w ogóle tego nie zauważył - dalej patrzył na niego, uśmiechając się, jak na średnio interesujący obrazek. W Keiichiro się zagotowało. Mógł wiele znieść, ale nie ignorowanie. Jego się tak nie traktuje.
-Shigeaki... - wycedził - tak się nie mówi do prefekta, mam ci odjąć punkty? To raz. - Koyama się wyprostował, a jego pewność siebie wróciła na swoje miejsce w jednej sekundzie - Po drugie. - odchrząknął - życzyłbym żebyś miał z kim przetestować ten kontener prezerwatyw. A tak, patrząc po twoich wynikach w nauce... nic innego poza nią chyba cię nie interesuje? - z całej siły ścisnął przedramię Shige - mięśnie też masz kiepskie - pewnie, dlatego 3 razy nie załapałeś się do pierwszego składu quidditcha.
- Wybacz, nie każdy tak może trwonić czas jak Ty - odpowiedział oschle - Poza tym nie zapominaj, ze jestem również prefektem - takie groźby zostaw dla innych, lubisz czuć się przecież ważny, prawda? - prychnął - A, co do moich zdolności - Kato przybliżył się jeszcze bardziej do Keiichiro, który czuł ciepły oddech chłopaka na swoim policzku i mimowolnie zadrżał - to niestety, wątpię byś kiedykolwiek się o nich przekonał.
Koyama warknął, ale czuł, że grunt usuwa mu się spod nóg, a nie chcąc tego po sobie poznać, po prostu głupkowato się wyszczerzył. Na szczęście z opresji wybawiła go pani Rukinda, która z wózkiem pełnym słodyczy sunęła korytarzem.
- Coś dla was kochaneczki? - spytała słodkim głosem. - Shige skinął przecząco głową, ale Koyama wypalił: kufer prezerwatyw czekoladowych w polewie, najlepiej. - i zniknął, a Kato stojąc chwile oniemiały w tym samym miejscu, unikając pytającego spojrzenia pani z wózkiem, w końcu schował się do przedziału, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu, jaki zagościł na twarzy.
Dalsza podróż minęła bez większych przeszkód - nie licząc wypadku Tego, który chcąc kupić czekoladowe żaby, poślizgnął się i zapewne wylądowałby na podłodze, gdyby nie ślinę ramiona Massu, który jak zawsze był obok niego. Tegoshi podziękował wylewnie swojemu chłopakowi, nie gorsząc jednak nikogo dookoła - wszyscy byli zbyt przyzwyczajeni do takich scen.
Niebo robiło się coraz ciemniejsze - zbliżali się do szkoły.
+++
Po wyjątkowo nudnym przemówieniu Johnny’ego, który w tym roku nie szczędził mocnych słów o przestrzeganiu higieny, zasad bezpieczeństwa i środków ostrożności, nastąpiła prezentacja kadry nauczycielskiej. Wszyscy ze zdziwieniem przyjęli nowego nauczyciela Domoto Koichi’ego, a szeroki uśmiech na twarzy Akanishiego wskazywał, że Jin już miał wobec niego niecne plany. Okrzyk zaskoczenia przetoczył się po Wielkiej Sali, kiedy Dyrektor przedstawił woźnego. Był nim nikt inny, jak Uchi Hiroki, uczeń szkoły im. Johnny’ego jeszcze w zeszłym roku. Uczeń, z nadspodziewanym jednak pociągiem do picia zbyt dużych ilości Ognistej Whisky i urządzania publicznych awantur, za co został wyrzucony z hukiem w połowie roku szkolnego, ku rozpaczy kilku nauczycieli wieszczących mu wspaniałą przyszłość Aurora, jak i Kusano, który nie dość, że lubił wypić z Hirokim, to jeszcze wykazywał nim zainteresowanie cokolwiek większe od butelki alkoholu.
-Uchi Hiroki w roli woźnego? Wyraźnie Johnny pozwala mu wrócić do łask - pomyślał Koyama. Stół Puchonów, z Jinem na czele, zaczął bić brawa, jako że Uchi był w przeszłości członkiem właśnie tego domu. Gryfoni okazali niesmak, co w ich przypadku nie dziwiło, Yamapi wraz z Kame prezentowali zdegustowane miny, Junno środkowego palca, jak na prefekta przystało (tu Koyama prychnął śmiechem).
-Ta szkoła naprawdę schodzi na psy - wymruczał Ryo, dziobiąc widelcem w jajecznicy. Nie był w najlepszym humorze, jabłko Adama poruszało mu się niebezpiecznie, co w jego przypadku nie wskazywało na nic dobrego. Trudno się zresztą dziwić, Ryo i Uchi byli w przeszłości bohaterami wielu plotek, i jeśli wierzyć chociaż połowie z nich, Nishikido powinien schować się pod stół z zażenowania.
Kusano mamrotał pod nosem przekleństwa, których nie warto powtórzyć i wciąż nie mógł oderwać wzroku od jakże umięśnionych łydek Uchiego, które wystawały spod dziwnie przykrótkiej szaty. Ten cokolwiek niecodzienny strój nikogo nie szokował, wszakże Uchi był z Osaki, a to wiele tłumaczy.
Koki miał wyraźnie całe zdarzenie gdzieś, dzielnie walcząc z twarda grzanką. Od czasu zdarzenia z Gryfonami w przedziale wydawał się skwaszony. Koyama dobrze wyczuł, że im wszystkim po wakacjach buzują hormony, doskonale rozumiał, co czuje Tanaka, ale nie dał po sobie tego znać. Może i nadejdzie czas, że Koki się przełamie, przychodząc po radę, albo co gorsza się zwierzyć z tego, co mu leży na sercu i uciska w majtkach.
Ueda natomiast kopnął Koyamę pod stołem.
-Co? - zdziwił się Ślizgoński prefekt, gdyż coś najwyraźniej przerwało jego tok myślenia. Ueda skinął głową w kierunku stołu Krukonów. Keiichiro podążył za jego wzrokiem, napotykając zmarszczone brwi Shige i jego spokojne oczy wpatrujące się w niego samego.
Z całej siły kopnął Uedę pod stołem, z takim impetem, że ten podskoczył i szturchnął Kokiego, który wylał szklankę z sokiem na stół, swój i Ryo mundurek.
-Debilu! - warknął Nishikido, usuwając plamę różdżką.
-To on jest debilem - odburknął Koki, uderzając Uedę w czoło. - Debil.
-Sorry - odparł Ueda, patrząc na Koyamę. - Ale to on jest debilem, bo mnie kopnął.
Koyama przewrócił oczami i ziewnął:
-Wszyscy jesteście debilami, powiem wam.
-To ja powiem, chodźcie debile - wyszczerzył się Kusano, podrywając się z ławy. - Napijemy się dobrego, domowego winka. Kto idzie?
-Tatuś cię nieźle zaopatrzył, jak zawsze - Ryo uśmiechnął się kącikiem ust. I również wstał.
-Koki? Koyama? Ueda? Idziecie? - zapytał, na co Koki zerwał się jako pierwszy.
-A wy? - spytał Kusano.
-Ja muszę zostać, wieczerza jeszcze się nie skończyła, muszę poodprowadzać pierwszaków i takie tam. Potem dojdę do was. - odparł Koyama.
-Ueda?
-Zostanę z Koyamą - uśmiechnął się w jego stronę.
Kiedy trójka odeszła, Keiichiro pochylił się w stronę Tatsui i wyszeptał:
-Jeszcze raz taka akcja, a naślę na ciebie Uchiego.
Ueda udał, że robi przerażona minę.
-Oj, czyżbym trafił na twój słaby punkt, Keiichiro? - zapytał ze śmiechem.
-Albo nie - odparł po chwili prefekt, również się uśmiechając. - Akanishiego, co?
Ueda klepnął przyjaciela w ramię szczerząc się jeszcze bardziej.
-Wierzę ci na słowo.